„Vogue Polska” x BMW Art Academy: Sztuka Liliany Zeic bazuje na działaniu i rytuale

Sztuka Liliany Zeic jest rodzajem ballady przetrwania – działaniem dającym miejsce tym, którzy przez lata pozostawali niewidzialni, a ich głosy tonęły w odmętach zapomnienia. To nie opowieści o świecie, lecz jego czułe nawiedzenia.
W ciszy pracowni, pośród żywicznego zapachu drewna, wikliny i łąkowego siana, powstają opowieści utkane z wrażliwości, pamięci i nieoczywistych sojuszy. Liliana Zeic, wcześniej występująca jako Liliana Piskorska, od ponad dekady rozwija jedną z ciekawszych i poruszających praktyk artystycznych w Polsce.

Praktyka Liliany Zeic wpisuje się w globalny ruch artystek i artystów, którzy redefiniują relację między twórczością a światem
Artystka dorastała na wsi, w rodzinie stolarzy, gdzie od najmłodszych lat towarzyszyła zakorzenionemu w materii procesowi twórczemu. Obserwacja pracy rąk, bliskość drewna i narzędzi stolarskich ukształtowały jej sposób postrzegania otoczenia jako przestrzeni relacji. Jej sztuka mówi głosem wyuczonym przez codzienność, przez ciszę, która z czasem staje się językiem troski. Tworzy warunki, w których może wyłonić się wspólnota: nie na zasadzie deklaracji, ale jako miejsce bezpiecznego trwania. Jej praktyka wpisuje się w globalny ruch artystek i artystów, którzy redefiniują relację między twórczością a światem: zamiast manifestów oferują rytuały i mikroakty opieki, a zamiast reprezentacji – obecność. Zeic kieruje nasz wzrok w stronę przyszłości, która może być bardziej uważna niż dzisiejszy świat. Jej sztuka proponuje inny rytm: wolniejszy, głębiej zanurzony w materiale, relacjach i wspólnym byciu.

Rdzeń jej dzieł stanowi rzemiosło. Intarsje, instalacje z wikliny, obiekty z muszli i żyłek wędkarskich pulsują, oddychają, wchodzą w dialog z widzem. W pracy „Jedna śnięta ryba dla mojego ojca” drewno staje się nosicielem pamięci rodzinnej, fragmentem relacji nieprzepracowanej, ale cennej. W „To nie jest kraj dla tęczowych ludzi” obecność queerowego ciała zaznacza się poprzez zmęczenie i konieczność ciągłej czujności. W „Perełkach” artystka oddaje głos małżom wykorzystywanym w systemach wodociągowych jako bioindykatory. Ten gest przekształca niewidzialność w formę widzialnego hołdu. Nie chodzi tu o reprezentację, lecz o przywracanie współistnienia, o uważność wobec życia w jego różnorodnych przejawach. Instalacja „78 słońc na szczęście dla wszystkich starych mężczyzn chorujących na depresję" przypomina przestrzenną notatkę z procesu uzdrawiania.
Liliana Zeic, jak Doris Salcedo, Zoe Leonard czy Ana Mendieta, nie oddziela materii od treści
Zamiast retoryki jest współczucie i praca ręki, która splata, przechowuje i daje schronienie. Zaic tworzy ekosystemy – fizyczne i symboliczne – w których w połączeniu pozostają wszystkie elementy: ludzie, glony, narzędzia, wiklina, emocje, bakterie. W przeciwieństwie do wielu praktyk konceptualnych, artystka nie oddziela materii od treści. Drewno nie jest tylko nośnikiem – jest pamięcią, życiem, świadkiem. W tym sensie blisko jej do twórczyń takich jak Doris Salcedo, Zoe Leonard czy Ana Mendieta, dla których sztuka stanowi lub stanowiła przedłużenie biografii, gestu, codziennego bycia.

W galerii sztuki 66P we Wrocławiu powstała wystawa „Pierwszego roku śpią, drugiego roku się skradają, trzeciego roku wybuchają”
Kulminacją tych poszukiwań jest wystawa „Pierwszego roku śpią, drugiego roku się skradają, trzeciego roku wybuchają” pod kuratelą Piotra Lisowskiego, pokazana w galerii sztuki 66P we Wrocławiu. Artystka sięga tu do ballady Adama Mickiewicza o jeziorze Świteź, przepuszczając ją przez filtr queerowej ekologii. W jej opowieści mieszkanki miasta, by nie ulec najeźdźcom, stają się roślinami, zamieniają w wodną tkankę, która nie znika, ale trwa i „pachnie” śmiercią. Artystka nadaje mitowi nowe ciało. Kobiece postacie w jej intarsjach i rysunkach splatają się z formami roślinnymi, zacierają granice tożsamości, budują nowe ekosystemy. Przestrzenie te są zamieszkane przez dziwaczki, samotnice, reliktowe gatunki, roślinne osobliwości i choroby. Świat widziany z głębin nie zna czystych podziałów, a przetrwanie nie musi oznaczać walki. Tytuł wystawy odwołuje się do cyklu wzrostu bylin, gdzie pierwszy rok to bezruch, drugi – zakorzenienie, a trzeci – rozkwit. Pod tą metaforą Zeic kryje się historia – ciała, które przechodzi przez doświadczenie traumy i nie zatrzymuje się w jej cieniu. Siły, która wynika ze słabości. Przetrwania, które polega na zdolności wiązania się z innymi. Na wystawie materia nie jest tylko materiałem, lecz nośnikiem opowieści i emocji. Wideo „Ta, która patrzy w niebo” zamienia dane meteorologiczne w pieśń, w której artystka łączy klimatologię z intuicją, wiedzę z magią, badaczkę z wróżką. Tworzy pozbawioną hierarchii sieć, w której wszystko pozostaje w ruchu. Sztuka Liliany jest rodzajem ballady przetrwania – działaniem dającym miejsce tym, którzy przez lata pozostawali niewidzialni, a ich głosy tonęły w odmętach zapomnienia.


Cały tekst znajdziesz we wrześniowym wydaniu „Vogue Polska”. Zamów numer już dziś z wygodną dostawą do domu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.