Znaleziono 0 artykułów
20.04.2023

Czy fani potrzebują serialu na podstawie sagi „Zmierzch”

20.04.2023
(Fot. materiały prasowe)

Stephenie Meyer wydała „Zmierzch”, otwierającą część wampirzej sagi, w 2005 roku. Na ekran przeniesiono ją trzy lata później. Kilkanaście lat po premierze pierwszego filmu ma powstać serial na podstawie serii książek. Ale po co adaptować dzieło o wątpliwej wartości artystycznej? 

Serial na podstawie sagi „Zmierzch”, który miałby powstać ponad 18 lat po debiucie otwierającej cykl książki i ponad 15 lat po kinowej premierze ekranizacji powieści Stephenie Meyer, ma sens tylko pod jednym warunkiem. W pierwszym odcinku Bella Swan daje kosza wampirowi Edwardowi Cullenowi, a w drugim podaje czarną polewkę wilkołakowi Jacobowi Blackowi. Wolna od toksycznego trójkąta miłosnego nastolatka sama decyduje o tym, czy chce zostać wampirzycą, randkuje z różnymi chłopakami – i nieśmiertelnymi, i śmiertelnikami, nie myśli o ślubie i macierzyństwie jeszcze przed ukończeniem szkoły średniej. Na tak daleko idące zmiany scenariuszowe jednak się nie zanosi. Po co więc tworzyć nową adaptację bestsellerowej, ale fatalnie napisanej sagi?

Serial na podstawie „Zmierzchu”? Popkultura zjada własny ogon

Doniesienia o tym, że trwają przygotowania do serialu na podstawie „Zmierzchu”, trafiły do mediów kilka dni po informacji, że już na pewno powstanie telewizyjna adaptacja wszystkich siedmiu części „Harry’ego Pottera”. Trudno więc tych dwóch potencjalnych produkcji nie zestawić. Porównanie wypada na niekorzyść „Zmierzchu”.

Od premiery książki „Harry Potter i Kamień Filozoficzny”, która zapraszała do świata magii, minęło ponad ćwierć wieku, od ekranowego debiutu pierwszego filmu – ponad 20. Na filmowym Potterze wychowało się całe pokolenie, z książką dorastają kolejne generacje. Niezależnie od kontrowersji wokół J.K. Rowling, nie można jej odmówić talentu. Saga o młodym czarodzieju pozostaje literackim majstersztykiem, który wszedł do kanonu, nie tylko książek dla dzieci, i na listę lektur szkolnych. Pełnokrwiste postaci ożyły już raz na ekranie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by powracały jeszcze kilkakrotnie – wystarczą niewielkie zmiany materiału źródłowego, drobne aktualizacje, by z uniwersalnej opowieści o przyjaźni, walce dobra ze złem i dorastaniu wycisnąć jeszcze więcej życiodajnych soków.

(Fot. materiały prasowe)

Sprawa ma się zupełnie inaczej w przypadku „Zmierzchu”. Z braku laku wymyślono reboot nieudanej już w punkcie wyjścia serii. Popkultura nie po raz pierwszy zjada własny ogon – dyskusja o niekończącej się ekspansji uniwersum Marvela trwa nie tylko w środowisku fanów komiksów. Tym razem nie chodzi jednak tylko o pieniądze. Cyniczne wykorzystanie popularności jakiegoś produktu nie dziwi. Tyle że ten produkt wydaje się przeterminowany co najmniej o kilka lat.

Zmierzch „Zmierzchu”. Czy serial o Belli Swan i Edwardzie Cullenie ma szansę stać się hitem?

Tak jak w modzie cykl trendów ulega ciągłemu skróceniu, tak szybko uznajemy filmy i seriale z niedalekiej przeszłości za „klasyczne”, „kultowe”, „legendarne”. „Zmierzch” chyba w żadnej z tych kategorii się nie mieści. Ani nie rozpoczął mody na wampiry, ani jej nie zakończył. Przed powstaniem sagi, równolegle do niej i wkrótce po powstawały różne uniwersa, w których dużą rolę odgrywali nieśmiertelni. Wampirzy gatunek ewidentnie umrzeć nie chce. Od „Pamiętników wampirów” przez „Czystą krew” po „Co robimy w ukryciu” – o krwiopijcach kręci się romansidła, horrory i satyry. Figura nieśmiertelnego pozostaje w popkulturze nośna – jako symbol odmienności, wiedzy tajemnej, zagrożenia.

Edward Cullen ze „Zmierzchu” to jednak najnudniejszy wampir na świecie – zakochuje się głupio w nastoletniej Belli Swan, przez co sprowadza na nią, na siebie i na swoją rodzinę same nieszczęścia. Za miłość zakochani muszą zapłacić wysoką cenę. Powieści Meyer należą bowiem do konserwatywnego nurtu – tu nie ma seksu bez ślubu, bez prokreacji i bez konsekwencji. O reakcyjnej wymowie sagi pisano już wielokrotnie. Ekranizację krytykowali nawet odtwórcy głównych ról – Kristen Stewart i Robert Pattinson, którzy dzięki niej stali się sławni. Wydawało się więc, że nie ma powrotu do Forks.

Okazuje się jednak, że znów złożymy wizytę w mglistym, sennym i smutnym miasteczku w stanie Waszyngton. Może w serialu pojawią się wątki queerowe. Może konflikt wampirów i wilkołaków zostanie ujęty w kontekście napięć społecznych. Może Bella zostanie feministką. Jeśli scenarzyści (a w projekt ma być zaangażowana sama Meyer) postanowią uwspółcześnić „Zmierzch”, a właściwie napisać go na nowo, młode pokolenie widzów może to kupić. W starej wersji naiwny, śmieszny w swojej powadze, zachowawczy „Zmierzch” nie ma u dzieciaków szans.  

Anna Konieczyńska
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Czy fani potrzebują serialu na podstawie sagi „Zmierzch”
Proszę czekać..
Zamknij