Znaleziono 0 artykułów
11.12.2024

Stroimy stoły! 5 nowojorskich trendsetterów dzieli się swoimi świątecznymi nakryciami

11.12.2024
(Fot. Adrianna Glaviano)

Projektanci mody, szefowie kuchni, bywalcy i organizatorzy najważniejszych nowojorskich przyjęć pokazują, jak podejmują gości zimą 2024 roku, i specjalnie dla „Vogue’a” dekorują świąteczny stół. Prawdziwa uczta dla zmysłów.

Wiele z nas uczy się, jak nakrywać do stołu, już jako dzieci. Zadanie polegające na odpowiednim ułożeniu sztućców i serwetek jest z początku dość proste, uczy się go poprzez wyliczanki czy różne barwne opowieści, jak ta o nożu chroniącym łyżkę. (Rycerzu strzegącym księżniczki, pasterzu pilnującym swojej owcy). Jednak dla niektórych nakrywanie do stołu wykracza poza obowiązek pamiętany z dzieciństwa i staje się pełnoprawną formą sztuki.

„Vogue” poprosił pięć postaci ze świata kultury znanych ze swojej przyciągającej wzrok estetyki – od szefów kuchni uhonorowanych Nagrodą Jamesa Bearda, przez projektantów mody, po gościnie i organizatorki najważniejszych nowojorskich przyjęć – o stworzenie inspirujących, artystycznych dekoracji stołów. Jedyną wytyczną było to, że miał to być stół świąteczny. Niektórzy z nich natychmiast ją zignorowali. – Nie jestem miłośniczką świąt – mówi mi muza Warhola i filantropka Deeda Blair, podczas gdy pozostali ze wskazówki skorzystali w całej rozciągłości. W rzeczy samej, nominowany do nagród CFDA duet projektantów Tanner Fletcher otworzył na swojej stronie osobny sklep ze świątecznymi dekoracjami, gdzie znaleźć można między innymi zastawę stołową vintage i zabytkową.

Poniżej znajdziecie pięć zupełnie różnych dekoracji stołów, które mogą stanowić inspirację dla waszego wystroju na Boże Narodzenie, Chanukę i każde inne święto (oraz jedną, dzięki uprzejmości pani Blair, która może inspirować was przez cały rok).

Tanner Fletcher

Zamiast świec duet Tanner Fletcher wykorzystał pięć różnorodnych lamp, które doświetliły stół. (Fot. Adrianna Glaviano)

– Najważniejszy jest tu klimat angielskiej wsi – mówi Fletcher Kasell o świątecznym stole należącym do niego i Tannera Richiego. Duet stojący za nominowaną do nagród CFDA marką modową Tanner Fletcher połączył koronkowy bieżnik z cedrową girlandą, a zamiast świec wybrał pięć różnych lamp vintage. Tak naprawdę wszystko, co znajduje się na ich stole, to projekty vintage: od srebrnych tac po obrączki do serwetek. (Gdybyście się zastanawiali, to włoski projekt z lat 60.). – Niektóre z tych rzeczy są od mojej mamy, ze środkowego zachodu. Przysyła nam całe pudła różnych przedmiotów – mówi Richie ze śmiechem.

Fletcher Kasell, połowa duetu Tanner Fletcher, kładzie szarlotkę na paterze vintage znajdującej się na ich świątecznym stole. (Fot. Adrianna Glaviano)

Rzeczywiście, ich stół ma w sobie coś wyraźnie ludowego: jakby należał do szykownej babci w Cotswolds lub rodziny F. Scotta Fitzgeralda w St. Paul w Minnesocie z przełomy wieków.

– Powinnaś czuć się, jakbyś była w świecie pełnym nostalgii, który jest zarazem nowoczesny – mówi Kasell o przygotowanym przez nich nakryciu stołu. (Fot. Adrianna Glaviano)

Nawet jedzenie – domowa szarlotka – emanuje ciepłą, sentymentalną nieokreślonością. – Powinnaś czuć się, jakbyś była w świecie pełnym nostalgii, który jest zarazem nowoczesny – mówi Kasell.

Deeda Blair

– Nie bawię się w świąteczne stoły – mówi nestorka socjety Deeda Blair. Na zdjęciu nakrycie dla czterech osób w jej apartamencie w Sutton Place. (Fot. Adrianna Glaviano)
Blair ma zamiłowanie do malowanych rzeźb przedstawiających rośliny, które rozstawiła po całym apartamencie. (Fot. Adrianna Glaviano)

92-letnia Deeda Blair, jedna z ostatnich przedstawicielek prawdziwej nowojorskiej socjety, nie bawi się w świąteczne dekoracje. – Pomyśl tylko o zakładaniu lampek na choinkę, ile to trwa i ile trwa ich zdejmowanie… To zabiera bardzo dużo czasu – mówi Deeda Blair i dodaje: – Poza tym mam dom, w którym nie mam ochoty na czerwień, a więc proszę.

Świeże kwiaty pochodzą od Zeze, słynnej florystki z nowojorskiej Upper East Side. (Fot. Adrianna Glaviano)

Gdy „Vogue” wraz ze swoją fotografką wchodzą do jej mieszkania w River House – kultowym apartamentowcu, w którym mieszkali Henry Kissinger, Greta Garbo i Cornelius Vanderbilt Whitney – zgodnie z obietnicą w zasięgu wzroku nie ma nic czerwonego. Zamiast tego są tam odcienie niebieskiego, szarego i kremowego, a jej dom może poszczycić się powściągliwością chłodnych pasteli z akcentami nawiązującymi do neoklasycyzmu i skandynawskiego minimalizmu. (Mąż Blair, William „Bill” Blair, był ambasadorem w Danii, a potem na Filipinach). Przy oknie z widokiem na East River znajduje się okrągły stół z nakryciami dla czterech osób. Blair nigdy nie podejmuje większej liczby gości: po wielu dekadach wyprawiania wielkich, skomplikowanych w przygotowaniu przyjęć dla zagranicznych dyplomatów, gdy para przeprowadziła się do Nowego Jorku, Blair rzuciła okiem na swoją nową jadalnię i zamieniła ją w bibliotekę. – Wolę urządzić trzy kolacje dla czterech osób niż jedną dla 24 – zauważa. – To ciekawsze.

– Wolę urządzić trzy kolacje dla czterech osób niż jedną dla 24 – mówi Blair. – To ciekawsze. (Fot. Adrianna Glaviano)

Co znajduje się na jej stole? Kompozycja od Zeze Flowers (firma przełożyła inne zamówienie, by obsłużyć panią Blair tego poranka), malowane rzeźby przedstawiające rośliny, XVIII-wieczna chińska porcelana (pozyskana zarówno z Paryża, jak i z Danii) oraz bambusowe sztućce, a wszystko to ułożone na obrusie tkanym w Gwatemali. W przerwach między opowieściami o przyjęciach w Kopenhadze i słomkowych kapeluszach od Christiana Lacroix noszonych w Paryżu Blair zachęca nas, byśmy poczekali, aż wyjdzie księżyc, który zapewni lepsze oświetlenie dla naszych fotografii. Następnie przechodzi do swojej przerobionej z jadalni biblioteki, by zapalić. Każdy, kto ma ochotę do niej dołączyć, jest mile widziany.

Clare de Boer

– Zawsze myślę o jedzeniu. Nie lubię przeładowanych stołów, które przeszkadzają w jedzeniu i konwersacji – mówi Clare de Boer o stole, który przygotowała w swojej kamienicy w Park Slope. (Fot. Adrianna Glaviano)

Clare de Boer otwiera drzwi swojego domu w Park Slope, ubrana w zapinaną na guziki koszulę i bez makijażu. Jej pięcioletni syn Abraham ściska ją za rękę, by w końcu poczęstować mnie ciastkiem i zaprowadzić do jadalni, gdzie stół z wiśniowego drewna jest nakryty przepięknie, choć niezbyt wymyślnie. Białe talerze znajdują się na plecionych podkładkach marki Rush Matters, a po obu ich stronach leżą klasyczne, solidne sztućce od Davida Mellora. Na szczycie stołu umieszczono kompozycję z roślin zimozielonych. – Wszystko, co rośnie bujnie w grudniu, to właśnie to, co powinniśmy jeść i ścinać. W grudniu nie ma żadnych kwiatów, z wyjątkiem gwiazd betlejemskich – mówi de Boer. Następnie wskazuje na kosz czerwonych cebuli: – Czerwona cebula jest dla mnie jak grudniowa świąteczna bombka.

Biała zastawa znajduje się na plecionych podkładkach marki Rush Matters. / (Fot. Adrianna Glaviano)
De Boer ma zamiłowanie do akcentów z lśniącego srebra – takich jak solniczka w kształcie muszli. (Fot. Adrianna Glaviano)

To właśnie ta hipersezonowość sprawiła, że de Boer stała się sławna: jest szefową kuchni, czterokrotnie nominowaną do Nagrody Jamesa Bearda za swoje restauracje King i Stissing House, w których menu zmienia się z dnia na dzień. Gdy siedzi przy stole, w najwyższym stopniu stawia na aspekty praktyczne: talerze te można myć w zmywarce, są one klasy restauracyjnej. (– Można by rzucić takim o ścianę, a on się nie stłucze – wyjaśnia). Jej serwetki są prawie że komicznie gigantyczne – stanowią odzwierciedlenie życia z trójką małych dzieci, którym podczas jedzenia trzeba przykryć kolana. Abraham z przejęciem pokazuje mi, że pod jedną taką serwetką mieści się cała jego głowa.

Jej stół nie jest jednak ascetyczny. De Boer przyznaje, że ma w sobie coś ze sroki – na maselnicy znajduje się przyciągająca wzrok solniczka vintage w kształcie muszli. Poza tym, jak wyjaśnia, stół ożywa w pełni, gdy poda się już posiłek: – Zawsze myślę o jedzeniu. Nie lubię przeładowanych stołów, które przeszkadzają w jedzeniu i konwersacji.

DeVonn Francis

– Chcę, by wydawał się zrównoważony, zabawny i świąteczny – mówi DeVonn Francis o swojej świątecznej dekoracji, w której centralne miejsce zajmuje ciasto z tahini z czarnego sezamu. (Fot. Adrianna Glaviano)

Szef kuchni i założyciel marki Yardy World DeVonn Francis od wielu lat odnajduje inspiracje w dwóch pozornie przeciwstawnych estetykach: ponurej obfitości flamandzkich obrazów i kalejdoskopie barw jego własnego jamajskiego dziedzictwa. A jednak na stole, który nakrył dla „Vogue’a” – na którym znajdują się szalone kompozycje z piaskownicy zwyczajnej, daktyle i ciasta z tahini z czarnego sezamu z artystycznymi zawijasami lukrowej polewy – inspiracje te bez problemu się ze sobą łączą. – Chcę, by stół wydawał się zrównoważony, zabawny i świąteczny – mówi DeVonn Francis.

Francis mówi, że inspirował się flamandzkim malarstwem, a także swoim własnym jamajskim dziedzictwem. / (Fot. Adrianna Glaviano)
Ostatnie poprawki jego ciasta, ozdobionego różową lukrową polewą. / (Fot. Adrianna Glaviano)

Podejmując gości, Francis zawsze stara się osiągnąć efekt niezobowiązującej elegancji. Po piękną porcelanę i srebro sięga nawet przy okazji kolacji z przyjaciółmi organizowanych zupełnie na ostatnią chwilę: – Zasady dotyczące tego, jak spędzamy razem czas, są głupie. Myślę, że każdy dzień jest wyjątkowy – mówi. Choć jest tradycyjnie wyszkolonym szefem kuchni, to gotując w domu, Francis stara się również unikać zobowiązujących dań. – Uwielbiam chwile w rodzinnej atmosferze – mówi z uśmiechem.

Romilly Newman

– Chciałam zachować romantyczną atmosferę i z biegiem wieczoru obserwować, jak ze świec kapie wosk, a one same tracą swoją formę – mówi Romilly Newman o swoich świecach. (Fot. Adrianna Glaviano)

– To obrus, z którego korzystaliśmy w każde święta, gdy dorastałam – mówi Romilly Newman w swoim mieszkaniu na Brooklynie, wskazując na obrus D Porthault z motywem zielonego pnącza. Po tym, jak odziedziczyła go w spadku po swojej babci, korzystając z niego w Święto Dziękczynienia i Paschę, Newman z wielkim pietyzmem skomponowała kolekcję zastawy stołowej, która stanowi jego dopełnienie: to serwetki vintage w kształcie warzyw i sztućce marki Christofle, a także cienkie świece, które nadają nakryciom odrobiny nastroju. Często ustawia je tak, by były różnej wysokości. – Chciałam zachować romantyczną atmosferę i z biegiem wieczoru obserwować, jak ze świec kapie wosk, a one same tracą formę – mówi.

– Tak naprawdę chodzi o to, jak dekoracja ta zmienia się z biegiem wieczoru – mówi Newman o podejmowaniu gości. (Fot. Adrianna Glaviano)
Kandyzowane owoce z Fortnum and Mason stanowią jadalny, ekstrawagancki akcent. (Fot. Adrianna Glaviano)

Ponieważ jest stylistką kulinarną, zawsze skupia się przede wszystkim na kwiatach i jedzeniu. W centrum stołu znajduje się kompozycja kwiatowa zrobiona z zielonego mchu i fioletowych kalli. – Chciałam, by sprawiały wrażenie, jakby wyrastały ze stołu – mówi o swoich kwiatach. Z kolei na srebrnej tacy leżą kandyzowane owoce z Fortnum and Mason. Newman przyznaje, że na pierwszy rzut oka jej stół może wydawać się bardzo stonowany. Jednak „tak naprawdę chodzi o to, jak dekoracja zmienia się z biegiem wieczoru”, wyjaśnia i dodaje: – Uwielbiam plamki na obrusie. Uwielbiam, jak wygląda jedzenie, kiedy po prostu nakładasz sobie góry pięknych potraw. Uwielbiam sposób, w jaki ludzie rozglądają się po stole.

Artykuł ukazał się oryginalnie na Vogue.com

Elise Taylor, zdjęcia Adrianna Glaviano
  1. Kultura
  2. Design
  3. Stroimy stoły! 5 nowojorskich trendsetterów dzieli się swoimi świątecznymi nakryciami
Proszę czekać..
Zamknij