Depresji klimatycznej doświadcza wiele osób. Ale z lęku przed kryzysami oraz ich konsekwencjami można czerpać siłę do działania, jak robią aktywistki Jadwiga Klata i Wiktoria Jędroszkowiak. Częścią ich strategii walki z katastrofą klimatyczną jest dbanie o własne zdrowie psychiczne.
– Nie byliśmy beztroscy. Byliśmy silni, wrażliwi i gotowi, by mówić „nie” – opowiada Wiktoria Jędroszkowiak, współzałożycielka inicjatywy Wschód, kampanii na rzecz embarga na paliwa kopalne. Już jako nastolatka miała w sobie dużo niezgody na to, co się wówczas działo. Brała udział w lokalnych poznańskich wydarzeniach, których celem było wspieranie osób uciekających przed wojną w Syrii. Cztery lata później zaczęła współtworzyć Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. – Pamiętam, gdy poznałam osoby z Poznania, z którymi po kilku tygodniach zorganizowaliśmy naprawdę ogromny, jak na skalę miasta, protest. Wtedy czułam głównie siłę ludzi. Wspomnienia pierwszych strajków bardzo mnie wzruszają. Właśnie takiej energii potrzebujemy w młodych ludziach – mówi aktywistka.
Strach związany ze zmianami klimatycznymi pojawił się w Wiktorii niemal w pierwszej chwili, gdy zrozumiała, jaka jest skala zagrożenia. Skomplikowane scenariusze przyszłości przekazywane przez naukowców i naukowczynie, wiele zmiennych i kolejne fatalne decyzje polityków sprawiały, że ogarniał ją lęk. – Myślę, że lepiej opisuje go angielskie słowo „anxiety”. Ten trwały lęk mogłam albo pogłębiać, albo przekuć w gotowość do szukania rozwiązań i działanie – mówi. Wiktoria wybrała tę drugą ścieżkę, bo naprawdę wierzy, że zmiana jest możliwa. Oraz dlatego, że działanie na co dzień sprawia, że cały wachlarz emocji przeżywa z bliskimi współdziałaczkami – od dobijającego smutku przez poczucie niezrozumienia aż po radość z małych zmian.
Jadwigę, współzałożycielkę Ruchu Solidarności Klimatycznej, również przerażało to, jak niewiele dzieje się, by zapobiec cierpieniu. Zwłaszcza że wiedza, jaką mieliśmy o klimacie, była wystarczająco duża. – Mój lęk nasilił się, gdy zaczęłam poznawać osoby żyjące na Globalnym Południu. W najprostszych rozmowach okazywało się, jak realne i obecne jest niebezpieczeństwo – mówi aktywistka. Jej pierwsze działania, wówczas w strukturach Extinction Rebellion, motywowane były przede wszystkim poszukiwaniem sprawczości i wspólnoty. Jadwiga angażowała się w pokojowe akcje nieposłuszeństwa obywatelskiego i działania komunikacyjno-medialne. Opowiada, że podczas akcji bezpośrednich często towarzyszyły jej strach i smutek. – Bałam się reakcji kierowców, policji. Jednak najcześciej w działaniu i interakcjach z osobami trzecimi znajdowałam spokój. Pokojowe nastawienie i determinacja „rozlewały się” też na kierowców, przechodniów czy służby. Osoby widziały, jak ważne jest dla mnie to, co robię, i współodczuwały ze mną. To dawało mi dużo siły – mówi.
Lęk przed zmianami klimatycznymi jest często lękiem realistycznym
Można odnieść wrażenie, że obecnie działania polskiego ruchu klimatycznego (rozumianego szeroko, jako połączenia wielu oddolnych inicjatyw) są mniejsze. O tym, dlaczego ruch nie przegrał, ale przegrać może, niedawno w swoim artykule pisała Jadwiga. Choć w ostatnim czasie powstało sporo innych, nowych inicjatyw, takich jak wspomniany Wschód czy RSK, skoncentrowanych wokół konkretnych problemów, energia została częściowo wytracona. Wiele osób działających od początku istnienia ruchu po tych kilku latach doświadczyło wypalenia; nie potrafiło poradzić sobie ze swoimi emocjami i depresją klimatyczną. „Wiele z nas nie spotkało się ze swoim smutkiem, żalem, rozpaczą i utopiło je w działaniu. Im trudniej nam było, tym więcej działaliśmy, a im więcej działaliśmy, tym mniej mieliśmy sił i tym bardziej rozczarowani byliśmy, że świat się nagle nie zmienił” – pisze Jadwiga Klata.
– Wyzwanie kryzysu klimatycznego jest obezwładniające. Często wpędza nas w wir pracy. To, co robimy, jest maratonem, nie sprintem – dodaje Wiktoria. – Są momenty, gdy lęk mnie przytłacza. Wtedy nie czekam na lepsze czasy, tylko zwracam się do specjalisty. Na szczęście mam taką możliwość – kontynuuje.
Depresja klimatyczna nie jest jednostką chorobową. To chroniczny lęk i stany depresyjne wywołane strachem przed katastrofą; bezradność, brak nadziei, fatalizm, poczucie wypalenia w działaniu czy obawy związane z przyszłością. Na przestrzeni ostatnich kilku lat próbowano analizować i opisywać to zjawisko (częściej z określeniem „depresja klimatyczna” można było spotkać się w mediach niż w publikacjach naukowych). Jak wynika z przeprowadzanych na potrzeby badań wywiadów, dotyczy ona również zdrowych. Zmagają się z nią przede wszystkim osoby na co dzień zajmujące się klimatem: aktywistki, dziennikarki, naukowczynie.
Doktor Magdalena Budziszewska z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego już trzy lata temu – czyli kiedy działalność rozpoczynał polski ruch klimatyczny – w rozmowie z OKO.Press podzieliła się pierwszymi wnioskami swoich badań. Mówiła o tym, że nie przerażają nas na przykład zmiany pogodowe. Przeraża wizja kryzysu migracyjnego czy walki o zasoby. Ten niepokój jest szczególnie trudny do opanowania i stanowi wyzwanie dla specjalistów – lęk związany ze zmianą klimatu jest często lękiem realistycznym. To, że zmiany klimatu stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia psychicznego, zostało już oficjalnie stwierdzone. Natomiast w czerwcu 2022 r. WHO wydała zalecenia, zgodnie z którymi kraje powinny uwzględnić opiekę nad zdrowiem psychicznym jako część strategii w walce z katastrofą klimatyczną.
„Nie da się działać długodystansowo, jeśli nie ma się z tego radości”
Obawy przed przyszłością i niespodziewanymi kryzysami towarzyszą zdecydowanej większości zoomersów. To między innymi te emocje sprawiają, że osoby z pokolenia Z na przykład mniej chętnie decydują się na rodzicielstwo. Wpływają również – co zostało potwierdzone badaniami – na podejście do pracy. A niepokój zwiększa się wraz z kolejnymi kryzysami: katastrofami klimatycznymi, inwazją Rosji, rosnącą inflacją.
– Ten rok, z pierwszą od dekad wojną w Europie, szczególnie pokazał mi, że ruch klimatyczny to pokojowy ruch naszych czasów. Nie walczę o abstrakcyjny klimat. Walczę o ludzi, o swoich bliskich, o siebie samą; o bezpieczną teraźniejszość i sprawiedliwszą przyszłość – mówi Wiktoria Jędroszkowiak. Dziś, po kilku latach działalności aktywistycznej, chciałaby powiedzieć, że jest bardziej zdystansowana – mniej przeżywa decyzje polityków, absurdalne wypowiedzi czy kolejne miesiące bierności. Niestety, ma wrażenie, że wciąż czuje się tak samo. Choć teraz to nie zmiany klimatu przerażają ją najbardziej.
Tylko upływający czas, który pozostał, by je zatrzymać. – Potrafię jednak czerpać znacznie więcej radości z działania. Rozumiem, że muszę dbać o swoich bliskich, o siebie, odpoczywać i spędzać czas również się bawiąc. Wydaje mi się, że taka harmonia jest niesamowicie ważna, a niejednokrotnie mi jej brakowało. Wciąż nad tym pracuję – stwierdza aktywistka.
– Myślę, że to poszukiwanie „pozytywnych” emocji wzięło się z doświadczenia. Nie da się działać długodystansowo, jeśli nie ma się z tego radości. Smutek, strach, a nawet rozpacz wciąż mi towarzyszą. Ale z osobami z Ruchu Solidarności Klimatycznej dbamy, żeby mieć przestrzeń na przeżywanie ich i czerpanie z nich siły – dodaje Jadwiga.
Czego moje rozmówczynie boją się najbardziej? Wiktoria kolejnych skutków opierania się na paliwach kopalnych. – Wojna w Ukrainie jest bezpośrednio związana z kupowaniem z Rosji gazu, ropy i węgla. Każda z nas doświadcza kryzysu energetycznego oraz inflacji, wywołanych cenami energii – mówi. Do łez doprowadzają ją katastrofy naturalne, które woli nazywać skandalami: tegoroczne powodzie w Pakistanie czy Bangladeszu, wielotygodniowe fale upałów w Europie, huragan na Florydzie czy susze na całym świecie, szczególnie w południowej części globu. Oraz rozmowy z osobami z miejsc najbardziej doświadczonych kryzysem klimatycznym. – Dla nich aktywizm to walka o dom, społeczności i bliskich, których tracą w wyniku oderwanych od rzeczywistości decyzji tak zwanych światowych liderów i szefów koncernów paliwowych. Wszystkie nowe inwestycje w paliwa kopalne i kolejne miesiące zwłoki w transformacji to skandale, za które politycy prędzej czy później zostaną rozliczeni – kontynuuje Wiktoria.
Jadwiga mówi z kolei o pogłębiających się kryzysach: grzewczym, ekonomicznym, klimatycznym. Obawia się, że doprowadzą one do takiej destabilizacji w Polsce, że ludzie wyjdą na ulice pełni złości. Natomiast ruch klimatyczny nie będzie w stanie wesprzeć ich w konstruktywnych działaniach na rzecz spełnienia ich postulatów. – Boję się zamieszek i przemocy, które mogą wybuchnąć z powodu nieogrzanych domów czy wysokich cen energii. Chciałabym, żeby te rzeczy mogły doprowadzić do pozytywnych zmian: decentralizacji sieci energetycznych, ogrzania domów, ułatwienia zakładania społeczności energetycznych, a nie do zniszczeń – kontynuuje.
Gdy pytam Jadwigę, jak dziś radzi sobie z lękiem, odpowiada, że stara się traktować go jak każdą inną emocję. Kiedy już go oswoi, szuka w nim siły do dalszych działań na rzecz kolejnych zmian. Mówi, że bez lęku nie ma odwagi. A my dziś odwagi potrzebujemy dużo.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.