Cajmel: Nie ma już jednej definicji kobiecości
Karolina Ościk-Alama, znana w internecie jako Cajmel, zgromadziła na Instagramie 150 tys. fanów swojego minimalistycznego, superkobiecego i wyrafinowanego stylu. – Mój must have na ten sezon? Mokasyny marki Solo Femme – mówi influencerka.
Prowadzisz bloga od ponad dekady. Twój styl i sposób pracy bardzo się w tym czasie zmieniły?
Oczywiście! Zaczęło się od nieśmiałego zainteresowania modą w dzieciństwie. Namiętnie przeglądałam magazyny dla nastolatek, a moimi idolkami były gwiazdy przełomu mileniów. Potem zaczęłam przeszukiwać second-handy w moim rodzinnym mieście. Podchodziłam do tworzenia stylizacji i zdjęć bardzo kreatywnie. Wszystko robiłam sama. Nigdy nie zapomnę spódnicy uszytej z zasłonki, która właściwie nie miała tyłu, więc można ją było sfotografować tylko od przodu… To był czas eksperymentów. Potem marki wyczuły potencjał drzemiący w blogerkach. Zaczęłyśmy dostawać prezenty od firm. Z czasem pojawiło się coraz więcej kanałów komunikacji. Najpierw był blog, potem coraz więcej osób przerzuciło się na Instagram, część działa także na YouTubie. Ja polubiłam TikToka, bo jest tak świeży, jak Instagram na początku.
Podobają ci się wszystkie twoje stylizacje sprzed lat?
Nie jestem ze wszystkich zadowolona, ale z wielkim sentymentem patrzę nawet na te słabsze z archiwalnych zdjęć. Z czasem mój styl ewoluował w kierunku elegancji, klasyki i minimalizmu. I tak czuję się najlepiej. Moja wskazówka dla samej siebie i innych dziewczyn? Mój styl to po prostu to, w czym czuję się dobrze. Mogłam go odkryć po części za sprawą zdjęć – robiłam ich tak dużo, że wiedziałam, kiedy dobrze wyglądam.
Podejście do trendów też się przez te lata zmieniło – kiedyś chciałyśmy mieć w szafie wszystkie nowinki, dzisiaj skłaniamy się ku indywidualnemu stylowi i ponadczasowym rzeczom.
Tak, podoba mi się ta tendencja. Kiedyś musiałam przetestować każdy trend, nawet ten, który nie był do końca zgodny z moim gustem. Teraz nawet dziewczyny z branży mody mają do trendów większy dystans. Wybieramy dla siebie z ogromnej oferty to, co naprawdę do nas pasuje. Zacierają się granice stylów, okazji, sezonów. Tracą rację bytu rzeczy na jedną okazję. Jedwabną sukienkę mogę przecież nosić do mokasynów na co dzień, a ze szpilkami na wesele.
Gdybym nie prowadziła bloga, moja szafa byłaby pewnie jeszcze bardziej okrojona, ale zajmuję się modą zawodowo, więc muszę pokazywać obserwatorom coraz to nowe inspiracje.
Jak zapobiec chaosowi w szafie?
Najlepsze rozwiązanie to stworzenie kapsuły. Dzięki takiej bazie nigdy nie mamy problemu z tym, co na siebie włożyć. Wszystko do siebie pasuje. Wystarczy sięgnąć po trencz, kaszmirowy golf, ulubione dżinsy. I zestaw gotowy.
Pojawiła się w twojej szafie w tym sezonie jakaś jedna wyjątkowa rzecz?
Skórzany płaszcz mojej mamy z lat 80. Myślałam, że taki element będzie dla mnie za mocny. A wyglądam w nim naprawdę dobrze. Mama go nie lubi, bo kojarzy jej się z minioną epoką. Tak jak ja nie założyłabym nigdy biodrówek z moich czasów licealnych. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
A ulubione buty?
Mokasyny Ursula marki Solo Femme! Kiedyś nosiłam delikatne mokasyny, teraz kupiłam te cięższe. To mój must have na ten sezon. Oby pogoda pozwoliła mi nosić je jak najdłużej! Nie rozstaję się też z czółenkami Solo Femme – mają w sobie rys retro, który w modzie uwielbiam, a w połączeniu z oversize'owymi rzeczami z męskiej szafy stają się zadziorne.
Z jakimi markami chętnie współpracujesz?
Współpracuję tylko z markami, których rzeczy naprawdę noszę. Takimi, które mogłabym polecić najlepszej przyjaciółce. Staram się też promować polskie marki, zwłaszcza w czasie kryzysu. Z Solo Femme współpracuję od dłuższego czasu – noszę ich buty od kilku lat. Solo Femme oznacza dla mnie jakość, prokobiecy przekaz, zwłaszcza ostatniej kampanii „Odkryj swoją kobiecą moc”, i klasyczne, proste modele. Lubię polecać marki, które mają w swojej ofercie najprostsze modele. Właśnie takie dodatki robią nam przecież całą stylizację. Choćby kowbojki, które sprawdzą się do wszystkiego i pasują każdemu.
A kto cię dziś inspiruje?
Mnóstw dziewczyn! Siostry Olsen za nonszalancki minimalizm, supermodelki lat 90., gwiazdy „Przyjaciół”, Jane Birkin z przełomu lat 60. i 70. I oczywiście it-girls z Instagrama – Francuzka Sabina Sokol, Skandynawka Elin Kling, Josefine H. J – sensualna, świadoma siebie, świeża. Uwielbiam śledzić ich blogi.
Każda z nich jest inna. Definicja kobiecości mocno się w ostatnim czasie zmieniła?
Tak, nie ma już jednej definicji kobiecości, i bardzo mnie to cieszy. Oversize’owy garnitur założony do ciężkich traperów może być równie kobiecy, jak długie włosy, wytaliowane sukienki i szpilki. Świetnie się w takiej wolności wyboru odnajduję.
A co oznacza dla ciebie „Kobieca moc”, hasło kampanii Solo Femme, w której wzięłaś udział?
Kobieca moc to dla mnie siła wolności i niezależności. Dzisiaj to synonim walki o zmiany, łamania stereotypów, obierania własnej drogi, niekoniecznie zgodnej z utartymi schematami. Moda to narzędzie, które pomaga mi manifestować moje poglądy.
Buty Solo Femme kupisz w salonach i na stronie sklep.solofemme.pl.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.