Znaleziono 0 artykułów
11.02.2022

Common Hours: Z miłości do sztuki

11.02.2022
Fot. Jake Terrey; Sukienka ze słowami z utworu "Pictures of you"
Słowa: ROBERT SMITH/SIMON GALLUP/PORL THOMPSON/BORIS WILLIAMS/ROGER
O'DONNELL/LAURENCE TOLHURST)
© FICTION SONGS LTD/UNIVERSAL MUSIC PUBLISHING PTY LTD. 

Projektanci inspirują się sztuką, tworząc kolekcje nawiązujące do nurtów artystycznych, konkretnych dzieł albo życiorysów twórców. Australijska marka Common Hours mariaż ten wnosi na zupełnie nowy poziom. Założycielka i projektantka Amber Symond, pokrywając jedwabne szlafroki i sukienki licencjonowanymi litografiami, słowami piosenek i fragmentami obrazów, przenosi sztukę na ubrania. A nawet więcej, czyni z nich dzieła same w sobie.

Słowem pandemicznego roku 2020 bez wątpienia stał się loungewear. Spędzając dnie i wieczory w domach, bez jakiejkolwiek perspektywy na to, by wystroić się na wielkie wyjście, zaczęłyśmy szukać odzieży wygodnej i efektownej. Tkaninę frotte zamieniłyśmy na satynę i jedwab, a oversize’owe dresy na komplety z kaszmiru i otulające sylwetkę szlafroki. Uczyłyśmy się celebrować w nich codzienność i odnajdywać luksus w najprostszych czynnościach – relaksującej kąpieli, inspirującej lekturze, filmowym maratonie z Netfliksem, który przez kilkanaście miesięcy zastępował nam kino.

Gdy na horyzoncie zaczął rysować się (względny) powrót do normalności, z jednej strony okazało się, że tęsknimy za maksymalistyczną, ekstrawagancką i wyrazistą modą, a z drugiej, że coraz częściej podchodzimy do niej pragmatycznie – szukamy projektów wszechstronnych i łatwych w noszeniu, odpowiednich na różne okazje i takich, o których z czystym sumieniem możemy powiedzieć, że stanowią modną inwestycję na lata.

Fot. Jake Terrey

Na tym koncepcie zasadza się australijska marka luksusowych szlafroków i wieczorowych sukienek Common Hours. Powstała z miłości do sztuki. Bliski jest jej pragmatyzm.

Fot. Jake Terrey

Założycielka i projektantka marki Amber Symond jest kolekcjonerką sztuki. Dom, który dzieli z mężem Johnem Symondem, jest jak galeria z dizajnem, rzeźbami i obrazami i od znanych, i od młodych artystów. W modzie Symond też zawsze poszukiwała rzecz niepowtarzalnych.

W sypialni i w operze

Pracując nad Common Hours Symond, jak artysta, szukała podstawowej konstrukcji, która posłuży jej za „płótno”. Padło na szlafrok. Nie tylko dlatego, że wiązały się z nim osobiste wspomnienia (w latach 70. jej mama nosiła na wieczorne wyjścia inspirowane szlafrokami suknie). Stwarzał duże pole do kreatywnej ekspresji. Szyte ręcznie i z najbardziej luksusowych tkanin szlafroki zaczęła pokrywać fragmentami poezji i prozy, ilustracjami i dziełami sztuki, które pozyskiwała w ramach licencji bezpośrednio od artystów albo produkowała niezależnie wewnątrz firmy. Nazwę marki zaczerpnęła z fragmentu wiersza amerykańskiego pisarza i filozofa Henry’ego Davida Thoreau. – Lubię, jak mocno pobrzmiewają w nim ludzkie doświadczenia – mówi. – Inspiruje mnie jego humanistyczny i inkluzywny charakter.

Fot. Jake Terrey

O wyjątkowości szlafroków Common Hours miał też świadczyć detal, który – podobnie jak w dziełach sztuki – nie jest widoczny gołym okiem. Ideę tę Symond nazywa „prywatnym rozmyślaniem”, formą protestu. – Ubrania, które tworzymy, zawsze mają dla nas określone znaczenie – mówi. – Wyrażają nastrój albo bliski nam temat. Uważam, że moda jest wspaniałym środkiem do tego, by zgłębiać i celebrować filozofię i sztukę.

Fot. Jake Terrey

Podstawowym celem, jaki przyświeca nam w Common Hours, jest to, by w autentyczny sposób rozwijać pomysły, ożywiać wspomnienia i realizować inspiracje wewnątrz konkretnych sylwetek i zdobiących je kompozycji – opowiada projektantka. – Niektóre projekty-płótna celowo pozostawiamy gładkie i bez jakichkolwiek dekoracji, akcentując w ten sposób ich nieprzeciętną formę i konstrukcję. W innych wykorzystujemy wyszywane ręcznie hafty albo wymagające ogromnych nakładów pracy nadruki, które umieszczamy na tkaninie tak, by oplatały sylwetkę, a przy szwach łączyły się w odpowiednią sekwencję. Podstawą działania marki jest nie tylko poszukiwanie wyrafinowanych tkanin i produkcja, której etapy do złudzenia przypominają te zarezerwowane dla krawiectwa haute couture, lecz także pogłębiony research. Symond i jej zespół sami narzucają więc tempo działań. Projekty wypuszczają do sprzedaży w momencie, gdy są nimi w pełni usatysfakcjonowani. Szyją je też w limitowanych ilościach – maksymalnie 50 na kolekcję.

Fot. Jake Terrey

Nie do podrobienia

Każdy szlafrok Common Hours ma wszyty numer seryjny, ale nie posiada metek. Można go nosić dwustronnie – w wersji gładkiej, odwróconej do wewnątrz, albo w odsłonie pokrytej słowami z piosenek, wierszy czy fragmentami obrazów. Jeden z najbardziej znanych modeli zdobił wizerunek Josephine Baker z plakatu Paula Colina. Na innym wykorzystano cytaty Oscara Wilde’a. Były też szlafroki zdobione słowami piosenki „Just Like Honey” zespołu The Jesus and Mary Chain albo dziełami holenderskiego trio Darwin, Sinke & van Tongeren.

Fot. Jake Terrey

Choć szlafroki nadal są fundamentem portfolio australijskiej marki, dziś w jego skład wchodzą także wieczorowe suknie (od modeli o fasonie trencza po bieliźniane), para eleganckich spodni z organzy, a nawet komplet bielizny, który pokryto fragmentem obrazu Robyn Mayo „Gardenia with Aboriginal Basket”. – Byłam i nadal jestem bardzo przywiązana do uniwersalności szlafroków – tego, jak bardzo są eleganckie i w nieoczywisty sposób wszechstronne – wyjaśnia Symond. – Odkrywanie i modyfikowanie rozmaitych sylwetek i konstrukcji wzbudziło w nas potrzebę pójścia o krok dalej i podjęcia próby zrealizowania naszej wizji na bieliźnianych sukienkach i kompletach bielizny. Propozycje te jedynie potęgują doświadczenie, jakie marka oferuje klientkom. Stwarzają nam też jeszcze więcej możliwości zabawy detalami i nadawania im ukrytych znaczeń. Zupełnie jak w sztuce.

Michalina Murawska
  1. Moda
  2. Zjawisko
  3. Common Hours: Z miłości do sztuki
Proszę czekać..
Zamknij