Znaleziono 0 artykułów
08.03.2024

Aleksandra Nowak, autorka książki „Wyp***dalać!, o sile kobiecej złości

Jeden z protestów w Warszawie przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego w Polsce w grudniu 2020 roku (Fot. Getty Images)

O transformacyjnej mocy gniewu, o emocjach, które sprawiły, że kobiety poszły tłumnie na wybory, rozmawiamy z Aleksandrą Nowak, autorką książki „Wyp***dalać! Historia kobiecego gniewu”. Punktem wyjścia przy pracy nad tym zbiorem tekstów były dla niej protesty związane z zaostrzeniem prawa (anty)aborcyjnego w Polsce.

Gniew jest emocją, która według naszego społeczeństwa nie pasuje do dziewczyn i kobiet. Przecież złość piękności szkodzi. Według stereotypów dziewczynki mają być ładne, grzeczne, uśmiechnięte. Gniewać mogą się chłopaki. 

Dlaczego trzeba dać sobie prawo do wściekłości

A skoro, jak niektórzy twierdzą, dziewczynkom z grymasem złości nie jest do twarzy, duszą w sobie te zakazane emocje. Jednak gniew nie znika. – Istnienie we mnie olbrzymich pokładów gniewu uświadomiłam sobie na etapie nastoletnim – wspomina Aleksandra Nowak, dziennikarka i kulturoznawczyni. – Czułam, że duża część przekazów kulturowych, zwłaszcza związanych z rolą kobiet, ze sposobem naszego funkcjonowania w świecie, absolutnie mi nie odpowiada. Natomiast kompletnie nie wiedziałam, w jaki sposób miałabym ten gniew wyrazić. Poza tym miałam wrażenie, że mój głos nie miał żadnego realnego znaczenia. Wydaje mi się, że na etapie, kiedy byłam nastolatką, było nam trudniej zaangażować się aktywistycznie, poczuć, że możemy mieć wpływ na rzeczywistość, bo nie miałyśmy jeszcze dostępu do mediów społecznościowych, w których można dać ujście swoim emocjom, ale również zrzeszać się, znaleźć podobnie myślące, odczuwające osoby i działać wspólnie na rzecz zmiany. W kolejnych latach mój gniew stopniowo się zmieniał. W życiu zawodowym robiłam coraz więcej rzeczy, które dawały mi możliwość skatalizowania gniewu. Feministyczno-erotyczny magazyn „Grl's Room” był jednym z projektów, w których mogłam pisać na ważne tematy wcześniej zamiatane pod dywan, rozprawiać się ze stereotypami, niesprawiedliwością. To był dla mnie rodzaj ukojenia w tym gniewie. 

Wściekłe Polki protestują przeciw odbieraniu im podstawowych praw

Mimo że autorka książki o kobiecym gniewie, który tak długo był ganiony i lekceważony, w 2020 roku była dość dobrze oswojona ze swoimi emocjami, została zaskoczona mocą złości, którą wywołały w niej kolejne decyzje polityków, czujących się panami naszych ciał i sumień. – Myślę, że intensywność tego wybuchu gniewu była zaskakująca nawet dla większości osób, które wychodziły na ulicę – podkreśla Aleksandra Nowak. – Sądzę, że jest to sprzężone z faktem, że zbyt długo tłumiłyśmy gniew, gdy przekraczano nasze granice. Pamiętam, że w tamtym czasie na poziomie racjonalnym zdawałam sobie już sprawę, że wyrażenie złości w wielu życiowych sytuacjach byłoby absolutnie adekwatne, a jednocześnie, w praktyce, wciąż bywało to dla mnie trudne. 

Fot. Getty Images

Tymczasem dla znakomitej większości z nas w roku 2020 hasło „wyp***dalać” stało się absolutnie adekwatne do skali problemu związanego z drastycznym ograniczeniem praw reprodukcyjnych, dostępu do aborcji. – Wręcz trudno było znaleźć słowa oddające brutalność i hipokryzję decyzji pseudotrybunału. Na ulice wylał się gniew kobiet, ale również solidaryzujących się z nami mężczyzn i osób niebinarnych. Wspólny krzyk dawał nadzieję, urzeczywistniało się hasło „nigdy nie będziesz szła sama” – przypomina Ola, która w książce dużo miejsca poświęca temu, jak silna reakcja kobiet z jednej strony wywołała mnóstwo gestów solidarności czy siostrzeństwa, była spajająca, a z drugiej strony była też bardzo negatywnie przez wiele osób oceniana, traktowana jako wulgarna, niedojrzała, rozemocjonowana, demoniczna wręcz, zwłaszcza w połączeniu z symbolem błyskawicy. Autorka podkreśla, że był to również świetny przykład tego, że gniew kobiet i gniew mężczyzn wciąż są oceniane odmiennie od siebie. – Jestem bardzo ciekawa, jak zostanie odebrany tytuł książki. Dla mnie jest on formą manifestu, nawiązuje bezpośrednio do hasła, z którym wychodziłyśmy na ulicę w 2020 roku, i podkreśla wyraźnie, że nie będziemy już grzecznymi dziewczynkami, że możemy sięgać po język na naszych własnych zasadach. Zastanawiając się nad tytułem, myślałam też o licznych momentach, gdy hasła z prac artystycznych były wykorzystywane w trakcie rozmaitych protestów na świecie albo gdy hasła wykrzykiwane na ulicy przenikały następnie do literatury czy sztuki (na myśl przychodzi m.in. kultowa już praca artystki Barbary Kruger głosząca „Twoje ciało to pole walki” czy tekst filozofa Simona Critchleya pod tytułem „Shit Is Fucked Up and Bullshit”, zapożyczonym z transparentów stosowanych w trakcie protestów ruchu Occupy Wall Street). Chciałam nawiązać do tej tradycji zaangażowanej twórczości. I pokazać, że historia naszego oporu w Polsce również w pełni zasługuje na opisanie – zaznacza Ola. 

Jak nie bagatelizować własnego gniewu

W oswojeniu złości Aleksandrze Nowak pomogło zwłaszcza pisanie czy działanie w aktywistycznym obszarze. Jednak taki proces, związany z rozumieniem swojej złości, zajmuje lata. Zdaniem autorki „Wyp***dalać” wszelkie działania twórcze mogą pomagać katalizować emocje. Doradza choćby pisanie dziennika czy malowanie, śpiewanie, ale również na przykład chodzenie do lasu, żeby pokrzyczeć. – Ważnym elementem mojej relacji ze złością była również terapia – przyznaje Ola. – Korzystałam także z metod terapeutycznych, w ramach których miałam okazję pracować z ciałem, na przykład z zajęć metodą Alexandra Lowena – wśród nich można znaleźć zarówno pojedyncze warsztaty dedykowane złości, jak i całe cykle terapeutyczne, w ramach których praca z ciałem, z głosem, emocjami toczy się przez wiele miesięcy. 

Kobiety czasem starają się bagatelizować doświadczenia wywołujące gniew, próbując udowodnić samym sobie, że może nie jest wcale aż tak źle. Jakby złość jeszcze do nich nie dochodziła. Dopiero po tygodniu, miesiącu, a czasem nawet po latach od danej sytuacji złość się pojawia. – Dopiero gdy połączymy się z naszą złością, jesteśmy w stanie w pełni zauważyć przekroczenia, których doznałyśmy – czy to w miejscu pracy, czy w relacjach romantycznych, rodzinnych, przyjacielskich. Wtedy jesteśmy w stanie podjąć konkretne działania – np. zdecydować się na kroki prawne czy zredefiniować, a czasem nawet zerwać relację z daną osobą. Im bardziej wypierana jest nasza złość, tym trudniej będzie się nam z nią połączyć. Jednak ćwiczenie czyni mistrzynię i stopniowo odnajdziemy drogę do złości. Zacznie się pojawiać dokładnie w tym momencie, w którym jej potrzebujemy, stanie się zasobem, z którego możemy czerpać – zapewnia Ola. Wspomina również o tym, że niewyrażona złość potrafi zamienić się w smutek, zostać zakryta łzami. Trudno bywa ją też wykrzyczeć, nawet bez świadków albo w bezpiecznym tłumie. 

Wspominamy, że obie doskonale pamiętamy pierwsze nasze wspólne protesty o prawa kobiet, Czarny Strajk z 2016 roku, gdy głosy grzęzły nam w gardłach, trudno było skandować hasła, z którymi się przecież zgadzałyśmy. Z czasem okazało się, że wspólny krzyk na proteście to doświadczenie, które ładuje pozytywną energią i daje poczucie siły.

Ofiary przemocy seksualnej cierpią w ciszy lub nieludzko krzyczą

Trudno nam też pominąć fakt, że gniew wywołuje w nas przemoc, zwłaszcza seksualna, której sprawcami statystycznie najczęściej są mężczyźni. To są zwykle sytuacje, kiedy trudno nam wyrazić złość natychmiast, w konkretnej sytuacji. Nigdy nie wiemy, jak zareagujemy, choćbyśmy miały plan. – Pamiętam, jak jedna z moich koleżanek opowiadała mi o próbie gwałtu, której doświadczyła tuż pod swoim blokiem – wspomina Ola. – Przed przemocą uratowało ją to, że wydała z siebie wręcz ryk, którego w ogóle się po sobie nie spodziewała. Sąsiedzi natychmiast zapalili światła, ktoś otworzył okno, zaczął krzyczeć i mężczyzna uciekł. Jednak bardzo często bywa tak, że nie jesteśmy w stanie wydać z siebie krzyku, wręcz żadnego głosu. To sytuacja graniczna, w której często po prostu zastygamy. Poza tym ten krzyk z jednej strony może często nas uratować, ale z drugiej być także bodźcem intensyfikującym agresję napadającej osoby. Przypomina nam się scena z filmu „Obiecująca. Młoda. Kobieta” Emerald Fennell. Bohaterka, którą gra Carey Mulligan, jest zaczepiana na ulicy przez grupę mężczyzn. Nie odchodzi, nie ignoruje tego, tylko patrzy wprost na tych mężczyzn, zachowuje się w zupełnie nietypowy sposób, pokazuje po prostu, że słyszy zaczepki i że im nie odpuści.

Aleksandra Nowak (Fot. Sarah Wiśniewska / @sarahwisniewska)

Kiedy bohaterki filmów przestaną płacić życiem za swój gniew

Trudno jednak nie zauważyć, że filmowe gniewne bohaterki często są ulepione z męskich fantazji, seksualizowane, a na koniec opowieści o nich uśmiercane – jakby ponosiły karę za to, że zdobyły się na zemstę. – Od razu przychodzą mi do głowy filmy Tarantino, które, jak „Kill Bill”, z jednej strony wprowadzały sprawcze, waleczne bohaterki do popkultury, z drugiej strony jednocześnie służyły zaspokojeniu męskich fantazji – przypomina Aleksandra Nowak. – Mamy też multum przykładów, gdzie kobiety mszczą się, ale ostatecznie kończą jak bohaterka filmu Emerald Fennell – martwe. W ostatnich latach różnego typu mścicielki możemy zobaczyć w szeregu produkcji filmowych, serialowych, czasem zrealizowanych na podstawie powieści – w „Pokocie”, „Titane”, „O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu”, w „Wielkich kłamstewkach”. Na ekranie coraz częściej widzimy triumfujące bohaterki, a jednocześnie na ulicach czy w mieszkaniach dzieją się rzeczy tragiczne, co pokazuje choćby niedawna śmierć Lizy zgwałconej w Warszawie.

Czy chcemy powtarzać krzywdzące schematy? Czy zemsta jest etyczna? Również odpowiedzi na te pytania w książce o historii kobiecego gniewu szuka jej autorka. – O ile w tym konkretnym momencie taki wysyp bohaterek filmów, seriali czy książek, które w jakiś sposób się mszczą i wyraźnie wyrażają swój gniew, jest nam zdecydowanie potrzebny, żeby kolektywnie przepracować traumy związane z dyskryminacją kobiet, o tyle docelowo potrzebujemy szukać też nowych ścieżek dla wyobraźni – historii pozwalających nie tyle symbolicznie odwrócić mechanizm przemocy, ile rozbić go – twierdzi Aleksandra Nowak.Zwraca przy tym uwagę na to, co się dzieje, kiedy gniew jest niewyrażany przez zbiorowość. – Uważam, że tłumienie złości przez kobiety ma olbrzymie społeczne konsekwencje, wpływa istotnie na kształt narracji o świecie, na naszą zdolność do walki o swoje prawa i siłę do obrony swoich granic.

Nasze role models: Kobiety, które zmieniają rzeczywistość

Ola wspomina, że we wzmacnianiu kontaktu z własnymi emocjami pomogło jej odkrywanie gniewnych bohaterek. Bo przecież nie jest tak, że przez wieki wszystkie możliwe postacie kobiece w popkulturze były tylko grzeczne, uległe i pokorne. Oli bliski jest archetyp Kali – bogini śmierci, rewolucji, gwałtownej przemiany. – To niesamowicie gniewna postać. Ale jej gniew bardzo wyraźnie splata się też z empatią. Tym, co aktywuje jej złość, jest niesprawiedliwość – opowiada pisarka. – Bogini wpada w furię dopiero w walce na rzecz dobra ogółu. Aleksandra przywołuje także nimfy, z pozoru delikatne, ale potrafiące zapłonąć gniewem, wymierzyć karę, gdy ktoś np. próbuje wykorzystać je seksualnie. Dzięki swojej magii nimfy były w stanie wytrącić kogoś z dotychczasowego sposobu funkcjonowania. – Gdy przychodzą nam na myśl pierwsze możliwe skojarzenia z gniewem kobiet, często są negatywne, ale jeśli zaczniemy szukać nowych wzorców, odkryjemy cały szereg gniewnych postaci kobiecych z różnorodnych mitów, legend czy religii, które za sprawą swojej złości zyskują sprawczość i działają na rzecz zmiany rzeczywistości na lepsze. Możemy pójść ich śladem.

Gniewne dziewczyny idą po swoje, czyli co nam daje złość

 Jest mnóstwo istotnych spraw, w których złość może nam pomóc. W polskim kontekście wciąż nie zmieniło się prawo dotyczące aborcji. Sprawa wciąż jest w toku i widać, że trzeba mieć cały czas rękę na pulsie. Rok 2020 był całkiem niedawno. To istotny moment wylania się naszego gniewu. Właśnie w ostatnich latach wiele kobiet zaczęło mówić głośno, że są feministkami. Coraz więcej z nas zaczęło czerpać z kontaktu ze złością. Nasz gniew, wyrażany w różnych protestach za rządów Prawa i Sprawiedliwości, pozwolił na formowanie się naszych tożsamości, ale również znacząco wpłynął na politykę. Gdybyśmy nie wkurzyły się na szereg sytuacji, które miały miejsce, to możliwe, że nie poczułybyśmy aż tak dużej chęci pójścia na wybory i zmiany krajobrazu politycznego. A przypomnę, że statystyki pokazują, że to kobiety poszły do wyborów liczniej niż mężczyźni i zdecydowanie częściej głosowały na siły demokratyczne – przypomina Ola.

Kulturoznawczyni podkreśla, że raz obudzona złość będzie nas napędzać do walki o swoje. – Wybuchów złości będzie coraz więcej. I oczywiście nie dotyczy to tylko kobiet, ale też różnorodnych grup marginalizowanych, które słusznie coraz głośniej dopominają się o swoje prawa. Musimy się z nimi solidaryzować, budować szerokie sojusze, aby pożegnać różnorodne przejawy dyskryminacji i przemocy – mówi Aleksandra Nowak. – Wierzę, że w kolejnych latach pożegnamy na dobre grzeczne dziewczynki, na jakie nas formowano, i będziemy żyły bardziej w zgodzie ze sobą. Warto pamiętać, że złość, choć często oceniana negatywnie, zwłaszcza w wydaniu kobiet, nie jest tożsama ani z agresją, ani z przemocą. Oczywiście może potencjalnie okazać się destrukcyjna, ale to od nas zależy, w jaki sposób ją wyrazimy. A mamy bardzo różne możliwości. Złość może rozkwitać – napędzać nas do działań bardzo zaangażowanych społecznie, aktywistycznych, ale może też sprawiać, że będziemy przeobrażać własne życie, mówiąc „nie” zachowującym się toksycznie osobom i robiąc po prostu to, co nam służy.


Premiera książki Aleksandry Nowak „Wyp***dalać! Historia kobiecego gniewu” (wydawnictwo Znak Horyzont) już 13 marca. Spotkanie z autorką odbędzie się 27 marca w Big Book Cafe MDM przy Koszykowej 34/50 w Warszawie

Fot. Materiały prasowe
Paulina Klepacz
  1. Kultura
  2. Książki
  3. Aleksandra Nowak, autorka książki „Wyp***dalać!, o sile kobiecej złości
Proszę czekać..
Zamknij