Przepraszam, nie znam żadnej zalety wstydu – mówi Ewa Woydyłło w rozmowie z Martyną Harland w książce „O wstydzie bez wstydu”.
Różowa okładka wskazuje, że to lektura adresowana do kobiet, bo choć zawstydzani, od najmłodszych lat, jesteśmy wszyscy – kobiety, mężczyźni, osoby niebinarne – to dziewczynkom i kobietom łatwość zawstydzania zalicza się często w poczet zalet. Wstyd przed zbyt krótką spódnicą ma być świadectwem ich wysokiego morale. A hasło „bezwstydnica” – najmocniejszą, bo spychającą na margines społeczności kategorią.
W ten sposób kultura przyzwyczaja nas do tego, że we wstydzie kobiet nie ma niczego złego.
– Przepraszam, nie znam żadnej zalety wstydu – mówi twardo Ewa Woydyłło w rozmowie z Martyną Harland. Jak tłumaczy ceniona psycholożka, wstyd to destrukcyjne uczucie, które zostawia nas w osamotnieniu i niemocy. Sprawia, że nie akceptujemy siebie, czujemy się przegrani. Wstyd zabiera nam wolność i otwartość na zabawę czy prawdziwą przyjaźń. Dlatego najwyższa pora się z nim rozprawić.
Czym jest wstyd i dlaczego boli tak mocno?
– Żadne dziecko nie rodzi się ze wstydem. To dorośli zaczynają zawstydzać dziecko – mówi Woydyłło, tłumacząc, że wstyd nie jest naturalny. Czy zwierzęta się wstydzą? To raczej my przypisujemy im takie uczucia, obserwując piski i uszy położone po sobie. Chcemy widzieć wstyd szczeniaka, tymczasem to może być zwyczajne okazywanie strachu przed ewentualną karą.
Co ważne, wstydu nie wolno mylić z poczuciem winy. Bo o ile refleksja o tym, że popełniliśmy błąd, może być konstruktywną krytyką zachowania – „Nie przygotowałam się do egzaminu przed poprawką, potrzebuję więcej czasu i wsparcia kogoś, kto dobrze zna materiał” – o tyle wstyd napędzany jest strachem i może uruchomić mechanizm: „Nie zdałam. Jestem za słaba, zawalę te studia”. To uczucie, które wchodzi pod skórę i paraliżuje. Bo wstyd łączy się z tajemnicą, którą chcemy głęboko ukryć, najlepiej też przed samym/samą sobą. A to skutecznie podcina skrzydła i spycha w odmęty rezygnacji, bez szans na racjonalne rozwiązanie problemu: „Nie przystąpię do egzaminu. Nie pójdę więcej na uczelnię. Nie nadaję się”.
Jak podkreśla Woydyłło, wstyd nie pojawia się sam z siebie. To nie efekt głębokiej autorefleksji. O wstydzie mówimy, gdy jakieś zachowanie, deficyt czy cecha, np. wyglądu, zostaną nam głośno wytknięte. Wstydzimy się, bo ktoś kiedyś porównał nas do innych i okazało się, że odstajemy. To może być partner krytykujący krągłą sylwetkę, nauczyciel komentujący głośno brak postępów albo rówieśnicy drwiący z ubrań po starszym bracie.
Te zachowania bolą, bo skoro wykazują, że nie pasujemy do grupy i jesteśmy gorsi, to jest w nich groźba, że zostaniemy odrzuceni. A ewentualne wykluczenie to bardzo potężne narzędzie dyscyplinowania. Złośliwe zdania typu: „Nie wstyd ci? Inne dziewczyny tak nie wyglądają”, „Ja bym się wstydził przynosić takie oceny”, zostawiają głębokie blizny, które pokutują latami, stając się pożywką dla zaniżonego poczucia własnej wartości i kompleksów.
Ewa Woydyłło przestrzega dodatkowo: – Długotrwałe pławienie się we wstydzie staje się nawykiem. Utrwala się w postaci poczucia, że jest się gorszym od innych. W skrajnych przypadkach może nawet zabijać. – Dziecko LGBTQ+, które skacze z mostu do Wisły, żeby się utopić, zostało obciążone wstydem, który zniszczył totalnie jego poczucie wartości –mówi terapeutka.
Ale wstyd można też dostać w prezencie. Można wstydzić się np. za wiejskie pochodzenie rodziców czy problem alkoholowy partnera. Ewa Woydyłło i na to nie daje przyzwolenia: – Dzieje się tak, gdy opacznie pojmujemy poczucie odpowiedzialności – mówi. I podkreśla: – Każdy jest odpowiedzialny za własne postępki, nie czyjeś.
Jak przejmować kontrolę nad wstydem?
Jak więc radzić sobie ze wstydem, który ktoś kiedyś w nas zaszczepił? Pracując nad poczuciem własnej wartości. Dlaczego ktoś, wypowiadając określone zdanie, może tak głęboko zaingerować w moje samopoczucie? Może rodzina nie wyposażyła mnie w dobry pakiet startowy i odpowiednią samoocenę muszę wypracować sama, np. z pomocą terapeuty? Może środowisko, w którym żyję, nie jest w stanie zaakceptować mojej tożsamości i muszę poszukać innej otwartej grupy?
Wstyd jest wstydliwy – zauważa Ewa Woydyłło, a żeby rozbroić tę bombę, poleca rozmowę. Jeśli nie z bliską, zaufaną osobą, to może ze specjalistą. Na indywidualnej albo grupowej terapii, bo osoby w kryzysie, dzieląc się osobistymi historiami, skutecznie wyzwalają się z poczucia wstydu, odkrywają mechanizmy, którym wszyscy podlegamy, uczą się, jak przejąć stery nad własnym życiem.
Woydyłło i Harland wierzą też w siłę filmoterapii. Tworzą listę filmów, które pozwalają z szerszej perspektywy spojrzeć na problematyczne tematy. Znajdują filmy o wstydzie wynikającym z nienormatywnego ciała, ostracyzmu rówieśników w szkole, piętnowanej orientacji seksualnej czy nieakceptowanego społecznie uczucia. Bo wstyd, w jakiejś formie, nosimy w sobie wszyscy.
„O wstydzie bez wstydu. Poczuj się dobrze ze sobą”, Ewa Woydyłło, Martyna Harland, wyd. Mando Inside
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.