Pod koniec lat 90. to wyjątkowe połączenie krótkiej fryzury pixie i boba nosiły największe it-girls – aktorki, wokalistki i modelki. Trzy dekady później bixie powraca w nieco zmodyfikowanym wydaniu. Niezmiennie stanowi jednak alternatywę dla klasycznych i nieco oklepanych cięć.
W 1997 r. nie było chyba nastolatki, która nie nuciłaby piosenki „Torn” Natalii Imbruglii. Większość z nas marzyła też o fryzurze australijskiej wokalistki. Bixie, czyli hybryda krótkiego cięcia w stylu pixie i boba, stała się jej znakiem rozpoznawczym, czasami z pocieniowanymi kosmykami opadającymi na czoło, kiedy indziej z pasmami gładko zaczesanymi na bok.
Fanką i ambasadorką bixie w latach 90. była także Meg Ryan. Cięcie to było nie tylko kluczowym elementem jej prywatnego, ale i filmowego wizerunku. Tę fryzurę miała jedna z jej najbardziej popularnych bohaterek, Kathleen z „Masz wiadomość”.
Jak każda hybryda, bixie jest ciekawą alternatywą zarówno dla krótkiego cięcia, jak i klasycznego boba. To raczej wyrazista fryzura – w nowej odsłonie najchętniej wybierają ją więc gwiazdy, które nie boją się ryzyka. Na jej oryginalną interpretację z akcentami nawiązującymi do cięcia typu mullet hair stawia hiszpańska aktorka Úrsula Corberó, z kolei Florence Pugh i Sarah Hyland eksperymentowały z nią przy okazji zapuszczania włosów. Jak podpowiadają styliści fryzur, bixie najlepiej sprawdza się na delikatnych włosach. Grubsze trudniej jest odpowiednio wycieniować.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.