W pierwszym serialu dla platformy Netflix Shonda Rhimes połączyła gorący seks jak ze swojego serialu „Chirurdzy” z narracją w stylu „Plotkary”, cukierkową scenografią z „Emmy” i psychologiczną przenikliwością na miarę Jane Austen. Ekranizacja pierwszej części sagi Julii Quinn o możnej rodzinie z Londynu czasów regencji spełnia wszystkie wymogi przeboju.
Postmodernistyczny kolaż
Julia Quinn osadziła bestsellerową serię książek o rodzie Bridgertonów w Londynie czasów regencji, czyli na początku XIX wieku. Trudno, żeby nie czerpała z dorobku Jane Austen, która pisała, jak wtedy bogacono się, kochano i politykowano. Fabułę powieści i serialu mogłaby z powodzeniem wymyślić sama Austen. Daphne Bridgerton (Phoebe Dynevor), najstarsza córka londyńskiej rodziny, została uznana za najbardziej pożądaną pannę na wydaniu. Z dżentelmenów równie rozchwytywany jest tylko książę Hastings, Simon (Regé-Jean Page). Wiadomo więc od pierwszej sceny, że szaleńczo się w sobie zakochają.
Producentka serialu Shonda Rhimes nie byłaby sobą, gdyby nie dodała do romantycznej historii dużej porcji pieprzu. Bohaterowie choć zapięci pod szyję, nie trzymają się konwenansów, podobnie jak lekarze z „Chirurgów”. Ale połączenie Austen i seksownego serialu o chirurgach nie wystarczyło. By stworzyć idealny postmodernistyczny kolaż, dołożono jeszcze pastelowe kostiumy i scenografię jak z Austenowskiej „Emmy” w reżyserii Autumn de Wilde czy „Marii Antoniny” Sofii Coppoli. Złośliwa narracja Lady Whistledown, XIX-wiecznej „Plotkary”, odsłania najskrytsze sekrety Bridgertonów, ich wrogów i przyjaciół.
Bale, pikniki i wesela
Tak jak nastolatki z Upper East Side w „Plotkarze”, Bridgertonowie i ich przyjaciele imprezują właściwie codziennie. Debiutujące w towarzystwie córki arystokratycznych rodów szukają przecież miłości, a najłatwiej upolować męża na parkiecie. Gdy Simon umawia się z Daphne, że będą udawać parę, żeby ona przyciągnęła spojrzenia innych zalotników, a on uwolnił się od kobiet, które chcą go usidlić, negocjuje, na ilu balach musi się u jej boku pokazać. A są jeszcze pikniki, pomniejsze przyjęcia i wesela. Na każdym obowiązuje trochę inny dress code, inaczej się jada i tańczy (do dźwięków kwartetu smyczkowego grającego covery Billie Eilish i Ariany Grande). W kontraście do koturnowych przyjęć szlachetnie urodzonych pokazano artystowskie orgietki. – Pierwszy syn musi się martwić o rodzinę, drugi może świetnie się bawić – słyszy Benedict Bridgerton od zaprzyjaźnionego malarza, który zaprasza go na imprezę z innymi wolnomyślicielami. Malarz szuka rozkoszy w ramionach młodego kochanka, jego gość – w objęciach żony gospodarza.
Gorące romanse
Simon poleca ukochanej Daphne dotykać się wszędzie tam, gdzie sprawia jej to przyjemność, a przede wszystkim… między nogami. Pilna dziewczyna za jego radą doznaje rozkoszy. Kolejne orgazmy przeżywa już w jego ramionach. Zupełnie bezpruderyjnie uprawiają seks także bracia Bridgertonówny. Nie mają żon i nie zamierzają trwać w celibacie do ślubu, a panie lekkich obyczajów i wolnych zawodów chętnie z nimi grzeszą. Jak to zwykle u Shondy Rhimes, a rzadko w serialach kostiumowych, kobieca seksualność jest równie ważna, jeśli nie ważniejsza niż męska.
Opowieść o doświadczeniu kobiecości
– Mężczyźni mogą sobie pozwolić na wszystko, kobiety tylko na zamążpójście. Nie chcę tak żyć. Marzę o wolności – mówi Eloise (Claudia Jessie). Trudno o bardziej dosłowny przekaz – młodsza siostra Daphne robi za etatową feministkę, chociaż tak naprawdę wszystkie bohaterki robią wszystko, żeby podążyć własną drogą. W ramach systemu patriarchalnego, na jego obrzeżach albo w kontrze.
Daphne przewróci do góry nogami życie ukochanego Simona. Osią całej fabuły jest jej dorastanie. Violet, matka dorastających dziewczyn, radzi sobie z zarządzaniem rodzinnymi interesami o wiele lepiej niż mężczyźni, jednocześnie ucząc córki, że za mąż wychodzi się z miłości. Lady Dunbury, która wychowała Simona, tłumaczy mu, że kiedyś wszystkiego się bała, więc postanowiła uczynić się najbardziej przerażającą postacią w mieście. Uboga Marina (Ruby Barker), którą opiekują się Featheringtonowie, nie zatrzyma się przed niczym, łącznie z wykorzystaniem zakochanego w niej trzeciego z braci Bridgertonów, Colina, by uchronić siebie i nienarodzone jeszcze dziecko. Królowa Charlotte (Golda Rosheuvel) w czasie niedyspozycji króla decyduje o wszystkim, co dzieje się w Londynie, choć może jeszcze dalej sięga władza Lady Whistledown (głos Julie Andrews) – twórczyni rubryki towarzyskiej śledzonej przez wszystkich jej bohaterów. Whistledown może jednym zdaniem wynieść na szczyt albo strącić z piedestału.
Więcej swobody niż arystokratki mają kobiety z niższych klas. Sopranistka Siena (Sabrina Bartlett), kochanka Anthony’ego, najstarszego z Bridgertonów, zarabia na siebie i chodzi do łóżka, z kim chce, podobnie jak jej przyjaciółka, modystka Delacroix.
W czasie, kiedy kobiety kochają, knują i swatają, mężczyźni pojedynkują się, piją i uprawiają hazard. Gdyby nie matki, żony i kochanki, byliby właściwie bezużyteczni. Producentka Shonda Rhimes i jej wychowanek, twórca serialu Chris van Dusen wpisali „Bridgertonów” w jedną z najważniejszych popkulturowych tendencji ostatnich lat. Napisali herstory w miejsce zdominowanej przez mężczyzn historii. Zbudowali mikrokosmos, w którym subtelne relacje między kobietami decydują o trwałości i ciągłości rodów, a w konsekwencji o całkiem poważnej polityce.
Pełne przepychu stroje
Kostiumografka Ellen Mirojnick zaprzęgła do pracy ekipę liczącą 238 osób, żeby stworzyć pięć tysięcy kostiumów. W wywiadzie dla „Vogue’a” tłumaczyła, że co prawda inspirowała się strojami z epoki, ale przeglądała także archiwa domu mody Dior, a paletę barw – od pasteli jak z francuskich makaroników po ostrzejsze landrynki – zaczerpnęła z lat 50. i 60. Majstrowała przede wszystkim przy dekoltach. Suknie są odcięte pod biustem jak przystało na początek XIX wieku, ale odsłaniają o wiele więcej ciała niż kreacje bohaterek Jane Austen.
Mirojnick kostiumami pokazała społeczne różnice. Królowa Charlotte może pozwolić sobie na najwyższe peruki i najcięższe krynoliny (najbliżej jej do Marii Antoniny). Daphne jako Bridgertonówna ma wszystkie sukienki, o jakich może zamarzyć, tyle że subtelne, bo to w końcu dobra rodzina. W przeciwieństwie do nuworyszy Featheringtonów, których córki ubierają się w kanarkowe żółcie, żeby lepiej było je widać w towarzystwie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.