Cały ten jazz. Pokaz MISBHV po raz pierwszy w Polsce
Polska kojarzy nam się z całym bagażem ważnych dla nas emocji i wspomnień, z których chcemy czerpać – mówili projektanci MISBHV w rozmowie z Vogue.pl kilka miesięcy temu. Ich najnowsza kolekcja, zatytułowana „Polish Jazz”, której pokaz odbył się 6 czerwca w Pałacu Kultury i Nauki, to dowód na to, że Maczek i Wirski pozostają wierni tej filozofii. I pełnymi garściami czerpią z historii polskiej kultury.
MISBHV kochają Amerykanie, Francuzi, Rosjanie i Japończycy. Coraz częściej kochają też Polacy, jednak nie ma co się oszukiwać: o fenomenie tej powstałej w Krakowie marki prędzej przekonał się świat niż ojczyzna. Ta jednak w procesie kreatywnym projektantów zawsze zajmowała i zajmuje centralne miejsce. Natalia Maczek i Tomek Wirski inspirowali się do tej estetyką polskich imprez z początków XXI wieku, rodzimą erą disco, analizowali, jak wielkomiejski klimat wpływał na modę i wplatali to do swoich kolekcji. Wszystko to nadal jest im bardzo bliskie, ale z okazji przełomowego, pierwszego polskiego pokazu, postanowili pójść o krok dalej – nawiązali współpracę z legendarnym polskim grafikiem, Rosławem Szaybo i stworzyli kolekcję, której nadali tytuł „Polish Jazz”.
Większość z nas, zapytana o to, z jakim nurtem muzycznym połączyłaby MISBHV, intuicyjnie wskazałaby techno. Niektórzy, mając na uwadze to, ilu raperów chodzi w projektach marki, być może postawiliby na hip-hop. Ale ile osób odpowiedziałoby „jazz”? Dziesięć procent? Może dwadzieścia? Jazz, szczególnie polski, jest projektantom bliższy niż mogłoby się wydawać, a lata 50. i 60, w polskiej kulturze interesują ich równie mocno, co czasy przemian systemowych, których doświadczali na własnej skórze.
To właśnie legendarna płytowa seria „Polish Jazz” stała się punktem wyjścia do stworzenia kolekcji, jaką duet po raz pierwszy zaprezentował szerszej publiczności w Polsce. Wszystko miało się tu składać w harmonijną całość: nadruki zaczerpnięte z projektów współtwórcy Polskiej Szkoły Plakatu Rosława Szaybo (to on zaprojektował logo serii „Polish Jazz” oraz pierwsze okładki płyt, które się w niej ukazały), pokaz w Sali Marmurowej Pałacu Kultury i Nauki, czy różne – mniej lub bardziej dosłowne – odwołania do kultury ludowej, z przełamanym psychodeliczną muzyką ludowym tańcem. Ten cel został osiągnięty: wrażenie robiły nie tylko projekty duetu MISBHV, ale cała oprawa wydarzenia.
Sylwetki, jakie weszły w skład kolekcji, to motywy, z których Wirski i Maczek są już doskonale znani, jednak wzbogacone o eksperymenty z formą, konstrukcją i deseniami. Typowo kobiece i męskie fasony towarzyszyły tym bardziej uniseksowym, eleganckie i zmysłowe propozycje przeplatano street-wearowymi, a modernizm mieszał się z estetyką retro. Maczek i Wirski zaproponowali też kilka odświeżonych wersji swoich klasyków: napis „Warszawa”, obecny do tej pory między innymi na bomberkach i T-shirtach, wylądował tym razem na transparentnym płaszczu, oversize’ową skórzaną kurtkę wyposażono w jaskrawo żółte panele, a monogram obecny był już nie tylko na butach i torebkach, ale także na krótkich topach i bikini.
Grafiki profesora Szaybo, a także logo „Polish Jazz” wykorzystano na koszulach, sukienkach i zwiewnych chustach, które zdobiły nie tylko szyje, ale też głowy modelek. Oczywiście nie jest to moda dla wszystkich, zresztą nigdy nie miała taka być. To moda wynikająca z jednej strony z ogromnych pokładów wrażliwości projektantów, ich szacunku wobec rodzimej kultury, a z drugiej – z doskonałego rozumienia globalnego rynku i jego biznesowych potrzeb.
– Chcieliśmy stworzyć kolekcję, która będzie nawiązywać do typowo polskich motywów, a jednocześnie będzie atrakcyjna dla odbiorców spoza Polski – powiedział Tomek Wirski podczas poprzedzającej pokaz konferencji, która odbyła się w Muzeum Plakatu w Wilanowie. Sądząc po reakcjach zgromadzonej na wieczornym pokazie publiki – w dużej mierze złożonej z zagranicznych gości oraz kupców, zaproszonych przez MISBHV na dwa dni do Warszawy – „Polish Jazz” ma szansę odnieść ogromny sukces na świecie. O jej odbiór w Polsce też się nie martwimy. Jak to trafnie ocenił sam prof. Szaybo, którego spotkaliśmy tuż po pokazie w pałacowych kuluarach: ta kolekcja jest świetna.