Od czasu inauguracyjnej trasy w 2012 roku, rajd Cash&Rocket zebrał ponad 4 miliony dolarów dla organizacji wspierających kobiety i dzieci z różnych części świata. Szefowa stylistów „Vogue Polska” Karla Gruszecka oraz modelka Monika „Jac” Jagaciak dołączyły do dziewczyn z całego globu i w porsche przemierzyły USA, zbierając fundusze na wybrane organizacje charytatywne.
Każdego roku 40 zespołów kobiecych, korzystając z mediów społecznościowych, współpracuje, aby zachęcać do pomocy i przekazywania darowizn. Uczestniczki nagrywają postępy podróży i transmitują je za pośrednictwem Snapchata, Instagrama, Facebooka i Twittera. Na swoich blogach i stronach internetowych relacjonują wyprawę, a tym samym pracują nad zwiększeniem społecznej świadomości na temat globalnych problemów. 100 proc. zebranych pieniędzy trafia bezpośrednio do organizacji charytatywnych.
Na stronie Cash&Rocket jest aktywnych 4o linków. Tyle samo jest drużyn (każda dwuosobowa) i samochodów. Drużyna, która zbierze najwięcej, wygrywa.
W tym roku Polskę reprezentowałyśmy we dwie, z Jac, za kółkiem czerwonego porsche. Nasza wyprawa zaczęła się w San Francisco. W cztery dni przejechałyśmy do Santa Barbara. Finiszowałyśmy w Las Vegas.
Dzień pierwszy: San Francisco
Temperatura nie rozpieszczała, było 14-15 stopni Celsjusza. W związku z tym, że byłam ograniczona bagażem, oprócz dresów nie zabrałam żadnego innego ciepłego ubrania. Co potwornie mnie stresowało, bo znałam modowe zacięcie sporej części uczestniczek i dress code wieczornych imprez.
Wszystkie dziewczyny dostały takie same T-shirty: na każdy dzień rajdu inny kolor, co ułatwiało rozpoznanie się w tłumie gości hotelowych. Każda drużyna dostała numer, taki sam widniał na jej samochodzie.
Julie Brangstrup, pomysłodawczyni całego wydarzenia – charyzmatyczna, nie znosząca sprzeciwu matka siódemki dzieci – imponowała wszystkim. Próbowaliśmy jej dorównać, więc nikt nie narzekał, pomimo bardzo napiętego planu i regularnych pobudek o 6.00 rano.
Byłyśmy z Jac świetnie zorganizowaną drużyną. Jet lag pomagał nam być zawsze pierwszymi na śniadaniu i w samochodzie.
Rozpiętość wiekowa dziewczyn była ogromna. Cześć z nich znała się doskonale z poprzednich lat. Jac koleguje się z Ashley Graham, Leną Perminovą i Arizoną Muse, co pomogło nam się szybko zaklimatyzować. Ale wszystkie dziewczyny były wyjątkowo otwarte.
Na rajd przyleciały również uczestniczki z Arabii Saudyjskiej. W ich kraju dopiero od niedawna kobiety mogą mieć prawo jazdy (Arabia Saudyjska zaczęła wydawać prawa jazdy kobietom na początku czerwca 2018. Dotąd mieszkanki tego kraju nie mogły prowadzić samochodu – przyp. red.).
Pierwszy dzień to integracja i świetnie zorganizowany tour po San Franscisco.
Jedna z uczestniczek zaprosiła całą ekipę na lunch z muzyką na żywo do swojego domu – z obłędnym widokiem na Golden Gate Bridge. Pomimo luźnej atmosfery tematy rozmów były trudne i raczej mało imprezowe. Prawa kobiet, polityka, walka ze stereotypami. Okładka „Vogue Polska” z Adwoa Aboah budziła respekt, podobnie jak „Gurls Talk”, który odbył się z udziałem modelki w Warszawie na dzień przed startem Cash&Rocket.
Podczas jazdy podstawą było bezpieczeństwo. Pod eskortą policji, która towarzyszyła nam później w każdym mieście, wyjechałyśmy z miasta sznurem oznaczonych samochodów.
Okazało się, że mój telefon nie działał, a jedyną muzyką, którą miałyśmy, była ta zebrana na telefonie Jac przed jej zeszłorocznym weselem. Przez połowę podróży słuchałyśmy więc Kayah i Gorana Bregovića. Pierwszy odcinek podróży pokonałyśmy z dodatkowymi pasażerami z ekipy produkcyjnej rajdu. Nie kryli zdziwienia naszym „dość wyszukanym gustem muzycznym”, dzięki czemu… miałyśmy ich z głowy na kolejnym odcinku.
Dzień drugi: Santa Barbara
Santa Barbara powitała nas pięknym słońcem i obłędnymi widokami. Po kolacji poznałyśmy nowe dziewczyny – jedne z najstarszych w grupie – które były zafascynowane (zarówno pozytywnie, jak i negatywnie) tym, co dzieje się z Polsce.
Dzień trzeci: Los Angeles
Przejazd z Santa Barbara do Los Angeles był wyjątkowy, głównie ze względu na spektakularne widoki, krótką trasę i moc atrakcji po drodze. Lekcja surfingu, joga na plaży, prowadzona przez jedną z uczestniczek i obiad w najlepszej meksykańskiej knajpie wprowadził wszystkich w doskonały nastrój.
Zaparkowałyśmy samochody na Bulwarze Zachodzącego Słońca – luksusowej ulicy Los Angeles. Eskortowała nas policja. Zebrał się tłum gapiów. Wyglądało to dosyć filmowo.
Wieczór skończyłyśmy aukcją i kolacją na dachu Muzeum Motoryzacji. Niespodzianką był występ Michelle Williams – ex Destiny’s Child, która doskonale wiedziała, jak rozgrzać publiczność.
Dzień czwarty: Las Vegas
Trasa z Los Angeles do Las Vegas była najdłuższą z dotychczasowych. Temperatura urosła z 15 do 39 stopni Celsjusza. Przejażdżka po pustyni nie należała do najłatwiejszych.
Udało nam się sprawnie dojechać do Las Vegas. Tam weekendowe szaleństwo trwało w pełni. Wylądowałyśmy na basenowej imprezie – jednej z najbardziej znanych na świecie.
Las Vegas zasługuje na miano imprezowej stolicy świata. Te z nas, które nigdy tu nie były, nie mogły uwierzyć, że sceny z „Kac Vegas” to tu codzienność.
Finał Cash&Rocket to obowiązkowy czerwony dywan i dresscode.
Wszystkie uczestniczki były zmęczone ostatnim, pustynnym odcinkiem rajdu, ale zadowolone, że mogły wziąć w nim udział i tym samym zbierać pieniądze na pomoc wybranym fundacjom. Można mieć frajdę i przy okazji robić tyle dobrego. Julie Brangstrup była wyraźnie dumna, że udało jej się po raz kolejny namówić do tej niestandardowej działalności charytatywnej opiniotwórcze, aktywne w mediach społecznościowych dziewczyny z całego świata!
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.