Zakochałam się w Gicie – mówi Zofia Jastrzębska o swojej bohaterce, nastoletniej Romce, którą gra w „Infamii” na Netflixie. Rolą w przebojowym polskim serialu rozpoczyna obiecującą karierę.
Młoda Romka Gita powraca z Walii do Polski. Przyzwyczajona do wolności, zderza się z rzeczywistością, gdzie zamiast rapowej sławy, o której marzy, czekają na nią aranżowane wesele i los żony. Ale Gita nie lubi tańczyć, jak jej zagrają.
Zofia Jastrzębska: Charyzmatyczna odtwórczyni głównej roli w „Infamii”
O nowym serialu Netflixa „Infamia” już jest głośno. Krytycy zachwycają się jego wartką narracją, klimatycznym obrazem, wątkiem społeczności romskiej poruszonym po raz pierwszy na tak szeroką skalę. I wszyscy, bez wyjątku, piszą o grającej główną rolę Zofii Jastrzębskiej: „objawienie”, „narodziny gwiazdy”. Umawiamy się, żeby pogadać trochę o Gicie i trochę o niej samej. Już z daleka dostrzegam tę filigranową, eteryczną, ale charyzmatyczną dziewczynę z krótką fryzurą w stylu Charlize Theron, w oversize’owej koszuli, granatowych dżinsach i skórzanych boat shoes. Nie mogłaby bardziej różnić się od serialowej bohaterki, która na ekranie nosi długie, kręcone włosy i wielobarwne stroje łączące street style z romskimi wpływami.
Zofia Jastrzębska: Rolą aktora nie jest bycie celebrytą
Zofia studia aktorskie na Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie kończyła, grając Gitę. Dyplom obroniła online w trakcie zdjęć. W jej rodzinie nikt inny nie zajmuje się sztuką, a ona sama skupia się na graniu, a nie na bywaniu. Choć pojawiała się już wcześniej na ekranie, m.in. w serialach „Na dobre i na złe” czy „Dziewczyna i kosmonauta”, nie znajdziemy w sieci informacji o tym, z kim się spotyka ani w co ubiera. – Nic o mnie nie wiadomo i nawet mnie to cieszy. Uważam, że dopóki aktor owiany jest tajemnicą, dopóty ma większe pole do odgrywania różnorodnych ról, bo jest nieokreślony. Rolą aktora nie jest bycie celebrytą – mówi twardo, a ja patrzę na nią, wierząc, że nie zmieni zdania.
Rolą Gity wkracza do branży z przytupem, jak sama mówi. – To doświadczenie dało mi więcej niż cztery lata nauki na uczelni – twierdzi. Młoda aktorka na ekranie staje się swoją bohaterką – bez niej trudno wyobrazić sobie serial. Tym trudniej uwierzyć, że o mały włos nie zagrałaby tej roli. Pierwotnie produkcji serialu zależało na aktorach romskich – aktorka grająca Gitę też miała być Romką. Wieloetapowy, międzynarodowy casting sprawdzał umiejętność rapowania i mówienia po angielsku bez akcentu. – Bardzo mi zależało na Gicie, bo odkąd przeczytałam scenariusz, zakochałam się w niej. Ale byłam przekonana, że znajdą na całym globie aktorkę Romkę, która tę rolę dostanie – wspomina. To się jednak nie udało.
Zofia Jastrzębska „zakochała się” w swojej bohaterce, Gicie
– To nie sztuka założyć sukienkę z falbankami i udawać – mówi Zofia. Dla niej kluczowa była autentyczność. – Trudno jest grać osobę, która łamie zasady, przy osobach, które tak silnie się ich trzymają, i ich nie urazić. Na szczęście przed zdjęciami mieliśmy z aktorami romskimi obóz integracyjny. Dałam im swoje serce, pokazałam, kim jestem. Grająca babcię Tanię Wanda Ranii Kozłowska powiedziała mi w pewnym momencie: „Jesteś nasza”. Od tego momentu usłyszałam wiele niesamowitych historii z ich życia. Podkreślam jednak, że to nie jest serial dokumentalny. Stworzyliśmy własną historię – tłumaczy. W przygotowaniu się do tak trudnego wyzwania całej ekipie pomagała Joanna Talewicz-Kwiatkowska, antropolożka kultury, naukowczyni, pół-Romka. Wciąż utrzymują kontakt.
Zofia wspomina, że chciałaby współpracować z prowadzoną przez nią Fundacją w Stronę Dialogu. Ta aktywistyczna strona jest integralną częścią osobowości młodej artystki. Bliski jest jej temat praw zwierząt. Empatia to jej najlepsza cecha, przydatna też przy przygotowywaniu ról. – Jeśli kiedyś stanę się rozpoznawalna, chciałabym to wykorzystać do naświetlania właśnie takich spraw. Móc dać głos tym, którzy głosu nie mają. Może fundacja, może nagłaśnianie idei wolontariatu. Nie mówienie o tym, jak wstaję rano i piję kawkę, bo to robi każdy – mówi. A co z lukratywnymi propozycjami reklamowymi, które często dostają influencerzy? – Jeśli kiedyś zobaczysz mnie, jak reklamuję dziwne produkty, to znaczy, że nie mam za co żyć. – Zofia wybucha śmiechem.
Rozmowa o życiu według zasad zachęca, by zapytać rozmówczynię o to, co ważne dla niej. – Jestem feministką. Ważny jest dla mnie szacunek dla innych, a nie agresywna walka – mówi. Patriarchalnej opresji, przeciwko której buntuje się Gita, Jastrzębska doświadczyła, choć w łagodniejszej formie. – U nas w domu też funkcjonowały niedzielne obiady u babci. I kto donosił do stołu? Kto sprzątał? Kobiety. Byłam młoda, ale już wtedy się buntowałam. Dlaczego facet nie może tego zrobić? Dlaczego mój kuzyn nie może wziąć talerzy, skoro ja jestem bardziej zmęczona? Jestem w moim domu taką osobą, która łamie wiele utartych schematów. Myślę, że to mi pomogło przy pracy nad Gitą – mówi Jastrzębska.
Zofia Jastrzębska: Najtrudniejsza była dla mnie scena obcięcia włosów
Zofii nikt jednak nie mówił, co ma robić ze swoim życiem. – Miałam wolność. Mogłam wyrażać swoją opinię, szukać drogi miłosnej, nikt mi nie zakazywał eksperymentować. Bliscy wiedzieli, że jestem wulkanem energii. Byłam takim wolnym elektronem, nie dało się mnie opanować. Tak, sprawiałam problemy. Ale nieduże! – śmieje się. Marzenie o aktorstwie realizowała z determinacją. – W klasie maturalnej nie poszłam na ani jedną osiemnastkę. Zerwałam z chłopakiem, którego wtedy kochałam. Uważałam, że muszę skupić się na sobie, iść i walczyć o swoje marzenia. Jeżeli ja nie zawalczę, nikt tego za mnie nie zrobi – wspomina.
Zofia sprawia wrażenie osoby, która nie boi się żadnych wyzwań, choć jak sama podkreśla, jest introwertyczką. Pytam, co było dla niej w roli Gity najtrudniejsze. – Włosy – odpowiada bez wahania. Już w zwiastunie serialu widzimy jej bohaterkę ściętą na zapałkę. – To było bardziej intymne niż sceny erotyczne. Po ścięciu włosów nie mogłam już wrócić do bycia tą samą Zosią. I nie mogłam nikomu powiedzieć, że to do projektu. Znajomi czy ludzie, których mijałam na ulicy, myśleli, że to moja decyzja i odwaga, a tak naprawdę było mi ciężko. Nie czułam się silna. Wspierało mnie to, że w tym geście niosłam ze sobą wszystkie romskie kobiety, które przeszły przez to, a nie mogły nic powiedzieć – wspomina. Mówi, że wzięła sobie od Gity parę cech. – Gita dała mi niesamowitą moc, nauczyła mnie mówić, co myślę, bez przejmowania się, jak zareagują inni – puentuje.
„Nowa” Zosia w krótkiej fryzurce zerka z promocyjnych zdjęć coraz pewniejszym wzrokiem. Netflix pokazuje „Infamię” na całym świecie, napisał o niej nawet „New York Times”. Ciekawe, co Zofia wypatrzy na horyzoncie? Może międzynarodową karierę?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.