Gwiazda serialu „Stranger Things”, która niedawno skończyła 18 lat, w podcaście „The Guilty Feminist” opowiedziała o seksualizacji młodych kobiet, której była ofiarą, od kiedy weszła do branży filmowej, a jej nazwisko stało się rozpoznawalne.
Millie Bobby Brown zadebiutowała w serialu „Stranger Things” mając zaledwie 12 lat. Choć była jeszcze dzieckiem, to przez niemal całą karierę musiała mierzyć się z ocenianiem jej w kategoriach atrakcyjności seksualnej.
Osiągnięcie pełnoletności okazało się dla niej ważną granicą – aktorka wyznała, że od tego momentu diametralnie zmieniło się to, w jaki sposób piszą o niej media. – Uważam, że to nie powinno niczego zmieniać, ale to niestety obrzydliwa prawda. To bardzo dobry przykład tego, jak młode dziewczyny są seksualizowane. Musiałam sobie z tym radzić. Była to stała część mojego życia – powiedziała w podcaście „The Guilty Feminist”. Brown przypomniała, z jaką krytyką spotkała się, gdy założyła nieco krótszą sukienkę na jedno z rozdań nagród, kiedy miała zaledwie 16 lat. – Pomyślałam wtedy: Czy to, aby na pewno to, o czym powinniśmy mówić? Czy nie lepiej skupić się na wszystkich wspaniałych osobistościach, obecnych na rozdaniu nagród? ‒ zapytała retorycznie aktorka.
Millie niedługo pojawi się w kolejnej części serialu, któremu zawdzięcza swoją ogromną popularność. Netflix zapowiedział premierę czwartego sezonu „Stranger Things” na 27 maja. Aktorka zagra także w sequelu „Enoli Holmes”, który ma pojawić się na tej samej platformie jeszcze w tym roku. Ponadto wystąpi w filmie „Damsel”, którego jest także producentką.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.