Możemy się obwiniać, czuć się porzuconym czy porzuconą, szukać wytłumaczenia, wpaść w dezorientację, odczuwać obniżone poczucie własnej wartości – mówi psycholożka i psychoterapeutka Justyna Guzik-Franaszek o możliwych reakcjach na zombieing. Rozmawiamy o tym, jak reagować, kiedy ktoś, z kim chcemy zbudować relację, nagle znika z naszego życia, a po pewnym czasie wraca, jakby nic złego się nie wydarzyło.
Zombieing to zjawisko, którego coraz częściej doświadczają poszukujący osoby partnerskiej. Łączy się z ghostingiem. – Zaczyna się od nagłego, nieprzewidywalnego zerwania kontaktu po randce lub po jakimś czasie relacji. Taka osoba przestaje odpowiadać na wiadomości, nie odbiera telefonów, znika z naszego życia. Po jakimś czasie przypomina nam o sobie, lajkując nasze zdjęcie lub post w mediach społecznościowych, znienacka pisze wiadomość: „Co tam?”. Jest to w pewnym sensie „powrót do żywych” umarłej relacji. Zdarza się, że jest powtarzającą się serią nagłego zrywania kontaktu i powrotów. Czasem można utknąć w tym zamkniętym kole na dłużej – opowiada Justyna Guzik-Franaszek.
W czasach, kiedy więcej niż kiedyś podróżujemy, a relacje nawiązujemy przez media społecznościowe i aplikacje randkowe, zombieing zdarza się coraz częściej. Internet sprawia, że jesteśmy bardziej anonimowi, a nagły wyjazd z kraju i zniknięcie bez śladu staje się w tej sytuacji łatwiejsze. – Zombieing często pojawia się w relacjach, które zaczęły się od internetowej znajomości, na przykład z obcokrajowcem, który od czasu do czasu bywa w Warszawie, mieście, w którym pracuje. Na początku za pomocą aplikacji randkowych może dochodzić do miłej wymiany wiadomości, potem do jednego lub więcej spotkań, które dają nadzieję na trwalszą relację. Gdy osoba wraca do swojego miejsca zamieszkania, zrywa kontakt, nie odpisuje na wiadomości, nie odbiera telefonów. Po jakimś czasie przypomina się na przykład miłym SMS-em lub reakcją w mediach społecznościowych, zachęcając do spotkania podczas najbliższej wizyty w Warszawie. Kiedy do tego spotkania dochodzi, znów jest miło, jednak po jakimś czasie kontakt urywa się ponownie – opowiada psycholożka i dodaje, że osoby będące w takiej „niby-relacji” przeżywają na zmianę trudne emocje związane z byciem porzuconym czy porzuconą bez słowa, ale też z doświadczaniem miłych powrotów, które dają nadzieję. Tego rodzaju zapętlenie obu osobom uniemożliwia wejście w inne satysfakcjonujące związki.
Od ghostingu do zombieingu: Lęk przed odrzuceniem
Psycholożka tłumaczy, że takie zachowania mogą mieć swoje źródło w dzieciństwie. – Osoba stosująca zombieing prawdopodobnie doświadczyła podobnych związków z ważnymi dla siebie osobami, kiedy była dzieckiem. Wykształciła styl wchodzenia w relacje, w którym dominuje wycofanie się w chwilach niepewności, niekomunikowanie swoich myśli i uczuć, zbliżanie się do kogoś wtedy, gdy pojawia się potrzeba kontaktu, bez uwzględnienia uczuć i stanów emocjonalnych drugiej osoby – mówi.
Jak zaznacza ekspertka, zombieing może zdarzać się w długoletnich związkach. – Kiedy na przykład między dwojgiem ludzi się nie układa i jednocześnie brakuje otwartej komunikacji, zdarza się, że jedna ze stron, bojąc się konfrontacji związanej z chęcią doprowadzenia do rozstania, wybiera inną drogę. Przy nadarzającej się okazji, na przykład kilkudniowej nieobecności osoby partnerskiej, wyprowadza się z mieszkania i tym samym zrywa relację.
Stosowanie zombieingu łączy się z ghostingiem także dlatego, że oba zjawiska są związane z lękiem przed odrzuceniem. – Osoba krzywdząca często ucina kontakt, gdy przeczuwa bądź boi się, że sama zostanie porzucona lub w jakiś sposób zraniona. Aby tego uniknąć, wycofuje się i odcina, przejmując w ten sposób kontrolę nad sytuacją. Myśli: „nikt mnie nie zrani, to ja będę pierwszy, pierwsza”. Po chwili może jednak dochodzić do wniosku, że w osobie porzuconej jest coś przyciągającego i po namyśle znów będzie próbować nawiązać kontakt – wyjaśnia Guzik-Franaszek.
Osoba krzywdząca może też zupełnie nie brać pod uwagę tego, co czują inni. – Widzi tylko swoje potrzeby, więc odzywa się, kiedy czuje się samotna. „Wracają do żywych” również osoby, które potrzebują potwierdzenia własnej wartości, tego, że nadal są obiektem zainteresowania – zauważa psychoterapeutka.
Od dramatu po fajerwerki: Zombieing może dotyczyć obu stron w związku
Warto pamiętać, że problem dotyczy nie tylko osób krzywdzących, lecz także doświadczających zombieingu, bo jeśli zgadzamy się na złe traktowanie, sami możemy mieć trudność w tworzeniu trwałych i bezpiecznych związków. – W moim gabinecie pojawiają się zarówno osoby, które mają trudność z budowaniem i utrzymaniem satysfakcjonujących relacji z powodu ich gwałtownego przerywania, a następnie „wracania do żywych”, lecz także takie, które spotkało tego rodzaju porzucenie i były uwikłane w niejasną relację. Żadna z nich nie buduje otwartego, opartego na zaufaniu i bliskości związku – mówi psychoterapeutka.
Podkreśla też, że zombieing może przydarzyć się komuś, kto nie ma problemu z budowaniem relacji. Taka osoba wprost mówi o tym, jak się czuje, a przy powtarzających się tego rodzaju sytuacjach po prostu się na nie godzi.
– Największy problem pojawia się, gdy zombieing dotyka osób, które są zdeterminowane, aby być w związku, i nie za bardzo w siebie wierzą. To może działać na zasadzie uzależniającej huśtawki – od dramatu po fajerwerki. Ktoś taki może skupiać się na tym, jak jest cudownie, kiedy osoba krzywdząca „wraca do żywych”. Nawet jeśli znowu zniknie, być może wróci, więc czeka się na jej powrót – mówi Justyna Guzik-Franaszek i dodaje, że zdarza się, że osoba doświadczająca zombieingu żyje iluzją, że kiedyś będzie lepiej i jeśli się postara, w jakiś sposób zmieni siebie, to uda się jej zapobiec kolejnemu porzuceniu: – Taka osoba może wierzyć, że w ten sposób nakłoni potencjalnego partnera do pozostania w tej pozornie obiecującej relacji. Gdy jednak dochodzi do zerwania kontaktu i porzucenia bez żadnej rozmowy, przypisuje sobie odpowiedzialność za to, co się stało.
Dezorientacja, obwinianie się, obniżone poczucie własnej wartości
Jak się czujemy, kiedy doświadczamy zombieingu? – Najpierw pojawia się myśl: „Czy coś się stało osobie, która zniknęła?”, ale przede wszystkim: „Co zrobiłem, zrobiłam źle?”. Możemy się obwiniać, czuć się porzuconym, porzuconą, szukać wytłumaczenia, wpaść w dezorientację, odczuwać obniżone poczucie własnej wartości. W końcu zostajemy w tym wszystkim bez informacji zwrotnej – mówi ekspertka.
Podkreśla, że jeśli zauważamy, że partner lub partnerka stosują zombieing, warto otwarcie porozmawiać o tym, co czujemy. – Dbanie o siebie w sytuacji powtarzającego się zrywania relacji i wracania do niej polega nie tylko na rozmowie, lecz także na stawianiu wyraźnych granic wobec tego, kto nas krzywdzi – stwierdza Guzik-Franaszek. Zaznacza jednak, że zdarza się też tak, że osoba krzywdząca może zdać sobie sprawę, że zrobiła coś źle i chce to naprawić. Wtedy niekoniecznie jej zachowanie jest zombieingiem.
Psycholożka poleca, żeby nie bać się swoich uczuć, takich jak złość, które pojawiają się w reakcji na to, że ktoś wzbudza w nas dyskomfort. Możemy, a nawet powinniśmy być źli. Kiedy jednak mamy problem z rozpoznaniem sytuacji, poradzeniem sobie w niej, prośmy o wsparcie. – Jeżeli ktoś zauważy coś niepokojącego, warto zwrócić się do życzliwej nam osoby, porozmawiać i nie wstydzić się tego. Czasami, kiedy bardzo chcemy być w jakiejś relacji, możemy pewnych rzeczy nie widzieć wyraźnie. A jeśli nie mamy takiej zaufanej osoby, możemy pójść do specjalisty. Ekspertka zwraca też uwagę na to, że znikanie i nagłe wracanie jest zachowaniem agresywnym. Dobrze jest więc zachować czujność, bo bardzo często bywa tak, że nie wiemy, że doświadczamy zombieingu, lub też sami jesteśmy osobą krzywdzącą.
Justyna Guzik-Franaszek jest psycholożką i psychoterapeutką pracującą w ośrodku Znaczenia. Psychoterapia w Warszawie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.