Już 30 listopada na Netfliksie zadebiutuje serial w reżyserii Agnieszki Holland, Kasi Adamik, Olgi Chajdas i Agnieszki Smoczyńskiej, pokazujący alternatywną wersję polskiej historii najnowszej. Przygotowując się do premiery, oglądamy światowe produkcje z pogranicza political fiction.
Ci, którzy widzieli już premierowe odcinki „1983”, mówią, że takiej polskiej produkcji jeszcze nie było. Ale serial zrealizowany przez Agnieszkę Holland, Kasię Adamik, Olgę Chajdas i Agnieszkę Smoczyńską przebojem ma szansę okazać się nie tylko u nas, ale wszędzie tam, gdzie dostępna jest platforma Netflix. „1983” wdarł się przebojem na światowe zestawienia seriali, które warto oglądać zimą, a Macieja Musiała obwołano nadzieją kina. Młody aktor znany z „Rodzinki.pl” wciela się w nowej produkcji w rolę studenta prawa Kajetana. Razem ze skompromitowanym oficerem śledczym Anatolem (Robert Więckiewicz) wpadają na trop spisku. To on pozwolił utrzymać w Polsce żelazną kurtynę i represyjne państwo policyjne po atakach terrorystycznych w 1983 roku. Dwadzieścia lat później reżim ma się dobrze. Dopóki Kajetan i Anaton nie wzniecą rewolucji... Political fiction oparte na scenariuszu Joshuy Longa wpisuje się w długą tradycję przedstawiania na ekranie alternatywnych wersji historii, totalitarnych reżimów, które nie chcą upaść, oraz postapokaliptycznych wizji przyszłości. Zanim poświęcimy kilka zimowych wieczorów na śledzenie losów wciąż komunistycznej Polski, wybraliśmy dziesięć podobnych seriali.
The 100
Pod koniec piątego sezonu Clarke i Bellamy'ego radykalnie się zmienia. Możliwe, że wrócą do punktu wyjścia... Ale nie wybiegajmy za bardzo naprzód. Serial, który od 2014 roku można oglądać w amerykańskiej telewizji The CW, a teraz także na Netfliksie, na początku opowiadał o losach ludzi ocalałych po wojnie nuklearnej. Uratowali się tylko dlatego, że przebywali na jednej z dwunastu stacji kosmicznych. Prawie sto lat później setka młodych ludzi zostaje wysłana z powrotem, by sprawdzić, czy warunki na Ziemi pozwalają na jej ponowne zamieszkanie. Tam czekają ich niespodzianki, a odmieniona przez promieniowanie przyroda to najbardziej z nich niewinna. Oparty na powieści „Misja 100” autorstwa Kass Morgan serial, jak na The CW, przystało zaludniają piękni ludzie, którzy nawet przybrudzeni błotem, skrwawieni po walce i strudzeni wielogodzinnymi wędrówkami wyglądają jak z katalogu Abercrombie & Fitch. Ale kto zdyskwalifikował serial jako należący do kategorii Young Adult, powinien przemyśleć swoje postępowanie. Począwszy od proekologicznego przekazu, a na kwestiach życia i śmierci skończywszy, ten serial pod brutalną, choć przeestetyzowaną powierzchnią kryje współczesny moralitet.
Altered Carbon
Serial z pogranicza dystopii i science fiction osadzony w dalekiej przyszłości (360 do przodu) garściami czerpie z innych gatunków: kina noir, starego dobrego serialu detektywistycznego, a nawet filmów Wesa Andersona. Eklektyzm, spektakularna scenografia, ani umięśniona klata Joela Kinnamana nie uchroniły jednak „Zmodyfikowanego węgla” przed mieszanymi recenzjami. Mimo sceptycznej postawy krytyków, produkcja, która zadebiutowała na Netfliksie zimą tego roku, doczeka się kontynuacji w roku kolejnym. Przed premierą warto zobaczyć choć kilka odcinków serialu chylącego się pod naporem własnej nabrzmiałej ambicji. W swojej powieści, która była podstawą serialu, Richard K. Morgan ambitnie zarysował świat, w którym świadomość można zachować, a potem umieszczać w kolejnych ciałach. Takie kolejne ciało dostaje właśnie więzień Takeshi Kovacs po to, by odkryć tajemnicę zabójstwa jednego z możnych tego świata. Komu przypomina to fabułę opowiadania Phillipa K. Dicka, niewiele się pomyli, chociaż do finezji króla metafizycznego science fiction, „Altered Carbon” daleko.
Odpowiednik
Howard Silk (w tej roli cudowny jak zawsze J.K. Simmons, którego co najmniej od czasów „Whiplash” oglądamy tylk w dobrych produkcjach) jest nudny. Zbyt nudny, by być bohaterem jakiegokolwiek serialu, nie mówiąc już o „Odpowiedniku”, który ma łączyć politcal fiction, dystopię i opowieść detektywistyczną. Urzędnik Organizacji Narodów Zjednoczonych wiodący życie tak przeciętne, że mieszanie herbaty w filiżance zdaje się być najciekawszą czynnością jego dnia, odkrywa, że istnieje skonfliktowana z naszą alternatywna rzeczywistość, w której jego odpowiednik nudny nie jest. Zaczyna się szpiegowska intryga na bondowską miarę, tyle że jeszcze bardziej wciągająca, bo podwójna.
Battlestar Galactica
Serial, który kwalifikuje się równie często do kategorii dystopii, jak i science fiction, jest powszechnie uważany za jeden z najlepszych seriali w historii telewizji. Choć na pozór opowiada dosyć typową historię o grupie ludzi, którzy przeżyli wojnę totalną z robotami, równie tu dużo pytań filozoficznych o naturę bytu, co makabrycznych jatek z robotami. W tym serialu, który swoją premierę miał już 14 lat temu, niemniej jest dyskusji o tym, czym jest demokracja, państwo i władza. W czasach populistów warto powrócić do tej klasycznej pozycji, by znów zobaczyć ścierające się frakcje mistyków i pragmatyków. A że sztuczna inteligencja staje się coraz bardziej wyrafinowana, zastanowić się, co właściwie czyni nas ludźmi.
The Rain
Nie będziemy ukrywać, że nie jest to najmocniejsza pozycja na liście. Może nawet najsłabsza. Ale zaraz po swojej premierze duński serial z Netfliksa, ni to dystopia, ni horror, doczekał się wiernej bazy fanów. Rodzeństwo Simone i Rasmus są jednymi z niewielu ocalałych po to, jak Skandynawię nawiedza toksyczny deszcz. Trudno o prostsze skojarzenie z apokalipsą niż rzęsista ulewa, ale narzekać nie będziemy, bo kto nie lubi połączenia „The Walking Dead” ze skandynawską makabrą? A najważniejszym pytaniem, jak to zazwyczaj przy takich produkcjach bywa, jest to, jak długo uda nam się zachować człowieczeństwo w ekstremalnych warunkach. Albo inaczej, czy kiedykolwiek byliśmy naprawdę ludzcy.
Jerycho
Wystarczyły dwa sezony, by ta postapokaliptyczna historia zasłużyła na miano cult classic. Niestety nie pomogły błagania fanów, by produkcję przedłużyć. Pozostał im tylko komiks kontynuujący historię mieszkańców małego miasteczka w Kansas, którzy walczą o przetrwanie – bez jedzenia, bez wody i bez prądu – po tym, jak po ataku nuklearnym 23 miasta Stanów Zjednoczonych przestają istnieć. Kameralny, żeby nie powiedzieć intymny, serial nie potrzebuje efektów specjalnych, żeby pokazać atmosferę zagrożenia. Wystarczy obecność innych ludzi. Ta sama obecność sprawia, że po wydarzeniu, które zmienia bieg dziejów, warto jeszcze żyć. Przypowieść o sile wspólnoty działa dziś kojąco.
Człowiek z wysokiego zamku
Ekranizacja klasycznej powieści mistrza gatunku Philipa K. Dicka wychodzi od prostego pomysłu. Naziści wygrali II wojnę światową, więc rządzą całym światem. Swastyki powiewają nawet nad nowojorskim Times Square. Wzorcowe political fiction, któremu „1983” będzie starało się dorównać, opowiada historię kobiety z San Francisco odkrywającej, że istnieje gdzieś inna rzeczywistość, bliższa naszej prawdziwej.
Opowieść podręcznej
Jednego z najpopularniejszych seriali ostatnich lat nikomu przedstawiać nie trzeba. Wzorem najlepszych dystopii opowiada okrutniejszą wersję tego, jak rzeczywistość wygląda dzisiaj. Kobiety zostały pozbawione swoich praw. Podręczne rodzą dzieci dla notabli, a ich żony nie mają głosu. Finał drugiego sezonu, w którym June (po raz kolejny) bierze sprawy w swoje ręce, wywołał ogromny sprzeciw. Fani podzielili się na tych, którzy chcą, by Offred wszczęła rewolucję i tych, którzy uważają, że szkodzi raczej niż pomaga. Właśnie dzięki tym kontrowersjom „Opowieść” wciąż warto oglądać. Tak jak niejedoznaczna jest jego bohaterka, tak wymowa serialu też otwiera pole do dyskusji.
Westworld
Pierwszy sezon był objawieniem, drugi część fanów rozsierdził. I dobrze, bo dzięki kontrowersjom, opowieść o parku rozrywki, w którym androidy służą ludziom do zabawy, staje się jeszcze odważniejsza. Połączenie konwencji westernu z science fiction, plejada gwiazd (w tym laureatka Emmy Thandie Newton) i zagadnienia moralne sprawiają, że serial HBO połyka się w kilka wieczorów.
Fringe: na granicy światów
Kolejny klasyk na liście. Zaczyna się jak dobry serial detektywistyczny, czasami przypomina „Z archiwum X”, częściej sci fi najwyższej próby. Zaczyna się niewinnie. Agentka FBI podejmuje współpracę z genialnym, choć nie do końca zrównoważonym naukowcem, oraz jego synem (Joshua Jackson z „The Affair”), by odkryć sekret kilku dziwnych wydarzeń. Okazuje się, że nic nie jest takie, jakie wydawało się na początku, a nasz świat jest tylko jednym z wielu. Podróże w czasie, portale między przestrzeniami, wielorakie tożsamości – to wszystko czyni „Fringe” nie tylko spełnieniem marzeń Einsteina, ale rozrywką dla wymagających. Uwaga: w nawarstwiających się narracjach naprawdę można się pogubić.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.