Już w czwartek w Nowym Jorku startuje pierwszy z czterech najważniejszych światowych fashion weeków. Zanim branża mody ruszy w rajd po stolicach mody, opowiadamy, jak pokazywać kolekcję, jeśli nie na wybiegu.
Projektanci rezygnują z pokazów z konieczności lub z wyboru. Urządzają prezentacje, robią sesje zdjęciowe albo happeningi. Często z korzyścią dla ubrań, nierzadko dla planety, chętnie – w słusznej sprawie. Bywa, że te kreatywne rozwiązania są równie ciekawe jak typowe pokazy, w których modelki i modele prezentują stroje na wybiegu. Przypominamy najciekawsze przykłady ze styczniowych pokazów kolekcji męskich, haute couture i kilku ostatnich sezonów.
Giambattista Valli: manekiny zamiast modelek
Giambattista Valli bajkowe kreacje z kolekcji haute couture na jesień–zimę 2019/2020 przedstawił na manekinach. – To ubraniom służy. Modelkom też, bo podczas poprzedniego pokazu haute couture tego projektanta tak się chwiały na obcasach, że musiały łapać się gości, by dojść do końca wybiegu – podsumował nową formułę naczelny „Vogue Polska” Filip Niedenthal.
Projektant podkreśla wartość osobistego kontaktu z każdą kreacją. – Ludzie mogą obejrzeć dzieło sztuki haute couture nie z daleka i nie w ruchu.
Pomysł sprawdził się, bo kolekcję haute couture na sezon wiosna–lato 2020 Giambattista Valli znów zaprezentował na manekinach. Dowiódł, że ubrania można pokazywać bez bariery, która dzieli od nich obserwatorów zgromadzonych wokół wybiegu. Być może to szansa na stworzenie nowej relacji między dziełami projektantów a odbiorcami.
Thom Browne: surrealistyczna uczta
Thom Browne zamiast inscenizowanego pokazu na sezon jesień–zima 2020/2021 przygotował wizualną ucztę. Sesja, która zastąpiła tradycyjny show, to opowieść o ósemce niezwykłych przyjaciół. Eleganccy mężczyźni ze zdjęć poza garniturami Thoma Browne’a noszą zwierzęce maski wykonane przez Stephena Jonesa. Żyrafa, świnia, lew, nosorożec, hipopotam, koń, jeleń i słoń – każdy ma inną osobowość. Gospodarz, żyrafa, to flirciarz. Lew o szkarłatnych źrenicach wygląda na szaleńca. Świnia ma w spojrzeniu gniew. Rozbawiony słoń to zapewne dusza towarzystwa…
Projektant łączy inspiracje z „Alicji w Krainie Czarów” i „Folwarku zwierzęcego”, choć jak mówił w amerykańskim „Vogue’u”, nie myślał o żadnej metaforze, chodziło mu po prostu o piękne obrazy. – Chciałem opowiedzieć piękną historię o zwierzętach, które spotykają się, by celebrować zjedzenie człowieka Thoma Browne’a.
Istotnie, towarzystwo biesiaduje, a punktem kulminacyjnym zwierzęcej rozpusty jest zjedzenie tortu do złudzenia przypominającego ludzkie ciało. Poza belgijskim ciastem o smaku waniliowym uwagę przyciągają też nietypowe elementy wystroju wnętrz. Stoliki, których blaty są podtrzymywane przez ludzkie ciała, dodatkowo podkreślają szaloną wizję projektanta.
Sceneria i bohaterowie odciągają uwagę od ubrań, jednak nie da się ukryć, że są to prawdziwi eleganci, stali klienci Thoma Browne’a. Garnitury w kratę księcia Walii, kratkę vichy i z tweedu, a także bardziej odważne w zwierzęce nadruki, to propozycje projektanta na jesień–zimę 2020/2021. Pytanie, czy szalona uczta pozwala nabrać na nie apetytu, pozostaje otwarte.
Opening Ceremony: w słusznej sprawie
Sesję zdjęciową przygotowali też Humberto Leon i Carol Lim, którzy po rozstaniu z Kenzo mają czas, by w pełni poświęcić się Opening Ceremony. Oni nie kryją, że chodzi o przesłanie, a sesja jest początkiem większego projektu.
Przed obiektyw Stefana Ruiza zamiast modelek i modeli zaprosili meksykańskich i meksykańsko-amerykańskich aktorów, artystów, aktywistów i twórców. Wśród nich są: aktorka Jessica Alba, szefowa kuchni Daniela Soto-Innes, zaklinacz psów Cesar Millan i działaczka imigracyjna Cristina Martinez.
– Nasz „rok Meksyku” rozpoczął się w czerwcu i koncentruje się na projektantach, artystach, markach i talentach z sąsiedniego kraju. Od startu Opening Ceremony w 2002 roku wspieramy kultury i twórców z całego świata w duchu naszej inspiracji – igrzysk olimpijskich. Każdego roku skupiamy się na kraju gospodarzu i pracujemy z rodzimymi talentami, aby zaoferować naszym widzom nowe punkty widzenia – czytamy na stronie marki.
„The Familia: A Portrait Series” to jednak coś więcej niż tylko przedstawienie inspirujących i wpływowych postaci z meksykańskiej społeczności. W czasie, gdy Donald Trump wciąż uszczelnia amerykańsko-meksykańską granicę i nie rezygnuje z zapowiedzi zbudowania muru, ten wybór ma również wymowę polityczną.
Opening Ceremony za pośrednictwem kolekcji kontynuuje też swoją misję walki z nierównościami społecznymi. 20 proc. dochodu ze sprzedaży kolekcji w pierwszym tygodniu trafiło do Fondo Semillas – organizacji non-profit, która walczy o poprawę warunków życia lokalnych społeczności i promuje równość płci. Uzupełnieniem przedsięwzięcia będzie cykl wideo.
Rodarte: jak namalowane
Od kilku sezonów pokazy Rodarte przyciągały uwagę nie tylko strojami, ale też scenografią. Oprawa sprawiała, że zaproszeni goście trafiali do tajemniczego ogrodu. Laura i Kate Mulleavy wybrały podobną scenerię również wtedy, gdy zamiast tradycyjnego pokazu przedstawiły swoją nową kolekcję w bajkowym lookbooku.
Po raz pierwszy zdecydowały się na to, prezentując propozycje na jesień–zimę 2018/2019. Wtedy zdjęcia wzbudziły ogromne zainteresowanie nie tylko ze względu na stroje, ale również jedną z pojawiających się na nich modelek. Fotografie potwierdzające, że Kirsten Dunst jest w ciąży, stały się viralem.
Potem projektantki zrobiły jeszcze dwa tradycyjne pokazy, by wraz z kolekcją na sezon wiosna–lato 2020 wrócić do lookbooka. Zaprosiły do sesji wiele znanych kobiet zaprzyjaźnionych z domem mody Rodarte. Oprócz Kirsten Dunst przed obiektywem Darii Kobayashi Ritch stanęły między innymi: Kiernan Shipka, siostry Haim, Gabrielle Union i Yalitza Aparicio. Wszystkie pozowały w otoczeniu magicznej scenerii, która miała oddawać, jak powiedziała Kate Mulleavy w amerykańskim „Vogue’u”: – Obraz, w którym natura wdziera się w już lekko zmienioną przestrzeń. Jak wyobrażam sobie swój zaczarowany ogród? Jest w nim czarno-biała podłoga.
W lookbooku modelki ubrane w kreacje wykończone tiulem, falbankami i cekinami pozowały właśnie na posadzce z białych i czarnych kwadratów ułożonych w szachownicę. Dopełnieniem całości były, oprócz dzikiej roślinności, bukiety hortensji, greckie rzeźby, a nawet stolik z kolorowymi babeczkami, przy którym Kirsten Dunst wyglądała, jakby ponownie trafiła na plan „Marii Antoniny”.
Każda fotografia z lookbooka Rodarte, który zostały zaprezentowany dzień przed rozpoczęciem New York Fashion Week, to jak kadr z wyśnionego garden party, który trudno byłoby uchwycić na wybiegu.
Undercover: coś za coś
Czasem zmiana formuły wynika po prostu z chłodnych kalkulacji. Wyliczenia sprawiły, że dwa sezony temu Jun Takahashi dokonał małej rewolucji w marce Undercover. Zamienił wtedy miejscami kobiety i mężczyzn. Kobiece stroje, które wcześniej były prezentowane podczas pokazów, zaczęły pojawiać się w lookbookach. Natomiast męskie, którym dotąd wystarczała sesja, przeniesiono na wybiegi. To ma sens, bo w ostatnich sezonach o męskich kolekcjach jest coraz głośniej.
Lookbook damskiej kolekcji Undercover na sezon wiosna–lato 2020 to 48 czarno-białych fotografii. Zdjęcia przywodzące na myśl kadry z filmu „Sin City” podkreślają to, co dla projektanta najważniejsze, czyli ubrania i dodatki – one są kolorowe. Komplety w odcieniach neonowej żółci, fuksji, czerwieni, różu czy pomarańczowego, przedstawione na czarno-białej modelce i tle, dają efekt, który trudno byłoby osiągnąć na wybiegu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.