Znaleziono 0 artykułów
10.07.2024

Czy jesteś feministyczną psujzabawą, czyli jak skutecznie sabotować patriarchat

10.07.2024
Kadr z filmu The Glorias (Fot. Materiały prasowe)

Zatruwa atmosferę przy rodzinnym stole, kiedy mówi o prawie kobiet do swojego ciała. Strofuje wujka na weselu za seksistowskie żarty. Po wielokroć poucza współpracowników i współpracowniczki w kwestii używania poprawnych zaimków nowo zatrudnionej osoby. Wreszcie odwraca się od grupy koleżanek, bo te uparcie pozostają terfkami. Znasz ją? A może jesteś jedną z nich? Oto feministyczna psujzabawa. Przewodnik po jej świecie autorstwa brytyjsko-australijskiej badaczki Sary Ahmed właśnie został wydany w polskim przekładzie Magdaleny Kunz. Książka to opowieść o całym ruchu: od jego początkowej izolacji aż do stworzenia kolektywu. Feministyczne psujzabawy, jak zauważa Ahmed, rosną w siłę. Choć droga, którą należy przebyć, aby do nich przystąpić, nie jest usłana różami, lecz stygmatyzacją.

Autorka czerpie z własnego doświadczenia. Jako kolorowa naukowczyni pisząca o queerowej teorii, a także o regulacjach dotyczących molestowania seksualnego czy o braku rasowej różnorodności w uniwersyteckich strukturach, wkładała kij w mrowisko brytyjskiego systemu edukacji. Nie przysporzyło jej to fanów i fanek. Burzenie zastałych (i zmurszałych!) murów przezroczystego uprzywilejowania, czy to wynikającego z patriarchatu, czy białego feminizmu, zawsze spotyka się z odwetem. Szeroko rozumiany brak różnorodności nazywa się wtedy „tradycją”, a postulaty zmiany ­– „niszczeniem dobytku poprzednich pokoleń”. Rozdmuchuje się, pisze Ahmed, historię do monstrualnych rozmiarów, by zrzeszyć obrońców i obrończynie starego porządku. Podzielenie się przywilejem budzi opór, a ten paraliżuje i uniemożliwia racjonalne myślenie. Feministyczna psujzabawa jest sama przeciwko wszystkim. Dlatego aby nią zostać, potrzeba samozaparcia i odwagi.

– Już (…) krótka historia terminu „psujzabawa” wskazuje, że używano go do tworzenia obrazu kogoś, kto „nie jest jednym z nas” i kto dysponuje mocą odebrania nam tego, w posiadaniu czego pragniemy się znaleźć – pisze autorka w „Przewodniku feministycznej psujzabawy”. Przywołuje badania psychoanalityka Edmunda Berglera, który w swoich pracach wskazywał na typ osób uznawanych za „psujzabawy”: to wszystkie te, które z lubością niszczą dobry nastrój innych, np. przez kąśliwą uwagę czy grobowe milczenie w trakcie radosnego spotkania. Inni pisali też, że „psujzabawy” (ang. killjoy) przybierają postać brzydkiej siostry albo starej panny.

Za każdym razem jednak historia nie zostaje opowiedziana z punktu widzenia jej głównej bohaterki. To zawsze opowieść snuta przez kogoś, komu „psujzabawa” zawadza, bo rujnuje atmosferę. Znamy to, prawda? Odbieranie głosu kobietom i mniejszościom przez uprzywilejowanych mężczyzn i wysuwanie przeciwko nim kolejnych oskarżeń. Ahmed pisze swoją książkę na przekór temu.

Odzyskać pojęcie „psujzabawy”

– Feministki uważa się za zagrożenie (dla szczęścia), ponieważ zagrażamy temu, co niektórzy traktują jako niezbędne (do szczęścia): określone przekonanie, praktykę, sposób życia, układ społeczny – czytamy w książce. W stereotypie na temat walczących o swoje prawa osób pojawia się przeświadczenie, że krytycznie spoglądają np. na patriarchat i wytykają nierówności, bo… są samotne albo nieszczęśliwe i chcą szczęście wyssać z innych, jakby były dementorkami z książek o Harrym Potterze. Ahmed postuluje, by feministki, a przynajmniej niektóre z nich, poszły tropem społeczności LGBT+, która odzyskała i wywalczyła dla siebie określenie „queer”, odczytując je na nowo jako emanację radości z bycia różnym. Feministki powinny podobnie zawłaszczyć stereotyp psujzabawy, bo przecież wierzą, że obnażając problem (czytaj: psując niektórym zabawę), doprowadzą do lepszego, bardziej sprawiedliwego świata.

Co ciekawe, Sara Ahmed nie skupia się jedynie na białej, heteronormatywnej perspektywie. Po części dlatego, że sama nie jest ani biała, ani heteronormatywna, ale też dlatego, że wierzy w siłę feminizmu intersekcjonalnego, czyli skupiającego się na złożoności i różnorodności doświadczeń oraz tożsamości, przez co będącego w stanie wyłapywać kwestie nierówności społecznych. – Feministka nie musi być psujzabawą ­– twierdzi autorka. To nie oznacza, że nie powinna spróbować, dla dobra nie tylko jednostkowego, ale całego ruchu. Żeby feminizm mógł przetrwać, musimy odzyskać ten utracony rodowód Czarnych i brązowych feministycznych psujzabaw, musimy usłyszeć nasze głosy niczym utrwaloną na taśmie melodię, choćby wybrzmiewała wśród szumów i trzasków. Pęknięcie jest momentem spotkania z historią, a zatem kiedy coś w nas pęka, podejmujemy wysiłek odzyskania tej historii – przekonuje Ahmed.

Psujzabawa może znacznie więcej

Aby lepiej zobrazować swoje twierdzenia, badaczka posługuje się – zresztą fantastyczną, bo prostą – metaforą stołu, przy którym wszyscy i wszystkie możemy jednocześnie siedzieć, ale mimo to znajdować się w zupełnie innych światach. Jest to sytuacja dobrze znana białym uprzywilejowanym feministkom, których postulaty czy uwagi kwitowane są przewróceniem oczami ich mężów, partnerów, synów czy reszty rodziny. Niszczą atmosferę przy wspólnym posiłku, tym samym (niechcący) stają się feministycznymi psujzabawami. Świadome przybranie tej postawy i pogodzenie się z nią może choć trochę ułatwić poruszanie się w świecie, w którym o prawach kobiet i mniejszości mówi się tylko w czasie populistycznych rozgrywek wyborczych, a później najchętniej o nich zapomina (tak, mówię o was, politycy i polityczki Koalicji!). Bycie feministyczną psujzabawą pomaga też znaleźć sobie podobnych i podobne, co niweluje poczucie samotności. Natomiast, jak już wspomniałem, ma to swoją cenę: zobowiązuje do refleksji i dostrzegania światów, których nie zbudowano z myślą o nas. Osoby niebiałe, queerowe, z niepełnosprawnościami – one też siedzą przy tym wielkim stole. Ich głos jest równie – jeśli nie bardziej – niesłyszany, ignorowany, zagłuszany.

Sara Ahmed zachęca do zawiązania wspólnego frontu. Stąd też „Przewodnik feministycznej psujzabawy” jest tak aktualny w dzisiejszej Polsce. Kiedy szeroko pojęte mniejszości – bo przecież nie tylko kobiety – zostały cynicznie wykorzystane w październiku 2023 roku, a później porzucone. Dlatego, jak pisze Sylwia Chutnik w rekomendacji książki Ahmed, napsujmy jeszcze więcej krwi patriarchatowi i pojedźmy po bandzie! Nie mamy już nic do stracenia, a mamy tyle do zyskania.

„Przewodnik feministycznej psujzabawy”, Sara Ahmed, przeł. Magdalena Kunz, Krytyka Polityczna (Fot. Materiały prasowe)

 

Jakub Wojtaszczyk
  1. Kultura
  2. Książki
  3. Czy jesteś feministyczną psujzabawą, czyli jak skutecznie sabotować patriarchat
Proszę czekać..
Zamknij