Znaleziono 0 artykułów
22.03.2025

Jakie tajemnice skrywa „Dama z gronostajem” Leonarda da Vinci?

22.03.2025
Leonardo da Vinci, domena publiczna/Wikimedia Commons

Obraz „Dama z gronostajem” Leonarda da Vinci – inaczej nazywany „Damą z łasiczką” – w 2024 roku w Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie zobaczyło milion zwiedzających. Tajemnice skrywane przez portret Cecylii Gallerani wyjawia Katarzyna Bik, autorka książki „Najdroższa. Podwójne życie damy z gronostajem”.

Dziewczyna o przenikliwym spojrzeniu spogląda w dal. Na obrazie „Dama z gronostajem” Leonardo da Vinci unieśmiertelnił Cecylię Gallerani. Na jej ramieniu spoczywa śnieżnobiały gronostaj – symbol czystości, arystokratycznej dostojności, zwierzę kojarzone z Ludwikiem Sforzą, przyszłym władcą Mediolanu, jednym z najpotężniejszych możnych renesansowych Włoch, który w 1488 roku otrzymał od króla Neapolu Order Gronostaja. Siedemnastoletnia Gallerani, jego kochanka, spodziewa się dziecka. „Dama z gronostajem”, arcydzieło da Vinci, trafiło do Polski na przełomie XVIII i XIX wieku za sprawą Izabeli Czartoryskiej, pisarki, mecenaski sztuki, kolekcjonerki pamiątek historycznych, jednej z najbogatszych kobiet ówczesnej Europy. Losy słynnego obrazu i związanych z nim postaci przez ponad dekadę rozszyfrowywała historyczka sztuki Katarzyna Bik.

„Najdroższa. Podwójne życie damy z gronostajem” to nie tylko książka o słynnym obrazie Leonarda da Vinci, lecz także opowieść o dwóch niezwykle silnych kobietach – Cecylii Gallerani i Izabeli Czartoryskiej, które dzieli 300 lat.

Zależało mi na znalezieniu rymów między bohaterkami. Udało mi się odkryć sporo paraleli. Cecylia znała języki obce, grekę i łacinę, pisała wiersze, które nie zachowały się jednak do dzisiaj. Uchodziła za jedną z najciekawszych, najlepiej wykształconych i najinteligentniejszych kobiet swoich czasów. Ceniła uroki życia podobnie jak Izabela Czartoryska. Obie zostały matkami i prowadziły światowe życie. Wywierały wpływ na społeczeństwo. Izabela była katoliczką, kobietą wierzącą, ale też postacią oświecenia, wolnomularką. Nie zawsze żyła w stałych związkach. Miała dzieci z różnymi bardzo wpływowymi mężczyznami, a gdy wyszła za mąż za księcia Adama Kazimierza Czartoryskiego, wspólnie zbudowali olbrzymią na skalę Europy i świata fortunę. W pewnym momencie, widząc niebezpieczeństwa związane z utratą przez Polskę niepodległości, przeznaczyła ogromną część majątku ratowanie historii kraju, który miał zniknąć z mapy Europy. Zbierała pamiątki i skarby kultury, by zachować narodową tożsamość. Izabela zdobyła głowy wawelskie, miecze krzyżackie, relikwie królewskie. Posuwała się nawet do kradzieży, jak w wypadku pióra Fryderyka II Wielkiego, króla pruskiego. Przyświecał jej jeden cel – stworzenie w Puławach świątyni sztuki dającej narodowi nadzieję na odzyskanie niepodległości. Izabela nadal pozostaje niedoceniona. Warto przyjrzeć się na nowo, także z perspektywy feministycznej. Z tej samej, z której na Cecylię Gallerani patrzył chociażby Matteo Bandello, dominikański zakonnik w XVI wieku, a później niektórzy badacze twórczości Leonarda.

Jeden z japońskich turystów przyglądał się „Damie z gronostajem” przez sześć godzin. Pani też spędziła godziny na podziwianiu obrazu?

Trudno mi ten czas zliczyć – pewnie spędziłam na analizie obrazu dni, a nawet tygodnie. Po raz pierwszy z obrazem styczność miałam w 1993 roku, kiedy leciał do Szwecji na swoją drugą wystawę. Niedawno wrócił ze Stanów Zjednoczonych z mocno oprotestowanego w Polsce wyjazdu. Dziennikarze łamali pióra, posłowie wnosili sprzeciw. Głośno mówiono o tym, że to naruszenie bezpieczeństwa dzieła i niepotrzebne narażanie go na zniszczenie czy uszkodzenia. Fundacja, która wówczas przejęła zbiory rodziny Czartoryskich, szukała środków na utrzymanie Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie i jego pokaźnej kolekcji. Wieloletni kustosz muzeum, Marek Rostworowski, określił to przedsięwzięcie jako „wyprawę po złote runo”. Obarczone też ryzykiem ewentualnej kradzieży podyktowanej chęcią wyłudzenia pieniędzy z ubezpieczenia.

Wtedy – w 1993 roku – stałam z innymi dziennikarzami i fotoreporterami przed obrazem. Pracowałam wtedy w „Gazecie Wyborczej”. Czekaliśmy na policję, która miała eskortować samochód transportujący „Damę z gronostajem” na lotnisko. Marek Rostworowski pokazał mi wtedy podróżną skrzynię, w której przewożono obraz. Mogłam ją nawet wziąć do ręki! Tak zaczęła się moja fascynacja. Wrażenie zrobiła na mnie jej gładka niczym lustro powierzchnia. I zadziwiła jej lekkość – waży zaledwie 665 gramów.

Domem damy jest Kraków. Włosi „Mona Lisę” widzieliby najchętniej we Florencji? W 2011 roku złożono nawet podpisaną przez 100 tysięcy florentyńczyków petycję do dyrekcji Luwru o wypożyczenie obrazu. Miasto chciało w ten sposób uczcić setną rocznicę wystawienia arcydzieła. Paryż odmówił. „Damę z łasiczką” Włosi też chętniej widzieliby we Florencji?

Włosi niespecjalnie walczą o „Damę z gronostajem”, bo do dzisiaj nie wiadomo gdzie, kiedy i za ile została kupiona. Kto więc miałby ją chcieć? Muzeum rzymskie, florenckie, mediolańskie? Podoba mi się, że o portrecie Cecylii Gallerani mówi się, że jest polska, bo żadne inne dzieło tej klasy nie jest tak silnie związane z historią naszego kraju. Gdy znalazła się na naszych ziemiach, Polski na mapie Europy nie było. Kolekcja Czartoryskich była pierwszym muzeum historycznym nie tylko w Polsce, lecz także na świecie. O 30 lat starszym od muzeum w Wersalu! Ale jej historia, tak jak historia „Damy z gronostajem”, jest trudna i burzliwa.

Z Puław została wywieziona do Paryża, poźniej skradziona przez nazistów. Często transportowano ją i traktowano w nieodpowiedni sposób. Następnie dama zaczęła tour po wystawach. Obraz przez lata był jednym z najczęściej podróżujących dzieł tej klasy na świecie. W tym samym czasie „Mona Lisa” nieprzerwanie – prócz kradzieży w 1911 roku – wisi w Luwrze.

Żaden obraz tej klasy na świecie nie doświadczył tylu tułaczek. To niewiarygodne, że można tak kruche dzieło narażać na tak wiele niebezpieczeństw. Badania nad transportem dzieł sztuki wykazują, że samo wyjęcie dzieła z ram, nie mówiąc o przenoszeniu, może być ryzykowne. Z drugiej strony, dzięki wypożyczeniom, „Dama z gronostajem” zyskała powszechną sławę. Chociaż i ona potrafi być groźna, bo sprawia, że ikony stają się przezroczyste. Znamy je tak dobrze, że przestajemy je dostrzegać. Teraz obraz Leonarda da Vinci ma swój dom. By zobaczyć Cecylię – tak jak Giocondę – trzeba do niej przyjechać.

Tło „Damy z gronostajem” dopiero później zostało zamalowane na czarno. Co myśli pani o pracach konserwatorskich –  odczyszczeniu go albo odkryciu oryginalnego tła? Czy nie byłoby ciekawie zobaczyć, jak Cecylię Gallerani widział sam Leonardo da Vinci?

Moglibyśmy usunąć przemalowane tło, ale jak udowodnić, czy obraz naprawdę tak wyglądał za czasów Leonarda? A co jeśli tło, które zostało przemalowane, kryje w sobie kolejną zagadkę twórcy? Da Vinci, wielki eksperymentator, mógł dodać do spoiwa czegoś, co spowodowało niszczenie tła (tak było w przypadku jego „Ostatniej Wieczerzy”). Może dlatego je zamalowano? I do jakiego stanu powinniśmy wrócić? A co się stanie, jeśli usuniemy tło i nie dotrzemy do oryginału w dobrym stanie? Czy wtedy trzeba będzie raz jeszcze je zamalować?

Niektórzy historycy sztuki podejrzewali, że oryginalnie za Cecylią Leonardo umieścił arkady, okno albo drzwi. Nic podobnego. Na podstawie najnowszych badań wiemy, że da Vinci namalował to, co widział, czyli modelkę w pracowni. Zdaniem specjalistów nie powinno się teraz robić damie liftingu, ale poczekać, aż wiedza naukowa, technologiczna i techniczna, która niesłychanie postępuje, osiągnie taki poziom, by można to było zrobić w sposób bezpieczny. Czy pogodzilibyśmy się z nową kolorystyką obrazu, czyli innym wyglądem „Damy z gronostajem”? Wystarczy wspomnieć konserwację londyńskiego obrazu „Madonna w grocie” Leonarda. Wybuchł skandal. Kilku kustoszy zmuszono do odejścia, bo publiczności ukazał się inny obraz – zmieniły się tonacja barw, wydźwięk obrazu. Wyobraźmy sobie, że zdejmujemy ten ciemny welon, którym „Dama z gronostajem” jest spowita. Okazałoby się, że karnacja Cecylii jest zupełnie inna. Najprawdopodobniej byłaby porcelanowa. Kolory ubioru nabrałyby intensywności.

Skoro o skandalach mowa – w 2016 roku polski rząd wykupił kolekcję od rodziny Czartoryskich za 100 milionów euro, czyli za niemal pół miliarda złotych. Kolekcja należy teraz do skarbu państwa. To był słuszny ruch, biorąc pod uwagę, że „Zbawiciela świata” Leonarda wylicytowano za ponad 450 milionów dolarów.

Później wykazano, że to obraz pędzla ucznia Leonarda… Mimo to pozostaje najdrożej sprzedanym dziełem świata. Ile jest warta „Dama z gronostajem”? Tyle, ile ktoś byłby gotowy za nią zapłacić, czyli każdą kwotę. Szczególnie że mowa o jednym z dziesięciu, może dwunastu dzieł artysty. I to najlepiej zachowanym. W 2015 roku rządy Holandii i Francji za dwa obrazy Rembrandta zapłaciły Rothschildom 160 mln euro, a malarz pozostawił po sobie ok. 300 dzieł. Ale „Dama” nie trafi pod młotek. W 2024 roku „Damę z gronostajem” zobaczyło w Krakowie milion zwiedzających.

„Dama z gronostajem” skrywa wiele sekretów. Co jeszcze panią fascynuje?

Mam na jej punkcie obsesję. Choć nad książką pracowałam dziesięć lat, myślałam o niej wcześniej. Od 30 lat żyłam w trójkącie: Leonardo, Cecylia i Izabela. Nieraz byłam na skraju załamania nerwowego. Początkowo wątpliwości budziły nawet najbardziej podstawowe fakty. Chociażby to, czy są dowody na to, że na obrazie z gronostajem rzeczywiście sportretowana została Cecylia Gallerani. Początkowo uważano, że obraz powstał w roku 1482 albo 1484. Oznaczałoby to, że w czasie, gdy Cecylia była przez da Vinciego portretowana, musiała mieć około 27 lat, czyli tyle co Mona Lisa. A przecież na ten wiek nie wygląda. Niektórzy badacze twierdzili, że w takim razie to nie Gallerani umieszczona została na portrecie. Dopiero amerykańska badaczka Janice Shell odkryła w archiwach pierwotny dokument, z którego wynikało, że kopista pomylił się, niechcący fałszując akt urodzenia – dodał w kopii jedno X (daty i liczby były pisane rzymskimi cyframi). I wszystko stało się jasne. Cecylia miała więc 17 lat, gdy Leonardo ją namalował. Nie rozumiałam też, dlaczego niektórzy historycy przesuwają datę powstania obrazu na 1488 rok. Tę teorię obalił profesor Zdzisław Żygulski, wybitny kostiumolog, który zwrócił uwagę na strój modelki. Podkreślił, że obraz nie mógł wtedy powstać, bo nikt wtedy w Mediolanie nie znał hiszpańskiego stroju i fryzury. Wciąż dowiadujemy się czegoś nowego o obrazie. Kto wie, co jeszcze skrywa „Dama z gronostajem”.

Kara Becker
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Jakie tajemnice skrywa „Dama z gronostajem” Leonarda da Vinci?
Proszę czekać..
Zamknij