Gwiazdka, Londyn i Keira Knightley. „To właśnie miłość”? Wcale nie! Nowy serial sensacyjny Netflixa „Black Doves” pokazuje angielską aktorkę w roli agentki, która prowadzi podwójne życie. Ten hit Netflixa łączy wciągający kryminał z czarnym humorem.
Chyba każda matka marzy czasem o tym, by pocałować dzieci na dobranoc, przebrać się w coś wyjściowego i ruszyć w miasto. Helen Webb (Keira Knightley) spełnia tę fantazję, ale wcale nie wybiera się na imprezę. Musi okłamać męża, ministra obrony Wielkiej Brytanii, Wallace’a (Andrew Buchan), w kwestii swoich planów, spakować ukrytą w domu broń i wziąć udział w tajnej akcji szpiegowskiej. Helen z netflixowego serialu Joego Bartona należy bowiem do tajnej organizacji Black Doves, która zdobywa, a potem sprzedaje informacje temu, kto zapłaci za nie najwięcej. Helen, jeszcze wtedy podającą się za Daisy, zrekrutowała wiele lat wcześniej Reed (Sarah Lancashire). W tajemniczej dziewczynie doświadczona szpieżka dostrzegła potencjał tak jak w Samie (Ben Whishaw), zaufanym specjaliście od brudnej roboty. Uciekająca od przeszłości Helen i nieoglądający się za siebie Sam szybko się zaprzyjaźnili. Gdy ona znajdzie się w niebezpieczeństwie, on przyjdzie jej z pomocą.
Wciągająca fabuła serialu „Black Doves”
Gdy sekretny kochanek Helen, Jason (Andrew Koji), pracujący jako urzędnik, ginie z rąk zamachowca, wszystko może się zdarzyć. Ujawnienie romansu to najmniejszy problem Helen. Reed przekonuje ją, że cała jej kariera może legnąć w gruzach, a wraz z nią misternie budowana tożsamość, podwójne życie, które stworzyła jako żona ministra sprzedająca rządowe tajemnice agencji, przywileje wynikające z prestiżowej pracy. Nie mówiąc już o realnym zagrożeniu dla życia jej i jej rodziny. Helen musi więc działać, by razem z Samem odnaleźć zabójców Jasona i jego wspólników, odkryć, kim tak naprawdę był jej ukochany, rozwikłać globalną intrygę z chińskim ambasadorem w tle.
Szpiegowski serial Netflixa trzyma poziom w każdym z sześciu odcinków
Mistrzowsko skonstruowana intryga „Black Doves” nie pozwala nawet na chwilę oderwać się od ekranu. W przeciwieństwie do wielu przydługich produkcji, które równie dobrze mogłyby zostać nakręcone jako dwugodzinne filmy, a nie dziesięcioodcinkowe seriale, w nowym przeboju Netflixa nie można uronić ani chwili. Wykluczone jest nawet wyjście w przerwie na angielską herbatkę, bo jeden pominięty zwrot akcji skutkuje zagubieniem w mrocznym świecie tajniaków przerzucających się błyskotliwymi żartami. Nic dziwnego, że jeszcze przed premierą serialu ogłoszono, że powstanie drugi sezon. Scenarzyście pomysłów nie brakuje, a sześć odcinków „Black Doves” napakowano akcją. Lepiej zapnijcie pasy, bo ten double decker prędko się nie zatrzyma.
Keira Knightley powinna zagrać w Bondzie. Błyszczy w roli agentki w „Black Doves”
Keira Knigthley po roli w „Black Doves” powinna stanąć do bondowskiego wyścigu. Jej kreacja przypomina trochę grę Daniela Craiga w ostatnich częściach sagi o agencie 007. Ironiczny uśmiech, czarne poczucie humoru i zabójczy talent – brytyjska aktorka wydaje się stworzona do roli szpieżki. Na ekranie nie bawiła się tak dobrze od czasów „Piratów z Karaibów”, które przyniosły jej sławę. Od tego czasu zbyt często obsadzano ją w rolach angielskich róż, ale Brytyjka równie przekonująco oddaje kruchość i siłę. Równie wszechstronny okazuje się Ben Whishaw, który otarł się o Bonda, wcielając się w Q. Pozbawieni skrupułów szpiedzy na misję udają się w czasie przedświątecznej gorączki. Twórcy serialu puszczają oko do widza, który pokochał Knightley za „To właśnie miłość”. Niby wszystko się zgadza – mamy tu lubianą aktorkę, ośnieżony i rozświetlony lampkami Londyn, zbliżającą się Gwiazdkę. Ale zamiast ckliwych historii miłosnych otrzymujemy trzymającą w napięciu opowieść o lojalności, poszukiwaniu siebie i przyjaźni. Rozmowy, które Helen i Sam odbywają w samochodzie w drodze na misję, prędko przejdą do historii telewizji. Wzajemna, do bólu szczera psychoterapia dwojga ludzi, którzy rzadko mówią prawdę, przypomina o przedświątecznym rachunku sumienia. Czy naprawdę kochamy osobę, z którą jesteśmy? Co nas kręci? Do kogo zawsze chcemy wracać?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.