Julia Fox wie, jak trafić na pierwsze strony gazet. Tym razem nie była to zasługa ekscentrycznego makijażu oka (jedynie zaakcentowała rzęsy), lecz dżinsu. – Lateks już przebrzmiał. Pora na denim – ogłasza aktorka w mikrotopie i biodrówkach z ekstremalnie niskim stanem. A dla wszystkich entuzjastów mody publikuje instruktaż, jak je stworzyć.
W tym sezonie projektanci stracili głowę dla dżinsu. Powraca w formie jak z lat 80. – zdekatyzowany, w wersji total i DIY. Króluje na wybiegach i ulicach stolic mody. Ale oprócz Diesla, Blumarine i Alexandra Wanga za jedną z orędowniczek trendu uchodzi Julia Fox, która na początku roku zaserwowała branży głośną interpretację denimu w wersji od stóp do głów. Podczas tygodnia mody couture w Paryżu pojawiła się u boku ówczesnego chłopaka Ye w motocyklowych spodniobutach z dżinsu, przeskalowanej kurtce o stożkowych miseczkach na biust i masywnej biżuterii Schiaparelli.
Tym razem Julia Fox wybrała nie Paryż, lecz Los Angeles. Zabudowaną kurtkę zastąpiła ultrawąskim bandeau, bojówki – biodrówkami z wystrzępioną górą, jak z teledysku „Heartbreaker” Mariah Carey, a grube kreski na oczach – jednym pociągnięciem tuszu do rzęs. Na tym nie poprzestała, bo błękitny zestaw uzupełniła dżinsowymi kozakami Alexandra Wanga i torbą szytą ze zdekonstruowanych spodni.
Po dociekaniach mediów i internautów, spod czyjej igły wyszedł kontrowersyjny zestaw, aktorka opublikowała na Instagramie instruktaż, zdradzając, że za projektem stoi ona sama. Na udostępnionym filmie odcina z dżinsów z wysokim stanem fragment znad bioder, a rozpruty suwak skleja amerykańskim odpowiednikiem Kropelki. Jak sama przyznaje, tego, jak zrobiła top, nie ujawni, bo na czas przygotowań nie włączyła kamery, sądząc, że wizji nie uda jej się zrealizować.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.