Alfred Hitchcock, Richard Nixon, Adolf Hitler, papież Benedykt XVI, Ernest Hemingway, król Lear, Pablo Picasso i oczywiście Hannibal Lecter. Przez ponad pół wieku filmowej kariery Anthony Hopkins zagrał już niemal całą encyklopedię. W 2023 roku skończy 86 lat, ale nie zwalnia tempa.
W mediach społecznościowych regularnie raczy fanów rozbrajającymi filmami – tańczy, śpiewa, recytuje, gra na fortepianie. Maluje, czyta, bawi się z kotem, po prostu cieszy się życiem. W 2021 r. odebrał drugiego w karierze Oscara za tytułową rolę w filmie „Ojciec”. Twierdzi, że dopiero na starość odnalazł receptę na szczęście. I chętnie się nią dzieli.
Czy „Milczenie owiec” wytrzymało próbę czasu
32 lata temu nieustraszona agentka FBI Clarice Starling odwiedziła w więzieniu mordercę kanibala i poprosiła go o radę w sprawie toczącego się śledztwa. Wspólnie zmienili popkulturę. Hannibal Lecter na dziesięciolecia stał się prototypem seryjnego mordercy, a Jodie Foster udowodniła, że thriller psychologiczny z kobietą w roli głównej może być nie tylko sukcesem artystycznym, lecz także kasowym. „Milczenie owiec” zdobyło Oscary w pięciu najważniejszych kategoriach, to osiągnięcie, którego nie powtórzył dotąd żaden inny film, a Jodie Foster i Anthony Hopkins z dnia na dzień awansowali na największe gwiazdy Hollywood.
Czy „Milczenie owiec” wytrzymało próbę czasu? I to jak! Jedyny aspekt, który budzi dziś mieszane uczucia, to postać mordercy, Buffalo Billa. Zarówno w filmie Jonathana Demme, jak i książce Thomasa Harrisa Buffalo Bill uważa siebie za osobę transpłciową. I chociaż w jednej ze scen agentka Starling wprost zaznacza, że „badania naukowe nie potwierdzają żadnej korelacji między transseksualizmem a przemocą”, to jednak pokazywanie osoby transpłciowej jako seryjnego mordercy w czasach, kiedy osoby transpłciowe nie miały w zasadzie żadnej innej reprezentacji w kinie, można uważać za kontrowersyjne. Ale poza tym, „Milczenie owiec” broni się w każdym aspekcie. Od pierwszej do ostatniej sceny trzyma w napięciu, mimo że w całym filmie nie ma ani jednej krwawej sceny!
Idź do przodu i niczego nie żałuj
„Ten film nigdy mi się nie znudzi, ciągle zdarza mi się do niego wracać” – mówił Hopkins w rozmowie z „Vanity Fair” z okazji 30. rocznicy premiery. „Ale pamiętam, jak po zakończeniu zdjęć do >>Hannibala<<, sequela >>Milczenia owiec<< w reżyserii Ridleya Scotta, zobaczyłem w Nowym Jorku olbrzymi billboard, który go reklamował i ogarnął mnie potworny smutek. Miałem do siebie pretensję, że zgodziłem się w tym uczestniczyć. Po co?! Przecież od początku było jasne, że to już nie będzie to samo. Skompromitowałem się, ośmieszyłem, ludzie pomyślą, że zależy mi tylko na odcinaniu kuponów od sukcesu. Ale potem przypomniałem sobie, że pieniądze, które zarobiłem na tym filmie, pozwoliły mi opłacić rachunki za leczenie mojej mamy. I zrozumiałem, że zadręczanie siebie, wyrzucanie sobie błędów, jest kompletnie bez sensu. Od tego czasu idę do przodu i niczego nie żałuję”.
Trzeba przyznać, że Hopkins trzyma się tej zasady bardzo konsekwentnie. Kiedy w 2018 r. dziennikarz zapytał go, czy ma wnuki, aktor odpowiedział ostro, ale w imię tej zasady: „Nie mam pojęcia. Od 20 lat nie utrzymuję kontaktu z córką. Nie poczuwam się w tej sprawie do winy i nie roztrząsam tego. Ludzie zrywają ze sobą kontakty, rodziny się rozpadają, córki nie mają obowiązku kochać swoich ojców, czasem to nieuniknione. Dawno przestałem się tym zamartwiać”.
Abigail Hopkins (52), jedyna córka Anthony’ego Hopkinsa ze związku z aktorką Petronellą Barker, mieszka w Londynie i od lat zmaga się z problemami psychicznymi. Nie założyła rodziny, próbowała sił jako aktorka (zagrała z ojcem w dwóch filmach, „Okruchy dnia” i „Cienista dolina”) i piosenkarka, ale ostatecznie została nauczycielką. Przez większość dzieciństwa Hopkins był nieobecnym ojcem – rozwiódł się, przeprowadził do Los Angeles i zmagał z alkoholizmem. Ale córka się od niego odwróciła dopiero, kiedy przestał pić i zyskał sławę. Ostatni raz widziani byli razem w 1993 r. na premierze filmu Jodie Foster „Tate – mały geniusz”.
„Ojciec” to jedna z najwybitniejszych ról w dorobku Hopkinsa
Hopkins czekał 30 lat na drugiego Oscara. W filmie „Ojciec” (2020) gra starca zmagającego się z demencją. Na przemian wojowniczy i zagubiony, rozdarty między gniewem i strachem, głośnym sprzeciwem i cichą akceptacją choroby – to niewątpliwie jedna z najwybitniejszych ról w aktorskim dorobku Hopkinsa. Po premierze krytycy nie mogli uwierzyć, że aktor nigdy nie miał styczności z osobą chorą na demencję, że stworzył tę rolę wyłącznie ze swoich wyobrażeń o chorobie.
Nie odkładaj niczego na później, ciesz się
„Moja mama umarła ze starości, tata zmarł na atak serca” – mówił w rozmowie z „New Yorkerem”. „Nigdy nie miałem z ojcem bliskiej relacji, był raczej oschłym człowiekiem. Kiedy przed śmiercią odwiedzałem go w szpitalu, reagował na moją obecność złością i zniecierpliwieniem, głównie dlatego, że bardzo cierpiał. Siadałem przy jego łóżku i składałem mu obietnice bez pokrycia. Mówiłem, że jak wyzdrowieje, to zabiorę go w podróż samochodem z Nowego Jorku do Los Angeles, bo uwielbiał Amerykę i długie podróże. Wyśmiewał te pomysły, ale któregoś dnia zastałem go w łóżku z mapą – śledził trasę tej wycieczki. Dzień po jego śmierci pojechałem do szpitala zabrać jego rzeczy, ale na jego łóżku zastałem już innego pacjenta. Pielęgniarka wręczyła mi reklamówkę. On umarł, a ja zostałem z reklamówką z jego okularami do czytania, długopisem, książką i mapą. Takie jest życie – musimy cieszyć się każdą chwilą, każdym człowiekiem, każdą rzeczą. Nie można tego odkładać na później, bo może nie być żadnego później. Niczego nie zabierzemy ze sobą w ostatnią podróż, więc jeśli nie teraz, to kiedy?!”.
Anthony Hopkins z wiekiem nabrał przekonania, że życie pozbawione jest jakiegoś głębszego znaczenia. „Nie ma sensu rezygnować z przyjemności w imię narzuconych sobie ograniczeń, bo w ostatecznym rozrachunku może okazać się, że przyjemności to jedyne, co było czegoś warte” – mówi.
Anthony Hopkins dba o zdrowie, gra na fortepianie
Trudno uwierzyć, że przełomową rolę w karierze Anthony’ego Hopkinsa zagrał w 1968 r., 65 lat temu! W filmie „Lew w zimie” wcielił się w żądnego władzy syna Petera O’Toole’a i Katharine Hepburn. „Na planie tego filmu usłyszałem od Katherine Hepburn najlepszą radę w życiu: dbaj o zdrowie, bez niego cię nie ma” – mówi. „Co prawda trochę czasu zajęło mi ogarnięcie tej prawdy moim skromnym rozumem, ale w końcu, w 1975 r., powiedziałem sobie: dosyć, mam tylko jedno życie”.
Anthony Hopkins nawiązywał w ten sposób do choroby alkoholowej. Nie pije od 47 lat. Nie pali, lubi pływać w oceanie, regularnie ćwiczy. Jak sam przyznaje, na starość coraz więcej czyta (jego ulubionym pisarzem jest Charles Dickens) i coraz mniej ogląda (jeśli już, to dokumenty). „Kiedy miałem pięć lat, mama wysłała mnie do szkoły muzycznej” – mówi. „Nie chciała, żebym został piekarzem, tak jak mój ojciec i dziadek. Lubiłem granie, w wieku 10 lat potrafiłem wykonać skomplikowane utwory Rachmaninowa, Chopina czy Skriabina. Potem przez lata nie dotykałem klawiszy, ale ostatnio wróciłem do grania. Kupiłem sobie Bosendorfera (fortepian koncertowy wart nawet kilka milionów złotych), trzymam go w piwnicy, w dobrze wyciszonym pomieszczeniu. Gram dla siebie”. I dla blisko 3 mln followersów na Instagramie i TikToku.
Ostatnio zaczął też malować. Żona, kuratorka i właścicielka galerii sztuki, kupiła mu sztalugi i farby, kiedy znalazła jego stare, młodzieńcze rysunki. Dziś obrazy Hopkinsa osiągają na aukcjach ceny przekraczające 100 tys. zł, ale według krytyków zawdzięczają to przede wszystkim jego filmowej sławie.
Traktujcie siebie z czułością
Pięć lat temu, na planie filmu „Transformers: Ostatni rycerz” Anthony Hopkins poznał Marka Wahlberga, który założył mu konto na Twitterze, chociaż Hopkins nie miał pojęcia, co to takiego. Ale spróbował i spodobało mu się na tyle, że założył też konta na Instagramie i TikToku. W pandemii postanowił wysyłać światu wyłącznie radosne nagrania, które chociaż trochę pomogą innym przejść przez trudny czas. Wiele z nich stało się viralami (po kilkanaście milionów odsłon). W jednym z ostatnich nagrań, z okazji 47-lecia trzeźwości, zwraca się wprost do swoich fanów: „Pamiętajcie, że jesteście wyjątkowi i wspaniali. Każdy z was, niezależnie od tego, co w życiu robicie. Dlatego traktujcie siebie z czułością. Nie dajcie sobie wmówić, że na coś nie zasługujecie. I przede wszystkim: codziennie świętujcie siebie!”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.