Nie dla nich minimalistyczne konstrukcje i praktyczne detale, na tym polu pozwalają błyszczeć innym. Wolą puszczać wodze fantazji, realizując wizję wyrafinowanej, eleganckiej i ekstrawaganckiej mody – niczym w kreatywnym szale tną i dekonstruują, obszywają kaskadami piór, warstwami falban i tiulu. Udowadniają, że glamour – zarówno w tym tradycyjnym, jak i nowoczesnym, awangardowym wydaniu, nie umarł. Nawet w tych z nas, które na co dzień hołdują prostocie, potrafią obudzić wewnętrzną diwę.
16Arlington: Historia romantyczna
Gdy w 2017 r. Marco Capaldo i Federica Cavenati zakładali 16Arlington, mieli plan, by ze swoimi fascynacjami spotkać się gdzieś w połowie drogi. Ona była bowiem wielką fanką skandynawskiego minimalizmu, on uwielbiał stary włoski szyk i elegancję godną największych gwiazd estrady. W przeciwieństwie do innych młodych projektantów nie precyzowali, do kogo kierują swoją ofertę. Nieważne było, jak wyglądać ani czym zajmować się będzie klientka ich marki. Liczyło się to, by była charakterna. By umiała bawić się modą i, podobnie jak oni, równie dużo frajdy czerpała z noszenia minimalistycznych i zarazem ekstrawaganckich fasonów.
Ich koncept już krótko po starcie okrzyknięto tym, który realizuje wizję „nowoczesnego glamouru”. Na projekty (flagowe wtedy sukienki bez ramiączek, ze spiczastymi kołnierzykami i obszyte piórami) patrzono wprawdzie jak na imprezowe modele, ale obiektywnie zauważano też, że z odpowiednimi dodatkami mogą sprawdzić się w codziennych stylizacjach.
Capaldo i Cavenati, którzy byli parą także w życiu, markę prowadzili wspólnie do listopada 2021 r. Ich piękną przygodę przerwała nagła i niespodziewana śmierć Federiki, zwanej przez Marco i przyjaciół „Kikką”. To jej Capaldo zadedykował pokaz kolekcji na jesień-zimę 2022 i to o niej myślał, tworząc projekty na kolejny sezon. Kolekcja na wiosnę-lato 2023 to oczywiście plejada wieczorowych sukienek inspirowanych włoskim pochodzeniem obojga, ale także rozmaite interpretacje fasonów zaczerpniętych z mody męskiej – oversize’owe kurtki i sztuczne futra, idealnie skrojone i dopasowane w talii płaszcze, marynarki o pudełkowej formie i z szerokimi ramionami. Kikka uwielbiała pożyczać ubrania Marco i stylizować je po swojemu. W nowej odsłonie projektant nadaje im jeszcze wytworniejszej oprawy – obszywa ćwiekami i cekinami, ozdabia kolorowymi lamówkami, szyje z błyszczącej satyny i atłasu.
Mônot: Ciało w roli głównej
Założyciel marki Eli Mizrahi dorastał w Bejrucie. Już wtedy uwielbiał modę i krawiectwo. Gdy tylko wybierał się z ojcem na zakupy, analizował każdy detal w tamtejszych domach towarowych, z bliska oglądał sprzedawane w nich projekty, badał ich szwy i konstrukcje. Nie miał oczywiście jeszcze wtedy pojęcia, czy w przyszłości zechce zostać projektantem, wiedział jednak, że uwielbia ubrania. Im bardziej przykuwały wzrok, tym lepiej.
W Nowym Jorku, do którego przeprowadził się jako nastolatek krótko po otrzymaniu statusu politycznego uchodźcy, zaczął pracę konsultanta kreatywnego. Najpierw doradzał stylistom gwiazd, a następnie markom mody. Gdy w jego głowie po raz pierwszy pojawiła się myśl, by wystartować z autorskim projektem, wiedział, że będzie chciał zaproponować coś wyjątkowego.
Gdy debiutował podczas tygodnia mody w Paryżu w 2019 r., nie zorganizował pokazu. Zamiast tego wybranych gości zaprosił na kameralne prezentacje do apartamentu w Hotelu de Crillon, nawiązując tym samym do najwspanialszych momentów w historii mody, gdy spotkania klientek z projektantami miały intymny charakter i często stanowiły podwaliny dla późniejszych bliskich relacji.
Mônot szybko stał się jedną z marek przywracających modę na seksapil. Mizrahi tworzył projekty w hołdzie dla kobiecej sylwetki. Proponował dopasowane fasony, misterne i zmysłowe wycięcia oraz odważne detale. Jego sukienki, w większości czarne lub białe, bywały najlepszymi przykładami „naked dress”: były ryzykowne i stanowiły element rozgrywki odkrytego z zakrytym, ale zachowywały proste konstrukcje.
W kolekcji na wiosnę-lato 2023 Mizrahi pozwolił sobie na więcej eksperymentów z tkaniną. Sięgnął po dżins i skórę, z których uszył mikrobraletki i spódnice do kolan, a także gorsetowe topy i kombinezony o dopasowanej górze i obszernym dole. Jedną z jego luźnych inspiracji był minimalistyczny ruch w sztuce lat 50. XX w. i dzieła jego największych przedstawicieli – Franka Stelli czy Donalda Judda.
Halpern: Śmietanka towarzyska
Niektórzy projektanci mogą tylko pomarzyć o takim starcie. Tymczasem kolekcja dyplomowa Michaela Halperna stworzona w 2016 r. w Central Saint Martins nie tylko zachwyciła jego wykładowców i krytyków mody, ale urzekła też Donatellę Versace, która zaproponowała mu pracę przy swojej linii couture Atelier Versace.
Praca w Europie była marzeniem urodzonego w Nowym Jorku Halperna, odkąd jeszcze jako student tamtejszej Parsons School of Design odwiedził Paryż. Decyzję o przeprowadzce i spróbowaniu swoich sił po drugiej stronie Atlantyku ułatwił mu fakt, że przestała satysfakcjonować go praca asystenta w amerykańskich markach (doświadczenie zdobywał m.in. u Oscara de la Renty i J. Mendel). W londyńskim Central Saint Martins był jednym z najzdolniejszych i najbardziej wyrazistych studentów. Autorską markę założył w 2017 r., rok po ukończeniu uczelni.
Halpern błyskawicznie podbiło serca gwiazd i ich stylistów, którzy ekstrawaganckie i wyrafinowane projekty Amerykanina wybierali na największe gale i wyjścia. Marka zaczęła słynąć z glamouru, który stanowił połączenie nowoczesnego podejścia do mody z nawiązaniami do tradycji haute couture i stylem starego Hollywoodu. Tworząc kolorowe, utrzymane w maksymalistycznym duchu kolekcje, Halpern chętnie sięgał do autobiograficznych wątków i obserwacji sprzed lat. Tak było chociażby w przypadku ostatniej, na wiosnę-lato 2023. Inspiracją do jej powstania była szafa mamy Michaela, Cheryl, która nawet po przeprowadzce z centrum Nowego Jorku na jego przedmieścia nie zrezygnowała z przepastnych i pełnych objętości sukienek czy otulających kaftanów w panterkę.
Alexandre Vauthier: Zwierzę sceniczne
Przeznaczeniem kogoś, kto zawodowe szlify zbierał pod okiem największych projektantów w historii mody, musiało być tworzenie haute couture. Alexandre Vauthier, który uczył się od Thierry’ego Muglera i Jeana-Paula Gaultiera, dziś uprawianie wysokiego krawiectwa łączy z projektowaniem mody z gatunku ready-to-wear. W obu z namaszczeniem traktuje tkaniny i hołduje wizji lekko zbuntowanego i nasiąkniętego rock’n’rollem glamouru.
Vauthier najpierw trafił do pracowni Muglera. Spędził w niej cztery lata (od 1993 do 1997 r.). W wywiadach często podkreśla, że to Thierry nauczył go wszystkiego, co wie o projektowaniu. Odszedł, by dołączyć do zespołu Gaultiera. Po prawie 10 latach spędzonych na stanowisku jego asystenta postanowił założyć autorską markę. Na rynku zadebiutowała w 2009 r., a pięć lat później dołączyła do Federacji Mody Haute Couture w Paryżu.
Być może branża nie usłyszałaby o Vauthierze i nie pokochała jego projektów tak szybko, gdyby nie gwiazdy. Projektant sporo zawdzięcza Rihannie, która zaledwie rok po jego debiutanckim pokazie zaprezentowała się w kreacji jego autorstwa. Od tego czasu ubrania Francuza wybiera regularnie, a w raz z nią także inne czołowe przedstawicielki show-biznesu: Beyoncé i Kendall Jenner, Hailey Bieber i Taylor Swift.
W wysadzanych kryształkami i szytych z najwyższej jakości tkanin projektach pierwszoplanową rolę gra nienaganna konstrukcja. To ona czyni kreacje Vauthiera tak wyrazistymi, wyrafinowanymi i luksusowymi. Projektant chętnie korzysta ze swych ulubionych krawieckich trików – stosuje głębokie dekolty i ekstremalne rozcięcia na nogach, proponuje głębokie wycięcia na plecach i asymetryczne detale. Uwielbia mocno podkreślone ramiona, w których widać inspirację sylwetkami z lat 80., a także subtelne nawiązania do dziedzictwa swoich mistrzów.
Giuseppe Di Morabito: Luksus po włosku
Gdyby Tanya z serialu „Biały Lotos” znała markę Włocha, mogłaby z łatwością zamienić się w nowoczesną wersję Moniki Vitti. Di Morabito autorski koncept założył w 2015 r., mając zaledwie 23 lata. Za cel postawił sobie wtedy stworzenie marki pełnej poszanowania dla tradycyjnej włoskiej mody, ale która stanowiłaby też odbicie nowoczesnego rozumienia piękna – takiego, które wymyka się schematom i które opisywał jako „elegancką dziwaczność”.
Wyrafinowane, ale i zadziorne projekty Di Morabito powstają w wyniku zabawy z formą i proporcją, stanowią także rezultat eksperymentów z kolorami, fakturami i detalami. Projektant w swych kolekcjach śmiało puszcza wodze fantazji – daje przemówić swojej młodzieńczej kreatywności, chętnie czerpie też z klasycznych zasad krawiectwa i fundamentalnych elementów włoskiego luksusu: nienagannej konstrukcji oraz najwyższej jakości materiałów.
Określenie „za dużo” w słowniku Giuseppe nie istnieje. Już jego pierwsze projekty – uszyte z płótna suknie imitujące freski z jego ulubionego rzymskiego kościoła św. Ignacego – zachwycały wyrazistością i nagromadzeniem misternych detali. Doskonale obrazowały też kierunek, w jakim będzie chciał podążać jako projektant. Włoch wierzy, że przeszłość jest największym źródłem inspiracji. Traktuje ją jako punkt wyjścia i przywraca do życia, tłumacząc na nowy język mody.
Więcej inspiracji znajdziecie w grudniowym wydaniu magazynu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.