Znaleziono 0 artykułów
23.04.2023

Szymon Rogiński archiwizuje architekturę, której nie chcemy zauważać

Szymon Rogiński, Solastalgia

Polski pejzaż z początku XXI wieku to kraina architektonicznego chaosu i absurdów. – Ten krajobraz dużo mówi o naszej słowiańskiej mentalności – mówi artysta wizualny Szymon Rogiński, twórca VR-owego doświadczenia „Solastalgia”. Do obejrzenia swoich prac namawia architektów, urbanistów i projektantów. – To ich zadanem jest ten żywioł okiełznać – tłumaczy. 

„Lata pracy w teatrze nauczyły mnie, że pusta scena może być równie pociągająca dla twórcy jak praca z ludźmi – kiedy nie ma już żadnego aktora, zostaje scenografia, która pozwala wędrować i rozmyślać” – pisze Szymon Rogiński w swoim artystycznym manifeście. Przez 20 lat był kojarzony głównie z fotografią, a jego ostatnie cykle rejestrowały pejzaż polskich miast i miasteczek. Interesowały go trzy konkretne motywy – budki z kebabami, salony pogrzebowe i punkty internetowe. „Moja fotografia nie ma ambicji odkrywania prawdy w dokumentalnym sensie. Fotografuję miejsca, które dla wielu ludzi są normalne, oczywiste albo nawet banalne” – tłumaczył, choć rejestrując to, co, jak sam mówi, jest zwykłe, analizował nową polską ludowość, duchowość w niezwykłym momencie technologicznej transformacji.

Szymon Rogiński, Solastalgia

eraz idzie o krok dalej i zamiast fotografować w dużym formacie, jak robił to dotychczas, zaczyna skanować. Tematem jego prac jest najczęściej architektura, najczęściej ta niewidzialna – z założenia tymczasowa, uznana za nieudaną, albo stricte ekonomiczna.

Skanowanie to wciąż fotografia, dokładnie fotogrametria 3D. Polega na wykonaniu setek, czasem tysięcy zdjęć, z których powstaje trójwymiarowy obraz bryły. Tak zarejestrowany obiekt można poznać, a dokładniej – można go doświadczać, w wirtualnej rzeczywistości, oglądać z różnych odległości i perspektyw, a dzięki temu poczuć przestrzenne relacje i proporcje, dostrzec niuanse i detale. Rogiński przy pomocy drona zeskanował wybrane obiekty z Warszawy, Kwidzyna czy okolic Szczecina i stworzył z nich swoiste miasto, które staje się dla niego opustoszałą sceną. 
Okolica, na pierwszy rzut oka znajoma, przeszywa niepokojem. Jest wyludniona i martwa. Oglądamy ją w nieokreślonej przyszłości, już po wielkiej ekologicznej katastrofie. Tytułowa „solastalgia” to termin powstały w 2003 roku z potrzeby nowych czasów – oznacza tęsknotę za krajobrazem zmieniającym się pod wpływem zmian klimatycznych.

Stolica chaosu i absurdów: Współczesna Warszawa oglądana po latach

Wysokie bloki z lat 70., billboard z hasłem „Tu spełniają się marzenia”, świecące bez przerwy logo McDonald’s na wysokim słupie. – To krajobraz jak z mema, w którym ktoś mówi sztucznej inteligencji: „Wykreuj proszę pocztówkę z Polski” – mówi Rogiński, po czym opowiada, jak przez ostatnie pięć lat starannie znajdował odpowiednie obiekty, a później żmudnie je skanował.
– Spękany łuk triumfalny, Łuk Unii Europejskiej, istnieje naprawdę, w centrum konferencyjnym Venecia Palace pod Warszawą. Ale warto zwrócić uwagę na budynki, których już nie ma, takie jak Czarny Kot – opowiada. 

Słynna samowola budowana, która zaczęła się pod koniec lat 80. u zbiegu ulic Okopowej i Powązkowskiej w Warszawie, była fenomenem. Rozbudowana przez lata bez pozwoleń i generalnego projektu do siedmiopiętrowego budynku rozlewała się na grunty sąsiadów, straszyła pokracznością. Czarny Kot – tak nazwano znajdujący w nim hotel – został okrzyknięty „królem gargamelowej architektury”, „najbrzydszym budynkiem w Warszawie”. Emocje budziły zarówno kiczowaty wystrój, jak i nieugięta postawa właścicieli, którzy rozebrali budynek dopiero po wieloletnim procesie sądowym z miastem. – W „Solastalgii” znalazła się też wielka nieukończona budowa osiedla na Woli, która ostatnio została wykupiona przez dewelopera i wkrótce będzie wysadzona – dodaje Rogiński.

Szymon Rogiński, Solastalgia

Najstarszym budynkiem w tej serii jest Ośrodek Wychowania Fizycznego Klubu Sportowego „Orzeł” z końca lat 30. ubiegłego wieku. To projekt Macieja Nowickiego, mało znanego w Polsce modernisty, który karierę rozwinął na emigracji w Stanach. Współpracownik Eero Saarinena czy Alberta Mayera zasłynął jako innowacyjny inżynier, twórca m.in. areny sportowej w Raleigh w Karolinie Północnej, której lekkość i brak podpór wywoływały podziw. Budynek wpisano na listę amerykańskiego dziedzictwa. A sam Nowicki został zaangażowany do projektu tworzenia eksperymentalnego miasta w Indiach – Czandigarh. Niestety jego karierę przerwała śmierć w katastrofie lotniczej na pustyni, projekt po Nowickim kontynuował sam Le Corbusier. Dziś grochowska realizacja Nowickiego obraca się w ruinę.

Nowoczesną ciekawostką jest z kolei osiedle łanowe z Wawra. Identyczne budynki na identycznych działkach, jeden za drugim ciągną się po horyzont. Praca wygląda jak komputerowy render, ale jest skanem prawdziwych budynków. – To architektura stworzona zza biurka, zaprojektowana w komputerze, bez kontaktu z rzeczywistością. Nie wiem, czy jesteśmy już tak przesiąknięci grafiką z gier, że zaczynamy na ich podobieństwo kształtować rzeczywistość? – zastanawia się Szymon Rogiński i dbając o realizm, odtwarza dokładnie detale, zaparkowane przy budynkach samochody, kolorowe pojemniki do segregacji odpadów – w każdym module uderzająco podobne. Te elementy obrazu zmieniają działki i osiedle we fraktale.

Słowiańska fantazja: Temperament nie podlega ocenie

Rogiński sięga też po rażące elementy krajobrazu, obok których przejeżdżamy zazwyczaj nieświadomie i obojętnie, nie znając nawet ich nazwy. Jest wielki miecz wyrastający zza ekranów akustycznych przy trasie Armii Krajowej – pomnik 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, czy kościół pw. św. Jadwigi Śląskiej, zabudowany serpentynami jezdni na Żeraniu. – Nie dystansuję się od tej przestrzeni, nie krytykuję, bo żyję w niej. Wciąż ją zauważam, wciąż robi na mnie wrażenie – mówi Rogiński.
Absurd i chaos mieszają się tu z nostalgią, ekonomia z dużymi aspiracjami. – Myślę, że ten krajobraz dużo mówi o naszej słowiańskiej mentalności. Ta architektura walczy o wolność, jest w niej jakaś fantazja i potrzeba własnej ekspresji, ale brakuje, niestety, wrażliwości estetycznej, zasad i odpowiedzialności za otoczeniekażdy inwestor realizuje swoją wizję po swojemu – mówi. I dodaje: – Nie bez powodu projekt zrealizowałem we współpracy z Narodowym Instytutem Architektury i Urbanistyki, zapraszam na pokaz wszystkich architektów, urbanistów i projektantów. To ich zadaniem jest ten żywioł okiełznać.

Szymon Rogiński, Solastalgia

Wystawę i doświadczenie VR-owe „Solastalgia” można oglądać do 28 kwietnia w Pawilonie SARP przy ul. Foksal 2 w Warszawie; godziny otwarcia: od wtorku do piątku od 16.00 do 19.00; od soboty do niedzieli od 12.00 do 19.00; w poniedziałek: nieczynne.

Fotografia, fotogrametria oraz koncepcja i reżyseria VR: Szymon Rogiński
Opieka kuratorska i projekt ekspozycji: Agnieszka Tarasiuk
Kurator naukowy: prof. dr hab. arch. Bolesław Stelmach
Koordynacja NIAIU: Kacper Kępiński
Motyw muzyczny: Macio Moretti
Udźwiękowienie VR i instalacja dźwiękowa: Gustaw Gliwiński
Produkcja wystawy oraz aplikacji VR: Marcin Marczyk
Digital Artists: Pavlo Mazur, Martix Navrot, Jagoda Wójtowicz
Programowanie: Łukasz Nizik
Projektowanie graficzne: Michał Babski
Podziękowania: Wojtek Markowski, Michał Marczak, Krzysztof Garbaczewski

 

Basia Czyżewska
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Szymon Rogiński archiwizuje architekturę, której nie chcemy zauważać
Proszę czekać..
Zamknij