Dla moich przyjaciół nie miało większego znaczenia, czy byłem dziewczyną czy chłopakiem – mówi Alin Szewczyk, który w netfliksowym filmie „Fanfik” wcielił się w odkrywającego swoją tożsamość transpłciowego licealistę Tośka. Aktor i model opowiedział nam o własnej drodze do zrozumienia siebie, sukcesach w modzie i autorskich komiksach.
„Fanfik” nie jest realistycznym odbiciem rzeczywistości. To fikcja utkana z fantazji, pragnień i lęków, która oferuje odrobinę słodkiego eskapizmu. Tym dla Tosi, bohaterki filmu Marty Karwowskiej, jest historia Gwiazdora i Wkurzonego Kopciuszka. Wycofana licealistka spędza każdą wolną chwilę na pisaniu kolejnych rozdziałów swojej cyfrowej powieści, inspirowanej jej codziennymi doświadczeniami. Alternatywna rzeczywistość fanfika pozwala nastolatce wyjść poza sztywne ramy. To właśnie za sprawą pasji, a także wsparcia przyjaciół, odkrywa, że jest transchłopakiem, Tośkiem.
„Fanfik”, podobnie jak pisana przez Tośka historia, oferuje alternatywę dla tęczowej społeczności w Polsce, która po raz czwarty z rzędu znalazła się na ostatnim miejscu rankingu równouprawnienia ILGA Europe. Największą siłą filmu jest to, że w jego powstanie były zaangażowane osoby LGBT+ – od poziomu produkcji aż po główną rolę, którą otrzymał Alin Szewczyk. Niebinarny aktor i model dostrzegł w historii Tośka własne zmagania i przeniósł na ekran swoje doświadczenia. Po pół roku przygotowań, ponad 30 dniach zdjęciowych i postprodukcji „Fanfik” w końcu trafił na Netfliksa. W sam raz na zbliżający się Miesiąc Dumy.
Jak się czujesz na chwilę po premierze „Fanfika”?
Jestem zaskakująco spokojny. Być może dlatego, że jest tak dużo do zrobienia, że nie mam czasu się stresować.
To nie była twoja pierwsza rola.
W liceum zagrałem drugoplanową rolę w filmie Andrzeja Jakimowskiego „Pewnego razu w listopadzie”. Wtedy byłem jeszcze w moim girl mode, czyli funkcjonowałem w ramach płci przypisanej mi przy urodzeniu. „Fanfik” jest moją pierwszą rolą po coming oucie.
Dorastając, marzyłeś o karierze aktora?
Absolutnie nie. Jako dziecko byłem bardzo nieśmiały. Miałem wiele pomysłów na siebie. Chciałem być reżyserem, bo uwielbiałem kino Tima Burtona, szczególnie jego animacje. Nadal marzy mi się stworzenie własnej. Rysuję, od kiedy pamiętam. Dlatego jako nastolatek planowałem iść do szkoły plastycznej. Ostatecznie wylądowałem w osiedlowym liceum, ale myślę, że wyszło mi to na dobre. To wtedy postanowiłem się trochę otworzyć na nowe doświadczenia. Pomogły mi w tym LARP-y [live action role-playing game – przyp. aut.], w których uczestnicy wcielają się w postacie z gry. Jest wiele szkół larpowania, mi szczególnie spodobała się ta skandynawska, która jest formą aktorskiej improwizacji. To doświadczenie zdecydowanie pomogło mi się przełamać.
Drugim takim momentem był udział w licealnym kole teatralnym. Jako dziecko byłem zamkniętym w sobie emoskiem, wszystkie swoje emocje nosiłem głęboko w sobie. Gdy nie byłem w stanie nad nimi zapanować, zdarzało mi się wdawać w bójki. Szczególnie gdy ktoś próbował mnie bullyingować. Byłem dziwnym dzieciakiem, ale nie pozwalałem, żeby śmiano się ze mnie w twarz. Udział w zajęciach teatralnych pomógł mi spożytkować tę energię w kreatywny sposób. Dostrzegła to moja nauczycielka i zaproponowała, żebym zgłosił się na casting.
Kilka lat później dokonałeś coming outu jako osoba niebinarna. Jak przyjęli to twoi rodzice, przyjaciele?
To było zwieńczenie procesu, który trwał wiele lat, a w pewnym sensie trwa nadal. To, co wiem na pewno, to, że nie jestem cisgenderowy.
Dorastając, zacząłem płynnie przesuwać się w „męską stronę”. Mam wrażenie, że moje otoczenie po prostu za tym podążyło. Zawsze miałem dobry passing jako chłopak. Moi przyjaciele byli bardziej wspierający, zwłaszcza że długo nosiłem męskie ubrania, w naszych zabawach wcielałem się w męskie postacie czy wymyślałem sobie męskie alter ego. Dla nich nie miało większego znaczenia, czy byłem dziewczyną czy chłopakiem. Ważne, że byliśmy razem.
Wydaje się, że rola Tośka była ci pisana. Jak „Fanfik” trafił w twoje ręce?
Gdy dowiedziałem się o castingu, postanowiłem się zgłosić i po tygodniach prób dostałem rolę. Nie podejrzewałem, że jeszcze wrócę przed kamerę. Zgłosiłem się, bo nie miałem nic do stracenia. Cieszę się, że tak się jednak stało, bo wiele się nauczyłem. Pierwsze pół roku spędziliśmy na przygotowaniach, wszyscy byli bardzo zaangażowani, żeby uczynić zadość tej historii. Później spędziliśmy ponad 30 dni na planie. Pamiętam, że wiele osób mówiło mi, że to normalne, jeśli poczuję się wyczerpany, ale nigdy tego nie czułem. Być może dlatego, że wiedziałem, jak wiele ode mnie zależy. Gdybym się rozchorował, praca całego zespołu zostałaby wstrzymana. To była duża odpowiedzialność, ale może to ona dała mi potrzebny zastrzyk energii.
Tosiek i ja mamy wiele wspólnego. Dlatego podszedłem do filmu tak personalnie. Wiem, że transpłciowość nie przestaje być tematem szerszej dyskusji, choć na co dzień tego nie odczuwam aż tak bardzo. Może dlatego, że mieszkam w Eindhoven i zadbałem o zdystansowanie się od politycznej debaty, jaka toczy się w Polsce.
Czy to przez transfobiczne nastroje w Polsce zdecydowałeś się na wyprowadzkę?
Po części tak. Przez lata byłem bardzo zaangażowany, śledziłem bieżącą sytuację, starałem się zabierać głos, ale w pewnym momencie zrozumiałem, że muszę nabrać do tego wszystkiego dystansu, bo inaczej się wypalę. Przeprowadziłem się do Holandii. Jak na razie mi się tu podoba, choć jeszcze nie miałem okazji spędzić tu za wiele czasu. W trakcie pracy nad „Fanfikiem” moja kariera modelingowa nabrała rozpędu i teraz niemal co tydzień jestem w innym miejscu.
W ostatnich sezonach mogliśmy cię oglądać na pokazach Prady, Louis Vuitton, Valentino, Loewe i wielu innych marek. Jak do tego doszło?
Od kiedy skończyłem 15 lat, byłem skautowany na ulicach Warszawy, ale długo odmawiałem. Nie chciałem pracować w modzie, która 10 lat temu była zupełnie inną, mniej przyjazną branżą. Nie byłem gotów rzucić się w wir pracy, w której wygląd ma tak duże znaczenie. To tylko pogorszyłoby moją dysforię. Pracując nad „Fanfikiem”, nabrałem pewności siebie i kiedy po zdjęciach do filmu odezwał się do mnie zespół Uncover Models, postanowiłem spróbować. Być może chciałem sobie też coś udowodnić. Moim celem było przejść po wybiegach męskich i damskich tygodni mody. Udało się dzięki JW Anderson. Wciąż czuję, że mogę się jeszcze wiele nauczyć, szczególnie w zakresie stawiania granic, które są w sercu doświadczenia modeli. Wiem zarazem, że to nie jest praca na zawsze. Będę ją robić, jak długo będzie mnie to kręcić.
Jakie masz plany na przyszłość?
W czerwcu na Netfliksa trafi dokument Marka Kozakiewicza, który jest zapisem kilku historii, w tym mojej, osób niebinarnych i transpłciowych w Polsce. To dla mnie szczególnie ważny projekt. Bohaterami są osoby, które wzięły udział w castingu do roli Tośka. Bo jak się okazało, byłem jednym z ponad 300 kandydatów z całej Polski. Osób z małych i dużych miast, wyoutowanych i nie, osób wykonujących różne zawody. Dokument śledzi nasze codzienne doświadczenia, zmagania i marzenia. To świetne dopełnienie odrobinę bajkowej rzeczywistości „Fanfika”. Wierzę, że ten dokument może pomóc lepiej zrozumieć transpłciowość, szczególnie osobom, które czują się zagubione. Nienawiść jest często reakcją obronną na kontakt z tym, co nowe, obce, niepojęte. Wiem, że ten dokument, podobnie jak „Fanfik”, zmienił już kilka żyć, może zmieni jeszcze kilka kolejnych.
Pracuję też nad nowymi komiksami. Fascynuje mnie polskie środowisko komiksiarzy i bardzo chciałbym być jego częścią. Oprócz tego ilustruję też tomiki powieści i ziny, dużo pracuję z Girls to the Front. Uwielbiam to robić, ale ostatnio brakuje mi na to czasu.
Po zakończeniu zdjęć do „Fanfika” zrobiłem też papiery na spawacza i chcę dalej rozwijać tę umiejętność. W Eindhoven mieści się fabryka ciężarówek. Może zatrudnię się tam na pół etatu, żeby się podszkolić. To bardzo przydatna umiejętność. Marzy mi się, żeby w przyszłości budować mosty, sceny czy instalacje. Wiem też, że gdy Rosja w końcu przegra wojnę, Ukraina będzie potrzebowała rąk do pracy, by odbudować swój kraj. Chciałbym w tym uczestniczyć.
Czy jako osoba queerowa czujesz się w obowiązku angażować się społecznie?
I tak, i nie. Na pewno chcę korzystać z mojej platformy do zabierania głosu w ważnych dla mnie sprawach, ale nie chcę zarazem stać się tokenowym transem i zostać zredukowanym do mojej tożsamości. Zbyt często tak właśnie się dzieje. Temat transpłciowości czy niebinarności zawsze będzie obecny w mojej twórczości, ale chcę też móc być ekspertem w innych dziedzinach. Moja tożsamość płciowa mnie nie definiuje. Dlatego takie filmy, jak „Fanfik”, są tak ważne. Tosiek i inne postacie, choć reprezentują różne tożsamości, zmagają się z tymi samymi, codziennymi wyzwaniami, jak szkoła, relacje z rodzicami czy pierwsze miłości. Wydaje mi się, że taka reprezentacja, która nie moralizuje, a normalizuje, pokazuje podobieństwa, a nie różnice, jest bardzo potrzebna.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.