O tzw. bed rottingu, czyli bezproduktywnym gniciu w łóżku jako radykalnej formie dbania o siebie, pisano już kilka miesięcy temu. Zeszłoroczny trend prowokuje tegoroczne poszukiwania nowych sposobów regeneracji i skłania do zawsze aktualnej refleksji nad prawem do odpoczynku.
Na TikToku, a gdzie? Bed rotting – dosłownie „gnicie w łóżku” – wylansowały media społecznościowe. Relacje z ostentacyjnego wylegiwania się zbierały miliony polubień i dziesiątki tysięcy komentarzy zamieszczanych zarówno przez neofitów, jak i weteranki leżakowania. W związku z tym, że bed rotting cieszył się zawrotną popularnością głównie wśród osób z pokolenia Z, zaczęto podejrzewać, że cała ta generacja, hołubiona za świadomość i aktywizm, tak naprawdę nic nie robi, tylko gnije. Czy zetki, masowo przyjmując pozycję horyzontalną, odkryły niezawodną metodę troski o dobrostan, a może wysłały w świat niepokojący komunikat, że są pokoleniem pogrążonym w skrajnej apatii? Bo sama sytuacja jest dość prosta. Spędzasz w łóżku pół dnia. Oglądasz serial, przeglądasz TikToka, czasem się zdrzemniesz, może coś zjesz, bo przekąski leżą razem z tobą. Ale kontekst komplikuje sprawę. Dlaczego leżymy, co z leżenia wynika i dlaczego ten barłóg jest polityczny?
Jak leżeć z głową
Gdy szał wylegiwania się na dobre opanował media społecznościowe, w tradycyjnej prasie lifestyle’owej i tej poświęconej zdrowiu, również psychicznemu, zaczęły pojawiać się poradnikowe artykuły wykładające wszystkim leżakującym, jak – uwaga – gnić bezpiecznie. Bo eksperci są zgodni, że nawet leżeć należy z umiarem. Praktykowany od czasu do czasu, w zdrowych ilościach, bed rotting może być skutecznym narzędziem regeneracji. Pozwala organizmowi dobrze wypocząć, łagodzi stres wynikający z nadmiaru zobowiązań zawodowych czy towarzyskich, może być rodzajem kojącej medytacji czy przestrzenią introspekcji. Ale już niekontrolowany bed rotting niesie kilka zagrożeń. Takie beztroskie leżenie w łóżku może powodować chociażby bezsenność, bo mózg to taka bestia, która lubi się przyzwyczajać, i gdy przyzwyczaisz swój, że łóżko jest od jedzenia chipsów i maratonów z „Yellowstone”, będzie mu coraz trudniej w nim zasypiać. „Bed rotting, który staje się nawykiem, może być sygnałem depresji lub innych zaburzeń psychicznych. To ważne, by zachować ostrożność i nie pozwolić, by bed rotting stał się schematycznym działaniem” – mówił w rozmowie z serwisem Health.com Ryan Sultan, doktor medycyny i wykładowca na wydziale psychiatrii klinicznej Uniwersytetu Columbia. „Coś, co początkowo będzie formą troski o siebie i odpoczynku, może w efekcie przełożyć się na mniejszą liczbę produktywnych czy przynoszących frajdę aktywności w życiu. Więcej czasu w mediach społecznościowych, więcej problemów ze snem, społeczna izolacja – w efekcie popadamy w depresję. By wyrwać się z tego błędnego koła, trzeba wybrać aktywność fizyczną, która poprawia nastrój i zwiększa poziom motywacji” – mówiła w tym samym artykule Nicole Hollingshead, doktorka psychologii z Ohio State University. Bed rotting – niezależnie od powodów leżakowania – cieszy się taką popularnością, bo jest dostępną metodą radzenia sobie z wyzwaniami codzienności: od stresu przez zmęczenie po spadek nastroju. Nie każdego stać na SPA i terapię, ale każdy może poleżeć, prawda?
Ruch oporu nie wychodzi z łóżka
Powiedzmy. Nawet jeśli każdy może, nie każdy będzie miał odwagę. Bo żeby tak sobie bezwstydnie przeleżeć pół wtorku, trzeba mieć świadomość, że permanentna zajętość, którą zachodnia kultura traktuje jak najwyższą z cnót, jest jednym z większych przekleństw współczesności. Pułapką. Podstępnym retorycznym wybiegiem, który pozwala usprawiedliwić przemoc kapitalizmu. Sadaf Shaikh, dziennikarka „Vogue India”, kilka miesięcy temu pisała na łamach magazynu, dlaczego gnicie w łóżku jest tak rewolucyjne: „Praca wymaga ode mnie rozmów z ludźmi i obecności na eventach. Small talk jest wpisany w ryzyko zawodowe, zaakceptowałam je raczej niechętnie. Gdy więc zapadam w dwudniową śpiączkę, widzę to jako akt rebelii przeciwko kapitalistycznym strukturom, które w weekendy zmuszają nas do wychodzenia z domu i wydawania pieniędzy, by usprawiedliwić to, czym zajmowaliśmy się przez cały tydzień”.
Bed rotting, to nieszczęsne gnicie w łóżku, można zredukować do niewiele znaczącego trendu z TikToka, ale prawda jest taka, że w szerszej perspektywie to zjawisko dużej wagi, bo wybrzmiewa w nim tęsknota za spokojnym życiem na zwolnionych obrotach, głód pełnej równowagi między obowiązkiem a przyjemnością i potrzeba zmiany narracji o odpoczynku, w którym świat wreszcie zobaczy niezbywalne, fundamentalne prawo każdego człowieka, a nie fanaberię roszczeniowych dzieciaków. Daliśmy się zajechać, oduczyliśmy odpoczywać. Każdy, kto potrafi wylegiwać się bez wyrzutów sumienia, przypomina, że odpoczynek jest aktem buntu wobec tych, którzy monetyzują naszą wiarę w zasadność wydajności. „To kompletna zmiana paradygmatu. Rozszerza świadomość. Rewolucjonizuje kulturę. Zostaliśmy poddani systemowemu praniu mózgu, które zmieniło postrzeganie odpoczynku, naszych ciał i tego, ile jesteśmy warci. W przemocowej kulturze oczekuje się od nas, że będziemy pracować 24 godziny na dobę, nikt nie widzi w nas ludzi, a nasze boskie ciała są traktowane jak maszyny” – mówiła w rozmowie z NPR Tricia Hersey, aktywistka i autorka książki „Rest Is Resistance” (Odpoczynek jako ruch oporu).
Leniwe dziewczyny nie pracują, Andrew Huberman medytuje
Ledwie weszli na rynek pracy, a już się zmęczyli? Nie ma co ironizować, bo akurat ten rynek, na który wchodzili, jest wyjątkowo patologiczny. Nic więc dziwnego, że z zeszłorocznego badania amerykańskiego towarzystwa ubezpieczeniowego Cigna wyszło, iż aż 98 proc. pracujących osób z pokolenia Z odczuwa symptomy wypalenia zawodowego. Dziwić za to może, że prawo do odłączenia się, które od dłuższego czasu działa we Francji, w Niemczech czy we Włoszech, jest z taką opieszałością implementowane w innych krajach, a pracodawcy wciąż dzwonią i piszą do podwładnych również po godzinach pracy. Bed rotting nie jest pierwszym chwytliwie nazwanym trendem z TikToka, który potwierdza, że musimy sobie przemyśleć, jak pracujemy. Było już lazy girl – czyli manifest leniwej dziewczyny, która co prawda przychodzi do pracy na osiem godzin, ale tylko po to, żeby potem pochwalić się, jak niewiele w tym czasie zrobiła. Było quiet quitting, milcząca rezygnacja, która polega na tym, żeby robić w pracy tylko wymagane minimum. Ale bed rotting jest nie tylko o wypaleniu zawodowym – to sygnał generalnego rozczarowania światem pogrążonym w kryzysie i informacja o bezradności wobec wojen czy katastrofy klimatycznej. Współczesność jest potwornie stresująca, to więc naturalne, że szukamy nowych, lepszych sposobów odpoczynku. Dziś na przykład coraz więcej mówi się o medytacji NSDR (non-sleep deep rest, głęboki odpoczynek na jawie), technice relaksacyjnej czerpiącej z yogi nidry. Jej wielkim fanem jest chociażby Andrew Huberman, guru wśród podcasterów specjalizujących się w świadomym życiu. Medytacja NSDR to taki bed rotting dla bardzo zaawansowanych w leżakowaniu, o wszechstronnym zastosowaniu, choć działa przede wszystkim jako remedium na stany lękowe. Można śmiało założyć, że nowe metody odpoczynku, podobnie jak bed rotting, będą bazować na idei tymczasowego wyłączenia się z rzeczywistości. I będziemy ich szukać, bo ta przygniata tak bardzo, że nie wystarczy już tylko gnić, żeby przeżyć.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.