Zejdźmy z utartych szlaków, by odpocząć od hałasu, gonitwy i tłumów. Przyroda, która jeszcze niedawno wydawała nam się oczywistością, zaczyna znikać z powierzchni Ziemi. Warto ją poznać, bo czas ucieka.
Bretania: podróż w czasie
Najbardziej wysunięta na zachód część Francji i może dlatego najmniej francuska. Mówi (i pisze) się tu w lokalnym dialekcie, o pomoc i życzliwy uśmiech dużo łatwiej niż w centrum kraju, a bretońskie plaże ‒ w porównaniu z tymi na Riwierze Francuskiej ‒ są niemal całkowicie puste. Na poszarpanych skalistych wybrzeżach nie ma zbyt wielu kompleksów hotelowo-rekreacyjnych, ocean szaleje, podrzucając surferami i zabierając na kilka godzin dziennie kilometry piasku, a do zwiedzania jest tyle, że z pewnością nie starczy wakacji – celtyckie zamki, wiekowe solarnie, pola megalitów, kamienne miasteczka. Nadwątlone siły przywrócą bretońskie specjały: maślane ciasto kouign-amann, naleśniki z solonym karmelem, jedne z najlepszych ostryg na świecie i cydr musujący podniebienie jak ocean.
Norwegia: czysta natura
Tutejsze powietrze jest jak kryształ ‒ jego łyk niesie orzeźwienie, o które latem w Europie trudno, zwłaszcza w dobie galopującego globalnego ocieplenia. Norwegia ciągnie się wzdłuż całego Półwyspu Skandynawskiego, można więc wybrać sobie miejsce na wakacje w zależności od potrzeb (i tolerancji na niskie temperatury). Południe to gęste lasy pełne jagód i grzybów, ukryte na wzniesieniach hytty [drewniany domek – red.], parki narodowe i wysokie góry, a północ – Lofoty, czyli wyspy za kołem polarnym, na których latem noc się nie zdarza, a zimą na niebie migocze zorza. Wzdłuż całego wybrzeża wgryzają się w ląd malownicze fiordy, w których można nurkować, wędkować lub wypatrywać delfinów. Wakacje w Norwegii będą nietypowe ‒ to nie białe plaże, lody i drinki z palemką, tylko rześkość, rumiane policzki, sweter nawet w sierpniu, setki przeczytanych stron książek i gdzie nie spojrzeć – zachwycające widoki.
Kraj Basków: śladami smaków
Najciekawsze jest to, co rodzi się na styku kultur –dlatego właśnie Kraj Basków jest jednym z bardziej fascynujących zakątków Hiszpanii, od której znacząco się różni. Na przykład klimatem, bo często tu pada, a zielone wzgórza znikają we mgle, a także językiem – nie hiszpańskim, lecz euskera. Baskijskie wybrzeże idealnie nadaje się na malowniczy road trip i surfing, w Bilbao koniecznie trzeba zajrzeć do monumentalnego Muzeum Guggenheima, a w San Sebastian wpaść na plażę, łyknąć kultury (nie tylko filmowej) i być gotowym na kulinarne zachwyty. Kraj Basków to bowiem także raj dla fanów gastroturystyki ‒ restauracji z gwiazdką Michelina na kilometr kwadratowy przypada tu w Europie najwięcej. Na szczęście, by spróbować kuchni baskijskiej, nie trzeba wydawać fortuny, a to dzięki pintxos, czyli tutejszej odmianie tapas.
Skania: jak z obrazka
Wygląda jak dziecięcy rysunek – złote pola przeplatają się tu z zielonymi lasami, migoczą tafle jezior, o wybrzeże uderzają fale. Są też słońce i niebieskie niebo, bo Skania to najcieplejszy (bo najbardziej wysunięty na południe) rejon Szwecji. Mimo że taki krajobraz częściowo znamy z polskich bezdroży, w Skanii dodatkowym atutem są skandynawski ład estetyczny i czystość. Na wakacjuszy czekają sielskie kolorowe chatki, minimalistyczna, nowoczesna architektura i zanurzenie się w naturze. Warto też odwiedzić miasta – urocze uniwersyteckie Lund z Grand Hotelem godnym Wesa Andersona i przyjazne Malmö pachnące kawą i cynamonową bułeczką.
Kolumbia: miasta w tropikach
Nie ma zbyt dobrej opinii, bo kojarzy się z kartelami narkotykowymi, porwaniami i zabójstwami – za ten wizerunek odpowiedzialny jest Pablo Escobar, którego czasy na szczęście już minęły. Dzisiejsza Kolumbia jest dużo spokojniejsza i bezpieczniejsza, niż może się wydawać, a do zaoferowania ma naprawdę sporo: tropikalne wyspy na Morzu Karaibskim z szerokimi, białymi plażami i turkusową wodą, dżungle pełne zwierząt i roślin, których nie ma już nigdzie na świecie, kolorowe miasteczka tętniące życiem i muzyką. Wśród nich koniecznie trzeba odwiedzić Cartagenę wpisaną na listę UNESCO, uchodzącą za najpiękniejsze kolonialne miasto na świecie. Ale stolica kraju, malowniczo położona na 2600 m n.p.m. Bogota, też ma się czym pochwalić. Nic ‒ tylko lecieć i zwiedzać!
Wyspy Owcze: dziewicze bezdroża
Wakacyjne towarzystwo trzeba dobierać rozważnie – jeden fałszywy ruch i zamiast odpoczynku fundujemy sobie długie dni wypełnione frustracją. Może więc wakacje z owcami? Na należącym do Danii archipelagu mieszka ich dwa razy więcej niż ludzi i mają pierwszeństwo na drogach – można nawet wykupić specjalne ubezpieczenie od ewentualnej kolizji z tym zwierzęciem. Wyspy są nieskażone współczesnością, surowe i wręcz żywcem wyjęte z opowieści fantasy. Owce i niezbyt liczni turyści mogą tu liczyć na wspaniałe widoki - połączenie wysokich gór, zielonych łąk i wzburzonego oceanu zapiera dech w piersiach. Archipelag liczy 18 wysp, pomiędzy którymi można się poruszać za pomocą promu lub helikoptera lokalnych mikrolinii lotniczych ‒ na jednej z wysp mieszkają tylko dwie osoby. Co więc robić na takim odludziu? Przemierzać malownicze bezdroża samochodem, wspinać się, pływać w jaskiniach, obserwować maskonury i zanurzać się w farerskiej gościnności.
Kolumbia Brytyjska: bezkresna kraina
Jest piękna jak sen, w większości pokryta gęstymi lasami, jeziorami i stokami Gór Skalistych. Pachnie żywicą i smakuje naleśnikami z syropem klonowym, kusi dzikimi plażami, termami i słonecznymi winnicami. Kolumbia Brytyjska to najdalej wysunięta na zachód prowincja Kanady, przez tubylców określana jako raj na ziemi. Wystarczy poszukać zdjęć w internecie, by szybko się z nimi zgodzić. Bezkresne zielone przestrzenie ukoronowane ośnieżonymi górskimi szczytami nie tylko zapierają dech w piersiach, lecz także są przyjazne dla podróżników. Ukształtowanie powierzchni pozwala na uprawianie niemal każdego rodzaju sportu terenowego, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by po prostu zatopić się w kontemplacji okoliczności przyrody. Tu nawet wycieczka samochodem przyprawia o szybsze bicie serca. Wśród miast na uwagę zasługuje świetliste, skąpane we mgle i kwiatach Vancouver (w tej aglomeracji żyje połowa mieszkańców całej prowincji).
Seul: tradycja i nowoczesność
Tętniące życiem azjatyckie miasta potrafią zmęczyć hałasem, tłokiem i klejącym się upałem. Seul też ma wady, ale nie bez powodu corocznie odwiedza go 6 mln turystów. Jest położony na 26 wzgórzach, zarośnięty nie tylko wieżowcami, lecz także muzeami i galeriami, egzotycznymi parkami i ogrodami, w których można zaznać wytchnienia. Kilka lat temu na miejscu jednej z głównych miejskich autostrad przywrócono bieg dawnej rzeki i stworzono tereny zielone dla mieszkańców i gości. Projekt ten okazał się tak wielkim sukcesem (wśród efektów odnotowano m.in. obniżenie się temperatury w okolicy średnio o 3 stopnie w ciągu roku i wyraźne oczyszczenie powietrza), że władze miasta zaczęły po kolei likwidować kolejne autostrady i estakady. W Seulu fascynuje połączenie tradycji z nowoczesnością: pałace królewskie i świątynie, w których można się zatrzymać i zakosztować kultury Wschodu w tak prostej formie jak medytacja i nauka parzenia herbaty, przyciągają zwiedzających równie silnie, co centra technologiczne. Życie kulturalne kwitnie w Seulu cały rok, podobnie zresztą jak nocne: Koreańczycy lubią imprezy i – w przeciwieństwie do większości Azjatów – całkiem dobrze trawią alkohol. Wielką zaletą wakacji w Seulu jest jedzenie, które nigdzie na świecie nie smakuje tak jak w Korei. Zarówno w restauracjach, jak i na ulicach można przebierać w fantastycznych przekąskach i piekielnie ostrych zupach, żuć ryżowe kluski i macki ośmiornicy, no i oczywiście za wszystkie czasy najeść się kimchi.
RPA: królestwo zwierząt
Jak jest na końcu świata? Przechadzają się tam dzikie bestie, ziemia skrywa skarby i uwodzą krajobrazy, jakie znamy z filmów przyrodniczych Davida Attenborough. To właśnie Republika Południowej Afryki ‒ pełna kontrastów i łapczywie rozchwytywana przez turystów (chociaż niekoniecznie z Polski). Żyrafy, lwy, nosorożce i inne gatunki zwierząt, których coraz mniej na świecie, traktowane są tu jak diamenty i można je podglądać w ich naturalnym środowisku. Jeśli już mowa o skarbach: RPA to jedno z najbogatszych państw świata, z rozległymi złożami złota i diamentów ukrytymi pod ziemią. Siłą rzeczy kraj ten to także luksus (nie tylko ten przeznaczony dla turystów). Ceny za podstawowe produkty i usługi nie należą do niskich, można tu znaleźć rozrywki na miarę tych, u których złoto najbardziej wywołuje gorączkę ‒ rozległe pola golfowe, winnice i szlaki winiarskie, loty balonem, ekskluzywne resorty głęboko schowane w dżungli lub niemal zanurzone w oceanie. Najlepiej udać się w stronę parków narodowych, obserwując zwierzęta i śpiąc na kempingach. Nie należy omijać przepięknego wybrzeża ‒ to zimowa mekka surferów, więc jeśli zawsze chcieliście spróbować tego sportu, przygotujcie się na dobre fale.
Montreal: mekka kreatywnych
Wakacje w obcym mieście to zawsze porządny zastrzyk inspiracji. Zamiast szukać lotów do zadeptanego przez turystów Nowego Jorku, warto na cel podróży obrać Kanadę i położony wcale nie tak daleko od Wielkiego Jabłka Montreal. Tu francuskie wpływy widać tu na każdym kroku, ale bufonady typowej dla kraju nad Loarą nie ma. Na styku kultur kuchnia smakuje najlepiej, więc tutejsza gastronomia niesie powiew świeżości i luzu. Koniecznie trzeba spróbować poutine, czyli typowej ulicznej przekąski, oczywiście rozkosznie tłustej – frytek z sosem pieczeniowym i serem. To miasto spodoba się wielbicielom lat 60., bo architektury i sztuki z tego okresu na ulicach (i pod ziemią, o czym za chwilę) nie brakuje. W ciągu roku odbywa się tu wiele cyklicznych imprez, np. największy na świecie festiwal jazzowy. W dzielnicach peryferyjnych tętni życie artystyczne ‒ i to tak intensywne, że Montreal jest drugim na świecie miastem z największą liczbą osób zatrudnionych w branży kreatywnej, a także ważnym ośrodkiem produkcji gier wideo i efektów specjalnych. Nie dziwi więc siódme miejsce na liście miast z najlepszymi imprezami, ale samotnicy też coś dla siebie znajdą. Pod ulicami Montrealu biegnie bowiem podziemne miasto – w sumie 32 kilometry pasaży ze sklepami, barami i restauracjami, połączone ze stacjami metra, które w dodatku wyglądają jak galerie sztuki.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.