Olivier Rousteing w swojej najnowszej kolekcji postanowił oddać hołd Paryżowi, jako stolicy couture. Zaproszonych na pokaz gości zachwyciła jednak nie tylko kolekcja, ale przede wszystkim powracająca po długiej nieobecności Cara Delevingne, która ruszając ustami do piosenki Prince’a skradła całe show.
To nie był zwykły piątkowy poranek w paryskim ratuszu. Soundtrack składający się z największych przebojów muzyki pop, w tym utworu Whitney Houston “I Wanna Dance With Somebody” i szlagieru zespołu Queen “We Will Rock You” przywitał gości, którzy przyszli podziwiać najnowszą kolekcję Oliviera Rousteinga dla Balmain. W pierwszym rzędzie zasiadła modelka Alessandra Ambrosio i amerykańska it-girl Olivia Palermo, ale wielkimi nieobecnymi okazał się klan Kardashianek. Co więcej, na wybiegu zabrakło nie tylko Kendall Jenner, ale również sióstr Hadid.
Projektant miał jednak asa w rękawie. Kiedy w głośnikach zaczęły rozbrzmiewać pierwsze dźwięki przeboju Prince’a „When Dove’s Cries” pokaz otworzyła dawno niewidziana Cara Delevingne ubrana w satynowy komplet i metaliczny krótki top. Modelka wróciła niespodziewanie na wybieg, po tym jak w 2015 roku postanowiła zrezygnować z modelingu na rzecz aktorstwa. W międzyczasie, w lutym wzięła udział w pokazie Burberry, którym Christopher Bailey po 17 latach żegnał się z marką, składając jednocześnie kolekcją hołd społeczności LGBTQ, tak bliskiej przecież aktorce.
Rousteing po raz kolejny posłał na wybieg swoją armię, ale o ile w kolekcji na sezon jesień-zima 2018-2019 postanowił odejść od dziedzictwa domu mody i skupić się na nowych materiałach, o tyle w zaprezentowanej dzisiaj rano kolekcji mocno odwoływał się do przeszłości i to nie tylko w muzyce. Za główne źródło inspiracji posłużył projektantowi starożytny Egipt, bo jak sam twierdził po pokazie: – Fascynują mnie imponujące obeliski, piramidy i kolumny z tamtego okresu. I tak na wybiegu zobaczyliśmy sylwetki z poszarpanego denimu i tweedu, które przypominały bandaże mumii. Metaliczne naramienniki mogłyby spokojnie zdobić strój Faraona, któremu towarzyszyłyby hieroglificzne printy umieszczone na sukienkach.
W najnowszej kolekcji projektant przede wszystkim postawił na formę: zmieszał tradycyjne DNA marki z elementami dekonstrukcji. Sukienki mini, krótkie topy, spodnie z szeroką nogawką i wysokim stanem - wiosna-lato 2019 według Balmain to powrót lat 80. Kombinezony z kapturem w metalicznych odcieniach czy mocno podkreślone ramiona w charakterystynych dla domu mody żakietach i sukienkach, to projekty w których spokojnie na scenie odnalazłaby się Grace Jones czy Lady Gaga. Rousteing bawił się także asymetrią, chociaż w niektórych propozycjach można było dopatrzyć się wyraźnych odwołań do innych twórców. Sukienki z wachlarzowymi elementami, łudząco przypominały projekty Viktora&Rolfa na sezon wiosna-lato 2010. Kolekcję zdominował kolor biały, który projektant uzupełniał metalicznymi dodatkami. Oprócz tego, na wybiegu pojawiła się czerń, pastelowe odcienie różu i błękitu, a także uwielbiane przez Rousteinga srebro.
Nową armię Balmain do walki prowadzą nie siostry Kardashian-Jenner, a Cara Delevingne, która na swoim Instagramie zdradziła, że nie może się już doczekać wspólnych projektów.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.