Klub wstających o 5 rano ma coraz więcej fanów, ale nie jest dobry dla wszystkich

Media społecznościowe pełne są obrazków pokazujących rytuały kultywowane od 5 do 9 rano. Praktykuję je ci, którzy chcą mieć za sobą pewną dawkę aktywności, zanim reszta świata się obudzi. Czy ten trend sprzyja produktywności, czy wręcz przeciwnie – jest destrukcyjny?
Kiedyś obudziłam się o 5 rano na sesję pilatesu. Ulice o świecie były puste, a mój dom wypełniała błoga cisza. Wszyscy inni byli pogrążeni we śnie, a mój telefon, z wyjątkiem nastawionego budzika, dzieliły godziny od rozbłyśnięcia wszystkimi komunikatami. To były wspaniałe godziny. Zrobiłam coś ważnego dla siebie, i to na długo przed porą, w której mój dzień zazwyczaj się rozpoczynał. Zrobiłabym to ponownie, gdybym w porze obiadowej nie była naprawdę zmęczona. Produktywność przed wschodem słońca? To nie dla mnie.
Jak TikTok romantyzuje poranną produktywność?
Na TikToku nastrój dotyczący porannego wstawania jest zupełnie inny. Oglądamy na nim rolki z rytuałami od 5 rano do 9 rano publikowane przez ludzi, którzy chcą dzienną dawkę aktywności wykonują zanim reszta świata się obudzi.
„Spędź ze mną produktywny poranek”, mówią podpisy pod filmami kobiet wstających wraz ze wschodem słońca, oczyszczających twarz, medytujących i biegnących na siłownię, piszących dzienniki i wyciskających soki, słuchających podcastów, spacerujących, spędających czas z psem, odważających odpowiednie porcje śniadaniowe, a wszystko to przy muzyce, która wibruje ciężkim basem motywacyjnym albo delikatnym i nastrojowym rytmem. Wszystko okraszone hasztagami #5amclub, #5-9, #productivity i #growth.
To kolejna wersja trendu „that girl”. Ale dlaczego produktywność, rozumiana jako zrobienie jak największej ilosci rzeczy w jak najkrótszym czasie, stała się czymś, czym można się chwalić? I kto zdecydował, że jest to dla nas dobre?
Znane osoby to ranne ptaszki. Kto należy do klubu 5 rano?
Podejście „wstań wcześnie, osiągnij wiele” ma imponujące grono zwolenników. Należą do niego Michelle Obama (która budziła się o 4.30 rano, aby ćwiczyć z Barackiem, kiedy mieszkali w Białym Domu), Kris Jenner (która wstaje o tej samej porze i czyta e-maile do 5.30), Jennifer Aniston (zaczynająca dzień o 4.30 od picia wody z cytryną i medytacji) i Oprah Winfrey (chodząca na siłownię o 5.30).
Hasło „5am Club” pochodzi z książki z 2018 roku o takim właśnie tytule, napisanej przez biznesowego coach Robina Sharmę. Jego mantra „Own your morning, elevate your life” („Panuj nad własnym porankiem, wznieś swoje życie na wyższy poziom”) ma teraz nowych zwolenników, którzy czytają poranne medytacje, spacerują półtorej mili i piją zielone soki przed świtem.
Czy klub 5 rano lansuje toksyczną produktywność?
Wiemy to, ponieważ, przynajmniej na TikToku, pierwsza zasada „5am Club” brzmi: opublikuj post o tym, co robisz. Jednak twierdzenie, że produktywność jest dobra, a odpoczynek jest oznaką słabości, niekoniecznie jest dobre. Szczególnie dla każdego, kto balansuje pomiędzy poranną motywacją do działania a słabym zdrowiem psychicznym lub poczuciem własnej wartości, kłopotami finansowymi lub po prostu codziennym zmęczeniem.

Dr Maria Kordowicz, dyplomowana psycholożka i profesorka nadzwyczajna w dziedzinie zachowań organizacyjnych na Uniwersytecie w Nottingham, opisuje „wszechobecny dyskurs” na temat produktywności jako ten, który w rzeczywistości może osłabić dobre samopoczucie. – Nasze dążenie do wydajności jest zarówno wrodzone, jak i wynika z uwarunkowań społeczno-politycznych. W dużej mierze chodzi o panujący w ostatnich 50 latach kult jednostki i statusu związanego z niezwykle ciężką pracą i zarabianiem pieniędzy. Można to sprowadzić do zwycięstwa zysków finansowych nad ludźmi. Mamy też do czynienia z nieodłącznym dążeniem do produktywności. Musimy być w jakiś sposób produktywni, aby przetrwać, ale ten wrodzony popęd, żeby nadążać za innymi, może być destrukcyjny. Media społecznościowe w ogromny sposób się do tego przyczyniają –wyjaśnia Kordowicz.
Istnieje bowiem cienka granica między wyrażaniem poczucia własnej wartości i dumy a maskowaniem niepewności. Czy blogerka ze 140 tysiącami polubień, która o świcie spaceruje, parzy filiżankę herbaty, bierze prysznic, a potem rumieni się podczas słuchania podcastów, publikuje obrazki ze swoim śniadaniem zawierającym dobrze wyważone białko, tłuszcz i błonnik, robi to, ponieważ jest z tego naprawdę dumna? Czy też po to, by potwierdzić swoją produktywność? Czy pracownik techniczny zmierza na ćwiczenia HIIT z przygotowanymi wcześniej do jedzenia jajkami, awokado, jogurtem i nasionami chia, dzieląc się swoimi rytuałami o 6 rano, aby nas o tym powiadomić? Czy też po to, żeby poczuć się bardziej spełnionym? – Wszystko zależy od tego, w jaki sposób przekazuje się nam tę informację. Zazwyczaj takie wpisy są jednak na pokaz – mówi Kordowicz.
Chwalenie się porannymi rytuałami w mediach społecznościowych to kolejne źródło dopaminy
– Satysfakcja z aprobaty innych, która wpływa korzystnie (choć krótkotrwale) na nasz nastrój, nie jest sama w sobie negatywna, ale kiedy jest rozregulowana przez media społecznościowe (uderzenia pozytywnych emocji) może mieć negatywne skutki, uzależniając nas od powierzchownego haju. Hasła w mediach społecznościowych nie mają związku z prawdziwymi, codziennymi trudnościami, co może prowadzić do braku samozadowolenia zarówno u osób zamieszczających takie treści, jak i je obserwujących – mówi ekspertka.
Pozwolenie sobie na nicnierobienie jest równie ważne dla zdrowia psychicznego
Zwolennicy klubu działania od 5 do 9 rano opisują swoje dni, kiedy wstają o świcie, jako „zmieniające życie”. Rozszerzenie tego czasu o godziny od 5 do 7 rano każdego dnia tygodnia w roku daje 50 dodatkowych dni. Dla patrzących z boku ta cała teoria jest zaprzeczeniem innej, emocjonalnie cennej wersji produktywności: odpoczynku.
Kordowicz wyjaśnia: – W rzeczywistości jesteśmy przecież różni, każdy z nas ma w sobie inny potencjał, istnieją różne sposoby bycia produktywnym. Żaden nie jest mniej lub bardziej wartościowy. Może to być poświęcenie czasu lokalnemu bankowi żywności lub nawet niebycie w ogóle produktywnym, a po prostu „bycie”. Powinniśmy mieć możliwość wyboru, jaki rodzaj działania chcemy promować. Powiedzieć: „Nie będę dziś produktywny i jest to ok”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.