Na studiach uchodził za obiecującego poetę, ale jego największą pasją okazało się kino. – Marzę, żeby żyć filmami, myśleć filmami, jeść filmami, śnić filmami – mówił. Jego pełne rozmachu, a zarazem dbałości o detal obrazy na stałe weszły do kanonu. W drugą rocznicę śmierci reżysera wybieramy pięć tytułów, które trzeba obejrzeć chociaż raz w życiu.
„Konformista” (1970): Faszyzm kontra miłość
Faszystowskie Włochy. Marcello (Jean-Louis Trintignant) pracuje w służbach specjalnych. Pewnego dnia otrzymuje zlecenie – ma dotrzeć do byłego wykładowcy, profesora Quadriego (Enzo Tarascio), na którego wydano wyrok. Marcello ma zdobyć jego zaufanie, a następnie złapać go w pułapkę. Wszystko zmienia się, gdy bohater poznaje żonę profesora, Annę (Dominique Sanda). Co okaże się silniejsze: miłość czy ideologia? „Konformista” jako pierwszy film Bertolucciego został dostrzeżony przez międzynarodową publiczność, w tym również Akademię (nominacja do Oscara).
„Ostatnie tango w Paryżu” (1972): Skandaliczny seks
Jeden z najbardziej skandalizujących filmów w historii kina. Dwójka nieznajomych, starzejący się Amerykanin (Marlon Brando) i młoda Francuzka (Maria Schneider), spotykają się w pustym mieszkaniu, by uprawiać sadomasochistyczny seks. Podczas pokazów premierowych wielu widzów opuszczało kino, a twórcom zarzucano rozpowszechnianie pornografii. Gdy Bertolucci przegrał jeden z procesów, musiał zniszczyć wszystkie włoskie kopie filmu. „Ostatnie tango w Paryżu” złą sławę zawdzięcza także późniejszym losom odtwórczyni głównej roli. Po zakończeniu zdjęć Schneider musiała leczyć się w klinice psychiatrycznej, bo nie mogła poradzić sobie z etykietą symbolu seksu. Na fali ruchu #MeToo aktorka wyznała również, że Bertolucci pozwolił Brando, bez zgody Schneider, dopuścić się przed kamerą prawdziwej czynności seksualnej.
„Ostatni cesarz” (1987): Uczta dla zmysłów
Rok 1950. Pu Yi, przebywający w radzieckiej niewoli były cesarz Chin, po nieudanej próbie samobójczej w czasie śledztwa, postanawia opowiedzieć burzliwą historię swojego życia. Monumentalne dzieło Bertulecciego to blisko trzygodzinna podróż w czasie i w przestrzeni. Bertolucci był pierwszym zachodnim twórcą, który otrzymał zgodę na nakręcenie filmu w Zakazanym Mieście. Chiński rząd uznał jego projekt za tak ważny, że nawet gdy na miejsce przyleciała królowa Elżbieta II, odmówiono jej wstępu, by nie przerywać zdjęć. W przedsięwzięciu brało udział rekordowe na tamten czas 20 tys. statystów. „Ostatni cesarza” uchodzi za manifest artystyczny Włocha, który uważał, że kino powinno oddziaływać na widza wszystkimi zmysłami. Postulat ten udało mu się zrealizować z nadwyżką – nagrodzona dziewięcioma Oscarami produkcja to prawdziwa uczta dla zmysłów.
„Ukryte pragnienia” (1996): Pod słońcem Toskanii
Podobne artykułyKomedie romantyczne do obejrzenia w weekendJulia WłaszczukPo filmowej tułaczce po świecie Bernardo Bertolucci, już jako uznany reżyser, powrócił do ojczystych Włoch. Po śmierci matki Lucy (Liv Tyler) przyjeżdża do Toskanii w poszukiwaniu biologicznego ojca. Zostaje zaproszona do lokalnej bohemy, do której należy również jej dawny ukochany Christopher. Uczucie odżywa. „Ukryte pragnienia” są esencją wakacji – dni upływają bohaterom na opalaniu, wieczornych przyjęciach i spacerach po oliwnych gajach, a ukochane szyfony Lucy, jej zwiewne sukienki i słomkowe kapelusze do dziś inspirują nasze letnie garderoby. Na uwagę zasługuje też Liv Tyler, której występ w filmie zapewnił status ikony przełomu wieków. Podkochiwali się w niej wszyscy, nawet kolega z planu, Joseph Fiennes. „Ukryte pragnienia” były też najważniejszą inspiracją dla Luki Guadagnino podczas pracy nad filmem „Tamte dni, tamte noce”.
„Marzyciele” (2003): Młoda rewolucja
Dwójka francuskich studentów, Isabelle (Eva Green) i Theo (Louis Garrel), poznaje Amerykanina Matthew (zagrał go Michael Pitt, choć miano powierzyć rolę Leonardo DiCaprio albo Jake’owi Gyllenhaalowi). Pod nieobecność rodziców rodzeństwo zaprasza chłopaka do siebie. Odkrywają samych siebie, badając swoje granice i to, jak daleko można je przesunąć. W tle burzliwe wydarzenia społeczne i polityczne 1968 r. „Marzyciele” byli ostatnim (obok „Ja i ty”) głośnym filmem Bertolucciego. Zyskali uznanie krytyków i na stałe wpisali się do popkultury (na czele z wielokrotnie odtwarzaną sceną z wizyty w Luwrze). W historię miłosnego trójkąta naruszającego tabu reżyser wplótł refleksję nad znaczeniem sztuki (słynny cytat Matthew – „Książki, zamiast broni. Kultura, zamiast przemocy”) oraz rewolucyjnym potencjałem młodego pokolenia, który nie godzi się na zastany porządek i chce budować świat na nowo.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.