Znaleziono 0 artykułów
03.03.2025

Choroby psychiczne w rodzinie to wciąż tabu. Książka „Nieobecni” próbuje je przełamać

03.03.2025
(Fot. Basak Gurbuz Derman)

Amerykańska reporterka Meg Kissinger pisze o tym, jak brak systemowego wsparcia i tabu na temat chorób psychicznych doprowadziły do samobójstw jej najbliższych.

Oto zaniedbana osoba na chodniku zatłoczonego miasta krzyczy o końcu świata i zaczepia ludzi. Przechodnie mijają ją w pośpiechu, zirytowani, że ma czelność zakłócać ich święty spokój. Obwiniają ją za domniemaną chorobę psychiczną, jakby przez własną życiową nieporadność ją na siebie sama sprowadziła. Znamy tę postać. Wielokrotnie widzieliśmy ją w filmach i serialach. Nigdy nie jest w centrum, ba! Nie znajduje się nawet na drugim planie. W realu jest chwilową przeszkodą, o której zapominamy za najbliższym zakrętem.

Śledztwo o własnej rodzinie

A co, jeśli ta osoba to nasz rodzic, brat, siostra, partner? Co, jeśli tą osobą jesteśmy my sami? O to zdaje się pytać amerykańska reporterka Meg Kissinger w swojej książce „Nieobecni. Milczenie wokół chorób psychicznych w rodzinie”. Nie rzuca pytania ot tak, wie, o czym pisze. Depresja i choroba afektywna dwubiegunowa płynie w żyłach jej rodziny, podzieliła ją i naznaczyła autorkę na tyle, że początkowo chciała ukryć prawdę pod płaszczykiem fikcji. Mimo że Kissinger poświęciła lata na dokumentowanie i ujawnianie druzgocących niedostatków amerykańskiego systemu zdrowia psychicznego, a pracę motywowały własne doświadczenia, początkowo osobista trauma okazała się zbyt wielka. Nie pomogło niosące znamiona fanatyzmu katolickie wychowanie, które nakazywało za wszelką cenę ukrywać wszelkie odstępstwa od normy. Rodzina Kissingerów do perfekcji opanowała technikę kamuflażu. Gdy ta zaczęła szwankować, rodzice zamiatali problemy pod dywan.

„Weźmy parę alkoholików. On ma chorobę afektywną dwubiegunową, ona zaburzenia lękowe. Niech sprowadzą na świat ośmioro dzieci w ciągu 12 lat. Co się może nie udać?” – Kissinger z brutalną szczerością pisze o swoich rodzicach. Dziennikarka nie ukrywa, że reportaż „Nieobecni” wyrósł z autobiograficznego podłoża i wyjawia to, co działo się za zamkniętymi drzwiami domu na przedmieściach Chicago, jakby na przekór wychowaniu i konserwatywnym konwenansom. Jej dokładne śledztwo prowadzone wśród najbliższych nie różni się od pracy, którą wykonywała do tej pory m.in. w „The Milwaukee Journal Sentinel”. Bada dostępne źródła, przegląda akty medyczne, policyjne kartoteki, rozmawia ze znajomymi Kissingerów i co najważniejsze – z własnym rodzeństwem, bo to przede wszystkim historia braci i sióstr dziennikarki. To oni dali jej zielone światło do grzebania w przeszłości.

Znikająca matka

Najciekawsza w „Nieobecnych” jest właśnie część poświęcona rodzinie. Autorka historię rozpoczyna w 1951 roku, kiedy jej matka, Jean Gutenkunst, ma wyjść za mąż za Billego Kissingera (przez bliskich nazywanego Homerem). Gdy kobietę zaczynają gnębić wątpliwości, wyjawia: – „Mam takie jakby napady. Czasami wydaje mi się, że powietrze wokół mnie gęstnieje, że nie mogę się ruszyć”. Nie to było najbardziej szokujące dla Homera, lecz fakt, że Jean skonsultowała się z psychiatrą i dostała receptę na leki. Nie znał nikogo, kto przyjmowałby tabletki z powodu „takiego czegoś”. Było już jednak za późno – zaproszenia na „wielkie katolickie wesele” zostały rozesłane. Zaryzykowali. Następne lata naznaczały porody (mimo że Jean była zmęczona wielodzietnością, Kościół zakazywał przyjmowania tabletki antykoncepcyjnej) i nieuchronny rozwój zaburzeń psychicznych, tak rodziców, jak i części rodzeństwa (dwoje z nich popełniło samobójstwa).

Meg Kissinger zapewnia, że jej dom przepełniała rodzicielska miłość. Matka dokładała starań, aby dzieci czuły się szczęśliwe. Natomiast pamięta też strach przed ojcem, który wracał z pracy na weekendy i upijał się do nieprzytomności. Co prawda Jean uwijała się w pocie czoła, prała, gotowała i sprzątała, lecz co wieczór również sięgała po martini i środki uspokajające. Gdy Meg miała pięć lat, mama zniknęła po raz pierwszy. Nim lata później dowie się, że była hospitalizowana w szpitalu psychiatrycznym, musiała przyjąć wersję, że kobieta tak po prostu ma – pojawia się i znika.

Kissinger fantastycznie oddaje poczucie niepewności i trwogę, które towarzyszyły jej od najmłodszych lat i położyły się cieniem na całym jej późniejszym życiu. Równie literacko udane jest subtelne zaakcentowanie momentu, kiedy jeszcze jako dziecko zaczyna inaczej patrzeć na swoją matkę. Zaufanie zostaje zachwiane, by niemal zupełnie wytracić się przez lata. Tym bardziej że rodzice milczeli nie tylko o sobie, lecz także  chorobach swoich dzieci.

Rodzeństwo w cieniu choroby

Pierwsza była Nancy, która zmagała się z niezdiagnozowaną prawidłowo chorobą psychiczną, a jej próby samobójcze były bagatelizowane. „Rodzice jak zwykle z nami nie porozmawiali, nie wyjaśnili, co się wydarzyło, nie powiedzieli, jak mamy odnosić się do siostry i – co ważniejsze – jakich zachowań powinniśmy unikać” – napisze Meg, nie ukrywając żalu. Ostatecznie w 1978 roku Jean zostawia Nancy pod opieką trzynastoletniej Molly, a sama wychodzi załatwić sprawy na mieście. Nancy wymknęła się z domu, co kończy się tragicznie. Rodzice nigdy nie odnieśli się do samobójstwa. Uznali je za nieszczęśliwy wypadek. Byli pewni, że wyjawiając prawdę, Nancy nie otrzyma katolickiego pogrzebu.

Drugi był Danny, którego rasistowskie i chuligańskie wybryki skutecznie maskowały chorobę afektywną dwubiegunową. Mężczyzna oscylował między euforią a depresją, napadami lęku i paniki. Odrzucał diagnozę, zdarzało się, że odstawiał też leki. Przez lata mieszkał z Homerem, z woli właśnie ojca. Danny był niczym ten „szaleniec” na zatłoczonych chodnikach wielkich miast, którego wszyscy omijają z daleka. 

Dwadzieścia lat po śmierci Nancy Meg dostała list pożegnalny od brata. Już wtedy pracowała jako dziennikarka. Widząc, jak jej bliscy i inni chorzy psychicznie zostali pozostawiani bez realnej pomocy, zaczęła badać system opieki społecznej i warunki życia tych osób. W swojej pracy reporterskiej nagłaśniała problem niedostatecznego wsparcia i nieludzkich warunków, w jakich przyszło im funkcjonować. „Człowiek ciężko chory psychicznie nie znajdzie nikogo, kto wynajmie mu mieszkanie. Nie znajdzie stałej pracy. Prawdopodobieństwo, że zostanie aresztowany jest 10 razy większe niż prawdopodobieństwo, że trafi do szpitala. Więzienia stały się de facto szpitalami psychiatrycznymi”, czytamy w „Nieobecnych”. Jest w dziennikarstwie Kissinger bolesna ironia losu – swoje najważniejsze i najbardziej społecznie zaangażowane teksty napisała tylko dlatego, że jej rodzina borykała się z takimi, a nie innymi zaburzeniami.

Realia amerykańskie, realia polskie

Co prawda, mam wrażenie, że od jakiegoś czasu Czarne w Serii Amerykańskiej wydaje wszystko „made in USA”, byleby tylko podsycać niezaspokajalny głód Stanów wśród czytelników i czytelniczek. Natomiast „Nieobecni” zdają się być aktualni także w Polsce. W porównaniu z sytuacją opisaną w książce Kissinger, gdzie opieka nad osobami z zaburzeniami psychicznymi również wykazywała poważne niedociągnięcia, nasz system boryka się z podobnymi problemami. Niedostateczna liczba placówek wsparcia, nierównomierne ich rozmieszczenie oraz braki w infrastrukturze i kadrze specjalistycznej sprawiają, że wielu pacjentów i pacjentek zmaga się z chorobą w nieodpowiednich warunkach, często bez dostępu do niezbędnej pomocy. Pamiętajmy też, że według badań CBOS z 2021 roku aż 71 proc. Polaków uważa, że obecne warunki życia w kraju są szkodliwe dla zdrowia psychicznego ludzi i zwiększają ryzyko zachorowania na choroby psychiczne.

(Fot. materiały prasowe)

„Nieobecni. Milczenie wokół chorób psychicznych w rodzinie”, Meg Kissinger, przeł. Jan Dzierzgowski, Wydawnictwo Czarne 2025.

Jakub Wojtaszczyk
  1. Kultura
  2. Książki
  3. Choroby psychiczne w rodzinie to wciąż tabu. Książka „Nieobecni” próbuje je przełamać
Proszę czekać..
Zamknij