Znaleziono 0 artykułów
11.04.2025

Debiutancki tom opowiadań Arka Kowalika wyraża zagubienie trzydziestolatków

11.04.2025
(Fot. Karolina Wielocha)

Bliżej nieokreślona przyszłość lub rozpoznawalna teraźniejszość, rytmiczna struktura oraz czytelne dla nas wszystkich stany emocjonalne i rozterki – Arek Kowalik w swoim debiutanckim tomie opowiadań „Dźwięki ptaków” pisze językiem, który jest dla wielkomiejskich trzydziestokilkulatków niczym dialog wewnętrzny.

Coraz częściej łapię się na tym, że szukam w literaturze odpowiedzi na pytania, które nie mają prostych rozwiązań. Interesuje mnie nie tylko to, co się wydarzy, lecz także to, jak się czujemy w świecie, który coraz częściej trudno zdefiniować. Książki, które zostają ze mną na dłużej, to te, które dotykają naszej współczesnej kondycji: zmęczenia, lęku o przyszłość, samotności. To, czego szukam, znajduję w zbiorze opowiadań Arka Kowalika pt. „Dźwięki ptaków” wydanym przez wydawnictwo ArtRage. To opowieść o kryzysie – klimatycznym, społecznym, emocjonalnym – ale też o tym, że czułość może być aktem oporu. Że warto jeszcze pytać o to, czy jednostkowe wybory coś znaczą, o to, co właściwie oznacza realna wartość pracy i czy bunt ma sens.

Szukam języka, który umie mówić o wrażliwości bez banału. Takiego, który nie zagłusza niepokoju, tylko pozwala się mu przyjrzeć – z bliska, nie zawsze komfortowo. Znajduję go w debiutanckim zbiorze opowiadań, który okazuje się książką wielowarstwową i niezwykle świadomą – zarówno formalnie, jak i społecznie. Każde z 15 opowiadań jest inne: różnią się stylem, nastrojem, sposobem narracji. Łączy je wrażliwość, uważność i temat: współczesność w całej jej złożoności.

Warszawski pejzaż emocjonalny

Część historii dzieje się w dobrze rozpoznawalnej teraźniejszości, inne wybiegają w przyszłość – czasem niedaleką, czasem trudną do umiejscowienia. Wspólny pozostaje pejzaż emocjonalny: znużenie, przeciążenie bodźcami, utrata bliskości i potrzeba odnalezienia czegoś prawdziwego. Bohaterowie mieszkają w Warszawie – wśród wyschniętej Wisły, kruszejących kamienic, dusznych klubów, błyszczących biurowców i aplikacji rozpoznających nastrój użytkownika. Pracują w firmach, które nie zostawiają im przestrzeni na realne życie. Szukają spokoju, czułości, decyzji podjętych na własnych warunkach.

W tle toczy się świat – z całą swoją przemocą i chaosem. Wzmianki o znikających kobietach, katastrofie klimatycznej, wojnach czy o historii firmy Nestlé i jej tragicznych praktykach z przeszłości nie są tu tylko tłem. To element większej opowieści o odpowiedzialności i etyce. „Znamy konsekwencje naszych działań. I jeśli wciąż tak robimy, jesteśmy współodpowiedzialni za cierpienie, które nasze działania wywołują” – mówi jeden z bohaterów.

Kowalik pisze o ludziach, którzy często nie wiedzą już, gdzie kończy się symulacja, a zaczyna realność. W jednym z opowiadań twórca aplikacji EMPATHIO stara się wychwycić nastrój użytkownika i podpowiadać mu emocjonalne bodźce: muzykę, rozmowy, obrazy. W innym bohaterowie tańczą, by obudzić w sobie emocje, których nie zdołały jeszcze zabić leki, depresja i alkohol.

Zastały porządek jak refren

To książka niezwykle muzyczna – nie tylko w warstwie tematycznej, lecz także w budowie (podzielona na dwie części, jak album), rytmie zdań, dialogach, emocjach. Bardzo wyraźnie widać to we „Wronie bez nogi”, w którym płyta „Viva la Vida” Coldplay powraca jak refren. Tytułowy utwór, deklamowany w polskim przekładzie przez generała Zajączka, któremu „śmierdzi z ust zgnilizną”, brzmi groteskowo, rewolucyjnie, ale generał – poza pomysłem, by wysadzić „cały ten ulepiony z gówna i gałązek świat” – pomysłu na rewolucyjne rozwiązania za bardzo nie ma. Jego rewolucja prawdopodobnie skończyłaby się tak, jak jeden z wersów piosenki – „Umarł król, niech żyje król”. To jedno z najciekawszych opowiadań – jego bohater buntuje się przeciwko skostniałym tradycjom i patriarchalnym schematom, konfrontuje się z wewnętrznym lękiem i dziedziczonym porządkiem, krzycząc w narkotycznym uniesieniu do generała: „Pierdol się, stary dziadzie. Wszystkie stare dziady, pierdolcie się”. To moment przełomu: po raz pierwszy podejmuje decyzję samodzielnie, zrywa z historią i przekazem męskiego autorytetu, wyrzucając w krzaki zegarek po ojcu i dziadku. Dla mnie, jako czytelniczki, tym „starym dziadem” jest również Borsuk ze „Śmiejącego się psa” Krzysztofa Vargi: uosobienie postawy, która nie ma już prawa wyznaczać kierunku. Chciałabym Vardze podsunąć to opowiadanie.

Hodowla królików zamiast nikomu niepotrzebnych reklam

W „Dźwiękach ptaków” pojawia się także silny element surrealistyczny. W „Królikasach” rekinica kąpie się pod prysznicem i mówi: „Nie poradzisz sobie bez nas, gdy umrzemy”, a Kamil próbuje odnaleźć siebie, hodując króliki. „Był taki okres, gdy Kamilowi wydawało się, że jest wydrążoną powłoką człowieka. Ale teraz są króliki”. W opowiadaniu „Lis i dziewczyna” bohater odbywa podróż z kobietą, która straciła nogi i prosi go o pomoc w skompletowaniu nowych. Ta surrealistyczna sytuacja pozwala opowiedzieć o cielesności, braku i relacjach międzyludzkich w sposób zarazem niepokojący i emocjonalnie prawdziwy.

U Kowalika powraca też temat, który poruszamy ostatnio coraz częściej – realnej wartości pracy. W opowiadaniu „Mężczyzna w pstrokatej marynarce” kierowca Ubera wspomina, że wcześniej zajmował się „niepotrzebnymi nikomu reklamami”, „pracował głównie w outdoorze, zaśmiecając miasto billboardami”, zastanawiając się czasem, czy nie lepiej byłoby, gdyby tej pracy nikt nie wykonywał. Ten motyw rezonuje z „Intermezzo” Sally Rooney – gdzie również pada pytanie: co właściwie ma dzisiaj sens? Jaką wartość mają nasze zajęcia, wybory, codzienne gesty?

Nie wiadomo, czy bohaterowie Kowalika znajdą to, czego szukają. Może nie bardzo wiedzą nawet, czego chcą. Ale to właśnie ten rodzaj zagubienia wydaje się dziś najbardziej prawdziwy.

(Fot. materiały prasowe)
Aleksandra Pakieła
  1. Kultura
  2. Książki
  3. Debiutancki tom opowiadań Arka Kowalika wyraża zagubienie trzydziestolatków
Proszę czekać..
Zamknij