Jon Snow z „Gry o tron” został gwiazdą Marvela. W „Eternals” Chloé Zhao brytyjski aktor Kit Harington gra u boku Angeliny Jolie, Salmy Hayek i Richarda Maddena. – W tym filmie zastanawiamy się, jaki powinien być współczesny mężczyzna – mówi.
Do tej pory odmawiałeś ról w filmach o superbohaterach. Dlaczego tym razem powiedziałeś „tak”?
Odmówiłem tylko raz. Nic mi wtedy nie grało: ani reżyser, ani postać. Instynktownie czułem, że to nie dla mnie. Tutaj instynkt mówił: skacz! Spotkania z prezesem Marvela Kevinem Feige, producentem Natem Moorem i reżyserką Chloé Zhao utwierdziły mnie w przekonaniu, że mój głos się liczy. Byłem niemal pewien, że przed moim bohaterem rysuje się bardzo ciekawa droga.
„Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie – nieskończoność czasu”. Chloé Zhao wspominała, że wiersz „Wróżby niewinności” Williama Blake’a był dla niej punktem wyjścia w myśleniu o „Eternals”.
Moja postać nawet cytuje „Wróżby niewinności” na ekranie. Ten fragment dialogu był rodzajem prezentu od Chloé dla tego bohatera. Znaczący i nieprzypadkowy gest. Prywatnie uwielbiam poezję Blake’a. Pomysł, by połączyć ją z filmem Marvela, wywołał u mnie entuzjazm. Wizja świata zamkniętego w ziarenku piasku jest bardzo filmowa. Doskonale działa jako metafora ekranowej wrażliwości. Świeże podejście Chloé do tematu superbohaterów przekonało decydentów, ujęło ich poetycznością. Chloé wie, dlaczego nakręciła ten film – to opowieść o naszym obowiązku wobec planety ziemi, o długu, jaki ma wobec niej człowiek. To wszystko zawiera się w tym wierszu.
Dużo rozmawialiście o ekologicznym przesłaniu filmu?
Wydaje mi się, że tego typu myśli wzbudza każdy film, w którym widz ma szansę zobaczyć ziemię z dystansu. Widok błękitnej planety w całym jej majestacie to silne przeżycie. Jak pisał w swojej wspaniałej książce „Błękitna kropka: człowiek i jego przyszłość w kosmosie” astronom Carl Sagan, taki widok uświadamia nam, gdzie we wszechświecie jest nasze miejsce.
Według mnie „Eternals” daje widzowi podobne poczucie. Ten projekt zawsze wydawał mi się odważnym ruchem ze strony Marvel Studios. Podjęli decyzję o wkroczeniu w prawdziwy świat. Ten gest rezonuje z tym, jak dziś wygląda świat. Szukamy wokół siebie rzeczy namacalnych, realnych. Poza tym, jeśli już robimy ten krok, trzeba go wykonać z szacunkiem dla środowiska.
„Eternals” jest inne od dotychczasowych filmów Chloé Zhao, a jednak czuć tu jej artystyczne DNA.
„Eternals” jest inne, bo to film Marvela, ale bez wątpienia Zhao jest twórczynią z bardzo wyraźną wizją, która potrafi wybrzmieć nawet w tak określonych ramach jak te. Chloé od początku mówiła, że chce kręcić „Eternals”, tak jak każdy swój poprzedni film.
Frances McDormand opowiadała o relacji aktorka – reżyserka, jaką miały przy pracy nad „Nomadland”. Tu też ta relacja była inspirująca?
Tak! Chloé daje aktorom dużo przestrzeni, nie ogranicza, nie osacza. Ona uwielbia naturalne światło, nie straszy nas zasiekami z wielkim lamp.
Lubi, gdy aktorzy są blisko siebie. To czasami onieśmielające, ale wspaniałe.
Dużo mówi się ostatnio o tym, jak branża filmowa próbuje wreszcie dostrzec i uwzględnić różnorodność otaczającego nas świata. „Eternals” ma najbardziej inkluzywny zespół bohaterów w historii Marvela.
To ogromny krok naprzód wykonany we właściwym momencie. Powinniśmy byli tak postępować od lat. Teraz jest na to ostatni dzwonek. Marvel potrafi przyjąć konstruktywną krytykę, zastanowić się i wdrożyć w życie zmiany.
Teraz w świat idzie superprodukcja, w której jedna z obdarzonych mocami bohaterek jest osobą niesłyszącą. Na ekranie Makkari porozumiewa się językiem, którym mówią niesłyszący ludzie w USA i na całym świecie. To będzie pierwszy raz, gdy ten język jest integralną częścią filmu. Niesłyszące dzieciaki zobaczą siebie w filmie Marvela – to coś wielkiego. Do tego Lauren (Ridloff, prywatnie także osoba niesłysząca) jest fantastyczną aktorką i wspaniale wykonała swoje zadanie.
Twój bohater, Dane Whitman, jest jedynym człowiekiem pośród obdarzonych mocami superbohaterów, pracownik Muzeum Narodowego, okularnik, o dziewczynę musi walczyć z twoim bratem z „Gry o tron”, Richardem Maddenem, grającym obdarzonego wielkimi mocami, muskularnego Ikarisa. Ale mam wrażenie, że nie jest pokazany jako przegrany czy słaby. „Eternals” między innymi w ten sposób mówi o męskości i sile. Inaczej niż większość superprodukcji.
Najbardziej dumny z mojego bohatera byłem dlatego, że nie unosi się honorem ani nie wkurza, gdy się okazuje, że jego partnerka jest od niego o wiele silniejsza. Dane nie czuje się przez siłę Sersi – ani niczyją inną – zagrożony. Dzięki temu wiele osób może się z nim utożsamić. To mężczyzna na miarę naszych czasów.
Ta uważność w pokazywaniu współczesnej męskości sięga o wiele głębiej. Spójrzmy na Ikarisa, rozdartego między byciem twardym, czyli właśnie stereotypowo męskim, a podążaniem za uczuciem. Mężczyźni dobrze rozumieją ten dylemat.
Nie zapominajmy też, że w „Eternals” mamy pierwszego homoseksualnego bohatera, który do tego nie jest skazany na samotność. Ten film ma oczywiście wiele fascynujących postaci kobiecych i to jest bardzo ważne. Ale jednocześnie, jak zauważyłaś, w nieoczywisty sposób zastanawia się, co to znaczy być mężczyzną w superbohaterskim świecie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.