
Pedro Lemebel, autor „Drżę o ciebie matadorze”, za czasów dyktatury Pinocheta walczył o prawa chilijskiej społeczności LGBT+. Jego powieści i eseje polecał Roberto Bolaño. Zdobył też prestiżową nagrodę literacką José Donoso.
Po Gastóna chłopcy w szarych mundurach przyszli z samego rana – zero szacunku dla artystów i ich zegara. Gastón jest choreografem, co w zasadzie wystarczy, by go aresztować, jest też źle zakonspirowanym gejem o liberalno-lewicowych poglądach. Stwarza zagrożenie dla państwa, więc musi zniknąć. „Dokąd mnie zabieracie”, pyta mundurowych, napinając świeżo wydepilowaną brew. „Tajemnica wojskowa”, odpowiada pierwszy z mundurowych. „Pośpiesz się, nie jesteś jedyny na naszej liście”, pogania drugi. Gastón to urodzona gwiazda, łatwo nie przestanie pytać. „Chyba mogę wiedzieć, czy jadę na północ czy na południe, mam spakować ciepłe czy letnie ubrania?”. Ten przystojniejszy mundurowy mówi, że raczej na północ. „Północ?! Ale bliżej gór czy morza?”. „Pisagua pasuje?”. „No pewnie!”. Pisagua to słońce, piasek, fale, słona woda. Gestem solistki z „Jeziora łabędziego” Gastón wkłada do torby kąpielówki, ręcznik plażowy i olejek do opalania. Długo chyba nie będą go trzymać. Pisagua to obóz koncentracyjny, ale więźniom wolno się ze sobą kontaktować, na ucho szepczą sobie plany obalenia reżimu Pinocheta. Wszyscy oprócz choreografa – ten całymi dniami nic tylko leży i się opala. „Gastón”, mówią mu, „nie możesz być takim pedałem, jesteśmy więźniami politycznymi, a nie na wakacjach w Rio, ogarnij się, okaż trochę szacunku”. „A co innego mam robić, skoro wy cały dzień spiskujecie, a słońce tak fantastycznie przygrzewa?”.
Z ręcznika plażowego Gastón zrobił latający dywan, pisze Pedro Lemebel, kronikarz świata, którego nie lubi żaden reżim. Demokracja też specjalnie go nie kocha, chyba że zbliżają się wybory i na struganiu liberała można coś ugrać. Fałsz to rewelacyjna inspiracja – Lemebel pisze felietony m.in. po to, żeby jego ludzie, mieszkańcy gejowskiego getta Santiago, stolicy Chile, nie dali się na kłamstwa nabrać. Przed Pinochetem, za Pinocheta i po nim, bo dyktatura dyktaturą, a żyć i być sobą jakoś trzeba.
Chilijski pisarz Pedro Lemebel był szykanowany za czasów dyktatury Pinocheta
Gastóna historia potraktowała ulgowo – dostał paszport, pozwolono mu wyjechać tam, gdzie ludzi nie wolno ostentacyjnie deptać. Lemebel uciekać nie chciał, nie miał serca porzucić swoich wariatek (loco) i travesti, lepszego życia gdzieś indziej nikt mu też w porę nie zaproponował. Urodził się w najbiedniejszej dzielnicy Santiago, w rodzinie, której nie stać na pachnące perfumami marzenia, na walkę o wolność, na książki, były ważniejsze potrzeby. Pedro Mardones (panieńskie nazwisko matki przyspawał sobie dopiero pod koniec lat 80.) syn piekarza, miał być stolarzem lub metalurgiem, dla takich jak on to szansa. Został nauczycielem historii sztuki w liceum, dopóki dyrektor tolerował jego styl ubierania się i mówienia, a więc krótko. Zapisał się na kurs organizowany przez Związek Pisarzy Chilijskich, bo kawa, ciastka i wino były za darmo, a prelegenci i instruktorzy przystojni. Hormony buzowały w nim całe życie, jak tu nie zostać pisarzem.

W Polsce ukazała się powieść Pedra Lemebela „Drżę o ciebie matadorze”
Wybór esejów „Ostatnia wieczerza queerowych apostołów” to dopiero druga książka Lemebela wydana po angielsku. Zainteresowanie autorem wszędzie testuje się jedyną w jego dorobku powieścią „Drżę o ciebie matadorze” wydanej w Polsce przez Claroscuro. Nie wszystkie teksty Lemebela są o LGBT+, bo przecież nikt nie jest tylko gejem, tylko travesi itd. Lemebel był artystą, nonkonformistą, aktywistą. Rozgryzał i krytykował wszystko, co usiłuje człowieka zniewolić – od ideologii przez politykę po religię. Travesti też był na swoich warunkach, drażniło go kupczenie życiem i cierpieniem ludzi takich jak on, zwłaszcza w epoce AIDS, nie zgadzał się być ofiarą, nawet jeśli cel był słuszny. Z wszystkich wariatek uwiecznionych przez niego w esejach, najbardziej chciałbym się zaprzyjaźnić z La Madonną, ortodoksyjną wyznawczynią kultu królowej pop z Ameryki Północnej. Znała na pamięć wszystkie przeboje swojej „przyrodniej siostry”, chociaż po angielsku rozumiała tylko trzy słowa: Love Me Mister. Za biedna na farbę Recital L’Oreal na blond robiła się nadtlenkiem wodoru. Włosy zaczęły jej wychodzić garściami, więc koleżanki z branży zrzuciły się na perukę, z tych lepszych, sprzedawanych w centrum Santiago. Podziękowała, otarła łzy wzruszenia i rzekła: „Nie mogę tego założyć. Prawdziwa artystka tak nie robi, nawet dla fanów”. Gdy mundurowi Pinocheta katowali ją na ulicy, mówiła, że to z miłości.
W 2013 roku Pedro Lemebel otrzymał prestiżową nagrodę literacką José Donoso
Po czterech dekadach życia na marginesie literacki establishment Chile raczył przytulić Pedra Lemebela. Skoro Roberto Bolaño twierdzi, że to świetna proza, nie będą polemizować. Pojawiły się pierwsze wydania za granicą, stypendium Guggenheima, konferencje na uniwersytetach, las rąk do uściśnięcia. W 2013 roku Lemebel dostał literacką nagrodę José Donoso, najcenniejszą w Ameryce Południowej – medal plus 45 tysięcy euro. Wiedział, że ma raka i umiera, ale należnej mu kasy nie zamierzał głupio zmarnować. „Kupię sobie dwa cycki”, zapowiedział. Taką inwestycję w siebie to ja rozumiem.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.