Znaleziono 0 artykułów
06.03.2025

Zdobywczyni Oscara Mikey Madison o „Anorze”: „Musiałam przekraczać swoje granice”

06.03.2025
(Fot. Getty Images)

Gdy Mikey Madison pojawia się na ekranie jako pracownica seksualna Ani w głośnym filmie „Anora”, nie sposób oderwać od niej wzroku. Do roli, za którą właśnie została nagrodzona Oscarem, przygotowywała się miesiącami, także z tancerkami w klubach ze striptizem. – Po premierze filmu niektóre z nich podchodziły do mnie ze łzami w oczach, mówiąc, jak cieszą się z takiej reprezentacji. To znaczyło dla mnie więcej niż jakikolwiek inny komplement – opowiada Mikey Madison w wywiadzie dla „Vogue’a”.

W połowie „Anory”, szorstkiego komediodramatu wyreżyserowanego przez Seana Bakera, jedna scena zupełnie wytrąca film z ustalonej osi. Upojony pieniędzmi, seksem i wszelkiego rodzaju innymi uciechami, jakie oferuje Las Vegas, Ivan (Mark Eydelshteyn), dziecinnie uroczy syn rosyjskiego oligarchy, lamentuje, że wkrótce będzie musiał wrócić do mateczki Rosji i podjąć się obowiązków wynikających z rodzinnego dziedzictwa. Chyba że… – Jeśli ożenię się z Amerykanką, nie będę musiał wracać – mamrocze Ivan. – A więc z kim byś się ożenił? – świergoce Madison, wcielająca się w Ani, której pełne imię brzmi „Anora”, z brooklyńskim akcentem tak głośnym, że słychać go nawet w New Jersey. Ivan odpowiada jej znaczącym spojrzeniem. Początkowo Ani, pracownica seksualna, odrzuca jego ofertę z wyćwiczoną wesołością, jak ktoś obeznany z pustymi obietnicami. Potem pojawia się nadzieja. Przeskok do kaplicy w Vegas, czterokaratowego diamentu i żywiołowego nagrania Take That („Today this could be the greatest day of our lives!”). Kamera Bakera wiruje z werwą wokół pary młodej, która całuje się w zatłoczonym centrum handlowym, w wizji przypominającej oszałamiający amerykański sen.

(Fot. Neon)

– To wszystko dzieje się na żywo, z prawdziwymi ludźmi – mówi Madison. Baker słynie z obsadzania filmów osobami niebędącymi aktorami, prowadzenia castingów do swoich wcześniejszych filmów „Mandarynka” i „The Florida Project” na ulicach i Instagramie. – Naprawdę czuliśmy się, jakbyśmy właśnie wzięli ślub – śmieje się Madison. – Wydaje mi się, że aktorzy nie doświadczają czegoś takiego zbyt często – dodaje aktorka.

„Anora” nie jest współczesnym „Pretty Woman”. Tutaj bajkowy jest tylko początek

Ta sekwencja to decydujący punkt zwrotny tego filmu. Wcześniej obserwujemy, jak Ani poznaje Ivana podczas pracy w klubie ze striptizem i zgadza się na tydzień zostać jego „gorącą dziewczyną”. Dzięki babci, która nigdy nie nauczyła się angielskiego, Ani jest bardziej biegła w języku rosyjskim, niż przyznaje, a relacja jej i Ivana rozwija się w warunkach mylącej dwujęzyczności: częściowo po angielsku, częściowo po rosyjsku, częściowo za opłatą, a częściowo za darmo. „Anora” nie tyle stanowi odniesienie do „Pretty Woman”, ile ten kultowy już film nadpisuje. Gdy Ivan zgadza się zapłacić 15 tys. dolarów za tydzień w jej towarzystwie, Ani przyznaje, że zostałaby z nim za 10 tys. (Ivan szydzi, po rosyjsku mówiąc, że nie zgodziłby się na mniej niż 30 tys. dolarów). „Pretty Woman” ma bajkowe zakończenie – limuzyna z opuszczonym dachem, Richard Gere wspinający się wyjściem pożarowym, ratująca go chwilę później Julia Roberts. W „Anorze” taka bajka to tylko początek. Gdy ślub zostaje rozgłoszony w mediach, rodzice Ivana wysyłają posiłki (których nie powstydziłby się „Kevin sam w domu”), by doprowadzić do jego unieważnienia. Tak zaczyna się najgorszy dzień w życiu Ani. 

(Fot. Getty Images)

Rola Ani w „Anorze” to dla Mikey Madison narodziny gwiazdy

Rola Ani to dla Mikey Madison narodziny gwiazdy, której kariera rozpoczęła się od wcielenia się w jedną z morderczyń Mansona w „Pewnego razu… w Hollywood” Quentina Tarantino. – Tworzenie tego filmu było jak spełnienie marzeń – wspomina aktorka. – Gdy myślę o tym z perspektywy czasu, myślę o entuzjazmie w stosunku do tego filmu i miłości do historii, którą opowiadał… Przypomniało mi to, jak chcę się czuć, pracując przy wszystkich swoich projektach – dodajeW maju 25-latkę podziwiano na festiwalu filmowym w Cannes, gdzie „Anora” zdobyła Złotą Palmę, a Madison na każde wydarzenie zakładała kreacje Chanel. Siedząc na tarasie z widokiem na mieniącą się przystań – gdzie więcej jest efektownych jachtów niż wody – Madison przyznaje, że nadal to do niej nie dociera. – Szczerze mówiąc, po prostu układam to sobie w głowie – mówi tak cicho, że trudno usłyszeć ją w zgiełku tłumu przybywającego na ten festiwal filmowy. Madison jako Ani jest wyzywająca i bezczelna, pyskata i pewna siebie, choć bardzo się to zmienia, gdy do jej świadomości dociera, w jak trudnym położeniu się znalazła. Gdy pozna się ją osobiście, Mikey charakteryzuje się łagodną powściągliwością, naprawdę otwierając się tylko, gdy mówi o swojej miłości do gotowania. – Piekę od dzieciństwa – zdradza, opowiadając o dorastaniu w Los Angeles z czworgiem rodzeństwa. 

(Fot. Neon)

W 2022 r. Mikey Madison wystąpiła w reboocie „Krzyku” jako mrożąca krew w żyłach zabójczyni Ghostface. Baker zobaczył ten film w premierowy weekend, wyszedł z kina i zadzwonił do agenta Madison. – Miał luźny pomysł na film – wspomina Madison. –Powiedział: „Jeśli byłabyś nim zainteresowana, napisałbym go dla ciebie” – opowiadaRok później – po wielu miesiącach trenowania tańca, obserwacji pracownic seksualnych i wkuwania rosyjskiego – Madison znalazła się na planie w Nowym Jorku, gdzie pracowała nad „Anorą”. – Wiele się nauczyłam – przyznaje, wspominając czas spędzony w klubach ze striptizem. – Myślę, że najważniejsze jest to, jak trudną pracą jest świadczenie usług seksualnych i jak jest ona wymagająca, zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie. Steruje się własnymi emocjami, by stworzyć pewnego rodzaju chemię z drugą osobą, by wykonywać swoją pracę – wyjaśniaKilka tancerek z filmu towarzyszyło Madison podczas premiery na Croisette. – Niektóre z nich podchodziły do mnie potem ze łzami w oczach, mówiąc, jak cieszą się z takiej reprezentacji. To znaczyło dla mnie więcej niż jakikolwiek inny komplement – zdradza Mikey.

Filmy „Pretty Woman” i „Anora” nie mają ze sobą wiele wspólnego. Jeden z nich to fikcja, z kolei drugi jest silnie zakorzeniony w rzeczywistości. Oba mają jednak główne bohaterki, dla których nadzieja to pierzaste stworzenie, kryjące się głęboko w ich duszach. Nadzieja Ani jest wątła i krucha, to coś, co skrywa głęboko aż do czasu pojawienia się Ivana, co przypomina o naszej ludzkiej zdolności do ogromnego, desperackiego wręcz pragnienia innego życia. – Jest bardzo wrażliwą osobą, która jednak ciągle przykrywa swoją wrażliwość twardością – mówi Madison i dodaje: – Uwielbiam w niej to, że jest skłonna zawzięcie walczyć o życie, na jakie uważa, że zasługuje, i nie chce przegrać.

Mikey Madison o „Anorze”: „Ten film będzie wieczny”

(Fot. Neon)

Podczas trwającej trzy miesiące produkcji rygorystycznie przestrzegano zasady współpracy, wolności wypływającej z tego procesu. – Pracowałam przy projektach, w których czułam się niemal jak kukiełka – przyznaje aktorka. – Czułam, że ubieram się dokładnie tak, jak ktoś chce, żebym się ubrała, i że wypowiadam swoje kwestie dokładnie tak, jak ktoś chce, bym je wypowiedziała, nie czułam się za to kreatywna. Praca z Seanem [Bakerem] to coś niesamowitego, bo tak nie wygląda – opowiada gwiazda „Anory”. Madison wspomina nagrywanie jednej z pierwszych scen w klubie ze striptizem.  

– Zaczęłam po prostu improwizować jakieś monologi, gadałam, gadałam i gadałam – uśmiecha się Madison. – Doszłam do momentu, w którym było to według mnie niedorzeczne. Widziałam, jak kamera się trzęsie, ponieważ operator się śmieje… Pomyślałam: „Okej, już nie wiem, co mówię. Może powinnam zrobić sobie krótką przerwę” – wspomina aktorka. Jak mówi Madison, Baker to „mistrz tworzenia historii z dowolnego elementu towarzyszącego mi chaosu”. Jednak praca ta była wymagająca, każdego dnia trzeba było dawać z siebie wszystko. – Ogólnie rzecz biorąc, jestem raczej mało energiczną osobąwięc naprawdę musiałam przekraczać swoje granice – szepcze Madison. W pewnej absolutnie szalonej sekwencji, w której Ani odpiera atak zbirów, Madison doznała urazów, uszkadzając kolano i łamiąc paznokieć. – Każda niedogodność, ból czy trudność, które odczuwałam, mijają z czasem, tak po prostu jest – rozmyśla na głos, dodając: – Przyjmuję te uczucia z zadowoleniem, ponieważ oznaczają coś prawdziwego, co jestem w stanie pokazać. Ten film będzie wieczny – każdy smutek czy ból, jaki odczuwam, jest tymczasowy i mija. A ja mam szczęście. To praca moich marzeń. 

Artykuł ukazał się oryginalnie w „Vogue Australia” z grudnia 2024 roku i na Vogue.com.au

Hannah-Rose Yee
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Zdobywczyni Oscara Mikey Madison o „Anorze”: „Musiałam przekraczać swoje granice”
Proszę czekać..
Zamknij