Pomówienia, zrzucanie odpowiedzialności na ofiarę, ocenianie czyjegoś życia seksualnego – slut-shaming może przybierać różne formy. O tego rodzaju przemocy rozmawiamy z Aleksandrą Nowak, dziennikarką, kulturoznawczynią i współautorką książki „Dziwki, zdziry, szmaty. Opowieści o slut-shamingu”.
W filmie „Niania”, pokazywany niedawno we Wrocławiu na 22. festiwalu Nowe Horyzonty, reżyserka Monia Chokri, która gra też główną rolę cierpiącej na poporodową depresję Nadine, nie tylko podejmuje temat toksycznej męskości, ale także podejścia społeczeństwa do kobiecej seksualności. Po tym, gdy mąż bohaterki napada na wizji na prezenterkę, całując ją w policzek, a nagranie incydentu staje się wiralem, pod adresem dziennikarki pada wiele nieprzyjemnych słów. Hejt, z jakim się spotyka, między innymi ze strony internautów, to klasyczny, ale nie jedyny przykład slut-shamingu – formy przemocy będącej próbą kontroli, dyscyplinowania i zawstydzania poprzez negatywne odniesienie się do czyjejś seksualności; nierzadko stosowanej w związkach i relacjach.
– Slut-shaming czasem będzie użyciem któregoś ze słów, które pojawiają się w tytule naszej książki („dziwka”, „zdzira”, „szmata”), innym razem będzie to przemoc bardziej zawoalowana, choćby w postaci pozornej rady (np. „Nie dziw się, że gdy przychodzisz tak pomalowana do pracy, nikt nie traktuje cię poważnie”) – tłumaczy Aleksandra Nowak i podkreśla, że choć ofiarami slut-shamingu najczęściej padają kobiety, szczególnie te, które doznają wielopoziomowego wykluczenia, jak pracownice seksualne, może on spotkać również osoby niebinarne czy mężczyzn, najczęściej homoseksualnych.
Slut- i vanilla shaming
Osoby partnerskie często stosują slut-shaming, by sprawować kontrolę nad drugą osobą. – Zdarza się, że kobiety doznają slut-shamingu ze strony byłego partnera czy mężczyzny, któremu odmówią randki, pocałunku lub seksu. Wtedy jest on formą odreagowania odrzucenia – mówi Aleksandra Nowak. Przemocą będzie więc rozprzestrzenianie plotek czy pomawianie; nakazy, by się „szanować”. Ale coraz częściej slut-shaming przybiera również postać cyberzemsty – rozpowszechniania nagich zdjęć, publikowania kompromitujących wpisów czy zakładania fałszywych kont na różnych portalach. Wiele osób, wchodząc w relacje, obawia się też rozmawiać szczerze o swoich doświadczeniach seksualnych, ponieważ zakłada, że może spotkać się z jakąś formą zawstydzania. Seksualność (najczęściej kobiet), tak samo jak ich decyzje czy potrzeby, nierzadko poddawane są ocenie. Dlatego o slut-shamingu mówimy również w momencie, gdy krytyce podlega doświadczenie lub podejście do seksu – zarówno otwartość, oceniana jako zbyt duża, i liczba wcześniejszych partnerów czy partnerek seksualnych, jak i pewne fantazje, ekspresja albo sposób ubioru (slut-shaming), ale też „zbyt mała” otwartość oraz liczba wcześniejszych partnerów oraz partnerek seksualnych czy brak chęci eksperymentowania (vanilla shaming).
A przecież tak naprawdę właściwe jest tylko to, z czym ktoś czuje się dobrze i nikt nie ma prawa tego oceniać. – Jednym z kluczy do udanego związku jest otwartość na drugiego człowieka; patrzenie na niego nie przez pryzmat stereotypu czy sztucznych podziałów. Rozbrojenie slut-shamingu i zdemaskowanie mechanizmów przemocy, które kryją się za tym zjawiskiem, może mieć olbrzymi wpływ na budowanie bardziej satysfakcjonujących relacji – tłumaczy ekspertka. I jak dodaje, podział na slut-shaming i vanilla shaming w relacjach romantycznych czy seksualnych wciąż ma odbicie także w kulturze, gdzie wskazać możemy dwa archetypy: „świętą” i „dziwkę”. Jeśli są one głęboko zakorzenione w naszej podświadomości, pewnych relacji możemy w ogóle nie rozwinąć albo nie pozwalać sobie w nich na pełną seksualną ekspresję. – Na przykład z góry utożsamimy potencjalną osobę partnerską z figurą „dziwki” i stwierdzimy, że nie jest kandydatką do związku lub z góry utożsamimy ją z figurą „świętej” i założymy, że pewnych fantazji nie będziemy w stanie z nią zrealizować – wyjaśnia Aleksandra Nowak.
Święta i dziwka
– Zwróćmy uwagę na sposób konstruowania postaci filmowych czy literackich – przez lata były one w dużej mierze kolejnymi wariacjami na temat tych figur. Bohaterki, które eksplorowały swoją seksualność, spotykało wiele kar. Tak jest na przykład w horrorach, w których dziewczyny uprawiające seks giną jako pierwsze – kontynuuje Aleksandra Nowak. Natomiast te, które ratują świat – określane mianem „final girl” albo „final virgin” – zwykle są „dobre” i „moralne”. Opresyjny stosunek do kobiecej seksualności, którego źródeł można doszukiwać się już w starożytności, w pierwszych znanych nam systemach prawnych, legitymizowany był także przez teksty kultury tworzące kanon. Pracującej seksualnie Mariance z „Lalki” Bolesława Prusa, jak biblijnej Marii Magdalenie, udało się przecież powrócić na drogę uznaną za właściwą. Natomiast zamężna Anna Karenina, bez skutku walcząca ze swoim uczuciem do hrabiego Aleksego Wrońskiego, koniec końców popełniła samobójstwo.
Na szczęście, współcześnie pojawia się bardzo dużo produkcji, które tych krzywdzących schematów, w tym podziału na „świętą” i „dziwkę”, nie utrwalają. Przeciwnie, pokazują rzeczywistość z innej niż zazwyczaj perspektywy, jak film „Powodzenia, Leo Grande”. Jak podkreśla Aleksandra Nowak, to pełen czułości portret dojrzałej kobiety, która dopiero po śmierci męża zaczyna odkrywać swoją seksualność. – W jednej ze scen widzimy nawet, jak bohaterka przeprasza dawną uczennicę za slut-shaming, którego była sprawczynią, co daje nam świetny wgląd w powody, które mogą stać za takim zachowaniem – tłumaczy dziennikarka. – Z kolei obraz, który wygrał ubiegłoroczne Berlinale, „Niefortunny numerek lub szalone porno”, w centrum stawia bohaterkę, która doznaje slut-shamingu po wycieku sekstaśmy. Reżyser pokazuje proces kreowania kozła ofiarnego, przy okazji tworząc bardzo mocny polityczny przekaz – kontynuuje. Jak mówi Aleksandra Nowak, świetnym przykładem jest też serial Netfliksa „Sex Education”, który w lekki, zabawny, a jednocześnie bardzo mądry sposób, opowiada o seksualności. Wątek slut-shamingu pojawia się w nim kilkukrotnie. Wśród nowych wartych uwagi tekstów Aleksandra Nowak wymienia także opowiadania Marty Dzido „Sezon na truskawki”, które – jak mówi – są niejako manifestami antyslutshamingowymi; zachęcają do celebracji zmysłowości, fantazjowania i poszukiwania przyjemności.
Polecanie filmów czy seriali, które dobrze obrazują zjawisko slut-shamingu, też jest dobrym powodem, by rozmawiać o tego rodzaju przemocy, wypowiadać się publicznie. A najważniejsze, by współtworzyć zasady w swoim środowisku, na przykład w pracy, dzięki którym na slut-shaming nie będzie miejsca.
Jak reagować, gdy doświadczymy slut-shamingu?
Kiedy doświadczymy slut-shamingu w pracy czy na uczelni należy pomyśleć o zgłoszeniu sprawy odpowiednim organom. Natomiast gdy ktoś zaczepia nas na ulicy, musimy rozważyć, na ile jesteśmy bezpieczne i czy są obok nas inni, którzy mogliby zareagować. – Jeśli czujemy się zagrożone, zwróćmy się po pomoc do konkretnej osoby, którą widzimy w pobliżu – radzi ekspertka. – Z psychologicznego punktu widzenia działa to o wiele lepiej niż rozproszona odpowiedzialność. A niestety praktyka pokazuje, że sprawcy slut-shamingu potrafią nieraz stać się agresywni zarówno werbalnie, jak i fizycznie – wyjaśnia.
Poza tym, jak mówi Aleksandra Nowak, dobrym sposobem, zwłaszcza w związku czy relacji, może być skonfrontowanie osoby stosującej slut-shaming z tym, skąd w ogóle bierze się u niej taki sposób myślenia. W zależności od formy slut-shamingu i konkretnej sytuacji, kimś, kto stosuje ten rodzaj przemocy, mogą kierować różnorodne emocje i przeświadczenia, nieraz nie w pełni uświadomione. – Z licznych wywiadów, które przeprowadziłyśmy na potrzeby książki, wynika, że za slut-shaming bardzo często odpowiadają kobiety. Bywa, że są to matki czy babcie, których zachowanie może być powodowane na przykład lękiem o bezpieczeństwo dorastającej dziewczyny. Jednak w niewłaściwy sposób wyrażona troska wyłącznie utrwala schemat, w którym wina przerzucana jest na potencjalne ofiary przemocy – mówi Aleksandra Nowak. Jak zaznacza, za gwałt nie odpowiada ani szminka, ani krótka sukienka, ani żaden inny element stroju czy sposób ekspresji, tylko gwałciciel. Niestety, ze slut-shamingiem młode dziewczyny często spotykają się już w szkole, gdzie słyszą na przykład, że ich ubiór może „rozpraszać” chłopców.
Zdarza się też, że slut-shaming ma miejsce w grupie rówieśniczej lub między dorosłymi przyjaciółkami. – Wtedy jego ofiarą padają najczęściej dziewczyny, które w jakiś sposób się wyróżniają, choćby wyglądem, ale też sposobem zachowania (na przykład są mocno ekstrawertyczne, przyjaźnią się z chłopakami) czy statusem (są w gorszej sytuacji ekonomicznej) – wyjaśnia Aleksandra Nowak. – Za slut-shamingiem często stoi wtedy między innymi chęć zdobycia pozycji w grupie i okazanie wyższości, problemy z własną samooceną, zazdrość… albo brak akceptacji dla własnej seksualności – kontynuuje ekspertka.
Najlepiej jest zacząć od siebie, zastanowienia się nad własnymi przekonaniami. – Gdy zdamy sobie sprawę, że powielamy krzywdzące stereotypy czy kierujemy się schematami, zastanówmy się, skąd dokładnie pochodzą powtarzane przez nas rozmaite przekazy na temat ciała, seksualności czy relacji. Czy chcemy, by rzeczywiście z nami zostały? – mówi Aleksandra Nowak.
Przemoc ma wiele twarzy. Nie zawsze łatwo ją zauważyć, a jeszcze trudniej nazwać. Aby jej przeciwdziałać, fundacja SEXED.PL i „Vogue Polska” uruchomiły Antyprzemocową Linię Pomocy SEXED.PL. Pod numerem 720 720 020 pomocy mogą szukać osoby doświadczające, obserwujące i używające przemocy. Wraz ze startem infolinii fundacja ruszyła z kampanią społeczną, która ma uświadamiać, czym jest przemoc i jak się objawia. Dopełnieniem kampanii jest cykl artykułów na Vogue.pl poświęcony różnym doświadczeniom przemocy. Jeżeli jesteś,byłeś/byłaś sprawcą, świadkiem lub osobą uwikłaną w przemoc, przemocy i chcesz podzielić się swoją historią, wypełnij krótki formularz. Zapewniamy anonimowość.
Wszystkie artykuły z cyklu znajdziesz pod linkiem.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.