Clean girl w sieci: Dlaczego warto zrobić porządek w swoich mediach społecznościowych?
Do mojego gabinetu trafiają młode kobiety z niskim poczuciem wartości, które nie akceptują siebie, dostrzegają same wady – mówi psycholożka Barbara Wesołowska- Budka, z którą rozmawiamy o wpływie mediów społecznościowych na zdrowie psychiczne.
Karolina długo broniła się przed założeniem konta na Instagramie. – Miałam 33 lata i trawestując Nosowską, na TikToka byłam „za stara”, a „za młoda” na Facebooka. Postanowiłam, że przetestuję Instagram – opowiada. Na początku publikowała zdjęcia, które ją cieszyły lub inspirowały – zdjęcie ulubionej gwiazdy, pierwsze wiosenne słońce na parapecie, okładka książki. – Szybko zauważyłam, że moje posty zdecydowanie odbiegały od powszechnej estetyki. W 2010 r. pewnie robiłyby furorę na Flickrze, ale nie tu – żartuje. Jak przyznaje, wtedy po raz pierwszy zauważyła, że miejsce, które miało wyzwalać kreatywność i podkreślać indywidualność jest przestrzenią, w której trzeba podążać pewnym nurtem: nosić identyczne modele butów i bywać w modnych miejscach. – Lajki stały się moim wyznacznikiem towarzyskiego statusu. Każde kolejne zdjęcie dawało mi przepustkę na „instagramowe salony” – więcej znajomych, zaproszeń, komplementów. Karolina wspomina ekstatyczne reakcje, gdy odważyła się na pierwsze selfie. – Nazwałam to „koronacją królowej”, bo pod każdym takim zdjęciem pojawia się tysiąc komentarzy w stylu: „najpiękniejsza”, „królowa”. Ale zdarzały się i takie, jak „To ty? Inaczej wyglądasz?”, „Chyba się rozstaliście, bo nie widzę twojego chłopaka na zdjęciach?” – dziś wiem, że to typowy negging – dodaje.
Gdy media społecznościowe z przyjemności zamieniają się w nałóg
– Im lepszy był odbiór publikowanych przeze mnie rzeczy, tym chętniej decydowałam się na treści, które nie mieściły się z początku w moim osobistym kodeksie prywatności. Selfie, stylówki w lustrze, odkryte ciało na plaży, stories z zakrapianej imprezy, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego – wyznaje. W życiu Karoliny zaczęły w końcu pojawiać się czerwone flagi. Pierwsza, gdy znajomy poprosił o usunięcie zdjęć ze wspomnianej imprezy. Druga, gdy przechodziła kryzys w związku i brak wystarczającej uwagi zaczęła leczyć codziennymi relacjami i odważnymi zdjęciami. – Dziś zgaduję z dokładnością do 99 proc., która koleżanka rozstała się z partnerem, gdy widzę rzucanie się w wir zabawy, uśmiechy, seksowne pozy i kokieteryjne mirror check. Nie oceniam – wiem, jak jest, z własnego doświadczenia.
Na Instagramie spędzała każdą wolną chwilę, jednak w pewnym momencie poczuła, że nie jest jej z tym już dobrze. – Miałam 35 lat, a chorobliwie sprawdzałam, kto obejrzał moje stories, czy moje ciało wygląda tak, jak modelki, którą obserwowałam. Mam wrażenie, że media społecznościowe obudziły we mnie uczucie, którego wcześniej we mnie nie było – zazdrość. Nigdy nie byłam zbyt pewna siebie, ale też nie miałam tak niskiej samooceny, jak wtedy. To nieustanne porównywanie się pogłębiło moje kompleksy, mimo że świetnie zdawałam sobie sprawę z istnienia filtrów i Photoshopa – mówi Karolina.
Wielkie porządki: Usuwanie z Instagrama i Facebooka profili, które powodują frustrację
Gdy frustracja Karoliny sięgnęła zenitu, postanowiła zrobić porządek. Jednego wieczora z Facebooka usunęła wszystkie prywatne informacje, w tym datę urodzin, by nie zalewały ją automatyczne życzenia. Wykasowała też wszystkie profile na Instagramie, które powodowały złość i kompleksy. – Zostawiłam tylko znajomych i konta, które mówią o rzeczach dla mnie ważnych i interesujących. Przypomniałam sobie, że jednym z moich ulubionych profili, był ten, w którym pewna Amerykanka wyławia z rzeki dziwne przedmioty, odnawia je i opowiada ich historie. Dziś to oglądanie jej zbiorów przynosi mi największą przyjemność i budzi szacunek. Zdecydowanie wolę czuć takie emocje – mówi.
***
O to, jak korzystanie z mediów społecznościowych wpływa na nasze samopoczucie, pytamy Barbarę Wesołowską-Budkę (@psychoterapia_i_życie), psycholożkę, psychoterapeutkę, seksuolożkę oraz właścicielkę poradni Psychoklinika.
Dlaczego korzystanie z mediów społecznościowych jest tak uzależniające? Czy istnieje sposób, by korzystać z nich bezpiecznie i zdrowo?
Znakiem naszych czasów jest FOMO (z ang. fear of missing out), czyli lęk przed tym, że ominie nas ważna informacja lub wydarzenie. Użytkownik aplikacji od razu po przebudzeniu sięga po telefon, regularnie kontroluje nowe powiadomienia, każdą wolną chwilę stara się zapełnić z pomocą Instagrama, Facebooka, TikToka. Ma poczucie, że jeżeli odłoży telefon, to nie będzie na bieżąco. To częsta przyczyna „uwiązania" do mediów społecznościowych. Zapewniają nam one także wiele korzyści, więc po prostu mamy poczucie, że nie jesteśmy w stanie się bez nich obejść. Ktoś udostępnił ciekawy przepis kulinarny, możemy szybko skontaktować się z mamą, wyślemy potrzebny plik koleżance z pracy, założymy czat, żeby dogadać szczegóły imprezy. Media społecznościowe są już nieodłącznym elementem wielu obszarów naszego życia. Trudno więc też nie być od nich zależnymi. Da się to robić, ale trzeba być człowiekiem świadomym swoich wartości, potrzeb, zasobów. Trzeba budować swoje życie w realnym świecie i mieć świadomość tego, jak media społecznościowe działają. Kiedy rozumiemy ich mechanizm, łatwiej jest zdystansować się od tego, co widzimy w popularnych aplikacjach.
Czy do pani gabinetu trafiają pacjenci, którzy za główną przyczynę swojej kondycji obwiniają media społecznościowe?
Młode kobiety z niskim poczuciem własnej wartości, które nie akceptują siebie, dostrzegają same wady, i mężczyźni, którzy nie są w stanie sprostać oczekiwaniom, jakie stawia przed nimi wirtualny świat – by dobrze wyglądać i mieć miliony na koncie, nie obwiniają mediów społecznościowych. Oni nawet nie wiedzą, że to one mogły się przyczynić do tego samopoczucia. Zazwyczaj jednak przyczyny tkwią głębiej, w deficytach z dzieciństwa. Brak ugruntowanej wiary w siebie, przykre doświadczenia doznawania braku poczucia bezpieczeństwa i nadmiernej krytyki to częsta mieszanka, która, gdy spotka się z niewspierającymi treściami w internecie, wychodzi na wierzch.
Co myśli pani o trendzie na usuwanie swojej obecności z sieci oraz czyszczenie ze znajomych oraz kont, które powodują złość?
Bezpieczne i zdrowe działanie z mediów społecznościowych to także przestrzeganie internetowej higieny – nieobserwowanie profili, które wpływają na nas negatywnie, odkładanie telefonu na określony czas, ustawienie sobie limitu czasowego na poszczególne aplikacje. Niekiedy musimy się trochę „zmusić", żeby się odciąć, ale to jest właśnie dbanie o swoje zdrowie psychiczne. Oczywiście podstawą radzenia sobie będzie zawsze praca nad samym sobą. Nie wyleczymy zazdrości i kompleksów tylko za pomocą usunięcia profili, które wzniecają w nas negatywne odczucia. Jest to jednak pierwszy krok ku zdrowieniu.
Jakie powinny być kolejne?
Zastanowienie się nad tym, dlaczego takie emocje się pojawiają, skąd się biorą czy zatruwają nam życie. Jak często doświadczamy negatywnych odczuć nie tylko wobec innych, lecz także wobec siebie. Po zadaniu sobie tych pytań i zweryfikowaniu, czy czujemy się szczęśliwi w danym momencie naszego życia, warto wybrać się do terapeuty. Być może media społecznościowe są dobrym bodźcem do zastanowienia się nad swoim życiem i tym, czego nam brakuje i o co chcemy zawalczyć.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.