Była jedną z pierwszych współczesnych „it-girls”. A torebka Mulberry, jaką marka nazwała na jej cześć, jest jedną z największych „it-bags”. Nie śpiewa, nie gra w filmach, a modelką była zaledwie przez kilka sezonów. Sama nazywa się najczęściej prezenterką telewizyjną. Nikt nawet nie zastanawia się jednak nad tym „kim jest Alexa Chung”. Ona po prostu robi swoje. I to już ponad 15 lat.
Doskonale pamiętam moje pierwsze „spotkanie” z Alexą Chung. Był rok 2009, może 2010, a na jednej ze stacji emitowano program Goka Wana „Gok’s Fashion Fix”. Młoda prezenterka była kimś w rodzaju jego asystentki, drugiej pary oczu, która dodatkowo w niektórych segmentach prowadziła rozmowy z osobistościami z branży. Co zapamiętałam? Długiego, mocno cieniowanego boba (który, na moje nieszczęście, stał się inspiracją do następnej fryzury), przydługą grzywkę określaną przez fryzjerów mianem „shaggy bangs”, zrobioną eyelinerem kreskę i świetne ciuchy. Było w Chung coś jeszcze – młodość, świeżość i poczucie humoru, wreszcie zrozumiałe dla większości millenialsów.
Do tańca i do różańca
Później poszło już z górki, a uliczne stylizacje Chung wręcz mnożyły się przed moimi oczami, gdy przeglądałam strony na Tublrze albo blogi dokumentujące styl gwiazd. Regularnie odwiedzałam nieistniejące już dziś niestety Style.com, by sprawdzić czy w zakładce „Events & Parties” nie pojawiły się jej zdjęcia z londyńskich imprez. Nie było w tym obsesji. Raczej szukanie inspiracji. Byłam jedną z wielu nastolatek, dla której styl Chung stał się solidnym przystankiem na drodze do odkrycia własnej estetyki. Gdy jechałam na swojego pierwszego Openera chciałam wyglądać jak Alexa na Glastonbury, więc kupioną na wyprzedaży koronkową sukienkę z H&M połączyłam ze starymi martensami i parką z lumpeksu. Znalazłam nawet skórzaną teczkę, która do złudzenia przypominała torebkę, jaką na jej cześć nazwało Mulberry. Nosiłam wełniane spodenki do czarnych rajstop i mokasynów, futerko w panterkę wyszperane za grosze w sieciówce zestawiałam z oversize’owym T-shirtem-sukienką i botkami na platformie, odkrywałam silę kontrastów, nabywałam odwagi i uczyłam się proporcji.
Chung nie bez powodu została okrzyknięta ikoną stylu niemalże od razu, gdy zaczęła się jej telewizyjna kariera. Amerykański „Vogue” określał ją mianem objawienia. „The Telegraph” pisał jako o „najbardziej stylowej Brytyjce od czasów Kate Moss”. Alexa od początku nie pozwalała się jednak zaszufladkować. Romansowała nie tylko z telewizją, ale także prasą – od 2009 roku pisała gościnnie felietony dla brytyjskiego „Vogue’a”, a później była gospodynią jego internetowego cyklu video „Future of Fashion”. Występowała w kampaniach największych marek i tworzyła dla nich limitowane kolekcje. Gdy gospodarzami imprez byli jej przyjaciele (prezenter Nick Grimshaw, modelki Daisy Lowe i Pixie Geldof) albo znajomi projektanci, grywała na nich jako DJka. Była zaprzeczeniem celebrytki z definicji Boorstina. Nie kręcił jej luksus i blichtr. Wychowana w dość snobistycznym domu w bogatej dzielnicy Hapmshire już jako dziewczynka szukała przede wszystkim normalności. Gdy jej rodzice oddawali się typowym dla kosmopolitów rozrywkom, ona najwięcej radości czerpała z wizyt na angielskiej wsi. Mimo że Chungowie nie rozumieli fascynacji najmłodszej córki, nie próbowali jej zmieniać. Traktowali Alexę jak partnerkę – pozwalali, by uczestniczyła w rozmowach dorosłych, opowiadali jej o sztuce i o polityce, podawali książki, którzy sami przed chwilą skończyli czytać. Nic dziwnego, że wyrosła na osobę świadomą i zainteresowaną wieloma dziedzinami.
Dziewczynka dorasta
Trudno nie myśleć o Chung jako o wiecznej nastolatce. Tymczasem powoli zbliża się już do czterdziestki. W branży obecna jest już niemal od 15 lat i jakimś cudem cały czas jest w stanie znaleźć sobie w niej nowe zajęcie. Jeśli nie kieruje marką ubrań (kolekcje pokazuje w ramach tygodnia mody w Londynie) i nie prowadzi programu dla młodych projektantów, raczy publiczność autorskimi filmami na YouTubie. Kanał Alexy pochłania bez reszty. Może dlatego, że jest równie różnorodny, co jej portfolio? Raz wykorzystuje swoje znajomości, by zabrać widzów za kulisy powstawania kolekcji couture Diora. Kiedy indziej pokazuje swoją pielęgnacyjną rutynę. A innym razem, z charakterystycznym dla siebie kąśliwym humorem i dystansem, bawi się w przewidywanie trendów na kolejny sezon. Vlogerzy, patrzcie i uczcie się. Tak tworzy się zabawny, przystępny i jakościowy kontent.
Widać też, że w ostatnich kilkunastu miesiącach zmienił się nieco styl Chung. Stał się bardziej wyrafinowany, mocniej skręca w stronę minimalizmu. Owszem, Brytyjka nadal kocha dziewczęce formy od Simone Rochy, koronki od Erdem i piórka od 16 Arlington. Jednocześnie eksperymentuje jednak z androgynicznym oversizem (duże garnitury najczęściej nosi z masywnymi sandałami), szorty z denimu zamienia na dżinsy o prostej nogawce, a trapezowe płaszczyki na klasyczne trencze z mięsistej bawełny albo lakierowanej ekoskóry. Pożegnała też grzywkę, którą przez niemal dekadę starały się kopiować jej fanki, i eyeliner, który dziś nakłada jedynie od święta. Starsza Alexa to jednak ta sama Alexa, w której zakochały się dziewczyny z pokolenia „Y”, którą wychwalał Karl Lagerfeld i którą na łamach „Vogue’a” doceniała Anna Wintour: zabawna, oczytana, szalenie inspirująca. Po prostu cool.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.