Znaleziono 0 artykułów
31.05.2024

Misia Sert, królowa belle époque, która wylansowała Coco Chanel

31.05.2024
Misia Sert (Fot. Fine Art Images/Heritage Images/Getty Images)

Potrafiła jednym słowem wynieść na szczyty lub odesłać w wieczne zapomnienie. Pisali o niej Proust i Cocteau. Jej twarz zdobi ściany najbardziej prestiżowych muzeów na świecie. Uważa się, że to ona wylansowała Coco Chanel. Życie Misi Sert, polsko-francuskiej muzy i mecenaski artystów, jest nierozerwalnie złączone z Paryżem w czasach jego największej świetności.

Kiedy Zofia Godebska z domu Servais była w dziewiątym miesiącu ciąży, otrzymała anonim. „Życzliwy przyjaciel” informował w nim, że mąż Zofii, przebywający zawodowo w Carskim Siole, prowadzi podwójne życie. Nie zważając na swój stan, pani Godebska postanowiła wyruszyć z Belgii do Rosji. Nie dane jej było jednak skonfrontować się z mężem – tuż po przyjeździe do Petersburga Zofia zaczęła rodzić. Na świat przyszła Maria Zofia Olga Zenajda Godebska. Jej matka zmarła w połogu. Zawiadomiony o tragedii pan Godebski zawiózł niemowlę do babki do Belgii. Misia, jak ją później nazywano, nigdy nie wybaczyła ojcu zdrady, jednocześnie przez całe życie zabiegała o jego akceptację i wiązała się z podobnymi do niego mężczyznami. 

Misia Sert (Fot. Fine Art Images/Heritage Images/Getty Images)

Ucieczka Misi Sert w małżeństwo, czyli wolność we dwoje

Kiedy panna Godebska podrosła, okazało się, że po dziadku muzyku, Adrienie-François Servais zwanym Paganinim wiolonczeli, odziedziczyła nieprzeciętny talent muzyczny. Dorastającej Misi lekcji udzielał znany kompozytor Gabriel Fauré. W domu jej babki częstym gościem był też Franciszek Liszt.

Dziewczynka rosła, przerzucana pomiędzy Belgią a Francją, aż jej ojciec uznał za stosowne umieścić ją w paryskiej szkole przyklasztornej Sacré-Cœur. Dla pełnej życia Misi tamtejszy rygor był nie do zniesienia. W wieku 15 lat uciekła do Londynu, gdzie utrzymywała się z lekcji gry na pianinie. Ale pan Godebski nie mógł pozwolić na to, by jego córka stała się tematem plotek i zrujnowała swoją – a przede wszystkim jego – reputację. Ściągnął niepokorną Misię z powrotem do Paryża.

Wizja życia pod ojcowską kuratelą przerażała pannę Godebską tak bardzo, że kiedy przyjaciel z dzieciństwa Tadeusz Natanson zaproponował jej małżeństwo, nie zastanawiała się długo. Po latach tłumaczyła swoją decyzję następująco: „Doszłam do wniosku, że wolność jest możliwa tylko we dwoje. Samotność mi ciąży”. 

Związek z Natansonem był wprawdzie małżeństwem z rozsądku, ale to właśnie dzięki koneksjom pierwszego męża Misia poznała paryskich artystów i stała się ich muzą. Wydawany przez Tadeusza magazyn „La Revue Blanche” był elegancką publikacją, propagującą sztukę impresjonistów i twórczość skandynawskich pisarzy z Ibsenem na czele.

Natanson przykładał ogromną wagę do szaty graficznej publikacji. Okładki często tworzył Henri de Toulouse-Lautrec, a jego modelką była kilkukrotnie Misia. Ponoć artysta poczuł do niej coś więcej, ale zanim przyjaźń zdążyła przerodzić się w romans, Henri trafił do szpitala psychiatrycznego.

Misia, zawsze spowita od stóp do głów w biel, z włosami ułożonymi w charakterystyczny dla belle époque kok, fascynowała też innych malarzy, chociażby mistrza Renoira. Pomimo jego wielokrotnych błagań nie zgodziła się jednak pozować z odsłoniętymi piersiami – wyjątek w tej kwestii zrobiła tylko raz, dla Pierre’a Bonnarda. Do Renoira miała za to pretensje o to, że nie ukazuje jej na swych płótnach wystarczająco korzystnie. Artysta za każdym razem obiecywał, że na kolejnym obrazie będzie piękniejsza.

Misia Sert, Jose Maria Sert, Igor Stravinsky i Gabrielle Chanel, 1920 rok (Fot. Fine Art Images/Heritage Images/Getty Images)

Misia Sert wierzyła w sztukę, kochała ją i pragnęła wspierać. Była muzą i mecenaską artystów

Tadeusz Natanson pragnął utrzymywać magazyn na wysokim poziomie, co w połączeniu z brakiem smykałki biznesowej sprawiło, że wkrótce wydawnictwo pochłonęło większość jego oszczędności. Kiedy więc Alfred Edwards, magnat prasowy, zaoferował hojne wsparcie, Tadeusz był przekonany, że jego problemy właśnie się skończyły. Wkrótce zrozumiał, jak grubo się mylił – pomiędzy Edwardsem i Misią wybuchł romans. A ponieważ mademoiselle Godebska przez całe życie powtarzała, że nie miewa kochanków, tylko mężów, zażądała rozwodu.

Zimą 1905 roku Misia została panią Edwards. Mąż numer dwa obsypywał żonę drogimi prezentami, podarował jej między innymi jacht nazwany przez dumną właścicielkę „L’Aimée”. Misia urządzała na nim huczne imprezy, o których mówił cały Paryż. Bywali tam malarze, jak np. Józef Czapski, kompozytor Maurice Ravel, pisarka Colette, śpiewak operowy Caruso czy pisarz Marcel Proust. Ten ostatni uwiecznił zresztą Misię na kartach dzieła swojego życia – monumentalnej powieści „W poszukiwaniu straconego czasu”.

Zasobny portfel Edwardsa sprawił, że Misia mogła do woli wspierać artystów. Ale choć wiele z kupionych przez nią obrazów po latach wielokrotnie zyskało na wartości, nie inwestowała wyłącznie dla pieniędzy. Wierzyła w sztukę, kochała ją i pragnęła wspierać. Z miłości do muzyki zaangażowała się w działalność Ballets Russes. Stała się mecenaską innowacyjnego zespołu baletowego, zażegnywała niekończące się kłótnie pomiędzy Diagilewem a Strawińskim, pomagała zorganizować fundusze.

Tymczasem w jej życiu prywatnym pojawił się problem. Niejaka Geneviève Lantelme, aktorka zwana „uśmiechem Paryża”, skutecznie zawróciła w głowie Edwardsowi. Kiedy Misia dowiedziała się o romansie, kobieta złożyła jej propozycję. Była skłonna wycofać się pod warunkiem otrzymania miliona franków i obietnicy spędzenia nocy w trójkącie z państwem Edwards. Misia odmówiła, Alfred wystąpił o rozwód, a kiedy ten stał się faktem, mężczyzna ożenił się z Lantelme. Dwa lata później aktorka wypadła za burtę jachtu „L’Aimée” i utonęła. 

Życie uczuciowe Misi nie znosiło próżni, a w jej otoczeniu nie brakowało interesujących mężczyzn. Jeden z nich, kataloński malarz José María Sert, został jej trzecim mężem i, jak twierdziła Misia – pierwszym, za którego wyszła z miłości. Zrobiła to po niemal dziesięciu latach związku. W podróż poślubną do Wenecji państwo Sert wybrali się z kimś jeszcze. Towarzyszyła im, pogrążona w rozpaczy po tragicznej śmierci kochanka, przyjaciółka Misi,  Coco Chanel.

Misia Sert, 1900 rok (Fot. adoc-photos/Corbis via Getty Images)
Portret Misi Sert autorstwa Pierre'a Bonnarda (Fot. ine Art Images/Heritage Images/Getty Images)

Misia Sert i Coco Chanel. Przyjaciółki na dobre i złe 

Misię Sert nazywa się często tą, która odkryła Coco. Geniusz francuskiej projektantki z pewnością i bez wpływowej mecenaski wyniósłby ją na szczyty, ale bardzo prawdopodobne, że wsparcie Misi przyspieszyło ten proces. – Ponoć kocha się ludzi za ich wady, a Misia dała mi po temu mnóstwo powodów – powiedziała Coco Chanel po latach. I dodawała, że Misia jest dla Paryża tym, czym bogini Kali dla panteonu hinduskiego. – To bogini jednocześnie zniszczenia i tworzenia. Zabija i rozsiewa swe zarazki, nie zdając sobie z tego sprawy – oceniała Coco.

Ale choć relacja dwóch kobiet była burzliwa, stały się przyjaciółkami na dobre i na złe. Nieślubna córka obwoźnego sprzedawcy i dobrze urodzona bywalczyni dworskich balów były nierozłączne. Wielu uważa, że ze strony Chanel było w tej przyjaźni więcej wyrachowania niż sympatii. Obdarzona wyprzedzającym swoje czasy talentem biznesowym projektantka wiedziała, że sprezentowane wpływowej mecenasce stroje i kapelusze zwrócą się z nawiązką. Ale choć Misia lansowała stroje od Coco i ponoć to właśnie ona podsunęła jej XVI-wieczną recepturę perfum, na której Chanel oparła swój najsłynniejszy zapach, No. 5, ich relacja szybko przestała być tylko biznesowa. Istnieją nawet doniesienia, że kobiety połączył romans.

Misia pomagała podnieść się Coco Chanel  po tym, jak ukochany projektantki, „Boy” Capel, zginął w wypadku samochodowym. Z kolei Chanel odwdzięczyła się, gdy w ruinę obróciło się małżeństwo przyjaciółki z Josém Sertem. Mężczyzna zauroczył się młodą gruzińską księżniczką, Isabelle Mdivani zwaną Roussy. Rodzeństwo Mdivanich – Roussy i jej bracia – było znane w Paryżu z uwodzenia majętnych osób. Ale kiedy Misia odkryła romans męża i poznała jego powód, sama nie mogła się oprzeć. W młodej księżniczce zobaczyła córkę, której nigdy nie miała.

Misia, w przeciwieństwie do Lantelme Roussy, nie chciała jednak życia w trójkącie. Była skłonna dać Josému rozwód, ale ten pragnął z nową wybranką wziąć ślub kościelny. Aby uzyskać unieważnienie poprzedniego małżeństwa, blisko 60-letnia wówczas Misia musiała poddać się upokarzającemu dochodzeniu, podczas którego kościelni eksperci udowodnili, że istotnie nie mogła dać katalońskiemu mężowi potomstwa. Być może to właśnie klęska kolejnego związku sprawiła, że Misia zaczęła szukać ukojenia w narkotykach.

Z opium eksperymentowała już wcześniej – wśród cyganerii artystycznej belle époque było modne i łatwo dostępne. Ale z czasem nałóg wymknął się spod kontroli. Pewnego dnia Coco Chanel musiała siłą wyciągać Misię z apteki, w której ta awanturowała się, bo nie chciano jej wydać morfiny bez recepty. Innym razem znajomi relacjonowali, jak wstrzykiwała sobie narkotyk przez ubranie.

Przyjaźń Misi i Coco była pełna wzlotów i upadków. Największy kryzys przypadł na czas II wojny światowej, kiedy Misia popierała generała de Gaulle’a, a Chanel romansowała z niemieckim oficerem. Ale to właśnie Coco była tą, która wyprawiła Misię w jej ostatnią podróż. 15 października 1950 Misia spoczęła w Alei Polaków na wiejskim cmentarzu Samoreau w białej sukni z metką Maison Chanel.

Natalia Jeziorek
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Misia Sert, królowa belle époque, która wylansowała Coco Chanel
Proszę czekać..
Zamknij