Courteney Cox dołącza do grona gwiazd, które otwarcie mówią o starzeniu się. W rozmowie z Laurą Pullman dla „The Sunday Times” aktorka opowiedziała o operacjach plastycznych.
Courteney Cox popularność zdobyła dzięki roli Moniki Geller w kultowym serialu „Przyjaciele”. Po zakończeniu zdjęć do ostatniego sezonu kariera aktorki zwolniła, a uwagę zaczął przykuwać jej nienaturalny wygląd. Aby zatrzymać czas, gwiazda poddawała się operacjom plastycznym. – Patrzyłam na siebie i myślałam: „Zmieniam się. Wyglądam starzej”. Lata upływały mi na gonitwie za wieczną młodością. Nie zdawałam sobie sprawy, że wyglądam dziwnie po ostrzykiwaniu i innych zabiegach, których dziś bym już nie zrobiła – powiedziała Cox „The Sunday Times”.
Przełomowy moment nastąpił w 2017 roku, gdy aktorka postanowiła rozpuścić wszystkie wypełniacze. – Ludzie komentowali mój wygląd. Pomyślałam, że muszę przestać. Na początku nie widzisz, co zabiegi robią z twoją twarzą. Wszystko dzieje się stopniowo. Dopiero później zauważasz, że nie wygląda to dobrze… – wyjaśniła gwiazda.
Cox za trzy lata będzie świętować 60. urodziny: – Nie mogę w to uwierzyć. Czas płynie tak szybko. Na pewno jestem mądrzejsza, życie tak wiele mnie nauczyło. Czuję się młoda. Mam wiele przyjaciół po trzydziestce. Dopóki nikt nie pyta o wiek, nie myślę o nim.
W marcu na platformie Starz zadebiutuje serial „Shining Vale” z Cox w roli głównej. Aktorka wcieli się w postać pisarki powieści erotycznych, która razem ze swoją toksyczną rodziną przenosi się z Nowego Jorku do Connecticut. Bohaterka mierzy się z kryzysem wieku średniego, menopauzą i brakiem weny. – To było bardzo ekscytujące zagrać postać, która ma wady i jest bardzo prawdziwa – powiedziała gwiazda w wywiadzie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.