Podręcznik „SEXEDPL. Rozmowy Anji Rubik o dojrzewaniu, miłości i seksie”, który jest kontynuacją zeszłorocznej kampanii #sexedpl, jeszcze przed premierą stał się bestsellerem. – To książka nie tylko dla młodzieży, bo przecież nigdy nie jest za późno, żeby dowiedzieć się więcej o seksie – mówi nam jej autorka.
Książka to kolejny etap twojej kampanii #sexedpl. Rok temu w filmikach edukacyjnych wystąpiły gwiazdy – Brodka, Maffashion, Sebastian Fabijański. Gdyby nie tamta akcja, podręcznik by nie powstał?
Tak, do jego stworzenia zachęciła mnie reakcja na kampanię. Najpierw się wkurzyłam, że w Polsce dzieciaki są pozbawione informacji o seksie. W reakcji na filmiki dostawałam setki wiadomości z pytaniami, wątpliwościami, zwierzeniami. Młodzi ludzie pisali, że puszczali filmiki swoim rodzicom, żeby zacząć z nimi rozmowę, chociażby o swojej nieheteronormatywnej tożsamości seksualnej. Kilka dziewczyn rzuciło swoich chłopaków, bo uświadomiły sobie, że oni zmuszają je do seksu. Zrozumiałam wtedy, że podręcznik jest potrzebny.
Chciałam, żeby dzieciaki zrozumiały, że mają swoje prawa. W Polsce mówi się, że „dzieci i ryby głosu nie mają”. A ja dałam im też w książce głos. W bardzo bezpośredni sposób. Każdy rozdział po redakcji trafiał do młodzieży, od 14. do 18. roku życia. Oni byli moimi pierwszymi recenzentami. To oni decydowali o tym, co jest niezrozumiałe, co za długie, a czego brakuje. Jednymi z moich rozmówczyń są też młode aktywistki z Mamy Głos, które uświadamiają rówieśnikom, że każdy może coś zdziałać.
Jak wyglądała praca nad książką?
Najpierw szukałam wydawnictwa, które zgodzi się wydać książkę pro bono, a potem sprzedawać ją w niskiej cenie. Na tyle przystępnej, żeby każdy mógł ją kupić. Albo żeby dzieciaki mogły się na nią zrzucić z przyjaciółmi. Finalnie cena wynosi 19,99 zł. Od początku miało to być działanie non profit. Wybór padł na W.A.B. Chciałam, żeby podręcznik miał formę wywiadów z edukatorami, psychologami, lekarzami. Eksperci natychmiast zgodzili się na współpracę. Ale z racji tego, że moim założeniem było stworzenie książki prostej, a przede wszystkim bezpretensjonalnej, musieli przestawić się na bardziej zwięzły język. Podręcznik jest przeznaczony dla nastolatków, którzy nie chcą czytać przydługich tekstów. Uznałam też na wstępie, że nie ma głupich pytań, dlatego znalazły się tam zarówno te o to, jak przebić błonę dziewiczą, które mają zaciekawić nastolatki, jak i pogłębione zagadnienia dotyczące chorób przenoszonych drogą płciową, czy antykoncepcji.
Książka jest przeznaczona wyłącznie dla młodzieży?
Nie, bo przecież nigdy nie jest za późno, żeby się dowiedzieć czegoś nowego o seksie. Zwłaszcza, jeśli planujemy mieć dzieci, którym będziemy chcieli kiedyś powiedzieć o seksie. Można w książce wyczytać, jak odpowiadać na trudne pytania, kiedy zacząć rozmowę, jak pomóc w problemach. Ja sama dowiedziałam się z niej nowych rzeczy, np. o chusteczce lateksowej, która chroni podczas seksu oralnego.
Co się zaskoczyło?
Przełomowa była dla mnie rozmowa z Hubertem Sobeckim z Miłość Nie Wyklucza. Zawsze byłam otwarta, ale zdałam sobie sprawę, że choć zawsze akceptowałam osoby LGBTQ, nie zastanawiałam się nad tym, przez co przechodzą. Zwłaszcza w Polsce, gdzie są pozbawione wielu praw. Nieheteronormatywnym i niebinarnym nastolatkom jest w okresie dojrzewania jeszcze trudniej, bo oprócz standardowych problemów pojawiają się pytania o własną orientację, tożsamość, gender. Pamiętam, jak Robert Biedroń powiedział, że jego mama była przerażona, gdy dokonał coming outu, bo myślała, że jako osoba homoseksualna nigdy nie będzie mógł stworzyć szczęśliwego związku. Żeby nowe pokolenie spotykało się ze zrozumieniem, edukacja jest kluczowa. Hubert uświadomił mi też, że młode pokolenie w bardziej indywidualny sposób określa swoją tożsamość seksualną albo w ogóle unika szufladkowania jako osoby hetero- lub homoseksualne.
Pamiętasz, kiedy po raz pierwszy wykazałaś zainteresowanie seksem?
Z perspektywy czasu uświadamiam sobie, że na pewnym poziomie interesowałam się seksem już w wieku ośmiu lat. Podpatrywałam filmy, które oglądali rodzice, bawiłam się lalkami w określony sposób. Wtedy to było jeszcze zupełnie niewinne. Gdy miałam 12-13 lat, zaczęli mi się w szkole podobać chłopcy, a kilka lat później temat seksualności powrócił już na świadomym poziomie.
Skąd czerpałaś informacje na ten temat?
Czytałam „Bravo Girl”. Tam dowiedziałam się chociażby o tym, czym jest petting. O wielu rzeczy słyszałam przypadkiem, ale to nie była usystematyzowana wiedza. Nie było żadnego kompendium, w którym mogłabym szukać odpowiedzi na wszystkie pytania.
A z rodzicami rozmawiałaś o seksie?
Wtedy nie. Ale nigdy nie jest za późno, żeby zacząć. Teraz z mamą dużo o tym rozmawiamy. Wspiera mnie we wszystkim, co robię. Wiem, że książkę będzie polecała swoim koleżankom. Niektóre tematy, takie jak chociażby masturbacja, są dla niej wciąż wstydliwe, ale powoli się oswaja. Gdy ona była w ciąży, nawet to było wstydliwe.
Mnie mama zabrała na pierwszą wizytę do ginekologa. Chyba nie wszystkie dziewczyny mogą liczyć na takie wsparcie.
W małych miastach mamy nie chcą zabierać córek do ginekologa – ze strachu, że pójdzie plotka, że te córki uprawiają seks albo są w ciąży. Nie bierze się pod uwagę, że warto zbadać chociażby to, że dziewczyna ma wyjątkowo bolesne miesiączki. Bo okres to kolejne tabu. A w szkole mówi się, że ginekolog to nie dentysta, więc regularnie do niego chodzić nie trzeba.
Więcej o seksie dowiedziałam się z szeptów na szkolnym korytarzu niż z domu.
A z tymi szeptami wtedy, a informacjami w internecie dzisiaj, jest tak, że trudno je zweryfikować. Brakuje wiarygodnych źródeł. Zamiast na stronę np. Grupy Ponton, dzieciaki trafiają na śmieciowe strzępki faktów. Zdarza im się potem myśleć, że po stosunku trzeba podmyć się Coca-Colą, bo wypłucze plemniki. A musztarda wsadzona w pępek to metoda antykoncepcji. Nie mówiąc już o pokutującym wciąż micie, że podczas pierwszego razu nie można zajść w ciążę... Nie pomaga w zdobywaniu rzetelnej wiedzy przedmiot „Wychowanie do życia w rodzinie”, który w polskich szkołach jest często prowadzony przez księży, zakonnice albo katechetki. Dzieci słyszą, że seks to grzech, uczą się, że kalendarzyk to metoda antykoncepcji, a masturbacja powoduje choroby. Jeśli gwałt owocuje ciążą, to znaczy, że dziewczyna odczuwała przyjemność. A jeśli urodziłeś się gejem, musisz się leczyć. W efekcie dzieciaki są pozbawione wiedzy o seksie i o własnym ciele. A seks nas kształtuje. To, jakie mamy do niego podejście, ustawia też nasz stosunek do związków, w które wchodzimy. Nie mówiąc już o akceptacji – siebie, swojego ciała i innych ludzi. Dlatego tak ważna jest edukacja.
Tam, gdzie uczy się o seksie, wiek inicjacji się opóźnia. Nie tylko dlatego, że dzieciaki wiedzą, jakie zagrożenia mogą się z seksem wiązać. Świadomość swojego ciała, a więc swoich potrzeb, sprawia, że nie ulegamy już tak łatwo presji otoczenia. Seks wiąże się z naszym zdrowiem – fizycznym i psychicznym. Informacja o tym, jak prawidłowo założyć prezerwatywę, naprawdę może uratować ci życie. Zwłaszcza, że młodzież nie ma świadomości, jak łatwo zarazić się chorobą przenoszoną drogą płciową. Część dziewczyn z młodego pokolenia, chcąc zachować dziewictwo, decyduje się na seks analny. Nie używają prezerwatyw, bo nie boją się ciąży, a nie wiedzą, że mogą się zarazić.
Dziewczyny boją się poprosić o prezerwatywę, bo chłopcy mogą twierdzić, że ze stosunku z zabezpieczeniem czerpią mniej przyjemności...
W ogóle jest problem z rozmową między partnerami. Często odpowiedzialność za seks, a co za tym idzie, za antykoncepcję, jest przerzucana na dziewczynę. To ona ma zadbać o to, żeby nie zajść w ciążę. W książce piszemy więc o tym, że w stałym związku koszty antykoncepcji, np. tabletek, powinny ponosić obie strony. Dziewczyny boją się też rozmawiać z partnerami o swoich potrzebach. Z drugiej strony, my, kobiety dzielimy się swoimi doświadczeniami między sobą. Mężczyźni w ogóle unikają tematu seksu, dlatego nie mają gdzie szukać wsparcia.
Dziewczyna, która uprawia seks, to wciąż suka, chłopak maczo?
Dziewczynom jest trudniej niż chłopcom. W okresie dojrzewania wielokrotnie są zawstydzane. Muszą znosić tzw. końskie zaloty, takie jak strzelanie stanikiem, pociąganie za włosy, łapanie za pupę, które są formą molestowania seksualnego. Jeśli dziewczynka czuje, że zachowanie chłopca przekracza jej barierę intymności, musi wiedzieć, że może to zgłosić, a uzyska pomoc. Zaskoczył mnie odbiór filmiku z Sebastianem Fabijańskim z kampanii #sexedpl. Ze zdziwieniem przyjęto, że przystojniak opowiada o tym, że w seksie chodzi mu także o przyjemność kobiety. I że chce być pewny, że kobieta też tego chce. A także, że nie zawsze może uprawiać seks. Wrażliwość wciąż jest uważana za okazywanie słabości. Pokutuje też mit, że facet musi być zawsze gotowy. Kobiety obrażają się na odmowę, uważając, że coś musi być nie tak z nią albo z nim, jeśli się nie kochają. A znowu kobieta, która chce, też jest traktowana dziwnie, bo przecież nie jesteśmy istotami seksualnymi.
W domu współczesne dzieciaki mogą szukać wsparcia?
Seks to wciąż tabu. Rodzice nie wiedzą, jak z dziećmi o nim rozmawiać. Nie można ich obwiniać. Im też brakuje edukacji. I języka. Bo albo wulgarnie, albo medycznie. Dlatego cieszę się z tego, że dzięki ginekolożce Monice Łukaszewicz, z którą rozmawiam, odzyskałyśmy słowo „cipka”. Miałam jednak opory przed zatytułowaniem rozdziału „Pokochaj swoją cipkę”. Namówiły mnie na to dzieciaki, które wzięły udział w sesji do książki. W przerwach zdjęć robiliśmy burzę mózgów. Opowiadałam, o czym są poszczególne rozdziały, a oni dawali swoje pomysły na tytuły. Tak powstało „GPS dorastania”.
W podręczniku świetne jest to, że seks nie został naznaczony lękiem. Chociaż jest rozdział o chorobach przenoszonych drogą płciową, całościowa wymowa jest pozytywna. „Cieszcie się seksem” – zdajesz się mówić.
Cieszę się, że tak to odebrałaś. Ta radosna wymowa to ogromna zasługa zdjęć Zuzy Krajewskiej. Kolorowa, pozytywna, radosna oprawa książki miała przemawiać do jej młodych czytelników, na fotografiach pozują więc ich rówieśnicy. Nie są idealnie pięknymi modelami, tylko normalnymi dzieciakami. Zuza złapała z nimi świetny, oparty na szczerości, kontakt. Młodzież to docenia.
Z drugiej strony, oprócz „przyjemności” słowem kluczem jest też „bezpieczeństwo”. Dlatego rozmawiasz o molestowaniu, przemocy i zgodzie na seks.
Temat consent pojawił się już mocno przy okazji zeszłorocznej kampanii #sexedpl. Ważne jest, żeby uświadamiać, co to jest zły dotyk, że w każdym momencie można powiedzieć „nie”, że molestowanie ma różne stopnie, formy i odcienie. Trzeba zwrócić uwagę także na przemoc w sieci. Często po zerwaniu były partner wrzuca do sieci nagie zdjęcia. Niebezpieczeństwem jest także grooming, czyli działanie dorosłych, którzy nawiązują więź z dzieckiem, żeby zmniejszyć jego opory i je wykorzystać.
W okresie dojrzewania często z trudem przychodzi nam polubienie siebie. Chętnie porównujemy się za to do innych.
Dojrzewanie to strasznie trudne przeżycie. Nie wiemy, co się z nami dzieje. Mamy huśtawki nastrojów – w jednej chwili czujemy się fantastycznie, w drugiej beznadziejnie. Zmieniają się nasze ciało, nasze pragnienia, nasze emocje. Łapiemy kompleksy, więc trudno nam pokochać siebie.
Rodzice często bagatelizują te problemy.
Albo widzą w swoich dzieciach niewinne istoty, które w ogóle o seksie nie myślą. Zaprzeczając rzeczywistości, nie uchronimy dzieciaków przed problemami. Dlatego lepiej podarować im książkę o seksie. Nie po to, żeby zachęcić je, żeby zaczęły ten seks uprawiać, ale żeby dowiedziały się, o co chodzi w tej jednej z najważniejszych sfer życia. Pamiętajmy o tym, że seks jest wszędzie. Nie trzeba nawet włączać komputera, wystarczy spojrzeć na billboardy.
A jak na edukację seksualną działa powszechny dostęp do pornografii?
Pornografia może edukację uniemożliwić. A zakazać jej się nie da. Bo nawet jeśli w domu dzieciak jest od dostępu do niej odcięty, zobaczy film u kolegi w telefonie. Dlatego o tym też trzeba rozmawiać. Tym bardziej, że wyrasta pokolenie, które w związku z pornografią ma nierealistyczne oczekiwania względem własnego ciała. Chłopcy dziwią się, że ich penis nie wygląda tak jak członek aktora, martwią się, że nie są w stanie uprawiać seksu przez kilka godzin, a partnerka nie wydaje tak donośnych odgłosów rozkoszy jak w filmie. Warto też uświadomić sobie, że pornografia zmienia optykę. Przyzwyczajeni do podniecenia wywołanego bodźcami wzrokowymi możemy mieć problemy ze stymulacją dotykiem. W książce piszemy, że po obejrzeniu „Ostrego dyżuru” nie możesz przeprowadzić operacji na otwartym sercu. A po seansie porno nie jesteś wcale lepiej przygotowany do seksu.
Chciałabyś, żeby książka stała się oficjalnym podręcznikiem edukacji seksualnej w szkołach?
Tak, ale wątpię, żeby to się wydarzyło w naszym pejzażu politycznym.
Jakie jeszcze działania planujesz w ramach kampanii #sexedpl?
Moja praca nad książką nie skończy się wraz z premierą. Chciałabym ją wypromować tam, gdzie zagląda młodzież, chociażby na portalach dla gamerów. Mam też w planach liczne inne działania. Fundacja #sexedpl działa prężnie. Jestem w trakcie oglądania prac uczestników konkursu fotograficznego, który ogłosiłam z „Vogue’iem”. Dostaliśmy kilkaset zgłoszeń! Chciałabym, żeby wystawa, która będzie efektem tej akcji, pojawiła się w całej Polsce, a nie tylko w Warszawie. Powstanie też kolekcja z Local Heroes. Pracuję nad piosenką, którą komponuje i produkuje Jimek. Premiera jesienią. Chciałabym, że #sexedpl opanowało wszystkie dziedziny – od mody po muzykę. W najbliższym miesiącu będę łączyć promocję książki ze światowymi wybiegami. W Nowym Jorku wystąpię na jubileuszu Ralpha Laurena, w Mediolanie u Versace, a w Paryżu na pokazie Saint Laurent.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.