Laureatka Oscara za „Godziny” i czterokrotna zdobywczyni Złotego Globu wyznała, że po ukończeniu czterdziestu lat stała się dla kina przezroczysta. – Słyszałam: „nie interesuje nas kim, jesteś jako kobieta czy człowiek” – wyznała w wywiadzie dla magazynu „The Mail on Sunday”.
Nicole Kidman pierwsze kroki w branży stawiała jeszcze jako dziecko, a międzynarodową rozpoznawalność przyniósł jej udział w thrillerze „Martwa cisza” (1989). Dziś, z ponad osiemdziesięcioma rolami na koncie, w tym w głośnych „Moulin Rouge!”, „Żonach ze Stepford” czy „Piętnie”, pozostaje jedną z największych gwiazd Hollywood. Mimo to, jak przyznała w rozmowie z „The Mail on Sunday”, Fabryka Snów nie obeszła się z nią łaskawie, gdy skończyła czterdzieści lat. – Byłam sfrustrowana, podobnie jak wiele innych kobiet. Nagle usłyszałam coś w stylu: „Cóż, to by było na tyle. Jesteś po czterdziestce i nie interesuje nas twój sposób opowiadania historii, pomysły, ani to, kim jesteś jako kobieta, czy człowiek” – mówiła.
Gdy usunęła się w cień, propozycje przestały przychodzić. Kidman myślała, że nastąpił definitywny kres jej kariery. Zmotywowały ją słowa matki. – Powiedziała: „Nicole, jesteś artystką i nie powinnaś tego porzucać – wspomina Kidman. Przeciwstawiając się absurdalnym wymogom branży filmowej, założyła własną firmę producencką Blossom Films, by stworzyć przestrzeń dla kobiecych historii. Jej pierwszym projektem zrealizowanym na własnych zasadach był film „Między światami” (2010) o małżeństwie z długoletnim stażem, które próbuje się uporać ze stratą dziecka. Za rolę Becki Kidman była nominowana do Oscara.
Ostatnio z powodzeniem wystąpiła w „Od nowa” (2020) u boku Hugh Granta. Serial HBO tygodniami utrzymywał się na liście najchętniej oglądanych produkcji czasów pandemii, zwyciężając z ofertą pozostałych platform streamingowych.
Teraz można ją oglądać w „Dziewięciorgu nieznajomych”, nowym przeboju Hulu na podstawie powieści Liane Moriarty, odpowiedzialnej za „Wielkie kłamstewka”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.