
Dwie zabytkowe wille, opuszczona fabryka i szklarnie pełne współczesnego designu. Tegoroczna Alcova zachwyciła rozmachem i spójną reakcją na zmieniające się realia branży. Przechadzając się pomiędzy pięknymi przedmiotami, trudno było jednak zapomnieć o kryzysie klimatycznym, który przewartościowuje idee designu.
Jeśli Salone del Mobile Milano uznamy za przegląd aktualnych trendów, technologii i estetyk rozwijanych przez największe marki i osobowości branży, to Alcovę można potraktować jako obraz tego, co buzuje pod powierzchnią. Wydarzenie, które w tym roku skupiło setkę twórców z różnych stron świata i na różnych etapach kariery, wymyślono jako przegląd niezależnej sceny, który eksponuje kierunki pączkujące równolegle do rynkowych trendów, czerpiąc ze sztuki, architektury czy zasobów uczelni.
Podróż do idealnego świata. 18. edycja Alcovy w Varedo pod Mediolanem
Na zobaczenie tej wystawy trzeba poświęcić przynajmniej jeden dzień. Tegoroczna, 18. edycja Alcovy została zaaranżowana w miasteczku Varedo. Niespełna półgodzinna podróż pociągiem z centrum Mediolanu nikogo nie zniechęciła. Wręcz przeciwnie, można było odnieść wrażenie, że podmiejska kolejka, wypełniona ekstrawagancko ubranymi ludźmi, którzy zaczynają ze sobą rozmawiać i pozować, należy do punktów programu. Na miejscu wystawę zorganizowano w czterech lokalizacjach. Grupki zwiedzających krążą od barokowej willi Bagatti Valsecchi przez ogród ze szklarniami, opuszczoną fabrykę włókien sztucznych SNIA aż po modernistyczną willę Borsani. Ta perła włoskiego modernizmu została zaprojektowana na własne potrzeby przez Osvalda Borsaniego, twórcę legendarnej marki Tecno, która wylansowała włoski design na świecie.

Zgodnie z przekonującym zamysłem kuratorskim stworzono spójną wizualną narrację, w której zastana historyczna tkanka przenikała się z nowoczesnym wzornictwem. Pomieszano nowe ze starym, aranżując ekspozycje zarówno w hallu, salonie, jak i kuchni, łazience, parkowej, wielkiej piwnicy. W ten sposób Alcova chciała otworzyć widza na intuicyjne doświadczanie designu, który nie ogranicza się do przyjemności obcowania. Bo skoro współczesne wzornictwo ma opowiadać o swoich czasach, to z ekspozycji na Alcovie wyłaniała się spójna wizja zagrożeń i szans stojących przed branżą. Materiał to mantra, która przewijała się zarówno przez wystawy instytucji, jak i autorskie marki.
Estudio Material: Rozpad jest wpisany w dynamikę przyrody

– Nie zaczynamy od dopracowanej wizji, tylko od stosu zapomnianych kamieni i pozwalamy im przemówić – deklaruje Damaso Mayer, założyciel Estudio Material, który w kamieniołomie w lombardzkiej dolinie Chiavenna starannie wybrał fragmenty skały. Interesowały go odpady z nawiertami i pęknięciami, które powstają przy każdym wydobyciu. – Projekt „Fragments” to opowieść o odpuszczaniu kontroli i podawaniu z ciekawości. Piękno tkwi w tym, co zostało odrzucone, jeśli jesteś gotów spojrzeć na to inaczej – mówi, łącząc kamienny łom z aluminium, zmieniając kompozycje w bryłę stolika, ławy czy ogrodowej rzeźby, które ustawia na eleganckim tarasie willi Borsani. Jak tłumaczy Mayer, formy jego projektów nie są postapokaliptyczne, tylko przetwarzają inspiracje płynące z natury – spękane ściany skalne, wietrzejące ruiny, ośnieżone klify. Rozpad to niezbywalny element natury, który trzeba wreszcie zauważyć i zaakceptować. Jak przekonuje Damaso Mayer, tkwią w nim prawda i piękno.
Marcin Rusak Studio: Istotą miłości do designu nie musi być posiadanie

Uważność w obserwacji przyrody włącza w proces projektowy także Marcin Rusak. W tegorocznej Alcovie swoje prace zaprezentował w opuszczonych szklarniach, które przed laty słynęły z największej w regionie uprawy białych storczyków. Roślin, które do lat 90. również w Warszawie uprawiała rodzina projektanta. – Orchidee nie tylko przywołują wspomnienia, ale także pozwalają mi rozmawiać o przyszłości: świetnie dostosowują się do niszowych środowisk, są wyspecjalizowane i tworzą unikalne formy, które reagują na ekosystem. – mówi projektant i tłumaczy – Wchodzą w relacje z grzybami, które zapewniają im substancje odżywcze, czy zapylaczami, które dostosowują swoją anatomię do kształtu kwiatu. Marcin Rusak materializuje nową odmianę rośliny – tytułową „Ghost Orchid”. Tworzy pięć rzeźb-obiektów świetlnych do produkcji, których wykorzystuje komputer i PLA – popularny materiał wykorzystywany w druku 3d powstający z kukurydzy i buraków, w odpowiednich warunkach biodegradowalny. Do rozkładu PLA może dochodzić w przemysłowych kompostownikach, których na świecie wciąż jest bardzo mało, w Polsce pojawił się dopiero jeden. Ale studio Rusaka wskazuje inną możliwość – kompostowanie w przydomowym ogródku, gdzie zakopany w ziemi PLA razem granulatem POL-KOMP* stopniowo wraca do naturalnego obiegu materii. Poszczególne fazy procesu obrazują zdjęcia próbek na wystawie. Projektant przedstawiając nowe prace rozwija też narrację o tym, co może się z nimi wydarzyć za jakiś czas, gdy uszkodzą się albo znudzą. Rusak wskazuje, jak nad dizajnem ciąży materialność, zmieniając prace w eksponaty, inwestycje albo prywatne pomniki, którym nakazuje się trwać. Projektanta interesuje za to inna warstwa – doświadczanie, które w swojej naturze jest emocjonalne, osobiste, niematerialne. Znikająca praca, wrastająca w swoim czasie z powrotem w świat przyrody staje się gestem bioempatii.
*POL-KOMP został opracowany przez partnera projektu – Łukasiewicz-IMPiB.
Lavinia Ghimbasan: Przyszłość może być wspomagana doświadczeniem przeszłości
Twórczyni rumuńskiego studia Nalba, Lavinia Ghimbasan, wskazuje na paradoks – im bardziej poszukujemy wielofunkcyjnych, zaawansowanych technologicznie materiałów, tym bardziej tracimy te, które już mamy.
Instalacji z owczym runem ustawionej w reprezentacyjnej sali willi Bagatti Valsecchi towarzyszy raport o tym, jak drastycznie od trzech dekad kurczy się rynek wełny owczej. Obecny stan narodowego dziedzictwa Rumunii analitycy nazywają wprost „cmentarzyskiem”. Tymczasem naturalna wełna to materiał o idealnych parametrach – lekki, oddychający, biodegradowalny i odnawialny, ze świetnymi właściwościami termicznymi i akustycznymi. Dlaczego jest więc coraz trudniej dostępny. Powodem wydaje się złożony cykl produkcji, który odstaje od przemysłowych realiów. Hodowla owiec na górskich stokach, ale też strzyżenie, gręplowanie, przędzenie czy farbowanie wełny to konkretne umiejętności, które wygasają. Czy jest więc sens poświęcać tak wiele nakładów na opracowanie kolejnej tkaniny w laboratoriach, mierzyć się z ich toksycznym oddziaływaniem, zastanawiać nad metodami przetworzenia i rozkładu?
Warm Weekend: Nic nie może wiecznie trwać
Obiekt nie musi być długowieczny, a najwyższymi cnotami stają się funkcjonalność i niski ślad węglowy, co zasadniczo zmienia strategię. Działający między Londynem a Los Angeles kolektyw Warm Weekend prezentuje łatwy do zaaranżowania hammam. Główna przestrzeń łaźni okazuje się dmuchańcem. Mlecznobiały obiekt może stanąć na plaży, w ogrodzie albo zadaszonym wnętrzu – kluczowy jest dostęp do wody. Pozostałe elementy wyposażenia to kotary z odzyskanego materiału, leżaki i parawan. Te ostatnie, srebrne w wymyślne wzory, mogą się kojarzyć ze wschodnią tradycją, ale w rzeczywistości to tanie, ogólnodostępne elementy przemysłowe – płyty wymienników ciepła, które ze względu na niezwykłą formę zostały potraktowane przez projektantów jako ready made, ciekawy wzorniczo moduł do wykorzystania we wzornictwie ery antropocenu.
Marlon Bagnou Beido i Thomas Florès z Warm Weekend przekonują, że piękno jest względne, a o skuteczności współczesnego projektanta decyduje swoboda w korzystaniu z zasobów dostępnych w danym miejscu i czasie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.