Zachwycający mediolański apartament Christiana Frascaro i Francesca Cristiano, urządzony w stylu lat 50. z nowoczesnymi akcentami – i kilkoma niespodziankami – mieści się w budynku z lat 30. ubiegłego wieku.
W nowym mieszkaniu Christiana Frascaro i Francesca Cristiano w Mediolanie otula nas zapach Ernesto Cire Trudon z akordami skóry, tytoniu i ciemnego rumu, z wnętrza dobiega melodia bossa novy. Lampy vintage oświetlają posadzkę z marmuru i onyksu, tworząc kuszącą atmosferę dawnego buduaru w Szanghaju. Christian i Francesco, związani zawodowo z modą, ze stylizacją i projektowaniem, są całkiem dobrzy w tworzeniu niezapomnianych obrazów, ale twierdzą, że są również doskonałymi gospodarzami lubiącymi rozpieszczać swoich gości, serwując im do późnych godzin nocnych smakowite przekąski i koktajle.
Żaden szczegół nie jest zbyt trywialny dla tej nierozłącznej pary, która poznała się nieco ponad dziesięć lat temu we włoskiej stolicy dizajnu, będącej obecnie ich przybranym domem. – Mimo że różnimy się od siebie, od początku byliśmy bardzo zgodni w tym, co chcemy jeść, co mamy ochotę robić, aż po to mieszkanie, które urządziliśmy bez pomocy architekta czy projektanta wnętrz – mówi Christian pochodzący z Apulii. – Stworzyliśmy już jedno piękne mieszkanie, nasze pierwsze, ale było ono znacznie mniejsze – dodaje Francesco, który jest neapolitańczykiem. – Wyzwaniem było zrobienie tego po raz drugi, na większą skalę. Chcieliśmy udowodnić, że sukces tamtego projektu nie był przypadkowy.
W dniu, w którym obejrzeli mieszkanie po raz pierwszy – usytuowane w budynku z lat 30., zaprojektowanym przez Giuseppe Martinenghiego, z widokiem na Stazione Centrale – Christian naszkicował w szczegółach, jak miałoby wyglądać, w tym patchworkowy wzór podłogi inspirowany otoczeniem i Gio Pontim, mistrzem nowoczesnego włoskiego dizajnu. – Korytarz jest łącznikiem, o którym zbyt często się zapomina, więc postanowiliśmy nadać mu to, co nazywamy efektem „wow” – mówi Christian i relacjonuje niezliczone godziny spędzone z dostawcą marmuru, podczas których próbowali dopasować odpowiednie kształty i kolory. Wyrafinowane lampy Sergia Mazzy z połowy wieku, jedne z wielu starannie dobranych w całym mieszkaniu przedmiotów, subtelnie oświetlają ciemną ścianę w kolorze czekolady, w tym samym co sufit salonu widoczny przez poszerzony korytarz.
Paleta barw jest ukłonem w stronę estetyki filmowej Wesa Andersona, a kształty nawiązują do twórczości ekscentrycznego włoskiego architekta ubiegłego wieku, Carla Mollino.
Cały tekst znajdziecie w najnowszym wydaniu magazynu „Vogue Polska Living”. Do kupienia w salonach prasowych i online z wygodną dostawą do domu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.