
Kawa bezkofeinowa zyskuje na popularności. Kiedyś kojarzyła się z czymś niekoniecznie jakościowym i smacznym, ale dziś jest w stanie zachwycić nawet najwybredniejszego kawosza. Dlaczego coraz chętniej sięgamy po decaf i co warto wiedzieć, zanim wypijemy pierwszą filiżankę?
Coraz bardziej zwracamy uwagę na to, co jemy i pijemy. A efektem zmiany naszych nawyków konsumpcyjno-żywieniowych na bardziej świadome jest choćby duża popularność napojów o niskiej zawartości alkoholu czy tych bezalkoholowych. W ten trend idealnie wpisuje się również kawa bezkofeinowa, która bryluje na kawiarnianych salonach. Decaf nie tylko na stałe zagościł w menu, ale też staje się coraz częstszym wyborem wśród klientów – co ciekawe, nawet tych, którzy lubują się w klasycznej kawie z kofeiną. Dzieje się tak dlatego, że na przestrzeni lat (a nawet wieków) metody dekofeinizacji mocno ewoluowały, znacząco wpływając na walory smakowe, a także kwestie zdrowotne. Kawa pozbawiona kofeiny nadal bowiem zachowuje cenne antyoksydanty, takie jak kwas chlorogenowy, który wykazuje działanie przeciwzapalne i obniża poziom cukru we krwi. Więc nie dość, że można bez ingerencji w higienę snu wypić kawę nawet o 22, to jeszcze czerpać z niej inne korzyści.
Historia bezkofeinowej kawy
Początki kawy bezkofeinowej sięgają XIX wieku. A odkładnie 1820 roku, kiedy to niemiecki chemik Friedlieb Ferdinand Runge jako pierwszy zidentyfikował i wyizolował czystą kofeinę z ziaren kawy. Legenda głosi, że zainspirował go do tego Johann Wolfgang von Goethe. Poeta, będący wielkim miłośnikiem kawy, zmagał się z bezsennością i podejrzewał, że przyczyną może być właśnie kofeina. Jednak na pierwszy udany proces dekofeinizacji trzeba było poczekać niemal sto lat później. W 1905 roku opatentował go rodak Runge, kupiec Ludwig Roselius. Jego metoda była dziełem przypadku, a w zasadzie wypadku, podczas którego partia ziaren kawy została nasączona wodą morską, co nieumyślnie pozbawiło je zawartości kofeiny. Wydarzenie to zainspirowało Roseliusa do opracowania procesu, który polegał na poddawaniu ziaren kawy działaniu kwasów, a następnie ekstrahowaniu kofeiny za pomocą benzenu jako rozpuszczalnika. I choć z biegiem lat benzen uznany został za substancję rakotwórczą, sama metoda stosowania bezpośredniego rozpuszczalnika przyjęła się i doprowadziła do powstania nowych, bezpieczniejszych metod dekofeinizacji.
Jak powstaje kawa bezkofeinowa i która jest najzdrowsza?
Wśród tych najpopularniejszych wyróżnia się metody rozpuszczalnikowe (chemiczne), wodne, z użyciem dwutlenku węgla oraz naturalne. Każda z nich ma swoje wady i zalety, a także zwolenników wśród baristów i roasterów. Zdaniem Alexa Tęczy, współwłaściciela palarni ROST i General Managera w STOR, jednej z najpopularniejszych kawiarni w Warszawie, „najzdrowsze będą te, które nie używają substancji nieorganicznych, czyli proces Swiss Water albo Sugar Cane”. Ta pierwsza metoda, polega na tym, że ziarna kawy moczy się w gorącej wodzie, co powoduje rozpuszczenie kofeiny oraz innych substancji smakowych. Następnie woda przepuszczana jest przez filtry z węglem aktywnym, które usuwają kofeinę, a ziarna są ponownie moczone w tej samej wodzie, aby odzyskać utracone związki smakowe.
Alex jest z kolei fanem metody Sugar Cane, a dokładnie Sugar Cane E.A. Litery „E.A” oznaczają ethyl acetate, czyli octan etylu, który w odpowiednim stężeniu wypłukuje kofeinę z kawy. Powstaje on z fermentacji melasy z cukru trzcinowego. – Procesy Sugar Cane najczęściej dzielą się w Kolumbii, gdzie tej trzciny cukrowej jest pod dostatkiem – tłumaczy Alex, zwracając jednocześnie uwagę, że w tym przypadku metoda Sugar Cane będzie tą najbardziej zrównoważoną, bo z drugiej strony procesy dekofeinizacji przeprowadza się już w krajach docelowych, w fabrykach do tego przeznaczonych, co finalnie ma wpływ na jakość kawy.
Czy kawa bez kofeiny jest dobra w smaku?
Jeszcze do niedawna, w świadomości wielu Polaków, synonimem kawy bezkofeinowej była zbożowa Inka, popularna szczególnie w latach 70. i 80. XX wieku, która zresztą nadal dostępna jest na rynku. Dzisiejszy decaf to jednak zupełnie coś innego. Dla niewprawionego kawosza, który w kawie szuka przede wszystkim smaku i najczęściej wybiera ją w formie cappuccino, odróżnienie jej od kofeinowej opcji będzie trudne, wręcz niemożliwe. Świadczy to tylko o tym, jak zaawansowane są wspomniane wcześniej metody dekofeinizacji. – Kawy bez kofeiny, która odpowiada za odczuwaną podczas picia goryczkę, są o wiele słodsze, co może działać zachęcająco – mówi Alex, który uważa, że to właśnie dla walorów smakowych po decaf sięgają również ci, którzy w kawie szukają głównie dostarczanego przez kofeinę pobudzenia.
Dlaczego warto pić kawę bez kofeiny?
Choć w gorącym napoju nadal znajdują się śladowe ilości kofeiny, około 1–3 proc., jest ona bezpieczna dla osób, które borykają się z nadciśnieniem tętniczym, problemami żołądkowo-jelitowymi, cierpiącymi na zaburzenia lękowe czy, podobnie jak Goethe – na problemy ze snem. Będzie też dobrą alternatywą dla kobiet w ciąży i karmiących piersią oraz dla wszystkich tych, którzy przyjmują leki mogące wchodzić w interakcję z kofeiną i powodować niepożądane efekty.
Alexa, jako baristę i roastera, bardzo cieszy rosnąca popularność kawy bezkofeinowej, którą dostrzega już od jakiegoś roku – zarówno pod względem kupowania ziaren, jak i zamawiania w kawiarni. Stała się też normą na cuppingach oraz na profesjonalnych zawodach dla baristów. Najlepszym tego przykładem jest dwukrotna Mistrzyni Polski Barista, Dominika Kowalska, która na Mistrzostwach Świata Baristów w Busan w 2024 roku reprezentowała nasz kraj właśnie na decafie. Szukając odpowiedniej kawy, trochę w ciemno, zachęcił ją smak. – Wtedy pojawił się pomysł na prezentację o obalaniu mitów. Treningi z tą kawą były zawsze najprzyjemniejsze, bo jako osoba mająca problemy ze snem, nawet po nocnych treningach zasypiałam bez problemu – opowiada Dominika. Według niej z każdym rokiem decaf jest coraz lepszy, choć nadal niełatwo jest znaleźć dobry, co daje motywację do eksperymentowania. A którą metodę dekofeinizacji uważa za najlepszą? – Metoda wodna Swiss Water Process jest najkorzystniejsza z punktu widzenia zarówno jakości produktu, jak i odpowiedzialności ekologicznej. Jej naturalny proces, bez użycia rozpuszczalników chemicznych w dużym stopniu zachowuje walory smakowe kawy.
Decaf, low caf, a może half caff?
Zdaniem Dominiki Kowalskiej, „dla prawdziwych smakoszy kawy smak i doznania są ważniejsze niż samo pobudzenie”. Dlatego na horyzoncie pojawiają się także inne alternatywy jak na przykład low caf. Oferuje ona niższą zawartość kofeiny niż standardowa kawa, ale wyższą niż kawa bezkofeinowa, co pozwala cieszyć się smakiem kawy przy jednoczesnym ograniczeniu substancji pobudzającej. Jedną z najpopularniejszych kaw w stylu low caf jest odmiana Laurina, którą charakteryzuje niska kwasowość i pełna słodycz. Inną opcją, która niebawem również może stać się trendem, jest half caff, czyli mieszanka kawy zwykłej i bezkofeinowej. I choć wizja, że ktoś zamawia w kawiarni latte na jednym espresso bez kofeiny, a drugim z, brzmi trochę jak koszmar każdego baristy, jest ona coraz bardziej prawdopodobna.
Luksus czy demokratyzacja kawy?
Liczba dostępnych odmian i opcji kawy to znak czasów. Czy jednak każdego stać na wybór? Ceny kawy są najwyższe od prawie pięciu dekad z powodu niekorzystnych warunków pogodowych w Brazylii i Wietnamie. A według prognoz, w związku z konsekwencjami zmian klimatu, do 2050 roku ilość ziemi pod uprawę kawy może się zmniejszyć nawet o połowę, więc te ceny będą coraz wyższe. W tej chwili za napój bez kofeiny zapłacimy tyle samo co za jakościową kawę z kofeiną. Oczywiście, może zdarzyć się, że te ceny będą się wahać w jedną bądź drugą stronę, w zależności od miejsca, palarni czy dystrybutora. Pracujący na co dzień w kawiarni STOR Alex jest zdania, że za decaf na pewno nie powinniśmy dopłacać. Podobnie zresztą jak za napoje roślinne. Kolejna rzecz to dostępność. Kawa bezkofeinowa jest już w wielu miejscach, ale głównie w dużych miastach. Według Alexa zjawisko to będzie zaraz migrować również do mniejszych miejscowości. W końcu „minęły już czasy, w których decafy smakowały gumą i wędzonką”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.