Możliwość pracy nad własnymi projektami to być albo nie być młodych twórców, świeżo po studiach artystycznych. Kolekt to inkubator, który daje im nową szansę. Łączy z inwestorami pozostawiającymi artystom wolność tworzenia. Jak to działa? Rozmawiamy z Aleksandrą Powalacz, współautorką oddolnej inicjatywy.
Xenia Kwiatkowska, Julia i Aleksandra Powalacz mają po dwadzieścia kilka lat, dyplomy prestiżowych artystycznych uczelni, doświadczenia studiowania i pracy za granicą. Stoją przed pytaniem: co dalej? Kolejny krok nie jest już oczywisty, ukierunkuje albo przekreśli ścieżkę kariery.
Studia przygotowują teoretycznie, rynek ściera się z realiami
– Obserwujemy, jak wiele bardzo zdolnych osób z naszego bliskiego otoczenia próbuje skupić się na rozwoju i tworzyć niezależną sztukę, ale na drodze stają im pieniądze. Żeby finansować projekty i jednocześnie się utrzymać, często podejmują pracę, zupełnie niezwiązaną z wykształceniem – tłumaczy Aleksandra Powalacz. Co to oznacza w praktyce? Codzienną walkę o energię i wytrwałość. Wiele świetnie zapowiadających się koncepcji, utknąwszy w poczekalni na miesiące i lata, rozmywa się. Zdolni twórcy tracą napęd, porzucają artystyczne kariery.
To mogło być też doświadczenie Aleksandry i Julii, sióstr, które niedawno zrealizowały swój wspólny debiut filmowy „Dom/Home”. – Miałyśmy dużo szczęścia, ponieważ mogłyśmy liczyć na wsparcie ze strony sektora prywatnego. Trzeba jednak powiedzieć wprost, że publiczne instytucje kultury, zarówno w Polsce, jak i na świecie, zamiast pomagać, narzucają ograniczenia, które krępują artystyczną wolność. Dlatego postanowiłyśmy działać oddolnie – wykorzystać nasze doświadczenia, kontakty i stworzyć platformę, której nam samym brakowało – dodaje Aleksandra.
Na listopadowej wystawie w Amsterdamie „Material as Narrative” Kolekt zaprezentował prace 16 artystów i artystek. To m.in. dźwiękowe obiekty Mateusza Godlewskiego, który jest kompozytorem tworzącym w Amsterdamie, tkaniny Agnieszki Owsiany, która na co dzień mieszka w Poznaniu i właśnie odbyła wielomiesięczne stypendium w prestiżowej Josef & Anni Albers Foundation, czy kamienne rzeźby londyńskiego artysty Jerry’ego Floreza Vasqueza. – Ta wystawa, podobnie jak sam Kolekt, powstała z bardzo prywatnej potrzeby zaprezentowania się, pokazałyśmy więc też własne prace– mówi Powalacz, wskazując na pracę wideo.
Kolekt: Kolektywnie do celu
Kolekt nie jest galerią reprezentującą artystów i artystki. W swoim zamyśle przypomina raczej inkubator, który gromadzi konkretne pomysły potrzebujące do realizacji określonych funduszy. – Naszą rolą jest dobra selekcja projektów i promocja, a następnie znalezienie inwestorów – tłumaczy Aleksandra i dodaje, że liczy na sektor prywatny – osoby, które na co dzień interesują się kulturą, ale też na kolekcjonerów. Nowatorskim rozwiązaniem są elastyczne modele finansowania, w których mogą uczestniczyć inwestorzy, Kolekt i sami artyści. – Rozdzielamy naszą działalność na kolaboracje, gdzie szukamy inwestorów finansujących materiały, biorąc udział w procesie kreatywnym (w różnym stopniu), i na działalność kuratorską, w której pokazujemy gotowe prace – mówi Aleksandra. Zrealizowane z tak zebranego budżetu prace mogą brać udział w wystawach lub zostać sprzedane z zyskiem. Kluczowa jest wspólna motywacja i transparentność procesu finansowania.
Początkowo skupiony głównie na polskich twórcach Kolekt od roku zmienia strategie: zaczął działać na międzynarodowym rynku i reprezentować prace artystów o różnym pochodzeniu. Kluczem do selekcji pozostaje jakość koncepcji i granica wieku – 35 lat, co w świecie sztuki i designu oznacza kategorię „młody twórca”.
Na przestrzeni mijającego roku Kolekt zorganizował trzy wystawy. Dwie w Warszawie – w Pawilonie Bliska 12 i w przestrzeni Marszałkowska 18, jedną w Amsterdamie, w znanym z eksperymentalnych działań miejscu – Indebt. –Mieliśmy świetny odbiór, dzięki temu już teraz mogę zapowiedzieć kolejne wystawy – w lutym 2025 r. w nowej przestrzeni post-office w Amsterdamie, a w maju w Nowym Jorku – mówi Aleksandra, zastrzegając, że Warszawa nie zniknie z mapy działań kolektywu – I to nie tylko ze względów sentymentalnych. Gdy w 2024 r., po siedmiu latach nieobecności, wróciłam tu, uderzył mnie dynamiczny rozwój miasta. Warszawa, z całym swoim gospodarczym, ekonomicznym i politycznym potencjałem, staje się przestrzenią, w której sztuka znajduje pole do niezwykłego oddziaływania i głębokiej obecności.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.