Znaleziono 0 artykułów
12.03.2025

Jak nowa dyrektorka Zachęty, Agnieszka Pindera, zmieni instytucję kultury

12.03.2025
(Fot. Materiały prasowe)

Nie dajmy sobie odebrać przyjemności obcowania ze sztuką – mówi Agnieszka Pindera, kuratorka i teoretyczka sztuki, która w grudniu 2024 została dyrektorką Narodowej Galerii Sztuki Zachęta. O tym, jak znalazła się w Zachęcie i jak widzi jej przyszłość, rozmawia z Małgorzatą Czyńską.

Rozmawiamy w twoim nowym gabinecie pod obrazem Edwarda Dwurnika „170 Polityków Sztuki” z 1997 roku. Są na nim dyrektorki Zachęty, twoje poprzedniczki: Barbara Majewska, Anda Rottenberg, Agnieszka Morawińska, Hanna Wróblewska.

Zawsze uważałam Dwurnika za artystę bardzo gabinetowego. Sama siebie zaskoczyłam wyborem tego właśnie obrazu, ale podoba mi się i bardzo pasuje do instytucji kultury. Jest zabawny, ironiczny, z przesłaniem. A poprzedniczki niech czuwają. Obok nich z obrazu przyglądają mi się inne osoby z zespołu, wciąż pracujące w Zachęcie: kierowniczka działu zbiorów i inwentarzy Joanna Egit-Pużyńska czy kuratorka Miejsca Projektów Zachęty Magda Kardasz. Poza tym z zasobów kolekcji Zachęty wybrałam obrazy „Burze”, „Łuki” i „Gabinet Świat jutra” Anny Ostoyi i bardzo lubię na nie patrzeć.

Dyrektor w Zachęcie jest jednocześnie dyrektorem zarządzającym i artystycznym, programowym. Jaką masz wizję rozwoju instytucji i jakiej sztuki tutaj chcesz?

Zachęta ma bogatą historię, która wyróżnia ją na tle innych instytucji. Ma stałą tożsamość, ale zawsze dostosowuje program do współczesnych realiów. Posiada kolekcję sztuki krytycznej, a we wczesnych latach 2000. odbyło się tu wiele ważnych przełomowych projektów performatywnych. W proponowanym programie stawiam pytanie, jak dziś możemy się odnieść do tych wydarzeń. Przywołałam performance Julity Wójcik z obieraniem ziemniaków. To wydarzenie pojawiło się we wszystkich mediach. Wystarczyło włączyć telewizor, żeby zobaczyć choć krótką relację. Z dzisiejszej perspektywy to ważny moment w debacie publicznej na temat roli instytucji sztuki. W historii Zachęty było kilka takich bardzo wyrazistych momentów. Mój program oparłam więc na obszarach czerpiących z ostatnich 25 lat historii Zachęty, które w dyskusji społecznej nadal są aktualne. Istotnym zagadnieniem jest rola Zachęty jako instytucji kształtującej obraz polskiej sztuki na świecie poprzez realizację Polskiego Pawilonu. Chcę się pochylić nad historią sztuki polskiej, którą kreował czy wykluczał. To zupełnie unikalne. Żeby jednak nie opierać się wyłącznie na społecznych kwestiach emancypacyjnych czy równościowych, chcę ten temat zrównoważyć i przypomnieć naszej publiczności, że obcowanie ze sztuką jest też często po prostu przyjemnością. Nie dajmy jej sobie odebrać. Z reguły widz przychodzi do galerii czy muzeum, żeby miło spędzić wolny czas. Skupimy się więc na temacie kultury wolnego czasu, co pozwoli nam nie tylko wprowadzić wystawy o innym charakterze, ale także skłoni do refleksji nad naszymi przestrzeniami – zarówno wystawienniczymi, jak i wspólnymi. Kultura powinna być dostępna. W tym kontekście cieszy mnie powrót kawiarni do Zachęty, której brak był odczuwalny, a nad której przywróceniem zespół pracuje już od zeszłego roku. Wspaniałe jest to, że kilka punktów z mojego programu pokrywa się z działaniami, nad którymi zespół już wcześniej pracował. Od ponad dwóch miesięcy spotykamy się przy jednym stole i mówimy jednym głosem.

Co zobaczymy w Zachęcie w najbliższych miesiącach?

Rok 2025 to patchwork zobowiązań podjętych przez moich poprzedników i nowych pomysłów. Justyna Szylman wprowadziła demokratyczny model pracy nad programem – kuratorzy zatrudnieni w Zachęcie proponowali własne wystawy, które są realizowane. Kuratorka Maria Brewińska przygotowuje ekspozycję Andrei Fraser, amerykańskiej artystki, pedagożki, autorki tekstów, kluczowej postaci dla krytyki instytucjonalnej. Jolanta Rycerska pochyla się nad spuścizną Warsztatu Formy Filmowej. Zagadnienie polskiego environment opracowuje dla naszej publiczności Michał Jachuła. Z kolei Joanna Kordjak we współpracy z Tarasem Gembikiem i Antoniną Stebur tworzą ekspozycję wokół zagadnienia transnarodowej solidarności między Polską a Globalnym Południem.

W połowie lutego otworzyliśmy wystawę kuratorowaną przez Martę Czyż „Powtarzajcie za mną II” kolektywu ukraińskich artystów Open Group w składzie Yuriy Biley, Pavlo Kovach i Anton Varga z ubiegłorocznego Pawilonu Polskiego w Wenecji. To aktualny temat, a także symboliczne oddanie głosu artystom ukraińskim. Znani naszej publiczności również z weneckiego biennale mogą być artyści, którzy reprezentowali tam w ubiegłym roku Litwę – Neringa Černiauskaitė i Ugnius Gelguda – zaproszeni przeze mnie do Zachęty. Odwiedzający Zachętę będą mieli także okazję zapoznać się z twórczością krakowskiej artystki Joanny Fluder, w monograficznej wystawie kuratorowanej przez Michalinę Sablik. W spadku po Januszu Janowskim dostałam wystawę Giorgia Morandiego. Artysta jest uznawany za prekursora protominimalizmu we Włoszech, a hołd składali mu inni twórcy, nawet Fellini w „La Dolce Vita”. Tę wystawę w nowej formule realizuje kurator z Włoch Lorenzo Balbi. Miejsce Projektów Zachęty gościć w tym roku będzie: Szymona Zakrzewskiego, Małgorzatę Szandałę, Martę Szulc, Monikę Waraxę, Alicję Kubicką i Katarzynę Deptę-Garapich. Dodatkowo mamy ten atut, że jako Narodowa Galeria Sztuki jesteśmy naturalnie powiązani z innymi narodowymi galeriami, choćby w Pradze czy w Wilnie, co będzie widoczne w planowanych wystawach.

Przyglądam się twojej ścieżce zawodowej, która wygląda bardzo konsekwentnie. Od początku pracujesz w instytucjach kultury, specjalizujesz się w sztuce XX i XXI wieku.

Z perspektywy czasu rzeczywiście może to tak wyglądać. Skończyłam liceum plastyczne ze specjalizacją wystawiennictwo. Pamiętam pierwszą wystawę, którą widziałam jako dziecko, była to ekspozycja Tadeusza Kantora.

Pochodzisz z Tarnowa.

Tak jak dwaj malarze Wilhelm Sasnal i Paweł Olszewski oraz reżyserka Anka Sasnal. Specjalizacja w tarnowskim liceum plastycznym nie była nastawiona na realizację wystaw. Mieliśmy szeroki zakres przedmiotów, trochę w kierunku projektowania graficznego, designu, przygotowania przestrzeni pod wystawę. Jestem techniczką plastyczką.

Pamiętam, jak jeździliśmy paczką przyjaciół ze szkoły na wystawy do Krakowa, później też za granicę, do Berlina, Frankfurtu i Londynu. Studiowałam na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, poszłam na kulturoznawstwo założone i prowadzone przez profesora Jana Adamskiego z mocno antropologicznym zacięciem. Wybrałam specjalizację z krytyki i promocji sztuki. Dobrze wspominam ten czas. Dostaliśmy solidne wprowadzenie do socjologii, antropologii, historii kultury. Po dyplomie przeniosłam się do Krakowa do przyjaciół i na muzealnicze studia kuratorskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwszą pracę dostałam w galerii Zderzak w Krakowie. Potem było CSW Znaki Czasu, gdzie w 2009 roku weszłam do zespołu programowego. Przygotowałam wystawy, w których udział brali m.in. Johanna Biling, Agnieszka Polska czy Slavs & Tatars.

Następnie Warszawa i krótko Muzeum Rzeźby im. X. Dunikowskiego, potem POLIN Muzeum Historii Żydów Polskich oraz bardzo dla mnie ciekawe doświadczenie współpracy z twórcami trzeciego pokolenia, uczące empatii i etyki pracy z artystami. Organizowałam rezydencje artystyczne – krótkie, trzytygodniowe pobyty, z wpisanym komponentem społecznym.

Prosto z POLIN z dnia na dzień przeniosłaś się do Muzeum Sztuki w Łodzi.

Udało mi się przekonać dyrektora Jarosława Suchana, że to mnie powinien zatrudnić do działu programu publicznego i projektów badawczych. Pracowałam tam przez siedem lat. Muzeum Sztuki w Łodzi to niezwykle ciekawe miejsce, przede wszystkim ze względu na historię swojej kolekcji. Dobrze wspominam współpracę z Suchanem – prowadził zespół z dużym wyczuciem, obdarzał kuratorów zaufaniem i stwarzał przestrzeń do rozwoju. Byłam kuratorką wystawy zbiorowej „Peer-to-Peer. Praktyki kolektywne w nowej sztuce”, prezentacji indywidualnych Jasminy Cibic i Nikity Kadana (we współpracy z Aloną Karavai i Anną Potiomkiną), a także wspólnie z Suchanem wieloaspektowego projektu „Awangardowe muzeum”.

W Muzeum Sztuki współrealizowałaś ciekawy projekt wywiadów biograficznych z wieloletnimi pracownikami muzeum.

Badaczka Marta Madejska, którą zrekrutowałam do zespołu, chciała poprowadzić w muzeum historie mówione. To było przedsięwzięcie zrodzone z pasji. W międzyczasie nastała pandemia i to właśnie ten projekt pozwolił nam utrzymać relacje w naszej społeczności. Marta prowadziła z nami seminarium wewnętrzne. Żyliśmy we wspomnieniach innych osób. Powstała z tego książka „Proszę mówić dalej. Historia społeczna Muzeum Sztuki w Łodzi”. Pamiętam, jak Anna Duńczyk, wicedyrektorka Muzeum Warszawy, powiedziała mi kiedyś, że program instytucji i strategie budowania kolekcji są wypadkową tego, co interesuje ludzi.

Agnieszka Pidndera (Fot. Materiały prasowe)

Taką misję zakładasz sobie w Zachęcie?

Nie lubię sformułowań „misyjność” i „misja”, bo w polu kultury te słowa to wytrychy, które tłumaczą niskie zarobki. Chciałabym, żeby Zachęta była miejscem, gdzie pracują zadowoleni ludzie i to widać. A to nie jest trudne – wielu z nich jest tu od lat i identyfikuje się z tym miejscem. Wybierając pracę w kulturze i sztuce, kierujemy się autentyczną potrzebą działania w tym obszarze. Przykładowo – jedna z osób w księgowości skończyła kursy historii sztuki w PAN. W Zachęcie pracują ludzie, którym nie jest obojętne, co tu się dzieje.

Jesteś podekscytowana pracą w Zachęcie?

Jestem bardzo podekscytowana, ale też trochę fizycznie zmęczona – a to dopiero trzeci miesiąc pracy. To był czas poznawania instytucji i zespołu, nawiązywania relacji oraz podejmowania szeregu decyzji, które wpłyną zarówno na tegoroczny program, jak i na harmonogram planowanych inwestycji.

Przeprowadziłaś się z Łodzi do Warszawy?

Nie do końca, bo od lat żyję między dwoma miastami. W Warszawie mieszkam blisko parku Skaryszewskiego, który szczególnie kocha mój pies.

Małgorzata Czyńska
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Jak nowa dyrektorka Zachęty, Agnieszka Pindera, zmieni instytucję kultury
Proszę czekać..
Zamknij