Znaleziono 0 artykułów
10.05.2024

Dzięki Aborcyjnemu Dream Teamowi Polki czują się bezpiecznie. Zobacz film o aktywistkach

10.05.2024
(Fot. Materiały prasowe)

To nie jest film o śmierci, ale o miłości i o życiu. O głębokiej empatii i determinacji odważnych kobiet, które ratują inne kobiety w kraju o bardzo restrykcyjnym prawie aborcyjnym. Debiutancki dokument dziennikarki Karoliny Domagalskiej „Nie jesteś sama”, przedstawiający cztery aktywistki i przyjaciółki, znalazł się w konkursie tegorocznego MDAG.

Pierwszoplanowymi bohaterkami tej historii są Justyna, Kinga, Natalia i Karolina, tworzące Aborcyjny Dream Team. Ale są w tej opowieści również stojące za nimi, niepokazane na ekranie rzesze kobiet, które przez ostatnie lata dostały od nich pomoc, bo nie mogły uzyskać jej od państwa. Także te, które brały udział w czarnych marszach, walczyły na ulicach o prawo do decydowania o swoim życiu i ciele, i te które ruszyły tłumnie do urn, by zmienić władzę na bardziej im sprzyjającą. A teraz obserwują polityczny impas wobec kwestii praw reprodukcyjnych.

Prawnie nadal nic się nie zmieniło, mimo że nastąpił polityczny zwrot – przyznaje jedna z bohaterek filmu, Natalia Broniarczyk. – Zaszła natomiast znacząca zmiana w świadomości, bo mamy poparcie 70 proc. polskiego społeczeństwa dla legalizacji aborcji. I paradoksalnie – lepszy dostęp do niej niż w Niemczech, gdzie aborcja jest legalna. Dlatego że tu są organizacje pomocowe, dostępne tabletki i nie trzeba przechodzić testów u psychiatry, psychologa, czekać trzy dni. Wystarczy się z nami skontaktować. To dostęp pozasystemowy, nie zawsze legalny czy zgodny z lekarskimi oczekiwaniami, bo większość aborcji przeprowadza się w domu. Ale przynajmniej jest to bezpieczne. Ciągle przed nami debata o tym, jak te aborcje rzeczywiście w Polsce mają wyglądać. Tylko że tak naprawdę nikt nie chce o tym rozmawiać, również ci politycy, na których kobiety głosowały.

„1 na 3 twoje koleżanki miała aborcję”, „Tylko jednego dnia udzielamy pomocy nawet 100 polskim kobietom” – takie hasła pojawiają się m.in. w informacjach Aborcyjnego Dream Teamu, pokazując skalę zjawiska. Według danych organizacji w ciągu roku od opublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego wprowadzającego niemal całkowity zakaz aborcji w Polsce aborcję (głównie metodą farmakologiczną) przeprowadziło dzięki pomocy Dream Teamu 33 tysiące kobiet.

(Fot. Materiały prasowe)

Natalia Broniarczyk: Czas zdjąć stygmę z aborcji

Film „Nie jesteś sama” ma źródło w głośnej okładce „Wysokich Obcasów” z 2018 roku, na której działaczki pro-choice (i bohaterki rzeczonego filmu) noszą T-shirty z napisem „Aborcja jest OK”. Kontrowersje, jakie wtedy wzbudziły okładka i artykuł, uderzyły m.in. w dziennikarki tygodnika Karolinę Domagalską i Paulinę Reiter, które – w poczuciu niezgody na taki obrót sprawy – zaczęły myśleć o filmie pokazującym codzienność osób wspierających kobiety w aborcji. Ostatecznie Karolina odeszła z gazety (redakcja nie wsparła swoich autorek), by zająć się rozwijaniem projektu filmowego, który 10 maja ma premierę na festiwalu MDAG (także sama w pewnym momencie zaczęła działać w Feminotece).

– Zobaczyłyśmy wtedy, że jest wielkie niezrozumienie dla tego, co robi Aborcyjny Dream Team – opowiada Karolina. – Nam chodziło o normalizację aborcji. Artykuł skupiał się po prostu na tym, czym naprawdę jest aborcja farmakologiczna. Reakcja na tekst i okładkę była dla nas szokiem.

Natalia dodaje: – Powiedziałyśmy wtedy Karolinie: „Nie zrobiłyście nic złego, po prostu w Polsce tak źle myśli się o aborcji i nikt nie zajmuje się jej destygmatyzacją”. Nawet ci, którzy ją dopuszczają, upierają się, że aborcja musi być widziana jako zło. A my uważałyśmy, że trzeba mówić o aborcji dobrze, bo przywraca nam nasze ciała, naszą sprawczość, nasze życia.

Aborcyjna stygma rozlewa się na działaczki ADT, które przez przeciwników opisywane są w kategoriach czegoś obrzydliwego, zepsutego, po prostu brudnego. To istne „córki szatana”, a nawet „aborcyjna mafia” – głosiły hasła na płodobusach, które krążyły po ulicach polskich miast. W tym czasie w szpitalach umierają kolejne kobiety, bo lekarze, zanim zdecydują się na ratowanie życia ciężarnej pacjentki, czekają, aż płód w niej samoistnie obumrze.

Jedna z filmowych bohaterek, Justyna Wydrzyńska, ma sprawę sądową o udzielenie „pomocy w aborcji”, bo udostępniła tabletki poronne zdesperowanej kobiecie, która była ofiarą przemocy domowej ze strony partnera (to on złożył aborcyjny donos do prokuratury).

(Fot. Materiały prasowe)

Karolina Domagalska: Potrzebujemy czuć wspólnotowość i siostrzeństwo

Druzgocący kontekst społeczny kazał Karolinie poświęcić kilka lat życia na kręcenie filmu. Poznawała przy okazji kwestie związane z produkcją, reżyserią, pozyskiwaniem środków na zdjęcia. – Tyle lat siedzimy z tą ustawą w bagnie i nic się nie zmieniło. Żadne lobbowania czy manify nie sprawiły, żebyśmy się do tego przybliżyli – wzrusza ramionami. – Chciałam więc pokazać z bliska, co robią dziewczyny w ADT i ile to od nich wymaga. Wydawało mi się, że jeżeli przedstawię je od strony bardziej osobistej – relacji, przyjaźni, tego, że oferują solidarność i empatię innym – otworzy to komuś oczy. Ważne było dla mnie uczucie, że możemy się organizować oddolnie, działać pozasystemowo i naprawdę sobie pomagać. Myślę, że jest w nas potrzeba, by czuć wspólnotowość, siostrzeństwo, zamiast tkwić samotnie w rozpaczy.

Dlatego właśnie bohaterki filmu tę oddolną, trudną, nie zawsze legalną robotę wykonują. Codziennie odbierają dziesiątki telefonów i wiadomości, są na każde zawołanie potrzebujących i mediów, gotowe przed kamerami połknąć dla sprawy tabletkę poronną, jak Natalia w telewizji Republika. Justyna Wydrzyńska, od 18 lat wspierająca kobiety w aborcji, wyjaśnia: – Robię to dlatego, że znam ten strach. Pamiętam uczucie zupełnego osamotnienia, bezradności, niepokoju, czy mi się nic nie stanie po wzięciu tabletek. Wiedziałam, że wówczas moje dzieci trafią pod opiekę ich ojca przemocowca. Miałam w sobie tak dużo przytłaczającego lęku, który wynikał z propagandy antyaborcyjnej, że gdy było już po wszystkim, zrozumiałam: nie chcę, by ktokolwiek kiedykolwiek to przeżywał.

Wtóruje jej Natalia: – Robimy to trochę dla tamtych nas sprzed lat, bo każda z nas miała swoją aborcję. Ale też uważam, że to najbardziej satysfakcjonująca praca w życiu. Naprawdę. Dostajemy tyle słów wdzięczności od kobiet, którym pomogłyśmy. Przychodzi na przykład dziewczyna z suszonymi grzybami albo dżemem domowej roboty w podzięce i mówi: „Uratowałaś mi życie”. Pokaż mi inną pracę, w której możesz usłyszeć coś takiego kilka razy dziennie.

Z tego powodu Justyna uważa, że film „Nie jesteś sama” traktuje o miłości – i to w wielu wymiarach. To miłość do drugiego człowieka, który po prostu potrzebuje twojej pomocy w kryzysie życiowym. To troska w relacji przyjaciółek, z których jedna towarzyszy drugiej w domowej aborcji farmakologicznej (taką scenę zobaczycie w filmie). To współtowarzyszenie innym dziewczynom w ich aktywistycznej misji i wzajemne wspieranie się w tej drodze.

(Fot. Materiały prasowe)

„Nie jesteś sama”: Jaka jest cena aktywizmu?

Film powstawał w trudnym okresie – pandemia, śmierć kolejnych ciężarnych kobiet w polskich szpitalach w wyniku lekarskiego zaniechania i wreszcie głośny proces Justyny oraz kampania nienawiści wobec aktywistek. Tego napięcia nie mogła już znieść czwarta z dziewczyn, które założyły ADT – prawniczka Karolina Więckiewicz. Ostatecznie zdecydowała się odejść z organizacji. Koleżanki zrozumiały jej decyzję i skupiły się na ratowaniu Justyny. Historia tego kryzysu stanowi część filmu, który jest też opowieścią o cenie, jaką trzeba zapłacić za wieczne bycie na froncie, zawsze w odwodzie dla osób, które tego potrzebują.

Żyjąc swoim życiem, nie zauważam pewnych rzeczy – mówi Justyna. – Dopiero gdy obejrzałam film, poruszyła mnie scena, w której rozmawiam przez telefon w aborcyjnej sprawie, a moja 18-letnia córka stoi i długo czeka, aż skończę, i wreszcie macha na mnie ręką. Dotarło do mnie, że jesteśmy tak bardzo skupione na pracy, że cierpią przez to nasi bliscy. Jak mówi, ugruntowane po zamieszaniu z artykułem zaufanie do Karoliny Domagalskiej spowodowało, że dziewczyny z ADT wpuściły ją z kamerą do swoich domów i pozwalały na więcej niż innym ekipom filmowym, których w trakcie procesu Justyny pojawiło się sporo. – Pozwoliłam Karolinie nagrywać nawet mój pierdolnik w domu, bo gdy jeździłam z jednej rozprawy na drugą, po prostu nie miałam kiedy zająć się domem – mówi Justyna.

Natalia dodaje, że zakumplowały się z dziewczynami z ekipy filmowej. – To był trudny, ale fajny czas, dużo wspólnych śmiechów i rozmów. Pamiętam, że raz tak się wyluzowałam, że zasnęłam z mikroportem, kamera była ze mną cały dzień i noc.

Kamera zbliża się do bohaterek, by pokazać ich zapał do działania, ale widać też skrajne zmęczenie, przytłoczenie nagonkami, nadmiarem odpowiedzialności i stresu. Natalia mówi, że jest jak ratel miodożerny, o którym opowiedział dziewczynom syn Kingi Jelińskiej, trzeciej bohaterki filmu. Kiedy to zwierzę zje coś trującego, choćby i kobrę, pada na 15 minut, a potem się podnosi i pędzi dalej. – Jest nonszalancki, niczym się nie przejmuje i niczego się nie boi – uśmiecha się Broniarczyk. – Dla nas też nie ma konwenansów, jeśli chodzi o aborcję. Potrzebujesz – robisz. Najwyżej potem idziesz spać.

A jednak nie chciała, by w filmie pojawiły się sceny z migrenowej trzydniówki, która dopadła ją w najtrudniejszym okresie, choć reżyserce na tych ujęciach zależało. – Chwile słabości dziewczyn są tylko objawem ich człowieczeństwa, w niczym nie odbierają im siły i waleczności – uważa Domagalska. – Przyjęłam jednak te odmowy z pokorą.

Natalia zaś tłumaczy: – To nie jest tak, że my strasznie bronimy prywatności, tylko jest jej bardzo mało, gdy żyje się na barykadzie i często jest ona zbudowana na rodzinie – czyli Justyna z dziećmi, Kinga z dziećmi i partnerem. Ja dzieci nie mam, moja prywatność to mój sen, związek, rośliny, pies, a to jest średnio atrakcyjne dla filmu. Tak więc to cud, że Karolina w ogóle coś nakręciła (śmiech).

(Fot. Materiały prasowe)

Kolejne projekty Karoliny Domagalskiej i Aborcyjnego Dream Teamu

Karolina, po tym jak wywróciła swoje życie do góry nogami, z dziennikarki stając się aktywistką i reżyserką, wie, że filmu już nie zostawi, choć nowa branża wcale nie okazała się łatwiejsza. – Nikt nie chciał zainwestować w temat aborcji. W zasadzie przez trzy lata pracowałyśmy bez wynagrodzenia. Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego zrobiłyśmy zrzutkę. To był jej pierwszy film, więc musiała uczyć się wszystkiego. – Gdy pojechałam na pierwsze zdjęcia, nie wiedziałam, czy w ogóle dam radę to zrobić, ale... Poczułam, że mam to w sobie, złapałam bakcyla. Jednak nie wiedziałam jeszcze, że bycie reżyserką to seria kompromisów z innymi, którzy też mają wpływ na kształt filmu.

W przyszłości chciałaby założyć kooperatywę, by nakręcić – kto wie – może fabularny serial o klinice aborcyjnej. – Kto w nim zagra mnie? – pyta ze śmiechem Natalia, która chciałaby, żeby osoby, które zobaczą dokument Karoliny, poczuły, że naprawdę nie są same.

(Fot. Materiały prasowe)

Jej film ma też pokazać, że one – aktywistki z Aborcyjnego Dream Teamu – naprawdę istnieją, są konkretnymi ludźmi, a nie botami, i że można im zaufać. Co do polityków nie ma złudzeń, lecz gorzkie konstatacje. – Politycy w Sejmie reprezentują przede wszystkim siebie – stwierdza Natalia. – Od zmiany władzy czujemy, że ktoś nam chce powiedzieć: „Fajnie, ale już nie jesteście potrzebne, wróg pokonany i teraz my to załatwimy”. To jest niedocenianie naszej ekspertyzy, bo choć jesteśmy dziewczynami w kolorowych T-shirtach, też mamy kupę wiedzy i doświadczenia, jeździmy na kongresy, szkolimy się, umiemy robić tę robotę. Mam nadzieję, że film przywróci rozmowę o realności, a nie o czyichś wyobrażeniach i wizjach.

Justyna patrzy na to tak: – Uważam, że jednak coś się zmieniło. Po pierwsze dlatego, że mamy teraz bardzo dużo różnych grup pomocowych, które robią to samo, co my. Pojawiły się nowe osoby i niezależnie od tego, jak długo politycy będą debatować w tych komisjach, opieka nad osobami potrzebującymi aborcji istnieje. Wystarczy, że zajrzą do internetu, a znajdą kogoś, kto im odpowiednio pomoże. Ludzie przestali się bać. Ta odwaga jest już w społeczeństwie i dlatego myślę, że realna zmiana przyjdzie. Może jeszcze nie teraz, ale nastąpi. A na razie robimy swoje.

(Fot. Materiały prasowe)

„Nie jesteś sama”, reż. Karolina Domagalska, premiera na festiwalu Millennium Docs Against Gravity, 10 maja, godz. 18, Kinoteka w Warszawie. Szczegółowy program festiwalu na Mdag.pl.

Anna Sańczuk
Proszę czekać..
Zamknij