W ubraniach stawiamy na naturalne tkaniny – wełnę, bawełnę i wiskozę. W kosmetykach na regenerujące składy, a w otaczających nas przedmiotach na ich aromaterapeutyczne funkcje. Zobaczcie, co w październiku członkowie redakcji „Vogue Polska” włożyli do zakupowych koszyków.
Katarzyna Pietrewicz, redaktorka prowadząca Vogue.pl: Szary garnitur Zary
– Nie jestem zaskoczona – powiedziała koleżanka z redakcji, kiedy pokazałam jej garnitur z nowej kolekcji Zara Studio, który znalazł się w mojej szafie. Uśmiechnęłam się do siebie, bo przecież nie jest ani czarny, ani granatowy, tylko szary. Garnitur o lekko oversize’owym fasonie wykonano w 100 proc. z wełny. Zamierzam go nosić zarówno z masywnymi botkami, jak i sneakersami, dopóki pozwoli na to pogoda. W kolekcji Zara Studio znalazło się jeszcze kilka innych perełek, takich jak biała sukienka, które sprawiły, że pierwszy raz od dawna skusiły mnie projekty hiszpańskiej sieciówki.
Szymon Machnikowski, dyrektor ds. marketingu i PR: Kuracja odmładzająca na noc Supremÿa At Night Sisley
Jesienią, kiedy aura staje się mniej łaskawa dla skóry, a dodatkowo w domach trwa przesuszający ją sezon grzewczy, staram się włączyć do swojej pielęgnacji produkty, które intensywniej dbają o cerę. Lotionu marki Sisley używam na noc, bo inicjuje on i wzmacnia procesy naprawcze skóry, które najintensywniej przebiegają właśnie podczas snu. Kosmetyk jest lekki i przyjemny w użyciu. Idealnie sprawdza się jako wstęp do dalszej pielęgnacji, ale także solo.
Marta Knaś, producentka wideo Vogue.pl: Świeca Santa Maria Novella
Świeca zakupiona w perfumerii Santa Maria Novella to jeden z moich etapów przygotowań do zimy. Zapach Toskanii absolutnie rozświetla chłodną aurę. Tabacco Toscano to mocne, ale i słodkie połączenie tytoniu, wanilii oraz słodu. Wszystkie kosmetyki i świece marki produkowane są we Florencji na bazie naturalnych składników.
Kamila Wagner, redaktorka działu mody: Laminacja brwi i rzęs w Let’s Beauty (Elektrownia Powiśle)
Szczerze mówiąc nie bardzo orientowałam się, o co z tą całą laminacją chodzi. Efekty zabiegu widywałam u koleżanek, ale ich brwi wydawały mi się karykaturalnie wyczesane i jakby czymś sklejone. Ja lubię raczej naturalne, mimo to postanowiłam spróbować. W tym miesiącu umówiłam się na komplet (rzęsy plus brwi) w Let’s Beauty w części Beauty Hall w Elektrowni Powiśle. Zabieg zaczął się od nitkowania, po czym nastąpiła sekwencja kolejnych etapów: henna, kwas, który otwiera łuski włosków, pielęgnacyjna keratyna i odżywcze olejki. Dzięki nim brwi stają elastyczne i zachowują charakterystyczną formę. To, co wydawało mi się nienaturalne u innych, okazało się wyłącznie efektem nadmiernej stylizacji. Jestem tak zadowolona, że brwi bez laminacji przestały być dla mnie opcją. Za rzęsy zebrałam mniej komplementów, choć wyglądają świetnie. Są podkręcone i wydłużone, podobnie jak po użyciu zalotki i lekkiego tuszu. Dla fanek minimalnego makijażu bezcenna przyjemność.
Katarzyna Mioduska, młodsza stylistka: Płaszcz JW Anderson
Od dawna chciałam kupić płaszcz JW Anderson. Udało mi się go znaleźć za ułamek oryginalnej ceny na Vestiaire Collective. Sprzedawała go stylistka Yana McKillop, która regularnie wyprzedaje perełki ze swojej szafy.
Ewelina Kołodziej, redaktorka Vogue.pl: Sukienka The Odder Side
Jesień nie sprzyja romantycznym wyjściom, dlatego postanowiłam sama sprowokować okazję, zaczynając od kreacji, której zwyczajnie nie wypada zamykać w szafie. Model Racino od The Odder Side zauroczył mnie już w dzień premiery i mimo że do butiku weszłam specjalnie po czarny model, to sukienka w kolorze écru wróciła ze mną do domu. Prostokątny dekolt, dopasowany fason i seksowne wycięcia przywodzą na myśl zjawiskowe kreacje z czerwonych dywanów z lat 90., a mięsisty materiał daje nadzieję na to, że nawet jesień może być ekscytująca.
Pola Dąbrowska, młodsza redaktorka Vogue.pl: Olejek Light Lip Comfort Oil od Clarins
Co kilka miesięcy budzi się we mnie zew zielarki. Kupuję wówczas zestaw naturalnych kosmetyków, które mają odżywić i rozświetlić cerę, wyeliminować oznaki zmęczenia oraz starzenia się skóry. Tym razem do mojego koszyka trafiły, m.in. olejek z opuncji figowej (ponoć znakomity na zmarszczki), olej z czarnuszki, rybi kolagen, łopian, nagietek oraz skrzyp polny. I jak zwykle dopiero codzienna rutyna zweryfikowała, że nie mam na tę wieloetapową pielęgnację ani czasu, ani cierpliwości. Ze wszystkich kosmetyków najlepiej sprawdził się mój ostatni zakup, na który zdecydowałam się trochę wbrew przyświecającej mi misji – kultowy błyszczyk Instant Light Lip Comfort Oil od Clarins. Jest znakomitym wstępem do eksperymentowania z wylansowanym przez Hailey Bieber trendem na glazed donut skin. W kilka sekund rozświetla twarz, dodaje kolorytu, a nawet poprawia nastrój. Efekt wow dla niecierpliwych gwarantowany.
Julia Właszczuk, redaktorka Vogue.pl: Garnitur Lemaire
– Najlepsze ubrania to te, w których czujesz się dobrze – mawia moja mama, a ja mogę się pod tym podpisać obiema rękami. Choć na ubraniowe zakupy wybieram się rzadko, gdy już się na nie zdecyduję, szukam prawdziwych perełek. Moją ostatnią zdobyczą jest garnitur od francuskiej marki Lemaire, który kupiłam od znajomej na domowej wyprzedaży. Komplet wykonano z przyjemnej w dotyku wiskozy naturalnie barwionej na kolor palonej sjeny. A co najważniejsze – czuję się w nim niczym Katharine Hepburn w „Kobiecie roku”.
Katarzyna Rycko, redaktorka Vogue.pl: Koszula Freequent
Biała koszula to klasyk, który nigdy nie wychodzi z mody. Idealna nie tylko do biura, lecz także na czerwony dywan, co na oscarowej gali w 1998 r. udowodniła Sharon Stone (a w 2022 r. potwierdziły Zendaya, Kristen Stewart czy Uma Thurman). Model Liviray marki Freequent urzekł mnie lekkością i bezpretensjonalnością, których typowemu fasonowi na guziki i z kołnierzykiem dodały haftowane drobne kwiatki. Koszula sięga za biodra i na ich wysokości ma z przodu dwie kieszenie. Zapięta będzie świetnie wyglądać z dżinsami, a rozpięta z białym topem. Żałuję, że nie trafiłam na nią wcześniej, bo przechodziłabym w niej całe wakacje, ale z drugiej strony, dziś przypomina mi o lecie.
Katarzyna Rycko, redaktorka Vogue.pl, Nóż kuchenny Victorinox
W kuchni nic mnie tak nie irytuje, jak tępe noże (oprócz tego, że wystawiają na próbę moją cierpliwość, są też niebezpieczne, bo w ich przypadku, paradoksalnie, przy krojeniu łatwiej o skaleczenia). Nigdy nie miałam takiego problemu z moim ulubionym małym nożem z zaokrąglonym czubkiem i ząbkowanym ostrzem, który był w moim domu od zawsze. Kroję nim niemal wszystko, sprawdza się nawet w przypadku miękkich pomidorów. Nie miałam wątpliwości, że duży nóż, który postanowiłam wymienić, powinien być tej samej firmy – Victorinox. Tak do mojej kuchni trafił nóż Santoku Swiss Modern, kształtem przypominający tasak. Jest superostry, a niejednolita, ryflowana krawędź zapobiega przyklejaniu się krojonych produktów. Jest świetny do mięsa, owoców i warzyw i wygląda na to, że tak samo jak ten mniejszy, będzie w moim domu już zawsze.
Sofia Padalko, specjalistka ds. rozwoju produktu: Peeling do twarzy i ust Baiobay
Unikam używania agresywnych peelingów do twarzy w domowych warunkach, więc zgodnie z poleceniem mojej kosmetolożki, do codziennej pielęgnacji zakupiłam kosmetyk francuskiej marki Baiobay. Delikatne złuszczanie skóry zachodzi tu w towarzystwie oleju kokosowego i wyciągu z łodygi bambusa. Moja skłonna do przesuszania się cera stała się po nim promienna i rozjaśniona. Dodatkowe zalety: pięknie pachnie migdałami i jest bardzo wydajny.
Michalina Murawska, redaktorka Vogue.pl: Kozaki Tabi Maison Margiela
Kupuję mniej i coraz bardziej świadomie. A kto czytał wrześniowy numer „Vogue Polska”, ten wie, że kozaki Margieli były na szczycie mojej jesiennej listy życzeń. I choć chwilę zajmuje, by przyzwyczaić do nich nogę, naprawdę warto. Są efektowne, przyciągają uwagę i, co pewnie najbardziej istotne, pasują do wielu stylizacji. Mam zamiar nosić je ze wszelkiej maści spódnicami – od mini przez midi po najmodniejsze maksi i balansować między minimalizmem a awangardą.
Agnieszka Zygmunt, redaktorka Vogue.pl: Zestaw do aromaterapii by Purite
Moje prywatne „niebo” ma nazwę, a nawet adres, a anioł, który nim zawiaduje, imię. To Otium – gabinet naturalnych terapii manualnych stworzony przez właścicieli polskiej, naturalnej i aromaterapeutycznej marki Purite. Raz w miesiącu pojawiam się w nim, by oddać się w ręce Kasi Węglińskiej, certyfikowanej terapeutki Zoga Face, w której dłoniach dzieje się prawdziwa magia (nie do opisania, więc nawet nie będę próbować). Wszystkie sesje zaczynają się od wyboru zapachu olejku eterycznego, który ma kołysać zmysły w trakcie zabiegu. Podczas październikowej sesji postanowiłam, że zapach ten będzie towarzyszył mi także w domu, bym mogła odprężać się codziennie, aż do kolejnego spotkania. Dlatego po wyjściu z salonu, weszłam do sklepu Purite, który znajduje się praktycznie za ścianą gabinetu (adres: plac Grzybowski 10/7a), by kupić Lava Set – „naturalny dyfuzor”, który składa się ze słoiczka wyglądającego jak ten do świecy i porowatych kamyków z zastygłej lawy wulkanicznej, które przyjmują zapach z olejku (mój wybór to Aion – szałwia, ylan ylang, geranium, wetiwer i blue tansy). Wiem, że uziemiający i uspokajający zestaw uczyni każdy wieczór jesieni tym „naj”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.