Często za problemy związane ze stanem skóry odpowiedzialna jest niewłaściwa pielęgnacja. Co dzieje się, kiedy nakłada się na twarz za dużo produktów albo zbyt często zmienia kosmetyki? Dlaczego mamy do czynienia z tzw. skin burnoutem oraz czy remedium na „przepielęgnowanie skóry” jest skin streaming?
Powiedzenie, że od przybytku głowa nie boli, w wypadku skóry się nie sprawdza. Co oznacza, kiedy „krem nie działa” a „serum jest nieskuteczne”? Jeśli stosuje się kosmetyk poniżej kilku tygodni albo nałoży 2–3 razy, nie ma szans przynieść jakichkolwiek efektów poza poprawą nawilżenia czy wygładzeniem (spowodowanym złuszczeniem zewnętrznej powierzchni naskórka). Nie warto też testować kilku nowych kosmetyków jednocześnie – ze względu na ich odmienne formuły i skład INCI. Mogą wywołać przesuszenie, podrażnienie, wyprysk kontaktowy czy zmiany podobne do trądzikowych. Winowajcą jest testowanie trzeciego w miesiącu serum z kolejnym „nowym” kwasem, witaminą C czy retinoidami. Pielęgnacja powinna być szyta na miarę potrzeb i kondycji skóry, a nie trendów i promowanych nowości. Wśród modnych składników i popularnych trendów zdarzają się „perełki”, ale również substancje, których nie każda cera aktualnie potrzebuje, a nawet nie powinna testować.
Syndrom wypalenia skóry: Czym jest skin burnout
Coraz częściej mówi się o tzw. skin burnoucie, czyli stanie zapalnym skóry wynikającym z serwowania jej zbyt dużej dawki substancji aktywnych. Bombardowani nowościami, przestymulowani informacjami dotyczącymi kolejnych cudownych składników, ulegamy, kupujemy i używamy. Jak mówi dr Ivana Stanković, specjalistka dermatolog z Kliniki Dermea, na ostatniej konferencji IMCAS w Paryżu szeroko omawiany był temat nadużywania kosmetyków. – Kosmetyki powinny być dopasowane do aktualnych potrzeb, rodzaju skóry, wieku, pory roku. Zbyt często stosujemy nowe preparaty z nowymi składnikami. Nadużywanie kosmetyków narusza naturalną barierę ochronną, może spowodować nasilenie trądziku różowatego, sprowokować trądzik pospolity (acne vulgaris/ acne tarda) albo reakcje kontaktowe. Można niechcący tak bardzo naruszyć barierę naskórkową – wywołując tzw. skin burnout, że trudno ją będzie odbudować. Niezbędna wówczas jest wizyta u dermatologa i leczenie – mówi dr Ivana Stanković.
Czas a efekty działania kosmetyku
Oprócz nieodpowiedniej, niedopasowanej pielęgnacji kolejną kwestią jest częste zmienianie kosmetyków i wprowadzanie nowych. Jak mówi Alina Herhel, kosmetolog i założycielka Herhel Clinic w Warszawie, jednym z najczęstszych błędów pielęgnacyjnych obserwowanych wśród pacjentów jest poleganie w pielęgnacji na poradach przyjaciół, krewnych czy blogerów, nie biorąc pod uwagę indywidualnych potrzeb i predyspozycji skórnych. A krem, który działa perfekcyjnie u jednej osoby, nie musi przynosić takich samych efektów u innej. Dlatego warto na konsultację udać się do profesjonalnej kliniki i polegać na zdaniu ekspertów. Kolejną kwestią jest nie tylko dopasowanie, ale i czas używania produktu.
– Rezultaty stosowania serum i kremów mogą być zauważalne zarówno w krótkim terminie stosowania, jak i tym dłuższym. Wszystko zależy od rodzaju problemu skórnego. Na przykład kuracje przeciw trądzikowi różowatemu czy hiperpigmentacji mogą przynieść zauważalne efekty poprawy kondycji po 3–4 tygodniach (ale większość po ok. 6 tygodniach), co jest efektem korespondowania z naturalnym cyklem odnowy skóry. Co nie zmienia faktu, że niektóre zmiany, takie jak wygładzenie naskórka czy rozświetlenie kolorytu, widać szybciej – mówi Herhel.
Ekspertka dodaje, że sięganie po „magiczny” produkt to tylko część sukcesu. Równie ważne jest przygotowanie skóry: dokładne oczyszczanie, tonizowanie, bez których nawet najbardziej skuteczny krem nie przyniesie efektów, bo nie przebije się przez warstwę zanieczyszczeń i martwego naskórka. Przed wprowadzeniem nowego produktu do rutyny pielęgnacyjnej kluczowe jest zrozumienie, jakie problemy może rozwiązać i czy rzeczywiście jest potrzebny. W przeciwnym razie nawet najbardziej zaawansowane formuły kosmetyków mogą pogorszyć kondycję skóry.
Pielęgnacja domowa, jakość gabinetowa
Czy kremy i sera w ogóle działają? Powtarzane zdanie, że składniki aktywne z kremów nie przenikają warstwy rogowej naskórka, jest mitem. Oprócz nośników transportowania substancji takich jak lipo- czy nanosomy jest również gros formuł, które dzięki obecności innych komponentów, jak np. kwasy, docierają do głębszych warstw skóry. Rewolucją w pielęgnacji są też peptydy biomimetyczne, które naśladują naturalne struktury skóry, dzięki czemu wbudowują się w nie i wspomagają procesy regeneracyjne. Tzw. złoty standard pielęgnacji, do którego należą retinol i jego pochodne, witamina C, kwas hialuronowy czy kwasy owocowe, mają potwierdzone badaniami dowody działania. Przenikają, chyba że zadaniem ich formuły jest pozostanie na powierzchni naskórka, jak w wypadku wielkocząsteczkowego kwasu hialuronowego, który wytwarza na powierzchni sprężystą siateczkę zatrzymującą wodę w naskórku. Nie warto bagatelizować wagi pielęgnacji domowej. Na zabiegi w gabinecie przychodzimy kilka – kilkanaście razy do roku. Przez pozostałe ponad 350–360 dni możemy polegać na domowych rytuałach.
– Kluczem jest zarówno zbalansowanie codziennej rutyny, jak i wplatanie silniejszych zabiegów, których zadaniem jest odpowiedź na konkretne potrzeby skórne. Peelingi, produkty złuszczające, maski powinny być dodawane do bazowej pielęgnacji, żeby mieć pewność, że ze skóry usuwamy zanieczyszczenia dokładniej niż zwykłym żelem. Przetłuszczająca się skóra z rozszerzonymi porami wymaga takich procedur więcej i częściej niż sucha czy normalna, w kierunku wrażliwej. Formuły peelingów i masek powinny być szyte na miarę indywidualnych potrzeb skóry. Maski dają natychmiastowy efekt wow, który dziś można porównać z zabiegami profesjonalnymi z gabinetu. Dzięki temu nie trzeba korzystać z tylu procedur co dawniej – mówi Alina Herhel.
Ważne jest też dopasowanie rutyny pielęgnacyjnej do stylu życia pacjenta, dlatego tak dużą wagę przykładają w Herhel Clinic do konsultacji. Ekspertki dowiadują się, jakie zwyczaje ma dana osoba, i dobierają do nich zabiegi i pielęgnację. Liczy się też stan zdrowia, gospodarka hormonalna, spojrzenie holistyczne na pacjenta.
Skin streaming
Biorąc pod uwagę dopasowanie składnika lub preparatu z kilkoma substancjami aktywnymi do typu i kondycji skóry, czas jego stosowania i nieeksperymentowanie z nowościami w zbyt krótkim warto ułożyć właściwy plan działania. Jak wspominają obie ekspertki, niezwykle pomocne jest przedyskutowanie tematu z dermatologiem lub kosmetologiem. – Podstawą skutecznej pielęgnacji jest dobrze dobrany składnik aktywny. Jeśli masz cerę normalną czy suchą, sprawdzi się kwas hialuronowy, przy skórze dojrzałej, z widocznymi objawami starzenia – retinol, a w wypadku łojotoku – niacynamid – mówi Dr Ivana Stanković i dodaje: – Moim ulubionym trendem jest minimalistyczna pielęgnacja nazywana skin streamingiem, na który składają się cztery etapy: łagodne oczyszczanie, nawilżanie, SPF, a wszystko inne, dodatkowe, jest wprowadzane jako kuracja ze składnikiem aktywnym, dopasowanym przez dermatologa.
Substancje czynne mogą wywołać podrażnienia i, jak radzi ekspertka, kiedy widzi się taką reakcję, należy preparat odstawić. Jeśli natomiast działanie jest spowodowane stosowaniem retinolu, trzeba zmodyfikować pielęgnację. Albo nakładać mniejszą warstwę preparatu z retinolem, używać go rzadziej czy aplikować metodą kanapkową – nakładać na krem nawilżający. Ta ostatnia, czyli moisture sandwich, to trend, który również namawia do nadmiaru. A sprawdzi się u osób z niedoborami nawilżenia, przy cerze odwodnionej, suchej, przesuszonej w wyniku stosowania silnych preparatów złuszczających. Natomiast nawet przy metodzie „kanapkowej” aplikowanie więcej niż 2–3 preparatów jest zdaniem dr Ivany Stanković przesadą. W wypadku obecności większych cząsteczek kwasu hialuronowego nastąpi okluzja i skóra więcej substancji nie będzie w stanie przyswoić. Dlatego nawet w wypadku takich trendów warto stawiać na umiar i minimalizm.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.